Australijczyk jest kolejnym dla którego wiara ogranicza się do zbioru dogmatów a wierzący to ogłupiałe stado szaleńców.

Przykro mi - sprawa jest o tyle bardziej złożona, że są też osoby które doświadczyły Boga (nie mówię tu o jakichś oficjalnych objawieniach) i obcują z nim na codzień czyli doszły do prawdy w pełni empirycznie


BTW - jakie masz wykształcenie?

Co ma do rzeczy moje wyksztalcenie? Moglbys darowac sobie takie pytania. Wy Polacy lubicie ludzi oceniac przez wyksztalcenie, wyglad, czy narodowosc. Oceniaj ludzi przez to, co mowia, a nie jak wygladaja, czy gdzie konczyli szkole.
Niedawno uslyszalem "nie lubie Boniego, zawsze taki niedogolony". Kurcze, ja tez niedogolony chodze...

Przypominam że nie kto inny, jak sam Australijczyk okazywał pogardę ludziom wierzącym z powodu ich marnego rzekomo wykształcenia



No właśnie z powodu tego co mówi (pisze) Australijczyk, ocenia się go bardzo miernie

No sam właśnie męczysz kwestię wykształcenia (jakoby jego posiadanie implikowało bezwarunkowo ateizm oraz "wyższość") więc zakładam, że masz przynajmniej magistra i to bynajmniej nie z marketingu czy innej socjologii. Pochwal się, czekam.



Łohoho, a Ty jak rozumiem piszesz przez translatora tudzież polskiego nauczyłeś się na kursach wieczorowych?




Tak też zrobiłem - biorąc pod uwagę wymijającą odpowiedź nt. wykształcenia oraz żałosny tekst "Wy Polacy" (mający zaznaczyć - być może urojoną - przynależność do innej, w domyśle lepszej narodowości) mogę stwierdzić, że idealnie pasujesz do modelu Polskiego emigranta, o mentalności małomiasteczkowego cwaniaka, który zobaczywszy kawałek świata nabrał przekonania, że wreszcie jest "kimś" (przy czym stan wystającej z butów słomy nie uległ większej zmianie). Oczywiście to tylko przypuszczenie i w żaden sposób nie biorę tego za pewnik

Mam wyksztalcenie wyzsze techniczne. Czy to cos zmienia?
Nie odnosze sie z pogarda do ludzi bez wyksztalcenia, jak mi sie zarzuca. Stwierdzam jedynie fakt, ze najbardziej religijni sa ludzie o niskim wyksztalceniu i lekarstwem na to jest edukacja. Czesto o Bogu i swoich przezyciach duchowych wypowiadaja sie gimnazjalisci lub osoby o niskiej wiedzy ogolnej. Takie osoby nie sa w stanie zweryfikowac bzdur, ktore slysza od dziecinstwa. Natomiast na powaznie rozmawiaja o Adamie i Ewie (choc chyba juz nawet Kosciol przyznal, ze to mit a nie prawdziwa historia), czy potopie, ktory zalal CALA ziemie. Gdyby te osoby zostaly zaznajomione z faktami naukowymi, to by pewnie zmienily swoje zdanie na wiele katolickich "prawd" i dogmatow. Kosciolowi jednak nie zalezy na naukowej edukacji ludzi. Wola raczej, zeby spedzac czas na odmawianiu rozanca, niz na czytaniu ksiazek o ewolucji, czy kosmologii.
Czy kiedykolwiek jakis ksiadz zadal za pokute przeczytanie "Krotkiej historii czasu"? Pewnie nie, zamiast tego lepiej bezmyslnie poklepac rozaniec, prawda?

Ciekawa koncepcja, choć ja bym wolał, żeby zadawali za pokutę lekturę książek ks. prof. Hellera. Hawking to jednak pyszny ateusz jest.

Zmienia tyle, że ratuje Cię to od kompromitacji na tle głoszonych przez Ciebie tez (btw, jaka dziedzina? Z czystej ciekawości pytam - moje klimaty)



Nie zgodzę się. Z moich obserwacji wynika, że im węższe horyzonty tym wiara prymitywniejsza, pełna zabobonów i skrajnie niedojrzała. Ot, wiara z przyzwyczajenia, tradycji etc - najważniejsza jest otoczka i klepanie pacierzy.



To żeś dowalił. Albo jesteś oderwany od rzeczywistości albo nie zauważasz, że wiek gimnazjalny to wiek bodaj najgłupszy (a owa głupota kwitnie tym lepiej, że w gimnazjach ma świetne warunki ku rozwojowi). Głęboka wiara jest chyba ostatnim, o co bym posądził gimnazjalistów jako ogół.




Proszę nie potraktuj tego jako personalną obelgę bo nie taki mam cel ale klepiesz te same, wyświechtane bzdety, które powtarzają całe zastępy Tobie podobnych. Jest to zerowy poziom argumentacji i nadętymi gadkami o faktach naukowych może i nawrócisz jakiegoś niedzielnego chrześcijanina ale na więcej bym nie liczył.

