Wszystko.
Właśnie to wystąpienie także zalicza się do serii źle, opacznie przetłumaczonych.

No tak, faktycznie. Choć wtedy więcej osób by zrozumiało bez pomocy - wystarczyło by posłuchać.


Kilka razy słyszałem jak mówi, i jak na moje ucho, było to naprawdę szybko przy potrzebie tłumaczenia.

Chyba, że coś się zmieniło albo ja bym się nadawał do takiej pracy, bo nie potrafię dobierać słów w takim tempie, nawet gdy rozumiem, co ktoś mówi.

Ale w Europarlamencie tłumacze powinni być najlepsi z najlepszych. Czyż nie?
Gwarantuję ci, że tłumaczyłem równie szybkie, jak nie szybsze wystąpienia, I to nie przez trzy minuty.

Nawet źle przetłumaczone dla innych europosłów, wedle oceny wielu Polaków to przykład zwykłego pajacowania.

Ale tłumaczenie sprawia wrażenie jeszcze gorsze.

To prawda.


No to szacun. Mnie nigdy dobieranie słów nie szło w takim tempie.

Winieneś tłumaczyć słowa papieża Franciszka na ŚDM, zwłaszcza te z okna kurii, na Franciszkańskiej 3, bo ten kościelny tłumacz dukał, przeinaczał wypowiedzi....żenujące to było

Myślę, że to kwestia wprawy. Jesteś tłumaczem?
Wracając do JKM.
Nie jestem jego zwolennikiem. Owszem byłem kiedyś, będąc dużo młodszym. Zresztą JKM ma najwięcej zwolenników właśnie u młodych.
Jednak kiedy słyszę na słuchawkach błędne tłumaczenie to nie zastanawiam się nad tym, żeby bronić treści wypowiedzi JKM, ale właśnie jego prawa do tego, żeby inni mieli dostęp do wiernego przetłumaczenia jego wystąpienia.

Dzięki za zaufanie... Zdarzało się już mi tłumaczyć wielu biskupów i kardynałów, ale na papieża jeszcze nie trafiłem....

Czyli tłumacz papieża miał marną wprawę.


Oczywiście nie, ale nie ma to nic do rzeczy, skoro duchowni zgromadzeniu w studiu musieli poprawiać tłumacza, przekazując prawdziwą treść wypowiedzi papieża.

to pytanie było do Soula

Nie, tłumaczem nie jestem Bardzo dobrze szła mi jednak nauka angielskiego w szkole (czyt. byłem młody i głupi, więc wcale się nie uczyłem jadąc stale na czwórkach) i tak się zastanawiam czasem jak to jest w takim tłumaczeniu wypowiedzi na żywo. Stąd wiem, że na szybkości doboru słów mój talent nie polega. Nawet gdy wszystko rozumiem, rzadko nadążam za swobodną wypowiedzią.

Bez wątpienia trening mógłby pomóc ale nigdy nie byłem szczególnie wyszczekany (jak jakiś prawnik ) i po polsku też nierzadko muszę przez moment zastanowić się, jakimi słowami wyrazić myśl. A przy tłumaczeniu na żywo te momenty na zastanowienie są rzadkie i krótkie. Nieraz słyszę, gdy tłumaczom konferencyjnym zdarza się zatrzymać się na krótką chwilę i potem nadganiają wypowiedź ale tak można zrobić raz, czy dwa pod rząd, a gdy potrzeba więcej, wtedy w końcu zaczyna się pomijać część tekstu. Tutaj może pomagać trening pamięci ale tylko w pewnym, niezbyt wielkim stopniu, bo naturalne zdolności stanowią limit.

Swoją drogą, czy to tylko moje wrażenie, czy faktycznie widać, że więcej jest kobiet w tym zawodzie? Statystycznie kobiety bywają bardziej wygadane i mają bardziej podzielną uwagę, a to na pewno pomaga.

Przy okazji: Poderwać tłumaczkę konferencyjną. Trzy rzeczy, które powinieneś wiedzieć.

Przyznam, ze ja mam problemy zeby nadazyc za mysla JKM na zywo. On ma dosc specyficzny sposob wypowiedzi, dykcje i formulowanie zdan. Dla perfekcyjnego tlumacza nie musi to byc problem. Dla przecietnego przypuszczam ze JKM nie jest prosty do tlumaczenia na zywo tak, zeby jego mocno poplatany sens wypowiedzi oddac.

