Zabili go bo się awanturował na lotnisku
Autor |
Wiadomość |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
 Zabili go bo się awanturował na lotnisku
Kamery nagrały śmierć Polaka na lotnisku w Kanadzie.
Kanadyjskie media są oburzone brutalnością policji, po tym jak telewizje wyemitowały nagranie, na którym widać jak policjanci z lotniska w Vancouver obezwładniają 40 letniego Polaka paralizatorem elektrycznym. W wyniku tej interwencji mężczyzna zmarł.
Kanadyjska prasa oburzona zachowaniem policji
Według dziennika "Toronto Star" nagranie wideo ukazuje, że Polak umierał w mękach "wydając z siebie zwierzęce krzyki". Gazeta podkreśla drastyczność filmu - matka Polaka nie była w stanie obejrzeć w całości nagrania.
Dziennik podkreśla również, że nagranie przeczy wersji policji, według któej Dziekański zachowywał się agresywnie. - W jego oczach był wyraźny strach - gazeta cytuje świadków i zauważa, że policjanci strzelali do Polaka dwukrotnie z paralizatora ładunkiem 50 tys. woltów.
Zdaniem policji po pierwszym strzale mężczyzna wciąż pozostawał "zdolny do walki" - pisze "Toronto Star". Gazeta zwraca jednak uwagę, że miejscowe procedury w pierwszej kolejności zalecają użycie pałki lub gazu pieprzowego.
Potrzebne niezależne śledztwo
Mike Farnworth, odpowiedzialny za bezpieczeństwo publiczne w opozycyjnym gabinecie cienie, mówi w "Vancouver Sun", że to, co ukazuje film "jest straszne, bardzo ostre". Wskazuje przy tym na konieczność przeprowadzenia niezależnego śledztwa w tej sprawie: - Społeczeństwo to zobaczy i będzie zadawać mnóstwo pytań.
- Śmierć pochodzącego z Polski pana Dziekańskiego była szokująca i prawdopodobnie do uniknięcia (...). Rozum wzdryga się na myśl, że człowiek jest wystarczająco zdolny, by wynaleźć paralizator, lecz niezdolny, by opracować metodę interwencji w tak delikatnej sytuacji bez zabijania człowieka - pisze w komentarzu redakcyjnym wychodzący w Toronto "The Globe and Mail".
"On mówi po rosyjsku..."
Robert Dziekański zmarł 14 października. Mówiący tylko po polsku mężczyzna miał dołączyć w Kanadzie do swojej matki. Po raz pierwszy w życiu leciał samolotem.
Według adwokata matki Dziekańskiego, mężczyzna przez dziesięć godzin czekał w hali odbioru bagażu, nie umiejąc z niej wyjść i nie wiedząc co ma robić. Nikt z pracowników lotniska nie zainteresował się wyraźnie zdezorientowanym pasażerem.
W tym czasie w hali przylotów czekała na niego matka. Nie mogła uzyskać nawet informacji, czy syn przyleciał, a do hali bagażowej, gdzie cały czas na nią oczekiwał, nie pozwolono jej wejść.
Na filmie widać jak zdesperowany mężczyzna kręci się koło automatycznych drzwi, w końcu blokuje je krzesłami i stołem. Później, co również zarejestrowano na filmie, podchodzi do stanowiska obsługi, chwyta komputer i rzuca go na ziemię, tuż obok stojących strażników. - On mówi po rosyjsku, trzeba tłumacza - krzyczał jeden z ochroniarzy, którzy nawet nie próbowali zbliżyć się do Polaka.
W końcu do Polaka podchodzi czterech policjantów. Gdy jeden z nich zadał pytanie, co się dzieje, Polak odwraca się plecami i wygląda na to, że zamierza odejść. Wówczas policjanci używają paralizatora.
Dziekański upada na ziemię i po kilkudziesięciu sekundach nieruchomieje. Chwilę później umiera.
Film dowodem
Jak pisze agencja AFP, film nagrany przez świadka zdarzenia podważa twierdzenia policji kanadyjskiej, jakoby Polak zachowywał się bardzo agresywnie. Tak twierdzi kanadyjska policja - jej zdaniem funkcjonariusze zastosowali taser, ponieważ mężczyzna był bardzo pobudzony: rzucał krzesłami, cisnął na ziemię komputer i krzyczał w obcym języku.
