|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
proble z VII przykazaniem
| Autor |
Wiadomość |
|
Andrzej 1
Dołączył(a): Pn sie 14, 2006 19:35 Posty: 40
|
 proble z VII przykazaniem
Jak widać mieszkam na Podhalu, gdzie rodzice mają niewielkie gospodarstwo rolne. Dzisiaj zaczął mnie dręczyć pewien problem, bo od zawsze nasze gospodarstwo pobierało dotacje państwowe i teraz unijne. Rodzice szukają czego się da, żeby coś z tego wyciągnąć na moje i siostry wykształcenie i wogóle na zycie na jakim takim poziomie (miesięcznie z tego gospodarstwa jest jakieś 1000zł. dodatkowo do marnych emerytur). Ale jak to bywa z takimi dotacjami czasem trzeba coś "przycyganić" np. jagnie zapisac na inną matkę, żeby się kwalifikowało do hodowli (nie będe wyjasniał teraz zasad hodowli), niezywą sztukę jeden rok dłużej trzymac w księgach, żeby była wystarczająca liczba sztuk do dotacji, czasem wpisuje się fikcyjne jagnieta, nie waży się jagniąt w terminie wpisując wagę na oko itp. Zasadniczo inspektorzy hodowli wiedzą lub domyślaja się o wszystkim, pozatym Związek hodowców też nie postępuje uczciwie z rolnikami, łupiąc z dotacji na prowadzenie ksiąg niemiłosiernie, nakładając zupełnie niezyciowe obowiązki niedozrealizowania. Równiez nasze gospodarstwo stara się o certyfikat ekologiczny, skutkiem czego nie możemy np. kupowac otrąb na jarmarku lub brać siana z pola sąsiada, co jednak czynimy (z powodu zbyt dużych odległości nie kosimy całego swojego areału, ale za to bierzemy od sąsiadów, których pole niczym od naszego sie nie różni, jest tak samo ekologiczne, a co do otrąb, to bez tego nie dałoby się odpowiednio jagniąt na skup wychowac, nie są to duże ilości).
Mój udział w tym jest taki jak syna rolnika, czyli ja zasadniczo pracuje, ale (szczególnie kiedy byłem młodszy) byłem głównym "kombinatorem", czyli sam wymyślałem te kombinacje z jagniętami, bo najlepiej się znałem wówczas na owcach. CZasem coś tam mruczałem w domu o tym, ale rodzice to traktują jako głupie skrupulanctwo, nie wiem jak to wszystko sie kwalifikuje, czy takie cos, na małą skalę, żeby przetrwać jest grzechem? ciężkim?, jak to rodzicom przetłumaczyć? jak ewentualnie zwrócić pieniądze, jakby to zsumować, to by sie tam coś pewnie uzbierało (choć cięzko by było, bo szczególnie od kilku lat są to nie liczne wypadki), a nas teraz wogóle na to nie stać, ledwo się wiąze przysłowoiowy koniec z końcem i komu zwracać? państwu? Rodzice trzymaja to gospodarstwo ze wzgledy na mnie i siostrę, zeby nas wykształcic i tak zapewne braknie trzeba będzie cos z pola sprzedać. Wiem, ze to może kogoś rozsmieszyć, ale prosze o odpowiedź, moja rodzina jest rodziną katolicką, rodziną uczciwą, rodzice maja wyższe wykształecenie (byli nauczycielami, stąd małe emerytury), nigdy nic nikomu nie ukradlismy, kłotni na sąsiedztwie nie wywołujemy. Podkreślam wyrzuty mam tylko ja, rodzice czuja się usprawiedliwieni (na Podhalu jest tradycja oszukiwania czy raczej "ocyganiania" państwa i jego instytucji, zawsze to robiono, od czasów austriackich, poprzez II RP, okupację PRL i teraz, kiedys był to jedyny sposób na przetrwanie, raczej nie były to wielkie oszustwa, tylko takie na małą skale, jak u nas). Jak zakfalifikowac te nasze czyny, czy to są oszustwa? Proszę o odpowiedź i wyrozumiałość.
|
| Pn sie 20, 2007 17:55 |
|
|
|
 |
|
zielona_mrowka
Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 21:19 Posty: 5389
|
Myślę, że Twoje wątpliwości opisane w tym poście są najlepszą odpowiedzią na ostatnie pytanie. Sumienie w człowieku bez powodu się nie odzywa. Warto czyny nazywać po imieniu. Powodzenia w podejmowaniu decyzji
_________________ Nie nam, Panie, nie nam, lecz Twemu imieniu daj chwałę za łaskę i wierność Twoją...
Użytkownik rzadko obecny na forum.
|
| Pn sie 20, 2007 18:18 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Twoi rodzice mają obowiązek wyżywić i utrzymać rodzinę i dzieci, które mają. A gdyby zabrakło chleba i ukradliby, aby mieć co jeść uważasz, że też grzeszyliby?
