Dla mnie to nie jest postawa katolicka, postawa wierności Prawu Boga i Bogu. Ty proponujesz że skoro jest tak źle, nasze dzieci celowo otoczno seksem z każdej strony, celowo i odgórnie, aby je znacznie bardziej seksualizować z każdej strony, znacznie bardziej niż było to niedawno, więc naiwnie przyjmijmy dodatkową seksualizację pochodzącą o tych samych ludzi którzy wspierają seksualizację wszędzie....w szkołach.

Ty proponujesz realizację planu wrogów Boga. Najpierw otoczenie seksem ludzi i dzieci z każdej strony, a później na tak przygotowanym gruncie będzie można seksualizować odgórnie, w szkołach. O to właśnie chodziło wrogom Boga w ich planie. Aby można było powiedzieć że skoro seks jest wszędzie (co sami zorganizowali w swoim planie) więc lepiej przyjmijmy dodatkowo to w szkołach. A tam już oni postarają się o to czego chcą.

Ty mówisz: skoro jest tak źle więc lepiej będzie kiedy naiwnie zrobimy tak, że może jakąś kontrolę będziemy mieli nad tym złem. To jest zwykła realizacja planu wrogów Boga, oni właśnie chcieli żeby wielu tak naiwniacko myślało, realizując ich plan i wszystko do tego przygotowali.
Skoro otoczyli nas złem i seksem z każdej strony więc przyjmijmy ich rozwiązanie w postaci seksualizacji w szkołach, naiwniacko będziemy mieli nad tym kontrolę, w końcu wszystko do tego przygotowali. Więc niech zło i seks zostaną wszędzie skoro nas otoczyli, jako ich lekarstwo przyjmijmy dodatkowo seksualizację w szkołach bo już wszystko przygotowali włącznie z ideologiami.
To nie jest postawa wierności Prawu Boga i Bogu, to naiwne i fałszywe przyjmowanie dzieł przeciwko Bogu.

To, owszem, przemyślenia, acz nie li tylko moje, zwracał na to uwagę już św. Paweł.

Czyli jednak ktoś ten punkt odcięcia sformułował wcześniej.No cóż, sporo się zmieniło od czasów św.Pawła.
Chyba nie ma co tego ciągnąć. Zapewne nawet pod pojęciem seksualizacji rozumiemy coś innego.
W każdym razie nie uważam żeby akt małżeństwa coś realnie zmieniał w zakresie , hmm , perspektyw wyuzdania albo rozwiązłości albo rozpusty.Bo imho nie w akcie małżeństwa tu sprawa.
Tym samym nie jestem w stanie tego uznać za jakiś punkt kardynalny oceny edukacji seksualnej.
Samą edukacją nie da się "zseksualizować" . Tyle w sumie.

Zmienia przede wszystkim to, że oznacza zaciągnięcie zobowiązania, stwierdzonego przez podmiot zewnętrzny (czy to państwo, czy Kościół). W związku z tym, że tak powiem, wstąpienie na drogę rozpusty wywołuje poważniejsze skutki, niż w przypadku, gdy tego zobowiązania nie zaciągnięto.

Podobnie ma się rzecz z aborcją czy antykoncepcją. Skutkiem seksu bywa ciąża. W przypadku, gdy ten skutek można zniwelować i osoba, która ma ochotę sobie pobzykać, jest tego świadoma, ryzyko rozpusty jest większe, ponieważ z tą jej konsekwencją zainteresowany nie musi się liczyć (albo musi się liczyć w mniejszym stopniu).

Pod warunkiem , że zaciągnięcie zobowiązania faktycznie niesie za sobą jego ścisłą realizację a jakoś tak nigdy do końca to się ludzkości nie udawało.

Wiadomo, że celu nigdy nie da się zrealizować w 100% - pytanie jednak, czy dążymy do jego realizacji czy nie. Ludzie zawsze chcieli robić co im się podoba, niech więc przynajmniej ponoszą tego konsekwencje i biorą za to odpowiedzialność.

My ? Raczej nie. Nie wpisuję się w kampanię na rzecz realizacji celów utopijnych.

Dlaczego utopijnych?

No cóż , kilka tysięcy lat doświadczenia chyba wystarczy ,żeby uznać regulację ludzkiej płciowości przy pomocy jednego modelu za niemożliwą.

Równie dobrze można powiedzieć, że regulacja stosunków własnościowych też jest utopią - tyle już czasu kradzież jest zakazana, a ludzie nadal kradną! To co, może nie ma sensu dalej zabraniać kradzieży?

Właśnie jest sens - bo, po pierwsze, część ludzi nie ukradnie ze strachu przed karą, a gdyby nie ona, to by chętnie ukradli, po drugie zaś złodzieje przynajmniej poniosą odpowiedzialność za swój czyn i zostaną zmuszeni do oddania tego, co ukradli. Nikt przy tym nie twierdzi, że da się osiągnąć stan, w którym wszyscy ludzie przestaną w ogóle kraść. Zapewne się nie da.

O ile popęd seksualny jest naturalnym mechanizmem biologicznym to , o ile mi przynajmniej wiadomo , nie jest nim złodziejstwo.

I cóż to zmienia? W tej sprawie istotne jest to, że ludzie zawsze będą kradli, tak samo, jak zawsze będą uprawiali seks. Zresztą nie chodzi o regulację popędu - tym niech się lekarze czy seksuolodzy zajmują - tylko o regulację społecznych zachowań związanych z seksem.

Może o to zmienia, że złodziejstwem zajmuje się zwykle margines populacji - z różnych motywacji zaś popęd seksualny dotyczy praktycznie całej populacji i ma jedną motywację zazwyczaj.
Dość trudno porównywać rzeczy kompletnie nieporównywalne.

To sobie wybierz jakiś inny przykład. Niewielka różnica. Chodzi o to, że fakt występowania danych zachowań nie oznacza, że powinny być one akceptowalne. Ludzie to nie małpy.

Ja co prawda nie potrzebuję innych przykładów ale skoro sugerujesz...................
fakt ,że ludzie jedzą nie oznacza ,że powinno się to akceptować. Ludzie to nie małpy.
Ot i przykład. W sam raz dla Mao Ze-Donga. Ciężka sprawa ta walka z podstawowymi ludzkimi instynktami.