Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So wrz 13, 2025 16:42



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona
 Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N lis 27, 2011 8:37
Posty: 604
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Wydaje mi się, że jest wiele możliwości dla katolika. Nie każdy musi być ascetą, ale i dobrze, że tacy są.
Kościół od początku stawiał na POWSZECHNOŚĆ. A w powszechnym kościele musi być pewne zróżnicowanie. Wśród pierwszych uczniów Chrystusa byli ludzie różnych stanów. Nie brakowało bogatych ludzi (Zacheusz, Nikodem, Józef z Arymatei, chyba też św. Marek), ludzi wykształconych (św. Łukasz), urzędników państwowych (św. Mateusz), prywatnych przedsiębiorców (św. Piotr i św. Andrzej - wiem, niby to byli prości rybacy, ale pasują mi pod tą kategorię), właścicieli ziemskich (rodzeństwo z Betanii) i innych.
Zawsze mówię, to co powtarzał znajomy ksiądz-zakonnik. Ubóstwo to nie to samo co dziadostwo.


Cz mar 29, 2012 12:52
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16
Posty: 3755
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Usunąłem offtop o Jezusie autorstwa REDa.
moderator jumik

_________________
Piotr Milewski


Cz mar 29, 2012 18:01
Zobacz profil WWW
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
wloczykij napisał(a):
szatan ... po której on stronie właściwie stoi - po tej która ciągnie mnie do przyziemnych przyzwyczajeń czy po tej która nakazuje mi porzucenie wszystkiego mimo ze wcale tego nie chcę

A może stoi po obu? :)

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Cz mar 29, 2012 18:17
Zobacz profil

Dołączył(a): N cze 05, 2011 0:06
Posty: 24
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Najlepiej pogadać ze spowiednikiem.

Nie martw się miewam podobnie - ale motyw nie raz izolacji nie wynika przy najmniej u mnie, ze chce się od ludzi od ciąć, ale - raczej nie raz trudno wyjść gdzieś wieczorem bo wie się że prawdopodobnie się z grzeszy bo zna się siebie dawnego. Co to zmniejszenia zakresu oglądanych filmów to tylko świadczy jaki chłam się nam oferuje. Film, muzyka, prasa popularna oferują nam tak słaby poziom, że szkoda na to czasu. Pewnie tak samo masz - że są jednak filmy, prasa, książki, które cie interesują.
To są przynajmniej moje odczucia i raczej będę trwał - może zwariowałem, ale "Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je"

Oczywiście nie chodzi mi, że trzeba być pustelnikiem - oczywiście bardzo ładne powołanie. Ale ja to rozumiem tak, że jeśli mam pójść gdzieś i dajmy na to upić się czy zapalić jointa to wole zostać w domu. Chodź wiadomo, że zdarzyło mi się gdzieś wyjść bo ktoś nalegał - nie raz nawet odezwał się stary ja i się pofolgowało.

Swoja drogą polecam "O Naśladowaniu Chrystusa" - Tomasz Kempis

Pozdrawiam i nie uważam żeś zwariował, ale popytaj spowiednika i on cię pomorze .


Cz mar 29, 2012 19:08
Zobacz profil
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
U mnie jest oczywiście podobnie. Pociąg ku izolacji nie wynika z niechęci do ludzi i umiłowania samotności samej w sobie tylko z niechęci do "świata", który jest przesiąknięty grzechem. Ten grzech zacząłem dostrzegać wszędzie i we wszystkim. Uważałem się za jedynego świadomego prawdziwego wymiaru zła na tym świecie. Jak już pisałem - pokory zabrakło.

Oczywiście racjonalny poziom izolacji zachowam bo jednak nie wszystko prowadzi ku dobremu. Niemniej popadanie w skrajności chyba mi mija.

