"Siostro Klaro" ?

No, chyba że "w Chrystusie"...
Bracie Wojtku w Chrystusie!
Chodzi mi o to, że śmierć fizyczna, choćby nie wiem jak idealnie o niej myśleć, zawsze wiąże się z makabrą cielesną

, która mnie przeraża.
Czy można znieczulić się na tę grozę?
Sam Pan Jezus odczuwał lęk i trwogę przed męką i śmiercią ...
Życie jest pomieszane ze śmiercią na zasadzie zależności biologicznych i według prawa rozwoju - by coś nowego powstało, musi się coś skończyć.
Koniec czegoś można chyba nazwać też "śmiercią".
Może by tak wziąć pod uwagę inne odmiany "śmierci", które są tez ustaniem jakichś funkcji życiowych?:
ŚMIERĆ SPOŁECZNA - gdy przestajemy mieć znaczenie, odgrywać rolę w jakimś systemie społecznym.
ŚMIERĆ PSYCHICZNA - gdy "nasze plany i nadzieje, coś niweczy raz po raz" i w końcu mamy depresję. (Czasem strach przed obrzydłym, ciężkim życiem jest większy niż przed jego zakończeniem...)
ŚMIERĆ DUCHOWA - odłączenie od Boga,
o której mowa w Biblii:
+ Księga Mądrości podaje, że " śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą" (Mdr 2,4)
+ W Ewangelii znajdują się słowa przestrogi Chrystusa:
" I nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a duszy zabić nie mogą; ale raczej bójcie się tego, który i duszę i ciało może zatracić w piekle." (Mt 10,28)
+Św. Jan napisał w Pierwszym Liście:
"Kto nie miłuje, trwa w śmierci." (3,14)
"Najmilsi, miłujmy się wzajemnie, gdyż miłość jest z Boga. I każdy, co miłuje, z Boga jest urodzony i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, ponieważ Bóg jest miłością."
Takie "śmierci" są częścią życia wielu ludzi...
[/b]