Zapłodnienie in vitro i matka zastępcza
Czyli najnowsza sensacja... Ale nie o sensację mi chodzi.
Stanowisko Kościoła dotyczące zapłodnienia in vitro znam. Negacja wynika z:
1) powstawania najczęściej wiekszej liczby zarodków, z których jeden - dwa są wszczepiane (a pozostałe?)
2) [jeśli tak się dzieje] kwestii korzystania z komórek rozrodczych osób nie stanowiących małżeństwa
3) rozdzielenia płodności i aktu seksualnego
I oczywiste jest stanowisko Forum Kobiet Polskich:
http://www.wiara.pl/wiadomosc.php?idenart=1099020252
Wracając jednak do tej sytuacji - wg opisu z Gazety Wyborczej:
Cytuj:
Daliśmy ogłoszenie, bo jesteśmy zdesperowani - mówią małżonkowie X. [...] Na ogłoszenie już odpowiedziało kilka kobiet. [...] Zamrożony embrion czeka w jednej z polskich klinik, jest też lekarz gotowy do przeprowadzenia zabiegu.
http://miasta.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,2358417.htmlZgadzam się - zapłodnienie in vitro jest złem.
Zgadzam się, że powstają problemy prawne opisane w notce w GW.
Można mówić zapewne o handlu czlowiekiem, jak w poniższym fragmencie:
Cytuj:
Ważne jest, co uznamy za początek życia. Jeśli przyjmiemy, że do czynienia z istotą ludzką mamy dopiero w chwili urodzenia, nie ma takich kontrowersji. Jeżeli jednak stwierdzimy, że już embrion wiedzie własne życie, umowa urodzenia dziecka komu innemu jest najzwyklejszym handlem człowiekiem.
Tylko jedno mnie przeraża - to dziecko JUŻ JEST. I jego własna matka go nie urodzi - bo zapewne nie może. I co teraz?
Powiedzieć - problem i odpowiedzialność rodziców i lekarzy? Istotnie, tylko - co z tego?
Powiedzieć - Ci rodzice o tym nie pomyśleli, a zatem ich pragnienie dziecka zapewne jest większe niż pragnienie jego dobra. Bo co - jesli matka zastepcza by się nie znalazła, a dziecko już istnieje? Zapytać - czy wobec tego powinni je wychowywać? Czy będą je kochać? [Cóż, to nie mnie oceniać...]
Tylko - co to zmienia? Dziecko jest.....................