Nie ma letko.
Co w powiązaniu z przywołanym artykułem ustawy podatkowej:oznacza, że umowa pomiędzy prostytutka a jej klientem nie ma mocy prawnej. Prostytutka, której klient nie zapłacił za wykonanie usługi nie może sądownie dochodzić swoich praw do zapłaty.

Bardzo dziwny wyrok... chociaż nie, no tak - gdyby prostytutki opodatkować wychodziłoby na to, że Państwo robi za stręczyciela

Ale ich "usługi" są opodatkowane, np. w Niemczech tak jest o ile wierzyć naszej Wiki:

Płatności za usługi seksualne następują zwykle w gotówce co utrudnia ich opodatkowywanie. W praktyce podatki nie zawsze są płacone. Dlatego władze landów wprowadziły system, zgodnie z którym osoby prostytuujące się muszą płacić podatki z góry. Jest to z góry określona kwota za dzień, zbierana i odprowadzana do urzędów skarbowych przez właścicieli domów publicznych. Kwota ta w Berlinie wynosi 30 euro (około 120 złotych) w Nadrenii Północnej-Westfalii wynosi 25 euro (około 100 złotych). Kolonia była pierwszym miastem niemieckim, które wprowadziło też bezpośredni podatek od prostytucji (i innych usług branży szeroko rozumianego seksbiznesu). Z wyjątkiem obszaru Geestemünder Straße wynosi on za każdą osobę prostytuującą 150 euro na miesiąc (płatne przez właściciela domu publicznego lub niezależnie działającą osobę). W 2006 roku miasto zebrało w ten sposób 828 tysięcy euro (ponad 3,3 mln złotych). Podatek wprowadziła rada miasta rządzona przez koalicję CDU i Partii Zielonych nie kryjąc, że ma on na celu zmniejszenie wzrostu prostytucji.

Bardzo sensowny
Gdyby świadczenie czynności seksualnych mogło być objęte uznaną przez prawo umową, zaistniałby przychód z legalnej czynności cywilno-prawnej. Jest przychód, trzeba zapłacić podatek. Ale z kolei, państwo, pobierając podatek od prostytutki, czerpałoby korzyść finansową z cudzego nierządu. Co jest zabronione. Innym rozwiązaniem byłoby włączenie przychodów z prostytucji do katalogu wyjątków: przychodów zwolnionych z opodatkowania. Nie widać jednak żadnego sensownego uzasadnienia, żeby prostytutkom nadawać taki przywilej.

A ci biedni klienci zapewne siłą zmuszani w łapankach ulicznych

Ależ widać - ich ochrona przed wyłudzeniem, jako osób praworządnych. Zresztą - mamy ustęp



do którego oszukana prostytutka może się chyba z powodzeniem odwołać, prawda?



No, w Niemczech była gdzieś nawet taka sytuacja, że tamtejszy pośredniak wymyślił sobie kierowanie kobiet do prostytucji pod groźbą utraty świadczeń.

A wystarczyło by zabronić prostytucji

Żartujesz ... chyba aż poszukam tego w sieci. To znaczy formalnie urząd miał podstawy, no bo jak robota legalna to co się mają lenić na zasiłkach

Dobra, ten wątek jest teraz o zabranianiu różnych rzeczy. Zaczynam: wystarczyłoby zabronić chorób psychicznych. ^_^

Po pierwsze, i tak nie otrzymałaby zapłaty z tego paragrafu. Po drugie, on się nie odnosi do sytuacji, w której prostytuująca się dorosła w pełni świadoma osoba dobrowolnie świadczy seks, wiedząc co robi. Art.197 penalizuje zachowania potocznie zwane "gwałtem", pod co podpada zarówno użycie przemocy, gróźb, jak i podanie "pigułki gwałtu" czy inne wykorzystanie braku świadomości ofiary co do dziejącej się czynności seksualnej.

Brak zapłaty przez klienta prostytucji nie podpada, podobnie jak nie podpada np. "mówił, że mnie kocha i się ze mną ożeni, a po miesiącu seksu mię rzucił".

Jakże nie podpada, przecież tutaj właśnie brak sytuacji w której prostytuująca się dorosła w pełni świadoma osoba dobrowolnie świadczy seks, wiedząc co robi - ona nie wie co robi, zakłada, że wypełnia zobowiązanie wynikłe z umowy (niechby, że i prawnie niewiążącej) - jest zatem doprowadzenie do obcowania i jest podstęp.



O, tu jest przykładowo artykuł na ten temat: http://naszestrony.co.uk/czytelnia/52-a ... silki.html

@JedenPost
To nie klient ją doprowadza podstępem do obcowania, tylko ona sama mu oferuje seks. Dobrowolnie i doskonale wiedząc, co robi. Może go skarżyć co najwyżej o niedotrzymanie ustnej umowy o zapłatę za seks (ale ta umowa nie jest prawnie wiążąca ).

No właśnie: w swoim mniemaniu zawiera transakcję, co klient potwierdza, a jeśli w rzeczywistości nie zamierza płacić - spokojnie można uznać to za doprowadzenie podstępem, ponieważ jedynie klient ma pełną wiedze o tym, co w istocie ma miejsce, oraz istnieją konkretne przesłanki by sądzić, że gdyby wiedziała o tym także prostytutka to do zbliżenia by nie doszło.

Gdyby tak było że prostytutka może skarżyć klienta który jej nie zapłacić, oznaczało by to że jest to w pełni legalny, uznawany zawód. A na razie prostytutki tłumaczą się tym, że mają prawo uprawiać seks z kim chcą, a że biorą prezenty od kochasi, to trudno.

No przecież jest w pełni legalny. A czy uznawany - rzecz indywidualna, do tego nikogo nie można zmusić. Ja np. nie uznaję zawodu posła na sejm RP w jego obecnej formie, i co w związku z tym?