Co do spowiednika - raczej ciężko prowadzić długie duskusje klęcząc na wąskiej desce i schylając się w pół do kratki (zazwyczaj nie mieszczę się w konfesjonale bo jestem nadwymiarowy :D ) i do tego pilnować aby mówić na tyle szeptem żeby ludzi nie słuchali a na tyle głośno żeby ksiądz usłyszał. Poza tym w okolicach Bożego Narodzenia spróbowałem coś z księdzem obgadać (nie pamiętam o co chodziło) a ksiądz na to:

- modli się pan?
- tak
- no to wszystko będzie dobrze, teraz żałuj za grzechy :D :D :D

Oczywiście są księża i księża. Myślę ze jakiś akademicki ksiądz z powołaniem najlepiej nadaje się do rozmów.


Cz mar 29, 2012 20:48
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
wloczykij napisał(a):
Co do spowiednika - raczej ciężko prowadzić długie duskusje klęcząc na wąskiej desce i schylając się w pół do kratki (zazwyczaj nie mieszczę się w konfesjonale bo jestem nadwymiarowy :D ) i do tego pilnować aby mówić na tyle szeptem żeby ludzi nie słuchali a na tyle głośno żeby ksiądz usłyszał.

Nie masz Sercanów w okolicy? Jak mam dużo uzbierane to idę właśnie
do nich. Spowiedź w zamkniętym pokoju, reszta siedzi w korytarzu
nikt nic nie słyszy, można sobie spokojnie zebrać myśli, no i siedzisz
na krześle, nie klęczysz (chyba, że bardzo chcesz :) ).


Cz mar 29, 2012 21:52

Dołączył(a): N cze 05, 2011 0:06
Posty: 24
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Po wiem ci tak - zadawaj pytania przy spowiedzi - krótkie odpowiedzi też są odpowiedzią. Przecież jeżeli usłyszałeś, że wszystko będzie dobrze jest dla ciebie dobra odpowiedzią. Znaczy, że idziesz w dobrym kierunku tak ja przy najmniej bym odebrał. No ale wiadomo że czas mija i pojawiły się nowe trudności to znowu pytanie krótka odpowiedz i do przodu tak przynajmniej myślę. Chodź sam mam z różnymi rzeczami problemy - i nie jestem fachowcem. Ale księża od tego są by nas prowadzić. Wiec zapytaj się o ta izolację jaki jest twój powód a on ci odpowie. Na forum możemy wprowadzić cię w maliny. Ponieważ każdy jest inny i każdemu co innego służy a tobie co innego. Przecież są różne powołania, modlitwy. Jesteśmy różnorodni i to jest piękne. Myślę też, że nie wszędzie widzisz grzech - bo to by mnie zdziwiło. Przecież jeśli unikasz okazji do złego to raczej dobrze. Przecież jeśli by ktoś ci powiedział chodź na ryby to raczej byś nie miał nic przeciwko. Problem się zaczyna, że nasze zainteresowania tak się spłycają, że jedyna rozrywką to jest trochę się pobudzić jakąś substancja czy czymś innym. Ja też tak mam, że jak się żyje w śród ludzi często ateistów to pokusa jakieś pychy u mnie się przejawia. - W sensie dla nas wiara jest czymś oczywistym - i dziwi nas że ktoś ignoruje Boga.

Ale jeszcze ras polecam idź do księdza możesz przecież nawet poprosić o krótką rozmowę. Myślę że chętnie ci pomogą


Cz mar 29, 2012 22:31
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 25, 2012 11:23
Posty: 302
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
wloczykij, mnie akurat Twoje głębokie życie duchowe doprowadziło do tego, że naładowany LSD (serio serio)wszedłem tu właśnie i patrzę, a tu ktoś akurat ładnie wytłumaczył o co właściwie chodziło z tym bogatym młodzianem. Czyli ja mam tu niniejszym z Twojego życia duchowego jakiś pożytek, nie wiem jak Ty :-D


Cz mar 29, 2012 22:58
Zobacz profil
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Jeśli mówisz o tym co Kozioł napisał to mogę śmiało powiedzieć że rozwiązał mój problem w gigantycznej mierze i wyleczył mnie z paranoi.


Cz mar 29, 2012 23:13

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Cytuj:
Czy Jezus odseparował się od ludzi? Nie chodził na wesela, [...]?

