Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 25, 2025 6:30



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 19 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 Czy to germanizacja polskich dzieci? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): So lis 21, 2009 10:50
Posty: 1679
Post Czy to germanizacja polskich dzieci?
Program na ten temat oglądaliśmy w :"Warto rozmawiać", gdzie niektóre przypadki wydawały się niewiarygodne. Jednak to co przedstawiła pani Marzena Zdebiak w dzisiejszym programie w RM:
"Aktualności dnia", przekracza wszelkie ludzkie pojęcie.
Zostało odebrane jej dziecko, chociaż rodzicami są Polacy.
Ambasada w Austrii w ogóle nie pomaga matce w nie tylko w odzyskaniu syna, ale nawet w widzeniu się z synem. artykuł na ten temat jest również w ND.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?da ... d=po01.txt


Śr lut 10, 2010 14:31
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Jeśli dzieci pochodzą ze małżeństw, związków mieszanych, to tak są polskie jak i niemieckie.


Śr lut 10, 2010 15:38
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Po przeczytaniu tego artykulu, uwazam, ze zarzut o germanizacji (tak jak byla ona przeprowadzana za Bismarcka) jest smieszny.
Fakty sa takie, ze pani dobrowolnie zwiazala sie z Austriakiem i zalegalizowala swoj zwiazek (nawet jezeli nie jest on rownoznaczny z malzenstwem). Przez to miala prawo pobytu dla siebie i syna. 4 lata mieszkala z mezczyzna, ktory ja wykorzystywal. Nie wiadomo na ile zna jezyk.

W Austrii podobnie jak w Niemczech Jugendamty dzialaja roznie. Najczesciej niezbyt dobrze. Ale maja za zadanie dbac o dziecko i po kilku wpadkach w ostatnich latach, kiedy zmarlo kilkoro dzieci z rodzin, ktorymi Jugendamt sie juz nawet opiekowal a mimo to nie dopilnowal, znacznie szybciej zabiera sie dzieci rodzicom, jezeli jest podejrzenie, ze cos w rodzinie jest nie tak.
Towarzysz zycia owej pani niewatpliwie lepiej wlada niemieckim i moze urzednikom wmowic co chce. To ze nie wolno jej rozmawiac z synem na widzeniach po polsku nie jest germanizacja, ani szykana, tylko spotkania sa pod nadzorem, Jugendamt Duchem sw. nie jest, nie wie co naprawde bylo nie tak w rodzinie i kontakty w obcym jezyku moglyby sluzyc do manipulowania dzieckiem.

Faktem jest, jak wynika z artykulu, ze polski konsulat ma w glebokim powazaniu swoich obywateli i nie widzi potrzeby interwencji. Jeszcze by sie narazil urzednikom austriackim....

Moim zdaniem, jezeli owa pani nie dostanie wsparcia konsulatu i nie uda sie jej wyjechac z synem z Austrii, to ma duze szanse stracic syna, ze wzgledu na przepisy, ktore kazdy kraj ma jakie ma, a z ktorymi warto sie zapoznac, jezeli ma zamiar sie gdzies osiedlic.
Ale nawet jezeli ow towarzysz zycia (moim zdaniem po to, zeby jej dokuczyc) dostalby prawo do adopcji chlopca (co wydaje mi sie jednak malo prawdopodobne, jezeli fakty sa takie, jak w artykule), to celem nie bylaby germanizacja dziecka, ale dokuczenie matce.
Poza tym dziecko nie byloby zgermanizowane, ale zaustriaczone (prosze nie mowic Austriakom i Szwajcarom, ze sa Niemcami :-D) Podobne zjawisko nastapiloby gdyby dziecko zostalo z matka nastepne 10 lat w Austrii, skonczylo tam szkole i mialo tylko przyjaciol-Austriakow.


Śr lut 10, 2010 16:19

Dołączył(a): So lis 21, 2009 10:50
Posty: 1679
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Alus napisał(a):
Jeśli dzieci pochodzą ze małżeństw, związków mieszanych, to tak są polskie jak i niemieckie.

Kacper jest dzieckiem Polaka i Polki, a więc 100% Polakiem.