Nie.
Tak więc jeżeli te "drobne przekręty" czynią po to, aby związać "koniec z końcem" bo mają bardzo ciężko i bez tego nie radziliby sobie, aby rodzinę utrzymać to grzechu a już na pewno ciężkiego nie popełniają.
|
| Wt sie 21, 2007 7:46 |
|
|
|
 |
|
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
monika001 napisał(a): A gdyby zabrakło chleba i ukradliby, aby mieć co jeść ... to byłaby inna sytuacja, niż opisana.
|
| Wt sie 21, 2007 7:52 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
monika001 napisał(a): Twoi rodzice mają obowiązek wyżywić i utrzymać rodzinę i dzieci, które mają. A gdyby zabrakło chleba i ukradliby, aby mieć co jeść uważasz, że też grzeszyliby? Nie. Tak więc jeżeli te "drobne przekręty" czynią po to, aby związać "koniec z końcem" bo mają bardzo ciężko i bez tego nie radziliby sobie, aby rodzinę utrzymać to grzechu a już na pewno ciężkiego nie popełniają.
Dla uzupełnienia: jeśli istnieją jakiekolwiek wątpliwości, winę winien ocenic spowiednik
|
| Wt sie 21, 2007 11:03 |
|
|
|
 |
|
Andrzej 1
Dołączył(a): Pn sie 14, 2006 19:35 Posty: 40
|
Dziekuję za odpowiedzi na moje pytanie. O sprawe zapytam spowiednika.
Mam jesczze jedno pytanie na ten sam temat. Np. u nas we wsi większość lasów leży w rękach prywatnych, więc grunt, drzewa i wszystko co w lesie się znajduje jest czyjeś tam. No ale co np. wtedy kiedy idę na maliny do lasu lub chcę wyciąć choinkę (dla siebie, nie na handel). Przecież nie będę zbierał owoców tylko na swoim, bo nawet granic dobrze nie znam. Jaka jest w tej sytuacji nauka Kościoła? Czy zbieranie malin i innych darów lasu, wycinanie choinki, jedzenie głogu z krzaka na cudzym polu (głóg sieje się sam, nikt go nie sadzi) jest grzechem kiedy nie zbiera się na cudzym? Czy np. wzięcie jednego jabłka z cudzego sadu, żeby sobie po prostu zjeść jest grzechem?
|
| Cz sie 30, 2007 14:47 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Przyznam, że miewałam podobne wątpliwości. Mieszkam w przepięknej okolicy - wokół pełno lasów.
I myślę, że jeżeli masz wiedzę, że dana ziemia jest czyjąś prywatną własnością, to lepiej abyś nie korzystał z jej darów.
|
| Pt sie 31, 2007 0:47 |
|
 |
|
Andrzej 1
Dołączył(a): Pn sie 14, 2006 19:35 Posty: 40
|
Wiem, ze nie jest to usprawiedliwienie, ale czy to, ze zawsze zbierano maliny itp. w lesie, robiono to od wieków, i nikt nigdy, zadnych wątpliwości nie miał, nikt nigdy nie miał pretensji, jak ktoś zbierał maliny na "jego", podobnie z wypasem, jak już nikt nie pasie krów w jesieni, to owce można paść gdzie się chce i nikt nie ma o to pretensji, nikt też nie pyta o pozwolenie. Czy tu nie można uznać, że las i jego dary są objete "umową społeczną", że każdy może z nich korzystać?
|
| Pt sie 31, 2007 12:14 |
|
 |
|
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Nie każdy musi tak myśleć. Dla jednych to rzeczywiście nie będzie stanowiło problemu, dla innych być może tak, choć nie są w stanie swojego "ogrodzić" od nieproszonych gości. Lepiej byłoby jednak, żebyś wiedział, że to korzystanie z czyjegoś tej konkretnej osobie nie przeszkadza.
Ale ja nie jestem wyrocznią. Jeżeli masz przeróżne wątpliwości, lepiej, abyś w szczerej rozmowie zapytał spowiednika o ocenę danego czynu.
|
| Pt sie 31, 2007 14:36 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 9 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|