Wynajęty przez matkę ofiary adwokat Walter Kosteckyj, który przekazał mediom nagranie, podkreślił, że film pokazuje, iż Polak w żadnym momencie nie przejawiał agresji - sprawiał tylko wrażenie bardzo przestraszonego, wycieńczonego i mówił do siebie po polsku.
Po incydencie na lotnisku w Vancouver Polska zwróciła się do władz kanadyjskich o wyjaśnienie sprawy. Rząd polski poprosił też władze kanadyjskie o jak najszybsze dostarczenie wyników dochodzenia.
W Kanadzie w ciągu ostatnich pięciu lat po użyciu paralizatorów przez policjantów zginęło już 17 osób.
źródło: http://www.tvn24.pl/-1,1528574,wiadomosc.html
Pod linkiem znajduje się też film, ale z góry uprzedzam, że jest drastyczny.
Co o tym sądzicie? Jakie są granice tego co służby mogą zrobić by spacyfikować nerwowego faceta? Czy policja powinna mieć tak szeroką możliwość w stosowaniu paralizatorów wobec każdego agresywnego osobnika? Bo mnie ta historia przeraża, tym bardziej, że wydarzyła się w cywilizowanym państwie.
_________________ www.onephoto.net
|
Cz lis 15, 2007 20:35 |
|
|
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Ahem...
Oni go nie zabili, on zginął w wyniku próby obezwładnienia.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Cz lis 15, 2007 21:04 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
filippiarz napisał(a): Ahem... Oni go nie zabili, on zginął w wyniku próby obezwładnienia.
Tak tak, pośliznął się skórce od banana i tak aż do skutku...weź chłopie nie pierd....
|
Cz lis 15, 2007 21:31 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Wiecie - nikogo nie bronię, oni eweidentnie nadużyli dostępnych środków...
Ale to się dzieje też u nas w kraju. Wiem, że tutaj się to nagłaśnia, bo Polak zginął z rąk Kanadyjczyków...
Ale nie tak dawno Polacy zabili 7 osób.
Zawsze zdarzają się takie przypadki, w każdym kraju...
Oczywiście, winni powinni zostać ukarani. Ale robienie z tego międzynarodowej afery jest błędem.
Crosis
|
Cz lis 15, 2007 21:41 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Jeśli i u nas takie rzeczy mogą się zdarzyć to tym bardziej napawa mnie to grozą. A to całkiem możliwe - tej sprawie na pewno by ukręcono łeb gdyby facet jakoś przeżył, a ktoś nie nakręcił filmiku na komórkę i nie puścił do mediów. Kto wie ile takich akcji ma miejsce, o których nic nie wiemy. Wykwalifikowani ludzie mają odpowiedni sprzęt, nie żyją na wojnie, a są zdolni do zabicia człowieka, tylko dlatego bo się awanturuje. Mimo, że on, w przeciwieństwie do porządkowych, nie miał przy sobie żadnej broni. Zastanawia mnie, czy to przepisy zawiodły, czy wyłącznie człowiek, że dopuszczono do takiej tragedii?
Dodatkowo przeraża fakt, że ofiara została zatrzymana na lotnisku po pierwszej podróży samolotem w swoim życiu. Wkurzył się bo nikt mu nie wytłumaczył po polsku dlaczego 10 godzin sterczy na lotnisku. Ciężko się mu dziwić, że się zaczął napinać.
_________________ www.onephoto.net
|
Cz lis 15, 2007 22:12 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Uwierz mi Paschalis, że w Polsce dochodzi bardzo często do przekroczeń uprawnień - tylko, że nikt z tego nie robi takiego halo.
Pamiętam jak w Szczecinie wracałem sobie kulturalnie z knajpy. Zatrzymałem się pod kebabem, czekałem spokojnie w kolejce i paliłem papierosa. Wtedy przy ulicy zatrzymał się radiowóz, wysiadło dwóch policjantów i zaczęli iść po ulicy. Naprzeciw nich szedł wstawiony chłopak.
