Co znaczy wymagało się? Czy przeciętny uczeń za opanowanie programu dostawał 5, a ten lepszy 3 i dopiero praca ponad program zapewniała mu 5? Jeśli tak, to wiele się zmieniło od moich czasów (kończyłe liceum jakieś 17 lat temu).



Szwecja osiągnęła dobrobyt, stała się państwem opiekuńczym i zbankrutowała. Socjalizm jakoś się kręci, dopóki ma źródło finasowania. W praktyce zgadzam się jednak, że obecne państwa strefy euro-atlantyckiej są państwami mniej lub bardziej opiekuńczymi. Nie jestem też zagorzałym przeciwnikiem takich systemów, bo mają one tę zaletę, że są stabilne. Natomiast ceną za tę stabilość jest niesprawiedliwość, bo tak nazwałbym sytuację, w której 10 ludzi ustala, że złupi 1 tylko dlatego, że on ma kasę a oni chcą "godnie" zyć.

Przeciętny uczeń przeciętnie odpowiadał, dostawał 4 i miał spokój. Osoba bardziej zdolna mogła dostać 3 z komentarzem "stać cię na więcej". Jak było stać i miało się chęć, to można było dostać 5 lub 6.

OK, takie delikatne zróżnicowanie ocen w zależności od potencjału ucznia jestem w stanie sobie przypomnieć Uważam jednak, że celem była głownie mobilizacja tegoż ucznia do pracy, po to aby osiągnął jeszcze lepsze wyniki, a nie tworzenie jakieś relatywnej sprawiedliwości. Poza tym, takie ocenianie miało miejsce jedynie wówczas, gdy kryteria były dość płynne (np. wypracowanie) a nie jasno określone (np. dyktando). I po trzecie, w decydujących momentach (typu matura, egzamin wstępny) dąży się do wyeliminowania takich praktyk jako krzywdzące.

W przypadku podatków mamy sytuacje, w której obywatele dysponujący jednym, równym głosem w wyborach ponoszą drastycznie rózne koszty funkcjonowania wspólnego państwa. Do tego obywatel płacący 100 zł podatku rocznie czuje się pokrzywdzony, gdy obywatel płacący 1000 zł dostanie ulgę w wyskości 100 zł, a on tylko 10 zł.