Kamala! z Twego komentarza wynika, że przeczytałaś artykuł. Ja dodatkowo słyszałam zrozpaczony glos pani Marzeny w Radiu Maryja. Słyszałam równiez, co na ten temat mówiła Polka mieszkająca we Wiedniu i pomagająca pani Marzenie.
Proponuję Ci, abyś wyobraziła siebie w roli pani Marzeny.Twoje dziecko zostało Ci odebrane i ma byc oddane partnerowi z którym mieszkałaś 4 lata, chociaz on nie jest ojcen Twego dziecka.
Co to za prawo? Czy to prawo, czy dyskryminacja? Jeśli to nie dyskryminacja i nie germanizacja to co?
Nie jest to odosobniony wypadek. Zrozpaczeni rodzice wypowiadali się w programie Pospieszalskiego:"Warto rozmawiać". Tam faktycznie dzieci pochodziły ze związków:Polak Niemiec, lub odwrotnie. Wypowiadający rodzice dawali przykłady zarówno dyskryminacji Polaków, jak i germanizacji dzieci ze związków mieszanych.


Śr lut 10, 2010 17:29
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Gita2, wyluzuj troche. Naprawde caly swiat niemieckojezyczny nie ma na celu germanizacji polskich dzieci.
Tak jak Niemcy boja sie cokolwiek powiedziec przeciw innym nacjom, zeby nie byc posadzonym o nazizm, tak my mamy kompleksy, ze caly swiat czyha na nasze dzieci i chce je zniemczyc.

Przepraszam bardzo: ci, ktorzy tak strasznie czuja sie przesladowani przez urzedy niemieckie i inne, sami dobrowolnie osiedlili sie w tych krajach (jak i ja). Obawiam sie przy tym, ze patrzyli tylko na pozytywy (latwiejsze zycie, wyzszy poziom materialny, w gruncie rzeczy porzadek wiekszy niz Polsce, jesli chodzi o jasnosc przepisow, dostep do uslug itp) i mieli nadzieje, ze zycie im sie ulozy.
A tu zycie sie nie ulozylo.

Kiedy w Polsce urzad odebral dziecko matce, byl krzyk w mediach i w koncu urzad uznal blad, dziecko wrocilo do matki, rodzina zostala objeta opieka.
W Niemczech i Austrii zdarzaja sie podobne wypadki nagminnie i to nie tylko rodzinom z polskim wspolmalzonkiem. Swiat oszalal, dzieci sa maltretowane, zaniedbywane, glodzone, wykorzystywane, a jak urzad nie zareaguje, to huzia na urzednikow.

Pisalam, ze urzad zareagowal, bo ze swojego punktu widzenia mial podstawy. Ze matka uwaza inaczej to jej sprawa.
Taka byla sytuacja:
Nauczycielka zarzucała matce, że zbyt ciepło ubiera synka (bo ten się poci), każe mu chodzić do szkoły w kaloszach (chłopiec chodził do szkoły skrótami przez podmokłe pole) i że dziecko może nie mieć wystarczającej ilości zabawek. Nauczycielka podkreślała, że chłopiec stał się cichy i zamknięty w sobie, czego rzeczywistym powodem była zła sytuacja rodzinna i zmęczenie dziecka, którego Kolloross - pomimo wyraźnych sprzeciwów matki - zmuszał do codziennej, przerastającej możliwości 10-letniego chłopca, pracy w gospodarstwie.
Ze przy tej rozmowie rozmawiala z rodakiem, z ktorym bylo jej sie latwiej dogadac, moge zrozumiec. Mozliwe, ze probowala tez z matka, ale np partner ja zakrzyczal, albo ona nie potrafila tak dobrze sie wyslowic. Nie wiem. Dla nas tez przecietny cudzoziemiec (no chyba ze z Ameryki) to "element". Uprzedzenia sa wszedzie. Nauczycielka zglosila to do urzedu, urzad zareagowal, jak to urzad, standartowo, bylo podejrzenie dzialania na niekorzysc dziecka (co zreszta matka potwierdza rzeczywistym powodem była zła sytuacja rodzinna i zmęczenie dziecka, którego Kolloross - pomimo wyraźnych sprzeciwów matki - zmuszał do codziennej, przerastającej możliwości 10-letniego chłopca, pracy w gospodarstwie, przed czym matka 4 lata dziecka nie uchronila, czekajac na cud) wiec zabral dziecko, zeby mu sie dalej krzywda nie dziala. Oni tez nie maja tylu urzednikow, zeby przy kazdej podejrzanej o patologie rodzinie opiekuna stawiac.