Bynajmniej nie był pijany, ale najpierw usłyszał pytanie "dowód poproszę, a trzy sekundy poźniej dostał pałą". Potem do kabaryny i tyle ich widzielismy.
Z kolei kilka miesięcy temu widziałem jak na jednej z ulic Biskupina ochroniarz odbezpieczył broń i taką (na ulicy pełnej ludzi) skierował w stronę nód agresywnie zachowującego się faceta. (SIC!)
Od razu mówię - facet był agresywny, ale ochraniarzy było dwóch. Wyciąganie broni nie miało ani podstaw prawnych, ani też konieczności.
Crosis
|
Cz lis 15, 2007 22:30 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Crosis
Baaa, ja miałem kiedyś przykład debilizmu ochroniarzy na swojej osobie.
Dwóch uzbrojonych facecików wnosiło kasę do bankomatu, ja akurat stałem przed bankomatem, pobierałem kasę. Było południe, ulica pełna ludzi, jeden z nich wszedł z kasą do środka, drugi podszedł do mnie i powiedział "odejdź stąd", spojrzałem i spytałem czyśmy razem świnie paśli, że mnie tak "tyka". Wtedy to głupie wypasione bydlę skierowało w moja stronę broń i kazało mi się wynosić.
Z moich wojskowych czasów pamiętam,że nigdy nie wolno nawet zabezpieczonej broni kierować w stronę człowieka (chyba, że chcesz zabić). Tępy ochroniarz tego nie wiedział. Strasznie się wkurzyłem i zadzwoniłem po gliniarzy (oczywiście wcześniej odchodząc). Niestety przyjechali po pół godzinie i było "po ptakach". Nie mam czasu na użeranie się z tępymi półgłówkami, którym dają broń, ale coś mi się wydaje, że zrobiłem źle i mogłem to pociągnąć. Popełniłem błąd, następnym razem nie popuszczę i doprowadzę do ukarania kolejnego idioty.
|
Cz lis 15, 2007 23:18 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Właściwie zupełnie nie rozumiem dlaczego to zrobili. Bali się? Nie znam się na tym, ale on stał tam sam, ich było kilku. Podejrzewam, że istnieje multum innych rozwiązań takiej sytuacji.
|
Cz lis 15, 2007 23:41 |
|
 |
Paschalis
Dołączył(a): Cz sty 05, 2006 12:24 Posty: 3666
|
Ja też słyszałem o podobnej sytuacji gdy grupka gliniarzy ciężko pobiło nieagresywnego faceta bo był po kielichu i wzięli go na izbę wytrzeźwień, a potem się okazało, że gościu musi jechać do szpitala.
No i właśnie pytanie czy to tylko dramatyczny prymitywizm takich funkcjonariuszy, czy też wina systemu, który nie potrafi sobie rodzić z takimi patologiami?
_________________ www.onephoto.net
|
Cz lis 15, 2007 23:45 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Obejrzałem film - zwyczajna akcja obezwładnienia podejrzanego, widziałem bardziej brutalne na żywo, ba - byłem nawet bardziej brutalnie potraktowany i to dwa razy. Ten pan został potraktowany bronią obezwładniającą, ja patrzyłem w lufę broni maszynowej, "wpiernicz" pałą to dostałem na dzień dobry, co bym był bardziej uległy, a do radiowozu zaciągnięto mnie za włosy i to kilkanaście minut po zakończeniu akcji i "spokojnym" staniu pod murem z rękoma na głowie i byciu poniżanym i słuchając różnych gróźb...
Lotnisko - miejsce potencjalnego zagrożenia terrorystycznego, dziwaczne zachowanie, brak oznak podporządkowania się władzy - na miejscu tej policji zrobiłbym to samo (o ile było to zgodne z procedurą). Ten pan wykazał się zupełnym brakiem obycia, być może właśnie dlatego, że nigdy nie latał i nie miał doświadczenia z ochroną lotnisk, oraz amerykańską policją (chociaż ta kanadyjska jest łagodniejsza niż z USA).
