Myślę, że w ogóle źle do tego podchodzisz. W konfrontacji z tutejszymi apologetami PRL-u w ogóle nie trzeba weryfikować faktów, które oni przedstawiają. Wystarczy spojrzeć na te fakty w sposób obiektywny. A wówczas wychodzi nam, że nawet ich romantyczna wizja PRL jest żałosna. No bo jak na razie dowiedzieliśmy się np. że w PRL i w ogóle bloku komunistycznym było wspaniale, bo:

• Dało się przywieźć zza granicy kradzioną czekoladę, którą trzeba było rozbijać młotkiem.
• Dało się od czasu do czasu kupić na lewo niebadane mięso.
• Za flaszkę daną milicjantowi miało się wolność gospodarczą prowadzenia straganu na targu.
• Najbardziej wykwalifikowani pracownicy umysłowi żyli prawie na takiej stopnie, jak pierwszy lepszy robol na Zachodzie.

To są argumenty przedstawiane na obronę tamtego systemu. Przy takiej obronie mowy oskarżycielskie są zbyteczne.

Nie obronie, a realiów.
Bo wy podchodzicie do czasów PRL, podobnie jak wojujący z Kościołem głoszący każdy ksiądz to złodziej i zboczeniec.
A smaczniejsze i bardziej wartościowe było niezbadanie mięso niż aktualnie pochodzące od zwierząt faszerowanych antybiotykami, paszami z ulepszaczami powodującymi nienaturalny przyrost wagi, a zakładach mięsnych dodatkowo faszerowane wodą z konserwantami.
Kurczaka dawniej trzeba było hodować ok roku aby uzyskać jego masę odpowiednią do konsumpcji, teraz konsumujesz kurczaka hodowanego przez 4 miesiące z dużą zawartością chemii.
Jak ogłosił ostatnio NIK - każdy Polak rocznie konsumuje 2 kg chemii zawartej w żywności.

gdyby każdy Polak konsumował rocznie tylko 2 kg chemii to zmarłby najdalej po paru godzinach nowego roku...związek O2 to jak najbardziej związek chemiczny...tak samo jak H2O

Możesz objaśnić tę analogię? Bo naprawdę jej nie rozumiem.
Oprócz „kibiców odry” mamy też w Polsce, jak widać, kibiców włośnicy.


Czyli widzimy, że apologii PRL można się podjąć na dwa sposoby:

• Albo przedstawiając jego dziadowstwo w pozytywnym świetle.
• Albo łżąc świadomie i bezczelnie, tak jak Alus powyżej licząc, że nikt nie przeczyta zacytowanego artykułu.

Pomijając jakiekolwiek za i przeciw PRL: iluż to uległo zakażeniu włośnicą? Z tego co pamiętam nawet z dzieciństwa, czyli głębokiego PRL (mieszkałam na wsi), mój tata i wszyscy sąsiedzi wozili (8 km wozem konnym, rowerem, potem motorowerem czy motocyklem w późniejszym okresie) na badanie do weterynarza mięso po uboju jakiegokolwiek zwierzęcia. A zaznaczam, że to była ściana wschodnia, gdzie psy odbytem szczekają, a diabeł mówi dobranoc.

Stosowny artykuł poniżej:
https://www.researchgate.net/publicatio ... n_the_past
Obecnie problem w zasadzie nie występuje.

Numer E - kod chemicznego dodatku do żywności, a efekty nadmiernego spożywania ukazane zostały w protokole NIK.

Znam przypadek roku wiezienia za pół swiniaka w bagazniku syrenki. Wg relacji starszego pokolenia mozna było siedziec i dwa lata.
Wybacz ale w latach 50-tych, 60-tych i 70-tych netu jeszcze nie bylo i trudno mi link podac

Dobrze to podsumowałeś

Trochę tego było. Jeszcze owsiki, glizdy, tasiemce i inne. I nie czytalo sie o tym w gazetach.

Owsiki, glisty, tasiemce, wszy, pchły były i bada są, dlatego co jakiś czas w przedszkolach i szkołach apele do rodziców o sprawdzanie głów dzieci, albo informacje o pojawiających się chorobach pasożytniczych.
A w kwestii PRL i aktualnych powiem - każda epoka ma własny porządek i ład - i żadna nie jest jedynie li tylko zła, lub jedynie li tylko wspaniała.
Obiektywnie można w każdej zobaczyć plusy i minusy.
A jeśli chodzi o porównanie aktualnego uposażenia młodych nauczycieli i opiekunek przedszkolnych, to jest ona niższa od pensji robola na Zachodzie. Dlatego już występują ewidentne niedobory kadrowe w szkołach i przedszkolach w wielu polskich miastach.
A tak wspaniale jest aktualnie w PL, że mieszkańcy województw zachodnich kupują paliwo w Niemczech, które jest tańsza....i polski Orlen w Niemczech sprzedaje paliwo taniej niż w polskich stacjach benzynowych.

