To nie populizm tylko pytanie.

Wychowanie dzieci na katolickich homofobów faktycznie jest w takich warunkach trudne

Chcesz powiedzieć, że pedofilia to trzecia orientacja seksualna?



A tobie by przeszkadzało, gdyby mógł np. z ośmioma? Albo z dwudziestoma? Całkiem niezły sposób na unikanie opodatkowania, no nie? Przydałoby się jednak czasem choć trochę pomyśleć.

Retoryczne. Czyli populizm.



Więc masz odpowiedź czemu mi to przeszkadza (nawet jeśli mnie nie pytałeś)

Johnny:
Jasne że by mi nie przeszkadzało. Wspólne opodatkowanie nie oznacza skasowania podatków do zera. Poza tym poza wspólnym rozliczaniem są jeszcze inne wspomniane przeze mnie kwestie. Komuś by to przeszkadzało?


Wloczykij:

Nie, pytanie nie było retoryczne. Ty je chcesz tak traktować, by na nie nie odpowiadać. Za trudne?

Co do wychowania dzieci, mam nadzieję, że kolejne pokolenia będą szanowały wszystkich ludzi niezależnie od tego co i z kim robią w łóżku, bo to, moim zdaniem, nie ma najmniejszego znaczenia. Ale masz prawo uważać inaczej. Niektórzy ojcowie wychowują małych kiboli, inni małych talibów, jeszcze inni homofobów. Ja mam nadzieję wychować me dziecko na człowieka otwartego na innych i tolerancyjnego.

Małżeństwo homoseksualne to dla mnie patologia więc odpowiadam: lepszy dom dziecka (wszak to instytucja, która ma za zadanie wyciągać z rodzin patologicznych). Choć to wybór między dżumą a cholerą.



Ja również, z tym że tolerancja != akceptacja.

Ja jednak będę się upierał, że dwie kochające ciocie są lepsze niż dom dziecka. Choćby z tego względu, że ciocie mogą się opiekować "dzieckiem" po ukończeniu przez nie 18 lat i pomóc mu w znalezieniu pracy itd itp. A, chyba że się mylę, w domu dziecka jest się do osiągnięcia tego wieku i potem pomoc Państwa jest najczęściej symboliczna.

Oczywiście, że tolerancja to nie akceptacja. Ale ja toleruję poligamistów i jestem skłonny zaakceptować danie im pewnych praw, a Ty absolutnie nie. Tylko dlatego, że postępują niezgodnie z Twoją religią. To uważam za złe i będę uczył swego syna by nie ograniczał wolności innych tylko dla własnego widzimisię, o ile ci inni mu nie szkodzą.

Ja również toleruję wszystkich (nie chce mi się wymieniać). Tyle, że dla mnie to oznacza po prostu tolerancję a nie przystawanie na ich roszczenia. Są to są, niech tam sobie będą - nie wyganiam ich, nie nawołuję do nienawiści. Ale przystawać na ich żądania ani myślę.



A to ateiści są z definicji homo-entuzjastyczni? Coś nowego.

Tak więc tu się różnimy w ten sposób, że ja pragnę ułatwiać innym życie jeśli to nie utrudnia mojego życia, a Ty w imię własnego widzimisię nie zrobisz tego. Choć krzywdy żadnej mieć nie będziesz. No ale niech inni nie mają łatwiej, bo Tobie to się nie podoba...Wytłumacz to swemu dziecku Powodzenia!

Ciekawe też czy w imię tolerancji ale nie akceptacji skoczyłbyś na ratunek tonącmu poligamiście?

To nie jest jakieś tam "moje widzimisię" ale Ty to wiesz, po prostu musiałeś wbić szpilę Gardzę światopoglądem nazywanym "Róbta co chceta".

Jak Cie alkoholik poprosi o pieniądze (zakładając, że wiesz że przepije) to mu dasz, żeby "ułatwić życie" czy jednak nie, bo wiesz że to sprowadzi na niego zgubę? Podobnie i ja - ułatwię życie każdemu jeśli uznam, że przyniesie to dla niego korzyść. Nie widzę natomiast korzyści w zatapianiu się w zgniliźnie moralnej i grzechu dlatego związkom homo, poligamistom i innym mówię niet.



Co ma piernik do wiatraka (czyżby znowu demagogia)? Zaskoczę Cię, bo z większą gorliwością ratowałbym zdeklarowanego ateistę niż chrześcijanina (choć oczywiście jednego i drugiego ze wszystkich sił).

Ja też gardzę takim światopoglądem. Wyznaję jedno przykazania: nie rób drugiemu co jemu niemiłe. I wystarczy. A jaką niekorzyść przyniesie parze homo czy trójce hetero (ale poli) prawo do odwiedzania się w szpitalu??? Możesz mi to jakoś naświetlić?

A co do ratowania tonącej zgnilizny moralnej, to mi ulżyło... obawiałem się, że postanowisz zgniliźnie "nie przeszkadzać".

I tak na prawdę to tutaj się różnimy. Ty hołdujesz zaspokajaniu potrzeb (coś ala hedonizm). Ja hołduję ascezie. Dwie skrajności.




Nie zastanawiałem się nad tym ale raczej żadną. Jestem natomiast pewien że nie trzeba w tym celu powoływac instytucji 'homo-małżeństwa'. Można to umożliwić zwykłymi korektami prawnymi.

Takim konkretem prawnym są związki partnerskie. Przeszkadzają Ci?

Tak, bo sankcjonują związek dwojga ludzi tej samej płci, czyli wprowadza w przestrzeń publiczną twierdzenie, że homoseksualizm to coś zupełnie normalnego i ok (no bo skoro prawo pozwala...). A ja takie związki jak już chyba mówiłem uznaję za patologię. Ponadto te związki, tworzyły by furtkę do dalszych ustępstw i odwiedzanie w szpitalu nie jest akurat głównym powodem debaty nad nimi.


Kwestię odwiedzin w szpitalu można z pewnością umożliwić w inny sposób (cóż to w ogóle za problem, przecież prawo tworzy się dla ludzi, a nie ludzi dla prawa).

Sankcjonować oznacza nadawać moc prawną. Nie ma tu mowy o normalności czy nienormalności czy w ogóle jakimkolwiek ocenianiu. Jest umocowanie jakiegoś zjawiska w prawie. I o to chodzi wielu ludziom. A wielu się sprzeciwia bo tak jest napisane w ich świętych księgach...choć szkody ŻADNEJ nie poniosą...

Wloczykij->

To właśnie jeden z argumentów za wprowadzeniem związków partnerskich.