Fatalny zbieg różnych niefortunnych okoliczności, które doprowadziły do przypadkowej i niepotrzebnej śmierci.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Pt lis 16, 2007 0:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Przede wszystkim zastanówcie się:
czy puścilibyście osobę, która całkowicie nie zna języka na taką samotną podróż?
Crosis
|
Pt lis 16, 2007 8:21 |
|
 |
filippiarz
Dołączył(a): Pn maja 29, 2006 12:06 Posty: 4608
|
Moja babcia lata regularnie do Kanady od wielu lat a ni w ząb nie zna angielskiego.
_________________ "Diabolus enim et alii daemones a Deo quidem natura creati sunt boni, sed ipsi per se facti sunt mali"
 "Inter faeces et urinam nascimur".
|
Pt lis 16, 2007 8:35 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Widać potrafi się odnaleźć na lotnisku... a może ktoś po nią wychodzi?
Wiesz, chodzi mi o to, że ktoś zachował się też strasznie nieodpowiedzialnie, jeśli wysłał tego mężczyznę w taki lot, wiedząc, że pewnie nigdy nie latał, w ogóle nie potrafi się odnaleźć na lotnisku, a do tego nie ma możliwości w jakikolwiek sposób poprosić o pomoc.
Ostatnio jak leciałem ze Sztokholmu do Frankfurtu widziałem ciekawy przypadek - mieszkanka chyba włoch została odwieziona na lotnisko przez rodzinę.
Starsza kobieta, ni w ząb angielskiego. Rodzina problem rozwiązała tak, że najpierw podeszła z nią do obsługi lotniska i wytłumaczyła co jest pięć, a potem dali jej jeszcze specjalnie napisaną kartkę, jak się nazywa, skąd jest, gdzie leci i że nie zna angielskiego.
Kobieta miała we Frankfurcie przesiadkę (dziwne, bo były inne bezpośrednie), ale w samolocie po prostu od razu pokazała stewardessie kartkę. Stewardessa uśmiechnęła się i zapytała pasażerów, czy ktoś mówi po włosku. Ktoś się oczywiście znalazł i bez problemu pomógł kobiecie dostrzeć na odpowiedni lot do Włoch.
Tak się powinno załatwiać takie sprawy, a nie zostawiać kogoś samopas. Tym bardziej, że samolot to samolot. Do czasu aż wszystko gra, może być ok. Ale co zrobić, jak się lot spóźni, zostanie odwołany, zostanie zminiona brama odlotu? Osoba, która leci pierwszy raz i jeszcze nie zna języka praktycznie nie ma szans zorientować się co się dzieje.
Crosis
|
Pt lis 16, 2007 8:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
filippiarz napisał(a): Ahem... Oni go nie zabili, on zginął w wyniku próby obezwładnienia.
Z tego co widziałem na filmie, przekroczono wszelkie normy dopuszczalne w takich sytuacjach.
Rzucono się gromadą na leżącego już i wijącego się wbólach Polaka.
Jeden z ochroniarzy walił go pałką trzymaną piono, jakby chciał ją mu wbić w żebra.
Oni normalnie go katowali, kiedy on prawdopodobnie potrzebował juz reanimacji i pomocy medycznej.
To jest morderstwo i najzwyklejsza zbrodnia, która powinna być z całą surowością ukarana.
Byłem tym filmem wstrząśnięty.
Gdzie był negocjator, tłumacz. W ogóle o tym nie pomyślano, tylko poszli na skróty.
|
Pt lis 16, 2007 9:19 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
osiris, nie przesadzaj. Myślisz, ze jak na polskim lotnisku pojawiłby się obywatel np brazylii, który kręciłby się w kółko, nie znał polskiego ani angielskiego, na dodatek zachowywałby się w ten sposób, to ktokolwiek wezwałby tłumacza? Albo negocjatora?
Oczywiście, reakcja ochrony była wg mnie przesadzona, można to było załatwić inaczej. Ale też wg mnie koszmarny błąd popełniła ta osoba, która pozwoliła, zeby ten mężczyzna ruszył w tą podróż.
Crosis
|
Pt lis 16, 2007 9:23 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|