Siła wyższa
, nie widzę tu żadnej reakcji, wszyscy "zamurowani" - to już sama rozwinę kwestię "kultury śmierci", dokończę zaczęty wątek i cześć.
Wydaje się, że wspomniana "kultura śmierci" wynika z zatracenia wiary w duszę nieśmiertelną, pochodzącą bezpośrednio od Boga, który daje ten niewidzialny element duchowy każdemu człowiekowi indywidualnie, kiedy człowiek jest dopiero "zawiązkiem" swojej przyszłej postaci. Dusza jest tym, co niezmiennie stanowi istotę człowieka, podczas gdy jego ciało się rozwija i niszczeje. Wielu ludzi nie wierzy jednak w taką koncepcję duszy, nie poczuwa się do "mienia" takiej duszy.
Kiedy tak o tym myślę, przypominają mi się słowa Chrystusa o zatracie duszy:
"... co za pożytek ma człowiek, jeśliby zyskał wszystek świat, a samego siebie stracił, i sam na sobie szkodę poniósł?" (Łk 9,25)
Dusza pozostaje jednak niepowtarzalną godnością osobową człowieka.
Przejawia się siłą rozumnej wolności - kulturą.
Ludzie niby uwielbiają wolność, ale często okazuje się, że chodzi im tylko o wolność od uwzględniania praw i potrzeb innych ludzi. Niby chcą samodzielnie decydować o swoim życiu, a uważają przy okazji, że są kompletnie zdeterminowani genetycznie i środowiskowo - w imię tego uciekają od odpowiedzialności... A bycie wolnym oznacza przecież bycie odpowiedzialnym za swoje czyny.
Niektórzy nie czują w sobie dosyć tej wolności duszy (odpowiedzialnego wyboru i możliwości tworzenia), ale raczej instynktowne zwierzę - rozumne po to, by przetrwać, będące wysoko zorganizowaną materią, działającą jak swego rodzaju mechanizm. Kultura wydaje się wtedy specyficzną "nadbudową" potrzeb biologicznych, a dusza przestarzałą nazwą funkcji mózgu. Wtedy nie ma odpowiedzialności wobec duchowego Boga, jesteśmy sami - pan(i)ami życia i śmierci i określamy sami co dobre, a co złe (a najczęściej trudno to jednoznacznie stwierdzić - tak wszystko wydaje się względne i subiektywne). Tak chyba zaczyna się "kultura śmierci" duszy...
Ludzie mogą się tak właśnie bezdusznie czuć i nie chcieć żyć niesamowicie, niewyobrażalnie wiecznie, a nawet mogą chlubić się tym w poczuciu wyższości wobec biedaków wierzących, pragnących szczęśliwości wiecznej. Dla nich szczęscie to tylko przyjemność chwili... Bóg? Jeśli nawet byłby - byłby wszystkiemu winny, także temu, że oni Go nie znaleźli... Życie z perspektywą życia wiecznego byłoby zresztą straszne... Zrzekają się więc z ulgą "niebieskich miraży", by sobie spokojnie, normalnie wygodnie pożyć, a potem się najwyżej zobaczy, ale lepiej nie.
Są też tacy, którym nie przypadają do gustu i "smaku" boskie przedstawienia w zastanych wierzeniach religijnych, a pragnęliby prawdziwego Boga znaleźć.
Inni, zawiedzeni, nie pragną Boga, ale chcą już tylko zwalczać wiarę religijną.