Zapomnijcie, ze to Austria. Jak zareagowalby w takiej sytuacji polski urzad (a przynajmniej powinien)? I tez bylby wrzask o polonizacji dzieci np wietnamskich, ktore zostalyby odebrane rodzicom, jezeli ci zmuszaliby je do pracy np w kuchni? Czy nalezy zignorowac taki problem, bo to "obce" dzieci?

A schody zaczynaja sie teraz, kiedy pani jest bezradna, nie moze sie dogadac z Jugendamtem (nie moga tez np sami Niemcy i wiele decyzji Jugendamtu w sprawach miedzy Niemcami jest przynajmniej niezrozumialych) i robi z tego sprawe polityczna o germanizacje dziecka.
Ludzie! Niemcy, Austriacy, Szwajcarzy gdyby mogli pozbyliby sie chetnie cudzoziemcow, ktorzy maja zadania socjalne jakiekolwiek. A dziecko jest obecnie na garnuszku panstwa. Prawdopodobnie, gdyby panstwo polskie, ktorego obywatelami jest matka i syn (jak przypuszczam) zobowiazalo sie zadbac o dobro dziecka, to Austria z radoscia by sie problemu pozbyla.
Na razie maja dziecko, ktore od lat przebywalo na ich terenie, matka nie zapobiegla wykorzystywaniu dziecka przez "ojczyma" i co? Powinni sprawe zostawic odlogiem, bo dziecko z Polski?

Dla mnie jedynym problemem w tych wszystkich spornych kwestiach jest: gdzie jest panstwo polskie i jaka pomoc prawna zapewnia swoim obywatelom? Bo owa pani nie ma co liczyc na cud. Potrzebuje prawnika, ktorego powinna sama oplacic i ktory bedzie ja reprezentowal w rozmowach z urzedem.

Troche panstwo rozumiem, bo gdyby biegalo za kazdym obywatelem, ktory zaslepiony dobrobytem leci jak cma do swiecy, nie zastanawiajac sie co moze sie nie udac, to by pieniedzy na to nie starczylo. Nie mowiac o krzyku, ze mamy panstwo policyjne, a tu ludzie sa wolni i chca robic, co im sie podoba.


Śr lut 10, 2010 17:58

Dołączył(a): So lis 21, 2009 10:50
Posty: 1679
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Tak Kamala! dotknęłaś sedna sprawy. Dziecko jest 100% Polakiem z racji obojga rodziców oraz obywatelstwa polskiego, którego matka nie zrzekła się. Jego "austriackość" polega tylko na tym, że 4 lata mieszkał z matka i jej konkubentem w Austrii.
Pani Marzena zwracała się do ambasady we Wiedniu i ta nie kiwnęła palcem, aby pomóc zrozpaczonej matce. Jugendamt , nauczycielka Kacpra oraz lokalne władze stoją po stronie Austriaka, który chce zaadoptować chłopca, ponieważ nie może mieć własnych dzieci.
Germanizacja dzieci była w okresie, gdy kanclerzem Był Bismark, gdy Niemcy odbierali dzieci rodzicom z Zamojszczyzny; dzieci o wyglądzie aryjskim.
Austriacy i Niemcy to prawie to samo. Gdy były rozbiory Polski działali wspólnie, wspólnie równiez napadli na Polske w 1939roku.


Śr lut 10, 2010 19:12
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Gita2 napisał(a):
Kacper jest dzieckiem Polaka i Polki, a więc 100% Polakiem.

