Do osirisa w nawiązaniu do treści posta
Naciski były? TAK/NIE
Prezes PiS kłamie? TAK/NIE

Mili państwo. Obawiam się, że jesteśmy naocznymi świadkami trwania procesu gdy wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą.

Ty nie żartowałeś, zdeptywałeś w ziemię
- I pomyśleć, że wielki mąż stanu był pospolitym piratem
- mnie ciekawi wg jakiego rytuału odbędzie się pogrzeb. Teraz dopiero dowiemy się kim był z przekonania, a nie z pochodzenia Geremek, bo różne słuchy krążą.
A wszystkie opinie a każdym wątku podyktowane przewodnią ideą
Wszyscy przeciwnicy Kaczyńskich i PiS są też moimi przeciwnikami, więc mam taki a nie inny stosunek do Geremak.......i do wszystkich, którzy nie kochają Kaczyńskich i PiSu.

Katastrofa w Babimoście II -
Rosyjski samolot rządowy Tu-154M z prezydentem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem i i 95 innymi osobami na pokładzie rozbił się podczas próby lądowania na lotnisku Babimost koło Zielonej Góry.

Prezydent Miedwiediew wraz z delegacją leciał na obchody rocznicy forsowania Odry przez Armię Czerwoną w 1945 roku i miał tam oddać hołd poległym w tej bitwie żołnierzom.

Wraz z prezydentem zginęli dowódcy wszystkich rodzajów rosyjskich sił zbrojnych, dwaj wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Rosji, kilkunastu posłów, przedstawiciele organizacji kombatanckich.
http://januszwojciechowski.blog.onet.pl ... 20268659,n

Tak sobie myślę, że skoro wizyta naszej delegacji na uroczystości katyńskie miała charakter prywatny, to trudno się dziwić władzom Polski, że po katastrofie starały się przede wszystkim przeprosić władze Rosji za powstałe na ich terytorium zamieszanie, kłopoty i straty i wynagrodzić, czy w minimalny sposób zadośćuczynić tym Rosjanom, którzy jakoś zabezpieczali miejsce wypadku, ciała i szczątki samolotu.

To dlatego Marszałek Komorowski poleciał tam od razu po katastrofie z orderami dla funkcjonariuszy i wręczył je najbardziej aktywnym z mundurowych służb. Chyba mundurowych, bo jakoś słabo pamiętam szczegóły ...

Przypuszczam, że w ramach tych wszystkich wydarzeń będziemy jeszcze musieli zapłacić za zabezpieczenie terenu katastrofy, za jej wyjęcie z użytkowania, z uwagi na jej pomnikowy charakter, za wycinkę drzew na miejscu katastrofy, za prace ziemne polegające na nadsypaniu humusem miejsca katastrofy, za zbudowanie tam miejsca pamięci itd. Oczywiście jeden z większych rachunków przyjdzie za zabezpieczenie wraku samolotu i jego przechowywanie na wniosek strony polskiej przez czas nieokreślony.

A tu głos Marszałka Stefana Niesiołowskiego z Platformy Obywatelskiej w debacie na temat katastrofy smoleńskiej:

http://www.youtube.com/watch?v=aAlq4klWKUg

Z kontekstu wynika raczej, że czekali na decyzję prezydenta odnośnie wyboru lotniska zapasowego (Witebsk czy Mińsk). Komenda "odchodzimy" padła na tzw. wysokości decyzyjnej i do tej chwili wszystko odbywało się zgodnie z procedurami (pomijając obecność osób trzecich w kabinie pilotów).

Bardziej podłe jest żerowanie na czyjejś śmierci i wykorzystywanie jej do celów politycznych.
"Po trupach do celu".
Gdy widzę Kaczyńskiego i te pisowskie hieny czuję absmak.

Smieszna natomiast jest paplanina Gosiewskiej.

Jak rozbija sie samolot, bo piloci lamia przepisy - zle.
Jak Niesioloski trzyma sie przepisow - jeszcze gorzej. Co by Ciebie zadowolilo?

Dobrze nie pamietam, ale wydaje sie, ze wczesniej mieli 2 czy 3-krotna komende z wierzy; "Horyzont". To znaczy, ze powinni "wyrownac do poziomu" a oni caly czas znizali lot.

Calkowicie sie zgadzam. Tym bardziej, ze kierowane przez "kochajacego" brata.

Jakby Niesiołowski gdzieś poleciał i nie wrócił, a Marszałkiem Sejmu albo Premierem była Pani Beata Kempa. I żeby Pani Elżbieta Jakubiak też kimś ważnym była.

Poniżej fragment wywiadu którego Prezes K. udzielił "Faktowi".
Cóż, jesli tak cynicznie potrafił oszukiwac swoja matkę, z dbałościa o szczegóły znaczy to że ma juz w tym doświadczenie i tym samym rodzi sie pytanie co jeszcze jest kłamstwem w wykonaniu tego jegomościa.

Przez dwa miesiące nie powiedział pan mamie, że jej syn zginął. Jak udało się to tak długo ukrywać?
– W szpitalu u mamy byłem już 40 minut po tym, jak dowiedziałem się o śmierci brata. Lekarze doradzili mi, żeby ze względu na jej stan zdrowia chronić mamę przed tą wstrząsającą informacją. Mama leżała w sześcioosobowej sali, ale całe szczęście, udało się ją uchronić od tej wiadomości. To pomogło. Szczęście w nieszczęściu, że mama była też trochę oszołomiona na skutek choroby. Było mi łatwiej, bo mama brała mnie za Leszka. Nigdy w ciągu sześćdziesięciu lat naszego życia nie pomyliła mnie i brata. Rozróżniała nawet nasze głosy. Dopiero na skutek choroby miała z tym problem. Dbałem o każdy szczegół, by niczego nie spostrzegła. Gdy wchodziłem do szpitala, zdejmowałem czarny krawat i marynarkę, i zmieniałem na inny kolor. Miałem kilka takich zestawów ubrań na zmianę. Izolowaliśmy też mamę od radia i telewizji.
I niczego nigdy się nie domyśliła?
– Gdy po trzech tygodniach nastąpiła poprawa, wymyśliłem podróż Leszka do Ameryki Południowej. Powiedziałem, że tam nie ma łączności telefonicznej i codziennie jeżdżę do Pałacu Prezydenckiego, by z nim porozmawiać przez telefon satelitarny. Ta historia była wiarygodna, bo ta podróż rzeczywiście była planowana. Snułem więc opowieści o kolejnych krajach, które odwiedza Leszek, o Peru, Argentynie. Ale i to się z czasem wyczerpało. Wymyśliliśmy więc z dyrektorem szpitala dalszy ciąg, a pomógł w tym pył z wulkanu – Leszek nie może wrócić samolotem i płynie statkiem do Polski. Znalazłem nawet konkretny port, mówiłem, że brat musi najpierw popłynąć do Meksyku. Opisywałem rejs, że było za mało kajut, że trzeba było je dzielić między wiele osób, że wynikały z tego kłótnie na pokładzie.
Wymyślał Pan aż takie szczegóły?
– To mnie bardzo dużo kosztowało. Momentami sam chciałem wierzyć w te opowieści, że Leszek żyje.

Panu zostały pamiątki, a czy dał pan coś bratu na ostatnią drogę?
– Włożyłem Leszkowi do trumny dwie bardzo osobiste rzeczy...

No proszę, a niedawno opowiadal ze nie wie kto jest w trumnie na Wawelu.

Komenda "Horyzont" z wieży pada dopiero po komendzie "odchodzimy" (zapis rozmów):

Współdziałanie ze strony Prezydenta było.
23 lutego 2010 wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Kremer skierował do szefa Kancelarii Prezydenta RP pismo w sprawie przygotowań do obchodów katyńskiej rocznicy. Nawiązując do wcześniejszych rozmów i pism – m.in. pisma Mariusza Handzlika z 27 stycznia 2010, „informującego o zamiarze wyjazdu Prezydenta RP do Katynia w kwietniu br. w celu oddania hołdu ofiarom zbrodni katyńskiej” –uznał za celowe „ponownie potwierdzić, iż zgodnie z coroczną tradycją Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa organizuje w dniu 10 kwietnia 2010 r. wyjazd ofi cjalnej delegacji polskiej na coroczne uroczystości w Katyniu” i prosi „o ostateczne potwierdzenie gotowości Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej do uczestniczenia w tych uroczystościach i przewodniczenia delegacji polskiej”. Potwierdzenie ze strony szefa Kancelarii Prezydenta RP Władysława Stasiaka przekazano do MSZ tego samego dnia.

Co do premiera: początkowo zgłosił on za pośrednictwem ministra Arabskiego swój udział w uroczystościach 10 kwietnia, ale po telefonie premiera Putina (z 3 lutego) zmienił koncepcję i zamiast udziału w głównych uroczystościach przystał na wizytę bilateralną 7 kwietnia. Miała ona charakter w dużym stopniu roboczy, a zakres ceremonii w Katyniu był z woli Rosjan bardzo ograniczony (m.in. dopuszczono znacznie mniejszą liczbę gości, ograniczono dostęp mediów, a ceremonia miała odbywac się poza cmentarzem, co zaskoczyło i oburzyło rodziny ofiar.

4 marca prezydent Lech Kaczyński powiedział dziennikarzom: „Ja myślę, że byłoby lepiej, żeby to była wspólna wyprawa prezydenta i premiera, ale jeżeli jest to niemożliwe, to ja jadę w dniu, w którym będą podstawowe uroczystości, a to jest 10 kwietnia”
. Jakieś nowe prawo fizyki czy spiskowa teoria dziejów?
A skąd to wiesz, skoro nawet eksperci mają różne zdania na ten temat i ponoć potrzebne są dodatkowe badania...
Skoro dysponujesz tym zapisem przedstawiajac swoje "teorie" to może podziel się nim? A także teorią dlaczego kpt Protasiuk nie posłuchał się "nakazu" z góry zakładając, że wykona tylko rutynowe podejście na wysokość decyzji, a jak nie będzie warunków odleci na lotnisko zapasowe? I jak telepatycznie usłyszał "nakaz lądowania" skoro słowa o tym nie ma w stenogramach VCR?
Jak wyżej- po pierwsze Polacy nie lądowali...Wykonali w porozumieniu z wieżą podejście do 100 m, a potem próbę odejścia na drugi krąg. Nie było decyzji o lądowaniu. A co do presji- nie ma na nią cienia dowodu.

Czyli przepisy mniej wazne, oczekiwana obsada stanowisk bardziej. No i widzisz maly_kwiatku. Co ty chcesz od Tuska? On ma identycznie Twoj charakter. "Przepisowo" powinien dbac o Polske, on to olewa, utrzymanie stanowiska wazniejsze. Ostatecznie nie jego wina, ze ma charakter malego_kwiatka.

Aaaa, chcieli tylko popatrzec? Mozna i tak.

Decyzji nie było, ale gwałtowne zniżanie się samolotu po komendzie "odchodzimy" może wskazywać, że jednak próba lądowania miała miejsce. Jak bowiem wytłumaczysz fakt, że po komendzie samolot obniżył się z przepisowych 100 do 20 metrów w ciągu 6 sekund? Nawigator odlicza kolejne dziesiątki a żadne ślady zaniepokojenia nie zostały zarejestrowane...

A co zatem robił w kabinie gen Błasik i dyr. Kazana?