400 litrów wina było niczego sobie :mrgreen:

Włóczykiju - spójrz na to z drugiej strony:
12 Apostołów Jezus powołał żeby rzucili wszystko i poszli za nim. Ale co z całą resztą: z tymi małżonkami na weselu których był, z tymi wszystkimi którzy słuchali jego nauki, z uzdrowionymi, z uwolnionymi od złych duchów? Czy wszyscy, którzy spotkali Jezusa powinni rzucać wszystko i iść za Nim? Kto wtedy uprawiałby pola, rodził i wychowywał dzieci, tworzył sztukę?

A jeśli chodzi o powołanie, to jestem przekonana że Bóg dał powołanie każdemu w jego sercu, w postaci pragnienia robienia czegoś. Zastanów się co chciałbyś w życiu robić, czego pragniesz i tym się zajmij. Ludzie mają różne powołania: do założenia rodziny, do bycia samotnym, do pójścia do zakonu, do wyjazdu na misje, do wolontariatu, do sztuki (muzyki, malarstwa itd), do pisania, do służby ojczyźnie w jakiś sposób... dużo tego jest. Każdy sposób życia i działania który sprawia, że świat jest lepszy i piękniejszy może być powołaniem.

Jeszcze raz podkreślam że szczególne jeśli chodzi o sztukę: piękno też jest rodzajem dobra i jako takie pochodzi od Boga! Nawet jeśli jakiś człowiek jest niewierzący - a może się tak stać z różnych powodów i niekoniecznie z jego winy - a uczciwie chce robić coś dobrego i wsłuchuje się w to co ma w sercu to też usłyszy swoje powołanie. Są pisarze czy piosenkarze którzy, chociaż niewrzący, swoją sztuką robią bardzo dużo dobrego. A skoro robią coś dobrego, to jaki jest powód żeby wyrzucać ich książki/płyty itd?

Cały "sęk" w byciu chrześcijaninem jest taki, że chrześcijanin po nawróceniu nie ma stać się jakimś "ufo" i odwrócić się od świata, ale przez swój udział w świecie (także kulturalny) przyczyniać się do odnowy tego świata bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności - nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał - w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych. (Rz 8, 19-21). Nie może być tak, że stworzenie (ludzie i cały świat) "oczekuje objawienia się synów Bożych" a synowie Boży zabierają swoje zabawki i wychodzą z tej piaskownicy.

I to nie jest mój własny wniosek, to są poglądy przekazywane od samego początku chrześcijaństwa. To fragment "Listu do Diogneta", z II wieku, który zawiera charakterystykę życia i nauki chrześcijan:
Cytuj:
Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem.
Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. [...] Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą.
Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą.


A z moich prywatnych (więc nie wiem na ile słusznych w odniesieniu do innych) przemyśleń dodam, że takie "uciekanie w radykalizm" jest według mnie właśnie w jakiś sposób uciekaniem od swojego powołania. Człowiek chce za wszelką cenę być "święty" jak najszybciej i jak najdoskonalej, dlatego stara się żyć tak, jak w jego pojęciu jest idealnie, ale jednocześnie źle się z tym czuje i boi się tego, bo łączy się to z "poświęceniem" rzeczy które lubi i które ogólnie są dobre ale uważa że musi je odrzucić bo są "niechrześcijańskie". A zamiast tego wszystkiego powinien pomyśleć co lubi robić, cho chciałby robić, co stanowi jego "talenty" którymi mógłby się przysłużyć światu.

Więc, mówiąc krótko: nie staraj się być "święty na siłę", staraj się żyć dobrze i robić to co lubisz. Lepiej na tym wyjdziesz :)

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


So mar 31, 2012 15:38
Zobacz profil
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Silva - powili normalnieję, to był kolejny "chwilowy" kryzys. Lektura nawiedzonych protestanckich for za każdym razem wywołuje podobne efekty tyle że odczuwam jakąś niezrozumiałą przyjemność w czytaniu tychże.