Owszem.
Ale jak wynika z artykułu wszystkie dokumenty w Austrii załatwiał konkubent - możliwe, że jest prawnym opiekunem chłopca, a w takim układzie państwo polskie niewiele może.
Matka nie znała języka, składała podpisy na dokumentach - ale czy ma pewność czego one dotyczyły?
A o polonizacji dzieci mówi cała Bułgaria - Polka odebrała ojcu Bułgarowi dwoje dzieci.
Polki oddają dzieci Holendrom - przypadek poznanianki; Włochom - przypadek z Ostrowca Sw; Kanadyjczykom - przypadek z Kielc.


Śr lut 10, 2010 19:22
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Gita2, rece mi opadaja....

Mam tylko jedna rade: wyjedz na 2-3 lata za granice. Nie sluchaj tam Radia Maryja, otworz oczy, rozejrzyj sie jak zyja ludzie na Zachodzie i sprobuj ich zrozumiec, a nie przyklejac im etykietki.

Zacznij myslec samodzielnie.

Moge tylko powtorzyc: Bismarck zyl ponad 150 lat temu i tak jak my nie jestesmy spoleczenstwem XIX wiecznym, tak i Niemcy(Austriacy) nie maja na celu germaizacji calego swiata. Ale jezeli RM mowi co innego, to wiem, ze nie mam szans.


Cz lut 11, 2010 8:42

Dołączył(a): So lis 21, 2009 10:50
Posty: 1679
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Kamala napisał(a):
Gita2, rece mi opadaja....

Mam tylko jedna rade: wyjedz na 2-3 lata za granice. Nie sluchaj tam Radia Maryja, otworz oczy, rozejrzyj sie jak zyja ludzie na Zachodzie i sprobuj ich zrozumiec, a nie przyklejac im etykietki.

Zacznij myslec samodzielnie.

Moge tylko powtorzyc: Bismarck zyl ponad 150 lat temu i tak jak my nie jestesmy spoleczenstwem XIX wiecznym, tak i Niemcy(Austriacy) nie maja na celu germaizacji calego swiata. Ale jezeli RM mowi co innego, to wiem, ze nie mam szans.

"Germanizacji całego świata"??? A skąd te demagogiczne okreslenia?. Kto mówi o germanizacji całego świata?
Jeśli idzie o mieszkanie na zchodzie, to czlonkowie mojej blizszej i dalszej rodziny mieszkają w Wielkiej Brytanii, Holadii i w Niemczech zrówno w związkach miesznych jak i polskich.
Faktem jest, że nie ma tam problemów germanizacji, dzieci są dwujęzyczne.
P.S. Wspomienie o Bismarku świadczy o moim samodzielnym mysleniu, gdyz nie słyszałam tego w Radiu Maryja.


Cz lut 11, 2010 9:40
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Mowisz o germanizacji, jakby to bylo celem urzednikow austriackich. Jezeli uwazasz, ze to germanizacja (polskiego) dziecka, to dlaczego nie rozszerzyc tego zarzutu na wszystkie dzieci przebywajace na terytorium Austrii? Bo Austriakom glownie Polacy przeszkadzaja?
O absurdzie teorii nacjonalistycznej napisala Alus. Nie bede do tego nic dodawac.

Germanizacja kojarzy ci sie (samodzielnie - jak myslisz) z Bismarckiem, czyli RM osiagnelo to co chcialo: przez uzycie slowa-klucza wywolalo odpowiednie skojarzenia (germanizacja=Bismarck=przesladowanie za polskosc). a Ty twierdzisz,ze RM nie manipuluje. Manipulacja porzadnie zrobiona wlasnie tak wyglada: nie powiedziec wprost, ale tak, zeby ludziom sie odpowiednio skojarzylo i podswiadomie zapamietalo.
I tak zamiast zastanawiac sie nad faktami, zwiazkami przyczynowo-skutkowymi, postepowaniem urzednikow niekoniecznie sterowanym narodowoscia itp wszyscy krzycza: naszych bija za polskosc! ale to nie jest demagogia, o nie.


Cz lut 11, 2010 10:36

Dołączył(a): Pn cze 29, 2009 21:22
Posty: 439
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Kamala napisał(a):
czyli RM osiagnelo to co chcialo: przez uzycie slowa-klucza wywolalo odpowiednie skojarzenia (germanizacja=Bismarck=przesladowanie za polskosc). a Ty twierdzisz,ze RM nie manipuluje.