No i? Jak stąd ma wynikać, że Polacy jedzą tylko 2 kg chemii rocznie?
Przecież doskonale wiesz, że to są bardzo różne substancje. W tym np. takie straszliwe trucizny, jak witaminy, chlorofil, aminokwasy i dwutlenek węgla. Wiesz, że te substancje mają różne działanie. Że tylko część jest (w jakichś dawkach) szkodliwa. Wiesz zatem, że określenie „Polacy jedzą 2 kg chemii rocznie” nie ma żadnej wartości poznawczej. Ale dalej będziesz brnąć w tę totalną intelektualną nieuczciwość, bo wiesz, że uczciwie PRL się nie broni.
Bowiem owsiki, glisty i tasiemce żyją na głowach dzieci. Z tej listy jedynie pchły, wszy i owsiki i glisty przenoszą się bezpośrednio z ludzi na ludzi. Włośnie, przywry i tasiemce łapiemy od zwierząt, które jemy. Zatem nic dziwnego, że współcześnie choroby te są rzadsze, niż w PRL. Ale wg Ciebie tym gorzej dla faktów.
Ależ oczywiście, że da się zauważyć w PRL plusy. Ale wtedy, gdy porównamy PRL z ZSRR za Stalina, albo z III Rzeszą. Doszukiwanie się plusów w PRL w porównaniu z III RP, czy w porównaniu ze współczesnymi jej państwami na Zachód od kurtyny prowadzi do groteski.
Trzeci sposób obrony PRL – bierzemy III RP i porównujemy ją… z państwami Zachodu. Fakt, że w porównaniu tym w ogóle nie bierze udziału PRL zupełnie apologecie nie przeszkadza

Porównanie w kwestii lęku, stresu, utraty godności, samobójstw, związanych z bezrobociem, to też groteska.....najwyraźniej z własnych obserwacji nie masz o tych przeżyciach żadnej wiedzy.
Z Twojego wpisu wynika też, że nie raczyłeś przeczytać raportu NIK, stąd ni przypiął ni przyłatał zdanie No i. Jak stąd ma wynikać, że Polacy jedzą tylko 2 kg chemii rocznie? i bredzenie o witaminach.

Proszę zatem przedstawić jakąś sensowną miarę godności i wskazać, że przeciętny, czy medianowy (?) obywatel III RP ma tej godności mniej, niż obywatel PRL. Chętnie coś takiego, zamiast pustych hasełek, przeczytamy.

Co to jest za znak interpunkcyjny? Nie wydaje mi się, żeby występował w języku polskim.

I jedziemy ad personam. A co?
Najwyraźniej przeczytałem dokładniej od Ciebie. W artykule w ogóle nie ma użytego debilnego w tym kontekście określenia „chemia”. Jest szacowana łączna masa wszystkich dodatków oznaczonych kodami E. Ponieważ zaś kodami tym oznacza się również witaminy, to w tych 2 kg znajdują się również witaminy. Jeśli uważasz moje rozumowanie za błędne, to wykaż czemu tak jest. Samo napisanie, że „bredzę” nie wystarczy.

Dziś bardzo często odnosimy się w symbolach do świata zwierząt.
Wole mieć godność czasem przymierającego głodem wilka, niż psa uwiązanego na krótkim łańcuchu do budy. I nie zazdroszczę temu łańcuchowemu ani budy, ani codziennej miski, ani rozrywek (czasem listonosz przychodzi), a nie wspomnę o łańcuchu.

Wyrwałeś jedno słowo za całej wypowiedzi i usiłujesz polemikę nakierować na nie.
Raport NIK precyzyjnie wskazuje dodatki do żywności E: - przeciwutleniacze, substancje słodzące, substancje konserwujące, stabilizatory, barwniki, wzmacniacze smaku, substancje wypełniające, emulgatory. I precyzyjnie wskazanie badania laboratoryjne próbek żywności ograniczały się do wybranych substancji dodatkowych, głównie z grupy substancji konserwujących i barwników. Żadna z inspekcji nie analizowała wszystkich dodatków obecnych w danej próbce żywności.
Witaminy oznacza się A, B, E, D, KK.
E z konkretną cyfrą odnosi się jedynie do chemicznych dodatków do żywności.

Kozioł - wolisz, pytanie prywatne doświadczyłeś kiedykolwiek na bezrobocia?
A gdy ojciec i matka jednocześnie stracą pracę to ich dzieci winne godnie zrezygnować z kalorycznego i urozmaiconego jedzenia i zakupu potrzebnych im ubrań, podręczników do szkoły?