Proponowane przez rząd Prawo wodne zlikwiduje całkowicie hodowle ryb w Polsce - mówi money.pl Ziemowit Pirtań ze Związku Producentów Ryb Łososiowatych. W jego opinii w dwa lata zabraknie u nas i pstrągów, i karpi. A na dodatek stracimy unijne pieniądze.
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomos ... book_money
Jak się okazuje, za deszcz i topniejący śnieg będą płacić tylko mieszkańcy miast. A co z wsiami, w których jest kanalizacja (abstrahując od tego, że ta ustawa jest bezsensowna)? W mojej gminie nie ma wsi bez kanalizacji. W tymże artykule czytamy:
A mieszkańcy miast płacić mają za odprowadzanie deszczówki i wód roztopowych.

To ta niebieska teczka?
8 lat przygotowan i takie efekty?

Co do deszczowki, to faktycznie obciaza ona kanalizacje i czesto oczyszczalnie sciekow. Niemcy wprowadzili to kilka lat temu. Kazdy dostal plan swojej dzialki z oznaczonymi powierzchniami o roznym stopniu “zabetonowania“, mogl to zrewidowac, a potem zostala wyliczona powierzchnia z odpowiednim wspolczynnikiem, zeby okreslic srednia ilosc deszczowki, ktora splynie do kanalizacji.
Placi sie za nia jakas kwote, ale jednoczesnie obnizono oplaty za scieki. Normalnemu czlowiekowi wyszlo na to samo. Placa wiecej ci z wyasfaltowana powierzchnia dookola.

Przecież my już płacimy także za ścieki z deszczówki. Dlaczego? Woda z licznika jest liczona 1:1 jako ścieki, a przecież część wyparuje w gotowaniu, część jest wypijana, a 1 m3 ścieków jest o 50% droższy (przynajmniej u nas) od wody. Nie liczyłabym na to, że cena ścieków stanieje. Nie w Polsce.

No i to jest jedna z roznic do normalnych krajow. Tu nie bylo wyjatkow, ale za to zredukowano cene sciekow.
Badzmy szczerzy: 90% albo i wiecej trafia do sciekow. Jesli wypijesz, to wydalisz, pranie - scieki, mycie - tez. Chyba, ze podlewasz ogrodek.

No, czy wszystko co się wypije to się wydali, to już miałabym wątpliwości. Słyszałaś o odwodnieniu organizmu z braku wody? Czyli część tej wody nawadnia organizm, część wydalana jest jako pot, który do ścieków nie idzie. Ale, ok, spłuczka.
W gotowaniu ubywa wody dość dużo, w praniu też. Przecież ubrania wyjmuje się z pralki mokre. Ogródka nie mam, ale ma sporo kwiatów, więc znów nic do ścieków.
No i cena..., zajrzałam do rachunków (wcześniej strzeliłam te 50%) - ścieki kosztują dokładnie 96% więcej niż woda. W cenę ścieków wliczona jest już deszczówka, bo wszystko idzie do oczyszczalni, a tam jest liczony ich koszt.
No i dlaczego tylko miasto? Na wsi nie chodzi się już za stodołę i nie ciągnie się wody kołowrotkiem ze studni.

Bo zdecydowana większość wyborców jest ze wsi. Po co ich ma PiS drażnić? Jeszcze by znów na PSL zagłosowali.

ale i tak dostaną jak wszyscy po tyłku tą ustawą, bo więcej za wodę zapłacą elektrownie i elektrociepłownie, w efekcie czego prąd zdrożeje. Do tej pory rolnicy nie płacili za wodę do produkcji, a teraz zapłacą. Nie ma co liczyć, że produkty rolne zdrożeją proporcjonalnie, chociaż na pewno zdrozeją (tu wszyscy dostaniemy po czterech literach).
Ale istotna sprawa jest, że do tego "precedera" powołana zostanie nowa agencja "Wody Polskie": nowe miejsca pracy dla ... .
A najciekawse, że za deszczówke wszyscy zapłacą od powierzchni dachu (tu ja za wiele nie zapłacę, bo tylko za 12 m2 (blok i 5 mieszkań w pionie).
http://wielkie-oko.pl/z-pamietnika-obyw ... a-021.html

@Helenka
Chyba drugi rok już mamy niewielką deflację, więc PiS niewielką inflacja się nie przejmuje. Tym bardziej, ze powszechny jest uproszczony pogląd o szkodliwości deflacji dla gospodarki (zobacz ten artykuł i jeszcze ten, typowy przedstawiciel straszący deflacja tutaj).