Proponuję tutaj nie ciągnąć dalej tych wniosków. Jeśli chcesz porozmawiać o tym czy RM manipuluje czy też może nie to proponuję ten wątek: viewtopic.php?f=36&t=13673 . To samo dotyczy też Ciebie Gita - jeśli będziesz chciała odpowiedzieć Kamali na temat Radia Maryja to proponuję uczynić to w tamtym wątku. Tutaj skupmy się może na samych dzieciach oraz poczynaniach zagranicznych urzędów..


Cz lut 11, 2010 11:24
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Gita2 napisał(a):
Jeśli idzie o mieszkanie na zchodzie, to czlonkowie mojej blizszej i dalszej rodziny mieszkają w Wielkiej Brytanii, Holadii i w Niemczech zrówno w związkach miesznych jak i polskich.
Faktem jest, że nie ma tam problemów germanizacji, dzieci są dwujęzyczne.

Dziwne byłoby gdyby Anglicy, Holendrzy kogokolwiek germanizowali :)
Trudno zresztą mówić o akcji germanizacji - w Niemczech żyje ok. 120 tys. małżeństw mieszanych polsko - niemieckich.
Do rozwodów dochodzi w granicach 5% procent, a przypadki walki o dzieci z udziałem Jugemdant można policzyć na palcach.
Juz pisałam o oskarżeniach Bułgarów o polonizacji bułgarskich dzieci, cała Bułgaria żyła ta sprawą i broniła "swoje bułgarskie" dzieci.


Cz lut 11, 2010 12:12
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr kwi 12, 2006 11:04
Posty: 911
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Jasne, Aluś. Uważam, ze w tym wypadku o germanizacji nie może byc mowy - to pojedyńczy przypadek. Jestem przekonana, ze w polskich urzędach również znaleźlibysmy takie sprawy. Dziwię się ile tupetu trzeba mieć aby wyciągając jedną sprawę (przyznam, na pewno przykrą dla matki) rozdmuchiwac ją do rangi całego zjawiska.
Gito, przywołałaś Bismarcka więc zakładam, że znasz trochę historię. Jak możesz porównywac obie sprawy? A może tylko operujesz hasłami, bez zrozumienia ich? Ktoś tu osiągnął sukces. Kto - o tym w innym wątku.


Cz lut 11, 2010 12:18
Zobacz profil
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Przeczytajmy ten artykul jeszcze raz.
Zaczne od tego, ze nie znalazlam tam wypowiedzi drugiej strony, czyli konkubenta. Zostal przedstawiony jako potwor, sadysta i nie wiadomo co. Nie mial szansy na wypowiedz, pewnie tez go nikt nie pytal o wywiad. Juz tu powstaje pytanie o rzetelnosc dziennikarska. Zastanawia mnie tez, jakim prawem ND ujawnia dane osobowe konkubenta i nauczycielki. Wyrazili na to zgode? Juz za sam ten fakt mozna by go podac do sadu. Oczywiscie bylby to kolejny powod do krzyku, ze austriacy przesladuja jedyne polskie media (ktore jakiekolwiek prawo maja w wielkim powazaniu).