(Nie)słynny film "Pucz" można już obejrzeć na youtube: https://www.youtube.com/watch?v=bqE3ODfNvzs. Jestem bardzo ciekawy, jakie wnioski z niego wyciągnęli widzowie niezaangażowani w politykę. Osobiście próbowałem w trakcie oglądania zapomnieć o tym, jakie mam zdanie na temat stron konfliktu, co na ich temat wiem i jak ich oceniam, spróbować wejść w skórę takiego "bezstronnego" widza itp. ale oczywiście, nie jestem w stanie stwierdzić, czy mi się to udało. W każdym razie wyszło mi, że jest to obraz raczej niejednoznaczny, choć, rzecz jasna, usiłuje być tandetną rządową propagandą. Wnioski z filmu, jakie, jak mi się zdaje, może wyciągnąć niezainteresowany polityką widz, byłyby więc mniej więcej takie:

- w Polsce dzieje się coś bardzo złego,
- opozycja to ludzie bardzo intensywnie nienawidzący partii rządzącej, trudno powiedzieć dlaczego,
- partia rządząca bardzo słabo sobie radzi z tą agresją, ucieka, ukrywa się, a jak już reaguje, to emocjonalnie, próbując własną bezradność przykrywać butą i zadufaniem, a w ostateczności posyłając Policję na demonstrantów,

Jako coś, co miało budzić u ludzi niechęć do opozycji, film pewnie się sprawdzi. Ale zarazem, moim zdaniem, nie sprawdza się kompletnie jako dzieło, które miało budzić sympatię dla Władzy i to już od pierwszych scen: film nawet nie próbuje przekonywać, że Kuchciński miał jakikolwiek powód wyrzucać Szczerbę z obrad. W filmie propagandowym absolutnie nie wolno było umieszczać scen z uciekającymi Suskim, Terleckim czy Kuchcińskim, albo prezesem wchodzącym bocznymi drzwiami czy ukrywającym się w gabinecie marszałka. To wyglądało z jednej strony jak tchórzostwo, a z drugiej jak arogancja - nie będziemy gadać z jakimiś tam posłami, nie macie wstępu do naszych Tajnych Gabinetów, nic wam do tego, co tam robimy. Nitras, który pewnie miał wyjść na warchoła, wygląda raczej jak mężny reprezentant Ludu, próbujący wkraść się tam, gdzie "zwykłym obywatelom" nie wolno wchodzić, żeby im bohatersko pokazać, co naprawdę robi ich władza. A potem te sceny z ulicy. Oczywiście, pokazano brzydkich, starych i agresywnych kodziarzy wykrzykujących jakieś bzdury (choć nie tylko - z niezrozumiałego powodu wklejono również scenę z Kijowskim nawołującym do opanowania się i rozejścia (sic!!), bohater jakiś czy co?) i propagandysta powinien na tym poprzestać. Ale reżyserka pokazała również "pacyfikację" ich przez Policję. My wiemy, że żadnej "pacyfikacji" nie było, ale na filmie tak to właśnie wygląda. Takie sceny przecież kojarzą się Polakom jak najgorzej. Pokazano nawet ów "gaz łzawiący" i to jeszcze z wyjaśnieniem, że to właśnie gaz łzawiący (późniejsze przytoczenie dementi Błaszczaka brzmi już jak nieudolne tłumaczenie się i zaprzeczanie). Już nie wspominam np. o wyraźnie widocznej karteczce Szczerby z napisem "wolne media", czy z cytowaniem relacji TVN24, gdzie wyraźnie widać logo "groźba cenzury w Sejmie" (!). Słowem: jeśli to miała być propaganda, to, po pierwsze, tandetna (te wszystkie "zakłócenia sygnału" - tyle, że to chodziło o sygnał TVP Info, której nikt nie ogląda, więc widz nie rozumie o co biega, M jak Miłość przecież leciało jak zawsze i leci dalej?), a, po drugie, najeżona poważnymi błędami. A może to nie miała być prorządowa propaganda? Pojawiały się wśród opozycji głosy, że za ten film powinny polecieć głowy w TVP bo jest on wręcz "antypisowski". Coś w tym jest.

No i po co robić konkursy do spółek skarbu państwa? Przecież Partia zatrudni samych świetnych, kompetentnych i efektywnych fachowców.

Niestety, drodzy zwolennicy PiS, ale tak to naprawdę nie działa. Może kiedyś działało w monarchiach, ponieważ były znacznie mniejsze. Podobnie może dać się tak efektywnie prowadzić państwo watykańskie, też dlatego, bo jest niewielkie. Ale takiego państwa, jak Polska, w ten sposób prowadzić nie można. Nawet TVP nie będzie dobrze działać, jeśli będzie nią zarządzać człowiek z ramienia partii, a nie fachowiec wyłoniony w konkursie.