http://wyborcza.pl/1,76842,5650204,Ksia ... afian.html

A teraz, moi drodzy - temat z innej beczki. Bardzo interesuje mnie komentarz katolików do tej sytuacji. Co powinno się wydarzyć?
Czy ksiądz powinien bezwarunkowo podporządkować się decyzji zwierzchników i opuścić parafię (ewentualnie walczyć potem o przwrócenie)?
Czy może w wersji parafian o podejściu proboszcza jest ziarno prawdy i był on "niewygodny" dla kurii?
Czy w ogóle kuria musi się tłumaczyć z takich decyzji?

Kto tutaj jest "ważniejszym" kościołem? Kuria, czy wierni?


Crosis

Według mnie należy uznać decyzje kurii, to jest oczywiste. A takie zachowanie pokazuje jak dla mnie niską świadomość tych ludzi czyje decyzje powinnirespektować. A sam proboszcz jak widze też nie pała wiernością wobec swoich przełożonych. Takie własnie zachowanie tylko rozwala Kościół od środka. My wiemy lepiej, my nie pozwolimy aby byle biskup decydować - czysty absurd. Nic to dobrego nie przyniesie, a wierność wobec przełożonych jest podstawą. Ja mogę zrozumieć przywiązanie, to że oni znają proboszcza i faktycznie facet może być czysty, ale w swoim zachowaniu popadają w inny grzech, sami sobie decydują co jest słuszne a co nie. Jak jest nie winny to trudno będzie to stwierdzić? Tak tylko pogarsza proboszcz swoją sytuację, parafianie zresztą pomagają jak widać.

To miło, że parafinie tak bronią swojego proboszcza. Być może rzeczywiście osąd biskupa nie był do końca słuszny, ale chyba należało się poddać woli przełożonego. Jak wspomniał WIST takie bunty nie sprzyjają Kościołowi. Ciężko jest się do tego ustosunkować kiedy nie znamy całęj prawdy, ale rzeczywiście posłuszeństwo to podstawa i dla własnego 'widzi mi się' nie wolno go łamać. No ale jak wspomniałem, nie wiemy nawet jaka jest prawda.

A ile w tym prawdy? Czy "zacytowane" słowa proboszcza nie są wyrawane z kontekstu, by przeinaczyć ich sens?

Kolejny jątrzący njus. Skłócanie wszystkich ze wszystkimi to spécialité de la maison jego dostawcy. Jest okazja, temat "kadencyjności" proboszczów, to tylko głupi by nie skorzystał. W GW głupi nie pisują, jak wiadomo.

Swoją drogą, na ile ta gazeta jest wiarygodna, oraz to co wiemy o tej sprawie to tyle co czytamy... zatem możemy się odnosić tylko to tekstu i tego co przyjmujemy za prawdziwe, bo wszystko kłastwem być nie może.

Więc jak, dyskutować by dyskutować? Każdy pretekst dobry? Aby się coś kręciło? Po to przyjmiemy sobie wg upodobań coś za prawdziwe?

Nie twierdzę że wszystko jest kłamstwem. Przeciwnie, twierdzę że jest to profesjonalny miks prawdy i fałszu (zwykle w formie sugestii, a nie wprost, bo to byłoby łatwo rozpoznawalne) mający coś spowodować, choćby tylko głupie dyskusje na różnych forach. Bo przecież tylko kompletny naiwniak przyjąłby, że celem jest szlachetne, obiektywne informowanie.

Twierdzę, że nie wiem co w tym miksie prawdy i kłamstwa jest prawdą, a co sugestią-kłamstwem, chociaż dokonując analizy językowej mogę mniej lub bardziej trafnie typować. Tylko po co? Po co kolejny raz marnować czas i energię na jałowe dywagacje.

Twierdzę, że lepiej zaczekać z dyskusją na inne bardziej wiarygodne informacje, które potwierdzą lub zaprzeczą poszczególnym "faktom" lub "sugestiom" składającym się na tę kolejną medialną "sprawę".

I ja się ku temu przychylam, choć mogę poczynić założenie i wyłowić rdzeń prawdy z tej notki prasowej. Czyli faktycznie jest odwołany przez biskupa kapłan, którego to odwołania nie chcą pa i na nie nie pozwalają. Gazeta musiałaby się bardzo skompromitować aby tak podstawowe informacje nawet zakłamać. Także zakładając ze to jest faktem, możemy dalej stosować to co napisałem na początku, władze powiedziały i zostały olane.

Na podstawie tego, co zostało nam przez media przekazane, uważam, że zarówno odwołany ksiądz proboszcz, jak i jego sympatycy, parafianie, powinni respektować decyzję biskupa. Wiem o tym choćby z objawień Siostry Faustyny, w których Pan Jezus zawsze nakazywał jej respektować decyzje Kościoła...
Parafianie, tak po ludzku, są tego nieświadomi. Ksiądz, jednak się spakował!
Ostatnia wiadomość jest taka: ksiądz pozostanie na tym samym miejscu, jeśli on sam i jego parafianie przeproszą biskupa, co napawa optymizmem, bo jest dobrym rozwiązaniem. Abstrahując od powyższego, posłuszeństwo w Kościele obowiązuje...

Owszem, posłuszeństwo w Kościele obowiązuje. Ale zastanówmy się, kto jest tym Kościołem? Czy biskup? Czy wierni tej parafii wraz z proboszczem? Przecież jedni i drudzy. I obie strony powinny wzajemnie się słuchać i respektować.
Takie sytuacja są trudne, i zawsze wymagają indywidualnego podejścia. Często osoby postronne nie mogą nic sensownego w ogóle powiedzieć, gdyż nie znają sprawy bezpośrednio...