Marzena Zdebiak wyjechała do Austrii w lutym 2006 r. po tym, jak dostała propozycję pracy przy starszym, 82-letnim mężczyźnie mieszkającym wraz z synem na jednej z austriackich wsi pod Linzem. Była już wówczas 4 lata po rozwodzie i jako matka samotnie wychowująca dziecko miała nadzieję, że praca ta pomoże jej poprawić swój los i syna. Kiedy jednak przyjechała na miejsce, rzeczywistość okazała się inna od tej, jaką jej przedstawiano. Polka zmuszona została początkowo do pracy na czarno jako pomoc domowa i opiekunka starszego mężczyzny. Jego syn - Manuel Kolloross - obiecywał kobiecie, że w niedługim czasie zatrudni ją na normalnych warunkach jako opiekunkę ojca.
Po kilku miesiącach kobieta związała się z Kollorossem. - Doszłam do wniosku, że mogłabym spróbować ułożyć sobie życie od nowa, mieć dom, w którym nie byłoby, jak poprzednio, alkoholu - podkreśla w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Ich związek został zgłoszony w urzędzie i zalegalizowany (tego typu zgłoszenie nie wiąże się jednak z następstwami przewidzianymi w przypadku ślubu cywilnego). Było to podstawą do tego, by kobieta mogła prawnie przebywać na terenie Austrii. - Następnie Manuel Kolloross załatwił wszystkie dokumenty, abym mogła oficjalnie pracować przy jego chorym ojcu jako pomoc domowa. Miało to sprawić, że po roku będę miała podstawy starać się o pozwolenie na pracę na terenie całego kraju - zaznacza pani Marzena. Razem z nią w Austrii był syn. Kobieta skarży się, że Kolloross szybko zmienił swoje postępowanie wobec niej, zaczął stawać się tyranem: zabronił jej jakichkolwiek kontaktów z polskimi znajomymi, stosował przemoc fizyczną - bił ją i dusił. - Próbowałam to wszystko przetrzymać przez ten rok, aby dostać potrzebne pozwolenie na pracę, które pozwoliłoby mi wyprowadzić się od tego szaleńca - mówi Polka. Pani Marzena miała bowiem nadzieję, że po roku wyjedzie wraz z synkiem do innego regionu Austrii, gdzie rozpocznie nową pracę. Ale tak się nie stało. Kolloross przetrzymywał matkę i dziecko przez kolejne 3 lata.


Kobiety, ktore wyjezdzaja do pracy jako opiekunki wiedza, a przynajmniej podejrzewaja, ze to nie bedzie legalna praca. Jest bardzo trudno zalegalizowac taki pobyt, z roznych powodow. Najczesciej rodziny nie stac na opiekunke z wlasnego kraju i moga oplacic tylko prace na czarno cudzoziemki.
Ale zalozmy, ze pani sie ludzila. Potem zwiazal sie formalnie z mezczyzna, (jak mowi, majac nadzieje, ze bedzie miec dom bez alkoholu - jednoczesnie wiekszosc wsi dla niej to alkoholiczna patologia) podpisala rozne papiery, byc moze i ten o opiece nad dzieckiem (np zeby dostac zasilek na dziecko i takze zalegalizowac pobyt), a tak naprawde chodzilo jej o legalny pobyt w Austrii i wlasne pozwolenie na prace (jak mozna sie domyslac, zeby potem zerwac zwiazek i przeniesc sie gdzie indziej). Kiedy to nie wypalilo, a szkola zaczela miec podejrzenia o maltretowanie sziecka i wezwala opiekunow na rozmowe, okazalo sie, ze

Nauczycielka wezwała na rozmowę do szkoły matkę chłopca i jej konkubenta, przy czym we wszystkich kwestiach zwracała się do swojego rodaka, ignorując całkowicie panią Marzenę. Nauczycielka zarzucała w swoich listach do Jugendamtu, że Polka jest agresywna. Matka skarży się też na złe traktowanie jej i syna przez psychologów i dlatego nie wyraziła zgody na kolejne badania i zaniechała dalszej współpracy z nimi. To z kolei Jugendamt wykorzystał do walki o odebranie kobiecie dziecka.

Obawiam sie, ze:
- nauczycielka nie mogla sie z matka dogadac
- matka rzeczywiscie reagowala agresywnie (np na zasadzie: a co pani do tego, to moje dziecko)

Matka odmowila wspolpracy z psychologami (znowu pewnie na zasadzie: wszyscy sa tu uprzedzeni) i to faktycznie bylo podstawa dla urzedu zeby zareagowac: sytuacja niejasna, matka nie wspolpracuje, dziecko marnieje w oczach (nauczycielki)

Wreszcie Marzena Zdebiak, nie czekając na dalszy rozwój wypadków, postanowiła wyjechać, tym bardziej że zauważyła, iż Kolloross zachowuje się dziwnie wobec jej syna, zaczęła podejrzewać, że mężczyzna cierpi na chorobę psychiczną. Gdy doszło do kłótni z konkubentem, w domu zjawili się urzędnicy Jugendamtu, którzy odebrali matce syna. Powiedzieli jej także, że jeśli chce, to może wracać do Polski, ale sama.

