Ten "element" ma bardzo istotny związek z kwestią podstawową, skoro powołujesz się na brak zakazu PRAWNEGO i uważasz, że to wystarczy. Prawo nie zakazuje uprawiania seksu dzieciom np. 11-to czy 10-letnim. Czy to oznacza, że można im na to pozwalać? Po prostu odpowiedz na pytanie.

Ale gdzie się konkretnie powołuję ? Stwierdziłem tylko fakt , że seks nie jest niedozwolony przed ślubem.

To, że mieszasz te 2 pojęcia. Czy uważasz, że seks przed małżeński osób dorosłych jest niedozwolony i szkodliwy i należy tego uczyć dzieci?

Jeżeli pozostaniemy na płaszczyźnie, że "niedozwolony" nie oznacza "zakazany prawnie", to istotnie zgoda. A jeżeli wyniki kontroli się nie podobają, to zawsze jest rodzicielska możliwość całkowitego wypisania, chronione zresztą konstytucją.

-------------------



Prawo zakazuje. Tyle że - z powodów ogólnych - nie karze. A przynajmniej nie tak samo, jak osoby starsze.

Gdyby iść za Twoim tokiem myślenia, to można by twierdzić, że prawo nie zakazuje dzieciom np. 11 czy 10 letnim kraść, zabijać czy dręczyć.

Ale - zabrania. Tyle że kary są ... "dziecinne".

Powołujesz się w kwestii tego, czego należy uczyć dzieci.



Ja mieszam? To Verbal zaczął o tym, co jest "prawnie" dozwolone.



Prawnie jest dozwolony.
Jest szkodliwy i tego należy uczyć dzieci.

Teraz jasne?



W którym miejscu?

Oczywiście w żadnym miejscu tego wątku nie powołałem się na rzeczoną kwestię (tj dozwolenia lub nie seksu przed małżeństwem) w kontekście tego "czego należy uczyć dzieci". Skorygowałem jedynie stwierdzenie , że " nie jest dozwolony"
Obecnie sam Johnny skorygował swoje twierdzenia , pisząc : "prawnie jest dozwolony.Jest szkodliwy.............."

Różnica między niedozwolony a szkodliwy jest chyba oczywista.

Kwestiami otwartymi pozostaje natomiast dlaczego seks przed małżeństwem jest szkodliwy - to raz. Co to ma wspólnego z 10-latkami - to dwa.Miejmy nadzieję ,że Johnny wyłoży wytłumaczenie.

Dlatego, że prowadzi do rozpusty.



Właśnie to.

Popęd seksualny jest jednym z najsilniejszych ludzkich popędów. Z drugiej strony, seks niesie ze sobą poważne konsekwencje (np. ciąża). Popędu nie można realnie, w sposób powszechny, zlikwidować, natomiast można zlikwidować konsekwencje (antykoncepcja, aborcja, przyzwolenie na seks bez ślubu itp.). Efekt? Taki sam, jak w każdym przypadku, gdy ludzie chcą coś robić, a jednocześnie zdejmuje się z nich konieczność poniesienia konsekwencji tego czynu.

Hmm , to nie są odpowiedzi na moje pytania.
Możne ew zapytać o definicję rozpusty w tym miejscu- to raz.
Dwa - czym jest popęd seksualny to ja wiem.Zapytałem co kwestia hipotetycznej szkodliwości seksu przedmałżeńskiego ma wspólnego z 10-latkami. To dość proste pytanie.

To samo, co jakakolwiek kwestia dotycząca seksu ma wspólnego z 10-latkami. Chyba, że uważasz, iż nie ma nic wspólnego. Ale w takim razie jaki sens ma ich "seksualne wychowywanie"?

Jakakolwiek kwestia ? Rozumiem poprawnie ,że dla Ciebie edukacja seksualna oznacza jedynie kwestię spółkowania (przed/po ślubie)?

Nie, dlaczego?

Co jest w nim szkodliwego?

Napisałem wyżej.

Skoro nie to powtórzę pytanie - co kwestia hipotetycznej szkodliwości seksu przedmałżeńskiego ma wspólnego z 10-latkami ?

To samo, co jakakolwiek kwestia dotycząca seksu ma wspólnego z 10-latkami. Chyba, że uważasz, iż nie ma nic wspólnego. Ale w takim razie jaki sens ma ich "seksualne wychowywanie"?