A teraz konkrety. To czy był Adam i Ewa, czy był potop, czy było wyjście Izraelitów z Egiptu i wiele innych ma dla chrześcijanina znaczenie co najmniej drugorzędne. Chrześcijaństwo to w ogromnej mierze filozofia. Człowiek, który dopiero wchodzi na drogę lektury Ewangelii i nauki Jezusa tak naprawdę nie ma pojęcia za co się bierze. Dopiero gdy wprowadzi ową filozofię do swojego życia i zacznie tym żyć odkryją się przed nim doznania duchowe. I dopiero wtedy może z pełną świadomością powiedzieć, że wie w co wierzy.

Dogmaty są w gruncie rzeczy nieistotne i kompletnie bez znaczenia dla rozwoju duchowego. Liczą się słowa zapisane w Ewangeliach. No i dobra wola.

Cóż, nie winię Ciebie i setek innych, że wiedza o istocie chrześcijaństwa jest na poziomie dna bo i kto miałby Ci to pokazać. Z drugiej jednak strony - mnie ani wielu osobom z tego forum też nikt tego nie pokazywał. Sami się w to zagłębiliśmy i odkryliśmy o co tam chodzi. Co więcej - gardzisz (jak zwał tak zwał) ludźmi bezrefleksyjnie klepiącymi różańce i o zerowej wiedzy o świecie. Dlaczego więc swoje żale wylewasz tutaj? Na tym forum raczej trudno o takie jednostki.

Nie fakt, tylko faktoid. Nikomu nie udało się rzetelnie wykazać istnienia takiej korelacji. Na odwrót, jak się przyjrzeć polskim "ateistom, racjonalistom i (bardzo)wolnomyślicielom skupionym wokół portalu (ir)racjonalista, czy tygodnika "FiM", to łatwo zauważyć, że właśnie tam brak ludzi z jakąkolwiek wiedzą i jakimikolwiek umiejętnościami.



Za PRL komuna "leczyła" Polaków masową edukacją, a religijność w tym okresie w Polsce wzrosła, a nie zmalała.




Na temat jakich katolickich "prawd" i dogmatów zmieniły by swoje zdanie owe osoby, gdyby zaznajomić je z faktami naukowymi?

Z góry zaznaczam, ze chodzi o "prawdy" katolickie, a nie heretyckie, protestancko-kreacjonistyczne.



Wystarczy zerknąć na ranking polskich liceów, żeby zaobserwować coś kompletnie odwrotnego.



Ciekawe zatem, ze są księża i biskupi nie tylko tracący czas na czytanie takich książek, ale nawet na ich pisanie




I bardzo dobrze, że nie, bo to marna książka

Akurat z "Krotkiej historii czasu" moze byc dumna cala ludzkosc.

Właśnie dlatego nadawałaby się na pokutę

Wiesz, mialem Ci szerzej odpowiedziec, ale jak zobaczylem ostatnie zdanie, jakie napisales, zrezygnowalem. Twoje poglady sa odrazajace. Biblie nazwij "marna ksiazka" - bardziej na to zasluguje.

A Ty, Mariel, czytalas ja, czy tylko tak, zeby po polsku dokopac komus?
Powiedz, czytalas?

Nie wypowiadałam się o tej konkretnej pozycji, tylko skomentowałam wpis Pilastra, który uważa że marna książka nie nadaje się jako pokuta. Tymczasem o to właśnie w pokucie chodzi (aby się nią umartwić).

W jaki sposob ratuje? Przeciez cos madrego moze powiedziec osoba niewyksztalcona, a cos glupiego osoba z tytulem naukowym. Wlasnie o to chodzi, zeby nie patrzec na wyksztacenie, czy kolor skory. Czytaj tresc, a nie wachaj koperty. Inżynieria Lądowa.


Ja nie pisalem, ze wszyscy gimnazjalisci, tylko "czesto". Krytykuje tych gimnazjalistow, ktorzy sie tak wypowiadaja.


To dobrze, ze dogmaty i biblijne historyjki sa w gruncie rzeczy nieistotne. Chcialbym, zeby to glosno powiedzieli hierarchowie Kosciola. Wydzielcie z chrzescijanstwa to, co dobre (czyli nauki Jezusa z Nazaretu), a wywalcie gdzie pieprz rosnie bzdety w stylu niepokalanego poczecia, czy wypedzania zlych duchow z ludzi i lokowaniu ich w swiniach. A, i skrytykujcie w koncu psychopatow i mordercow takich jak Abraham i Mojzesz, zamiast stawiac ich za przyklad.


Nie gardze takimi ludzmi, zadnymi nie gardze. Mam wieksza wiedze o Biblii i chrzescijanstwie niz niejeden wierzacy. Odkryliscie o co tam chodzi - swietnie. Tylko, czy to, w co wierzycie jest prawda, to juz druga sprawa. Prawda?
Chce mi sie powtorzyc za prof. Dawkinsem - "I don't care what you believe in. I am just passionate about true. I do care about true."

Akurat ci, co wciskali z czego winna być dumna ludzkość i usiłowali uszczęśliwiać ludzkośc odeszli w niesławie.

Zabawne, że wykształcony Australijczyk traktujący cała Biblie jako mit, zarzuca mitycznym postaciom mordy