Po 4 latach pani zdecydowala sie wyjechac (nagle podejrzewa chorobe psychiczna konkubenta), przedtem naraza sie urzedowi (moze uwazala, ze jak austriacki, to nie trzeba sie z nim liczyc - jak chciala zyc w Austrii to wszystkie wykorzystywania przepisow byly ok, ale zobowiazania -nie) i po awanturze (rozumiem, ze na tyle solidnej, ze sasiedzi wezwali policje), urzad wkracza do akcji i zabiera dziecko. I teraz jest placz.

Ja tej pani wspolczuje. Nie chcialabym sie znalezc w jej sytuacji, ale duza czesc jej problemow wziela sie z jej wlasnego postepowania. Mozliwe, ze nie miala zamiaru "oddawac" syna, ale tak naprawde nie wiemy, jakie papiery podpisala (tyle, co sama mowi), czy nie podpisala czegos, bo tak latwiej bylo o pozwolenie, zasilek itp. Chciala wykorzystac przepisy na swoja korzysc, a one maja tez druga strone. I wlasnie ta druga strona sie ujawnila i teraz jest problem.

I teraz zapomnijmy, ze to Austria. Powiedzmy, ze Ukrainka przyjezdza do Polski z dzieckiem, na podobnych zasadach. Po awanturze z konkubentem chce zabrac dziecko i wyjechac do ojczyzny. Przedtem jednak dzieckiem zainteresowal sie urzad (jaki to bylby w Polsce) i objal rodzine opieka. Po awanturze urzad zabiera dziecko do domu dziecka, dziecko od 4 lat, czyli cala szkole mialo w Polsce, jakos tam jest zwiazane z ojczymem, ktory jest np ogolnie szanowanym obywatelem (i nikt nie wie, ze w domu to tyran), matka nie moze i nie chce sie dogadac z urzednikami, jakies papiery podpisala, zeby ulatwic pobyt sobie i dziecku i co? Jak reaguje, a jak powinien polski urzad, ktorego zadaniem jest ochrona dzieci? I bedzie to proba spolszczenia?


Cz lut 11, 2010 14:13
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr wrz 09, 2009 1:10
Posty: 85
Post Re: Czy to germanizacja polskich dzieci?
Gita2 napisał(a):
Program na ten temat oglądaliśmy w :"Warto rozmawiać", gdzie niektóre przypadki wydawały się niewiarygodne.


W programie "Warto Rozmawiać", może 15% faktów było zgodnych z prawdą.
P.Kraszewski, który wystąpił w programie jest ewidentnym typem pieniacza - a przy tym psychicznie niezrównoważoną osobą. Jego kontakty z synem musiały odbywać się pod kuratelą Jugendamtu, bo ojciec miał destruktywny wpływ na dziecko.
Prawdę mówiąc mam żal do p.Pospieszalskiego, że zaprosił tego człowieka do programu, bowiem prawie przed dwoma laty dostarczyłam p.Jankowi informacji dotyczących tego akurat "ojca".

Mieszkam w Niemczech i z całą odpowiedzialnością twierdzę, że nie występuje tutaj coś takiego, jak germanizacja dzieci.
Jugendamt, mimo, że został założony w III Rzeszy, jest w równym stopniem produktem hitleryzmu, jak pobudowane w tamtym czasie autostrady, które służą nam w obecnych czasach.
Ten urząd niczym nie różni się od podobnych mu w Polsce - ma za zadanie chronić dobro dziecka.
Oczywiście, może się zdarzyć mniej uprzejmy pracownik takiej instytucji lub nawet ktoś zupełnie chamski. Niemniej, fakty są takie, iż skłóceni rodzice sięgają po broń najcięższego kalibru - dyskryminację osób spoza Niemiec.

_________________
" Gdyby człowiek miał prawo do wszystkiego, życie byłoby do niczego "


Pt lut 12, 2010 3:34
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 19 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL