Autor |
Wiadomość |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Nie wiem, Beli To jest nie tyle skrajność co autentyk - być może choroba... Dziecko w tym roku poszło do pierwszej klasy...
Bardzo bym chciała, żeby tylko od spełnienia tych zasad zależało zmniejszenie liczby samobójstw...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn wrz 13, 2004 11:21 |
|
|
|
|
tasiek
Dołączył(a): Pt wrz 03, 2004 20:02 Posty: 37
|
Sądzę, że przyczyn (oprócz tych niezałatwionych spraw, o których pisze ddv), które tworzą atmosferę sprzyjającą samobójstwom jest wiele. Jednym z nich jest rozbicie rodziny - i to tej wielopokoleniowej.
Oparcie w rodzinie jest na prawdę bardzo istotne. Niestety, obserwuje się coraz większe "zatomizowanie" społeczeństwa. Rodzina bardzo często, to rodzice i dzieci (najlepiej jedno dziecko), a i ta wspólnota często nie trwa długo (rozwody). Coraz częściej słyszy się też, że rodzice odmawiają swojemu dziecku wsparcia zaraz po osiągnięciu przez niego pełnoletności - niech idzie w świat i radzi sobie samo.
Zresztą taki styl życia lansują również media.
A wracając do wychowania - tu też jest wiele niepokojących symptomów. Wychowanie bezstresowe (tak ostatnio modne) jest niczym innym, jak uczeniem dziecka bezradności wobec życia. Człowiek, którego nigdy nikt nie nauczył, jak radzić sobie ze stresem, któremu wszystkie trudności usuwano spod nóg, załamie się przy pierwszej lepszej trudności.
Z drugiej strony stajemy się coraz bardziej "nowoczesnym" społeczeństwem. W złym znaczeniu tego słowa.
Ten wieczny pośpiech, ten brak czasu, zwłaszcza dla innych (a czasem wystarczyłoby tylko wysłuchać)
I ten nacisk, żeby być stale pięknym, młodym, odważnym, umieć jak najwięcej i mieć jak najwięcej. Ta pogoń za sukcesem.
Czasem myślę, że to my wywieszamy na naszym świecie kartkę "Nieudacznikom wstęp wzbroniony".
I co ci biedni "nieudacznicy" mają z sobą zrobić? Robią to, co uważają za najwłaściwsze - żegnają się z tym światem. Niestety!!
_________________ Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen. Flp.4,20.
|
Śr wrz 15, 2004 20:18 |
|
|
kalina
Dołączył(a): N sie 29, 2004 8:06 Posty: 101
|
tasiek napisał(a): Z drugiej strony stajemy się coraz bardziej "nowoczesnym" społeczeństwem. W złym znaczeniu tego słowa. Ten wieczny pośpiech, ten brak czasu, zwłaszcza dla innych (a czasem wystarczyłoby tylko wysłuchać) I to właśnie przeraża. Wszystko idzie w kierunku komercji, a my sami już dla siebie też nie umiemy być. Wyścig szczurów z brata robi wroga i ginie zwykła radość ze zwykłego życia. Mnie ten świat przeraża. tasiek napisał(a): I ten nacisk, żeby być stale pięknym, młodym, odważnym, umieć jak najwięcej i mieć jak najwięcej. Ta pogoń za sukcesem. No innym być nie można! Ale jeśli to jest właśnie bazą czy fundamentem życia, no to w pewnym momencie robi się kicha. Wali się wszystko, bo zabrakło urody, młodości, odwagi czy majątku. A waga przekroczyła magiczną cyfrę tasiek napisał(a): Czasem myślę, że to my wywieszamy na naszym świecie kartkę "Nieudacznikom wstęp wzbroniony". I co ci biedni "nieudacznicy" mają z sobą zrobić? Robią to, co uważają za najwłaściwsze - żegnają się z tym światem. Niestety!!
Tasiek, wiele racji w tym, co mówisz. Mnie ostatnio męczy fakt współodpowiedzialności za taki stan rzeczy. Próbowałam rozmawiać z ludźmi z depresją i... nie potrafię. To jest tak potworny kanał, taka ciemnica i nic nie chce dotrzeć. I to nie jest tak, że oni nie chcą, że zamykają się na świat z jakiegoś wygodniactwa ze słowami: "mam deprechę, jestem chory". To nie jest tak, że oni umywają ręce od odpowiedzialności za swoje życie, że im się nie chce. Oni po prostu nie potrafią! Straszne!
Telewizja, która ma tak ogromny wpływ na masy... co nam serwuje? Naokoło hałas, muzyka nie skłaniająca do refleksji, ciągły bieg. Czy po to, aby człowiek myśli swoich nie słyszał? Hmm... kto wie? Czasem okazałoby się, że nie koniecznie jest mu potrzebny ten szampon, który gwarntuje szczęście w życiu? Jeny, jak to się upłyca wszystko.... a może ja przesadzam? Sama nie wiem...
_________________ I jak ten głupiec u mądrości wrót
Stoję - i tyle wiem, com wiedział wprzód
|
Cz wrz 16, 2004 6:06 |
|
|
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jedna z przyczyn jest zmiana sensu istnienia; dawniej obowiązuwała zasada: "pracuj, zarabiaj aby żyć", została ona "skorygowana" i obecnie obowiazuje:"żyj, pracuj aby zarabiać".
|
Cz wrz 16, 2004 8:16 |
|
|
tasiek
Dołączył(a): Pt wrz 03, 2004 20:02 Posty: 37
|
Aulus, to jest bardziej perfidne niż myślisz. Aktualna zasada brzmi:
"żyj, pracuj aby sie wzbogacić i to w krótkim czasie i za wszelką cenę"
A co do depresji, to mnie jeszcze uczyli, że są dwa jej rodzaje: endogenna - i na tą niewiele sie poradzi poza farmakologią, postawą podtrzymującą i pilnowaniem, by człowiek nie zrobił sobie nic złego, aż "rzut chorobowy" minie, oraz egzogenna, czyli sytuacyjna.
Ta ostatnia jest chyba coraz powszechniejsza i jest związana ze zmianami w naszej kulturze. Jest też związana z tym, że ludzie są coraz mniej przygotowani do radzenia sobie z trudnościami życiowymi (to, co pisałam o wychowaniu bezstresowym).
A jeśli już usiłują sobie radzić, to robią to stosując agresję - czasem skierowaną na siebie samego.
Rozmowa z osobami w depresji, choćby to był tylko chwilowy nastrój depresyjny, jest rzeczywiście trudna.
I jak nic innego wymaga postawy nie czekania na natychmiastowy efekt. A rozmawiać trzema. Coś zawsze w głowie rozmówcy zostaje, choćby nie wiem jak w dyskusji stał na stanowisku krańcowo przeciwnym i obstawał przy swoim.
Czasem zasianie ziarenka wątpliwości, pokazanie, że można inaczej, robi swoje. Może nie od razu...
Kalina - życzę więc powodzenia i nie zniechęcania się.
_________________ Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków. Amen. Flp.4,20.
|
Cz wrz 16, 2004 9:39 |
|
|
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|