So mar 31, 2012 18:33
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
wloczykij napisał(a):
Silva - powili normalnieję, to był kolejny "chwilowy" kryzys. Lektura nawiedzonych protestanckich for za każdym razem wywołuje podobne efekty tyle że odczuwam jakąś niezrozumiałą przyjemność w czytaniu tychże.
To czytaj te normalne.... choć po części ciebie rozumiem, mi czytanie forum FSSPX też podnosi ciśnienie lepiej niż kawa.


So mar 31, 2012 19:18
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
Tu nie chodzi o podnoszenie ciśnienia. Po prostu czasem mylę postawę chrześcijanina z postawą "uczonego w piśmie" - stąd ta fascynacja.


So mar 31, 2012 23:30

Dołączył(a): Cz gru 02, 2010 21:16
Posty: 3
Lokalizacja: Bydgoszcz
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
@wloczykij, tak naprawdę nikt nie wie, do czego powołuje nas Bóg. Trudno przewidzieć, czy będzie wymagał od nas życia w odosobnieniu, które znaczone będzie modlitwą, kontemplacją i odrzuceniem doczesności, czy pośle nas między ludzi, gdzie trzeba będzie się mierzyć ze "zwykłymi" codziennymi problemami i żyć "normalnie". Każda droga jest dobra dla pragnącego świadczyć, jednak najważniesze jest to, by nasze działania były zgodne z wolą Ojca - tylko wówczas nasze życie będzie mogło przynieść najbardziej obfity plon i dla Niego, i dla nas, i dla każdego człowieka. On ma przecież Doskonały Plan! :)

Tak jak wcześniej Tobie doradzano - warto wybrać się do księdza, a może i nawet nie do jednego (żeby skonfrontować ze sobą być może różne spostrzeżenia), pomyśleć o stałym spowiedniku, który jako "najbardziej wtajemniczony" w te sprawy, będzie Cię mógł kierować na ścieżkach wiary i pomagać rozeznawać własne powołanie. Samemu jest na pewno trudno mierzyć się ze sprzecznymi wewnętrznymi doświadczeniami.

A może właśnie jesteś powołany do tego rodzaju życia, dalekiego od Twoich "świeckich" planów? Oczywiście to sprawa rozeznania, więc potrzeba modlitwy w tej intencji, łaski i trochę czasu. :) Jeśli masz dobrą wolę, to reszta pozostaje w rękach Najwyższego. Byleby nie bać się iść za Jego głosem, choćby kosztem własnych planów, bo wiele razy okazało się, jak w przypadku świętych, że On wie najlepiej!

Tyle ode mnie. Pierwszy mój post...uff! :)

Pozdrawiam!


Pn kwi 09, 2012 21:03
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 28, 2007 9:13
Posty: 545
Post Re: Do czego doprowadziło mnie głębokie zycie duchowe.
MARIEL napisał(a):
wloczykij napisał(a):
Co do spowiednika - raczej ciężko prowadzić długie duskusje klęcząc na wąskiej desce i schylając się w pół do kratki (zazwyczaj nie mieszczę się w konfesjonale bo jestem nadwymiarowy :D ) i do tego pilnować aby mówić na tyle szeptem żeby ludzi nie słuchali a na tyle głośno żeby ksiądz usłyszał.

Nie masz Sercanów w okolicy? Jak mam dużo uzbierane to idę właśnie
do nich. Spowiedź w zamkniętym pokoju, reszta siedzi w korytarzu
nikt nic nie słyszy, można sobie spokojnie zebrać myśli, no i siedzisz
na krześle, nie klęczysz (chyba, że bardzo chcesz :) ).

W wielu kościołach są oddzielne salki do spowiedzi. Przecież są w parafiach np. osoby starsze, które z uwagi na stan zdrowia nie mogą klęczeć i należy im zapewnić dogodne warunki do spowiedzi.
Najgorzej z tym jest w parafiach wiejskich, gdzie "wierny stoi raczej na pozycji straconej" i musi podporządkować się żądaniom lokalnej władzy kościelnej.
Można też zaproponować księdzu spacer przy kościele - łatwiej chodzić niż klęczeć.


Pn kwi 09, 2012 21:25
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 31 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL