Widze, że pilastrowi, tak zazwyczaj opanowanemu i przywiązanemu do żelaznej logiki, w temacie pedofilii po raz kolejny puściły nerwy i odjechał.




JedenPost rzecz jasna nigdy niczego takiego nie napisał ani nie sugerował.




Jak wyżej. Reszty, jako opartej na powyższych wymysłach nie majacych żadnego pokrycia w rzeczywistej treści dyskusji, w których JedenPost się udzielał, komentować nie warto. Można natomiast zastanawiać się, czemu pilaster posuwa się do tak prymitywnych i łatwych do zweryfikowania kłamstw.

No dobrze. Jak rozumiem, dyskusję wznowił raport z Pensylwanii. Owszem (i Bogu dzięki) opisujący wydarzenia od lat 50. XX w. Na szczęście tylko w dwóch przypadkach można było postawić zarzuty i nawet autorzy stwierdzają, że widzą w Kościele pewną zmianę postępowania.

Niemniej warto mieć na uwadze, że podstawą raportu były TAJNE ARCHIWA KOŚCIELNE. To znaczy: wspomniane przypadki zostały zgłoszone i... no właśnie. Delikatnie mówiąc, nie podejmowano odpowiednich działań, w związku z czym sprawcy pracowali na różnych parafiach np. przez 40 lat. Na podstawie dokumentów kościelnych doliczono się 301 księży, którzy wykorzystywali dzieci i ponad 1000 ofiar. W sześciu amerykańskich diecezjach.

Dlatego zresztą najwięcej się mówi o kryzysie instytucjonalnym i biskupach. To nie są plotki, tylko ich wewnętrzna korespondencja.

W badaniach amerykańskich przeprowadzonych po wybuchu kryzysu w 2002 r. stwierdzono, że w latach 1950-2002 księża wykorzystujący dzieci (lub o to oskarżeni) stanowili około 4% amerykańskiego duchowieństwa. Obecnie, po podjętych działaniach, jest to około 1%. To badania The John Jay College of Criminal Justice (Karen Terry, 2002), zrobione o ile pamiętam na zlecenie Kościoła amerykańskiego. Niewielki odsetek duchownych, to prawda. Ale problem polega na tym, że część z nich to tzw. sprawcy preferencyjni, zaczynający swoją działalność wkrótce po święceniach (albo i przed) i kontynuujący dopóki ich się nie usunęło. Rekordzista w badaniach St Luke Institut miał 500 ofiar. Do tylu się przyznawał w terapii. To oficjalnie opublikowane dane, także po polsku (raport z watykańskiej konferencji w 2012 roku).

A w materiałach z raportu z Pensylwanii jest opisany taki delikwent, którego rok po usunięciu ze stanu duchownego złapano w hotelu, bo umówił się z 14-latkiem, a to była prowokacja policyjna. Niestety, usunięcie ze stanu duchownego na skłonności nie wpływa. Co też jest przyczynkiem do pytania, czy usuwać, tracąc jakąkolwiek kontrolę nad człowiekiem, czy próbować nadzorować. Czy jesteśmy to w stanie robić?

Tyle faktów, bo mam wrażenie, że próbuje się je tutaj negować. Jeśli chodzi o działania potrzeba:
a) zdecydowanych, jasnych i czytelnych reakcji;
b) dobrej formacji, by zwłaszcza potencjalni sprawcy preferencyjni do kapłaństwa nie trafiali;
c) profilaktyki i reagowania na sygnały ostrzegawcze;
d) pamiętania, że jedna ofiara to o jedną za dużo.

Zapraszam tutaj: https://pl.aleteia.org/2018/08/17/wykor ... e-chronic/ i do naszego raportu https://kosciol.wiara.pl/Kosciol_i_pedofilia

Jeżeli ktoś sobie życzy, link do raportu z Pensylwanii. Uprzedzam, to ponad 1300 stron http://media-downloads.pacourts.us/Inte ... f?cb=32148

Jak mam rozumieć to szczęście, pedofil je miał, ofiara czy może KK?

To "na szczescie" to dlatego, ze byly tylko 2 "swieze" przypadki?

pilaster i tak w te liczby nie uwierzy.

Co do eliminowania kandydatow do kaplanstwa: Kosciol od stuleci batdziej bal sie kobiet i niepokornych niz pedofili czy homoseksualistow. Zdjecie z przypadkowo spotkana kolezanka na ulicy moglo byc podstawa do usuniecia z seminarium (lata 80. XX wieku). Protest przeciw mobbingowi przez jednego z przelozonych - tez (brak "pokory").

Co do usuwania ze stanu kaplanskiego: jestem jak najbardziej za. Z Kosciola nikt go nie wyrzuca, a upilnowac sie go nie da. Nijak. A jako oficjalnie ksiadz/zakonnik ma (ciagle jeszcze) zaufanie spoleczne i swoimi czynami je niszczy dla porzadnych ksiezy.
Kosciol nie jest instytucja do pilnowania kogokolwiek. To wspolnota, ktora powinna sie troszczyc o innych, ale jak to wyglada w praktyce, widzimy na co dzien. Biskup powinien sie troszczyc o kaplanow, ale na pewno nie skupiac na 2-3 (miejmy nadzieje!) kryminalistach. Moze im oplacac paczki do wiezienia, przekwalifikowanie i terapie, ale nigdzie nie dopuszczac do sprawowania salramentow. No i przeciez ich nie zamknie na 50 lat bez mozliwosci wyjscia, jesli juz kare odsiedza....

Istotnie, niefortunne sformułowanie. "Na szczęście" oznaczało tyle, że - jak wynika z liczb - po kryzysie w 2002 roku w Kościele dokonała się zmiana i tego typu przypadki są rozwiązywane właściwie. Najwięcej zła działo się przed 2002 rokiem (Spotlight). W kwestii odpowiedzialności karnej: raport postuluje zmiany prawne i nie mam nic przeciw odpowiedzialności wspomnianych osób przed sądami świeckimi. O ile już nie stanęli przed sądem Bożym, bo część nie żyje.

Kael, żeby nie było wątpliwości: nie mam nic przeciw usuwaniu. Postawiłam pytanie, bo wydaje mi się zasadne. Nie chodzi o to, by sprawców chronić. Nie chodzi o to, by dopuszczać do sprawowania sakramentów , tym bardziej do jakiejkolwiek posługi. Pytanie jest tylko o to, jak najlepiej zapobiegać krzywdom dzieci. Bo ostatecznie o nie ma nam chodzić.

A czemu niefortunne. Najwyraźniej JedenPost chciałby, aby osób, które dopuściły się przestępstw pedofilskich było więcej (albo aby postanowio zarzuty również niewinnym) skoro z takim sformułowaniem się nie zgadza.

Pomyłka, ja się w ogóle do posta jo_tki nie odnosiłem.

Przepraszam, pisał george45.

No nie. Zarzuty można by postawić większej liczbie, gdyby nie wchodziło w grę przedawnienie. Ale jak mówię: nie chodziło mi o fakt oskarżenia, tylko o to, że działania Kościoła są skuteczniejsze i bardziej adekwatne do zła, które się dzieje.

A gdyby nie wchodziło w grę prawo do sprawiedliwego wyroku, to by można powiesić od zaraz wszystkich księży w mieście. I co z tego?

No sa: od kilku lat.
Jednak pilaster upiera sie, ze zawsze bylo tak pieknie, ze w kazdym kraju ksieza byli natychmiast meldowani odpowiednim organom, ktore to organy natychmiast wszczynaly dochodzenie, znajdowaly wiarygodnych swiadkow (ale nie dzieci, bo te "sobie wymyslaja") i w ogole nikt tych dzieci nie wytykal palcami a ksieza trafiali za kratki itp itd. A jesli tak nie bylo, to zadnego molestowania nie bylo.

Jakby pilaster wczoraj sie obudzil i swiat mial zawsze internet, byl zawsze przejrzysty, Kosciol bez klik wewnetrznych i biskupow przekonanych, ze to dziecko ksiedza zwodzi, wsie bez plotkarstwa - no praworzadny raj od zawsze.

biedni pederaści ..... kiedyś prawie każdy zaliczał sobie takiego małolata co jakiś czas za kasę a teraz trzeba dobrze legitymacje sprawdzać bo w Polsce jak taki chłopak ma powyżej 15 lat a jego partner 50 to jest to fajny związek homo represjonowany przez kaczy reżim.... ale nie daj Bóg jak ma trochę poniżej 15 lat to wtedy larum i ogółem zbrodnia niesłychana


a tak już poważnie to zwiększone problemy z przestępstwami z art o "pedofilii" wynikają na oko z tego, że wśród kleru jest nadreprezentacja homoseksualistów z uwagi na celibat..... latami młodzi chłopcy nie chcący być pośmiewiskiem i mający jako taką wiarę w sercu często szli do seminarium by rodzina głowy nie suszyła... po latach spotykając podobnych do siebie rozluźniali się i mieli mniejsze opory w realizowaniu swych fantazji....stąd też molestowania nastolatków... to nie jest zazwyczaj stricte pedofilia ale własnie homosekualizm

Oczywiście fakt, że nie ma żadnych dowodów, iż księża mają jakieś „zwiększone problemy”, fakt, że wielokrotnie było w tym wątku o tym wspominane i fakt że nikt, mimo to nie podał takich dowodów nie przeszkadzają patologicznym łgarzom po prostu stwierdzić po raz kolejny z przepisowego tysiąca, że mają. I jeszcze stawiać diagnozy, skąd to się bierze.

Idąc Twoim tropem rozumowania, to czołowymi patologicznymi łgarzami są T. Terlikowski i ks Isakowicz Zaleski (książka "Chodzi mi tylko o prawdę").

No są. Przecież każdy to wie i nigdzie tych dwóch kanalii nie broniłem. Zatem nie rozumiem uwagi.