Ciekawe, czy oni wszyscy znają "Myśli" Pascala, który w XVII w. pisał, iż "TRZEBA SZUKAĆ BOGA":
"Niech dowiedzą się bodaj, jaka jest ta religia, którą zwalczają, zanim ją będą zwalczać. Gdyby ta religia chełpiła się, że widzi jasno Boga, że ogląda Go wręcz i bez zasłony, można by ją zwalczać mówiąc, że nie ma nic w świecie, co by świadczyło o takiej oczywistości. Ale skoro ona powiada przeciwnie, że ludzie znajdują się w ciemnościach i dalecy od Boga, że ukrył się ich poznaniu, że nawet sam daje sobie w Piśmie miano "Deus absconditus", skoro wreszcie silili sie po równi ustalić te dwie rzeczy: że Bóg ustanowił dotykalne znaki w Kościele, aby się dać poznać tym, którzy by Go szukali szczerze; że je wszelako przesłonił w ten sposób, iż dostrzegą Go jedynie Ci, którzy Go szukają z całego serca; - jakież tedy mogą przedstawić argumenty, kiedy okazują jawną niedbałość o szukanie prawdy, krzyczą, że nic jej im nie okazuje? Toć ta ciemność, w której brodzą i którą zarzucają Kościołowi, potwierdza tylko jedno z jego mniemań nie naruszając drugiego i zgoła nie podkopuje jego nauki, ale ją utrwala.
Chcąc ją zwalczać powinni by wołać, iż dołożyli wysiłków, aby wszędzie szukać, nawet w tym, co Kościół zaleca ku temu celowi, a wszystko bez skutku. Gdyby mówili tak, zwalczaliby w istocie jedno z twierdzeń Kościoła. Ale spodziewam się wnet wykazać, że nie ma rozsądnego człowieka, który by mógł mówić w ten sposób, a nawet śmiem powiedzieć, że nikt nigdy tego nie uczynił. Wiadomo dostatecznie, w jaki sposób poczynają sobie ludzie mający te poglądy. Mniemają, że dołożyli wiele wysiłku, aby się oświecić, kiedy obrócili kilka godzin na czytanie którejś z ksiąg Pisma i zadali jakiemuś duchownemu kilka pytań o prawdy wiary. Po czym chełpią się, że szukali nadaremnie w księgach i u ludzi. Ale zaprawdę powiem im to, co mówiłem często, że taka niedbałość jest nie do zniesienia. Nie chodzi tu o błachą sprawę obcej osoby; chodzi o nas samych i o nasze wszystko.
Nieśmiertelność duszy to rzecz dla nas tak ważna, dotycząca nas tak głeboko, że trzeba chyba zatracić wszelkie uczucie, aby być obojętnym w tym względzie.
(...)ten, który wątpi, a nie szuka, jest zarazem i bardzo nieszczęśliwy, i bardzo niegodziwy. A jeśli może być przy tym spokojny i zadowolony, jeśli może głosić to jawnie, a nawet się tym chlubić, jeśli może ten właśnie stan czynić przedmiotem swego zadowolenia i próżności - nie mam po prostu słów na nazwanie tak obłąkanej istoty.
(...)
Ateizm znamionuje wolną myśl, ale tylko do pewnego stopnia.
Bezbożni, którzy głoszą, że idą za rozumem, powinni być osobliwie mocni w rozumie. Cóż owo powiadają? "Czyż nie widzimy, że zwierzęta umierają i żyją tak samo jak ludzie. Turcy - tak jak chrześcijanie? Mają swoje ceremonie, swoich proroków, doktorów, `swiętych, zakonników jak my" itd. - Czy to jest przeciwne Pismu? Czy nie powiada ono tego wszystkiego?
Jeśli zgoła nie dbacie o to, aby wiedzieć prawdę, to wszystko starczy, aby was uspokoić; ale jeśli pragniecie z całego serca ją poznać, nie starczy: wejdźcie w szczegóły. To byłoby dosyć w jakiejs kwestii filozoficznej, ale tu, gdzie idzie o wszystko!... A mimo to po lekkim zastanowieniu tego rodzaju będą się bawili itd.
(...)
Są trzy rodzaje osób: jedne, które służą Bogu, znalazłszy Go; drugie, które silą się Go szukać, nie znalazłszy; inne, które żyją nie szukając Go ani nie znalazłszy. Pierwsi są roztropni i szczęśliwi. Ostatni szaleni i nieszczęśliwi; owi pośrodku są nieszczęśliwi i roztropni".
Zastanawiam się... szczególnie, czy te zarzuty ignorancji i niedbałości są nadal aktualne?
Nie bójcie się jednak, nie będę więcej pisać.
Do zobaczenia wszystkim - w Niebie, miejmy nadzieję...