Deflacja ma jednak zadeklarowanych wrogów w systemie bankowym. Wzrost siły nabywczej pieniądza sprawia, że dług staje się większym obciążeniem dla dłużnika. Ten sam milion euro za rok będzie warty więcej niż obecnie i trudniej będzie go spłacić. Dlatego bankierzy lubią inflację (byleby nie zbyt wysoką), bo wtedy biznes się kręci: ludzie widząc nieuchronność spadku wartości pieniądza są bardziej skłonni pożyczać (bo realnie oddadzą mniej niż pożyczyli) i równocześnie maleje ich skłonność do oszczędzania. Czynniki te potęgują się w obecnym otoczeniu zerowych (lub niemal zerowych) stóp procentowych.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Inwesto ... 20194.html
Co za bzdura. Może i nie będą oszczędzali, bo po prostu mniej gotówki im zostanie, ale czy wezmą więcej kredytów? A z czego będą spłacać przy inflacji, skoro będą mieli mniej kasy na bieżące wydatki? No, ale pewnie ja jestem wyjątkiem, że nie pożyczam, jak nie mam z czego spłacać. Jednak biorąc pod uwagę tych, co biorą pożyczki w Providencie, bo nie maja zdolności kredytowej, pewnie tak to działa, jak twierdzą bankierzy.

Czy pojawienie się trendu spadkowego cen prowadzi do tego, że ludzie przestają kupować produkty potrzebne w chwili obecnej? Zasadniczo większość ludzi stara się zaspokajać swoje potrzeby oraz utrzymywać swój standard życia na tym samym poziomie. To oczywiscie oznacza, że nie będą oni stale odkładać decyzji o kupnie dóbr, czekając na dalszy spadek cen.

Na przykład ceny komputerów spadły od stycznia 1998 roku o 93%. Czy spadek ten sprawił, że ludzie ciągle odkładali decyzje o zakupie nowego komputera? Oczywiście, że nie. Od stycznia 1998 roku wydatki na komputery wzrosły o 2 700%.
http://mises.pl/blog/2010/11/08/shostak ... kiego-zla/
Dokładnie tak. Mając całkiem dobry komputer, ale stary, kupiłam nowy, bo ceny spadły i nie czekałam na to, że spadną bardziej.
Jak dla mnie to jest to paranoja, nieuczciwe podchodzenie do konsumentów, aby nabijać własną kiesę (banki). Ale jaki zysk z inflacji ma budżet państwa? W dodatku PiS grzmiał o zadłużaniu państwa [przez PO, a sam zadłuża jeszcze bardziej mimo deflacji. Dla mnie jest to chore. Przecież za te same pieniądze można zrealizować więcej inwestycji (przy deflacji). Ale wygląda na to, że to banki rządzą a nie rządy.

To techniczne ukrycie wprowadzanego haraczu od wszystkich na ratowanie górnictwa, oficjalnie zapłata za wodę w która wkomponuje się koszty przejmowania kopalń przez elektrownie.....na zasadzie starego hasła cała Polska buduje stolicę w zamyśle PiS cała Polska utrzymuje górnictwo.
Już nie z budżetu, ale bezpośrednio z kieszeni obywateli.
Z 2-3 zł waloryzacji emeryci zapłacą 20-30 zł miesięcznie na narodowe media, narodowe kopalnie...
A rolnicy? .....tak czekali na "polski rząd".....to i się doczekali

A jednak bonus dla rolników i suma sumarum żelazny elektorat nie straci:
Rolnik sprzeda własne produkty bez podatku do kwoty 40 tys. zł rocznie - taki będzie skutek projektu noweli niektórych ustaw, którego celem jest ułatwienie sprzedaży żywności przez rolników.
http://agrobiznes.money.pl/artykul/roln ... book_money
Rząd jest skłonny zrezygnować z 8 mln (to żadna strata - pestka) wpływów do budżetu, aby nie stracić elektoratu.

Żadna ulga - bez problemu, bez płacenia podatków, od lat swobodnie kupuje się od rolników wyroby wędliniarskie, jaja, nabiał, mięso.

No w sumie..., teraz będą musieli ewidencjonować sprzedaż, a więc ... po czterech literach, bo czas stracony na biurokrację Ale chwila, rolnicy płacą podatek dochodowy od ha gruntów ornych w zależności od klasy ziemi. Teraz dodatkowo zapłacą od sprzedaży produktów.

Zawsze z kieszeni obywateli.Rząd nigdy nie ma własnych pieniędzy.
Tak, to pod elektorat, to niewiele ożywi rynek, ale nieco ułatwi zycie najbiedniejszym gospodarstwom, drobnicy. Gdyby rzeczywiście zależałoby PiSowi na poprawie rolnictwa, to uciąłby ten nadmiarowy nawis urzędniczy nad rolnikami i zmienił przepisy utrudniające rolnikom sprzedaż bezpośrednią.
Powiedzmy, ze padnie ci zwierze (albo cos się urodzi) to musisz natychmiast jechać do miasta i w dwóch urzędach złożyć dwa różne dokumenty (a czasem sa to nawet dwie różne miejscowosci). Ech, szkoda gadać. Dwie noce wysłuchiwałem żale na to, jak polskie rządy utrudniają zycie rolnikowi, a jak łatwo jest w starej UE. Nie dziwię się, ze wieś chciała zmiany, tylko że niewiele ona wniesie.

No tak.
Alus ma rację. Nie ewidencjonowali wcześniej, nie będa i teraz. Nic się nie zmieni.