Akacja...
Wyobraź sobie, że ktoś jest w wesołym towarzystwie. Razem z tym towarzystwem w pełnym rozbawieniu, w ramach świetnej zabawy, coś gdzieś kradnie. Świetny kawał robi np nielubianemu człowiekowi. Czy to, że w danym momencie nie pomyślał, że to właśnie jest kradzież, oznacza że nie był świadomy tego, co robi? Że nie wiedział?
A gdyby (przykład drastyczny) rozpalił ogień pod drzwiami czy oknem altanki, "tylko, żeby nastraszyć, dla zabawy", a od tego ognia zajął się domek i człowiek został ciężko poparzony albo i zginął - to też uznasz, że sprawca nie ponosi winy moralnej?
Człowiek ma obowiązek przewidywać skutki swoich działań, a nie rozkładać ręce mówiąc "nie wiedziałem, że tak może być".
Jeśli ulegasz namowom kogoś, z dowolnego powodu (mówię o namowie, nie szantażu) do czegoś, co uważasz za złe, to de facto Ty wybierasz tego człowieka a nie Boga. Być może powodem jest słabość, nie pragnienie zła, ale wybór jednak pozostaje Twoim wyborem.
Cytuj:
Czego mogła nie wiedziedzieć?
- że idąc na tą imprezę się upije i skończy się to w ten sposób
- ile może spokojnie wypić dla towarzystwa, by się nie upić
- jak zerwać z okazją do grzechu, by nie ulegać swej słabości
1. Zapewne mogła tego nie wiedzieć. Ale też nikt nie ma do niej pretensji o pójście na imprezę, tylko o późniejsze wybory.
2. Akacja - śmiem twierdzić, że wystarczy kontrolować swój stan w trakcie - innymi słowy brać to pod uwagę. Ja mam czasem tak, że jestem wstawiona po małym piwie, a czasem mogę wypić sporo wiecej bez specjalnych konsekwencji. Kwestia tysiąca różnych rzeczy - dnia, zmęczenia, stanu psychicznego, stopnia najedzenia, leków, itp, itd. Po prostu w którymś momencie trzeba przestać pić. Kropka.
3. Nie rozumiem trzeciego zdania - mówisz o nałogu, czyli alkoholizmie? O tym, w jaki sposób zmniejsza on w danym przypadku odpowiedzialność moralną trzeba porozmawiać ze spowiednikiem. Natomiast to, że ktoś w towarzystwie się zwykle upija bo nie potrafi odmówić, bo boi się np utraty twarzy czy znajomych - chociaż obawy są dla mnie całkowicie zrozumiałe - odpowiedzialności moralnej za upicie się do stanu totalnego braku kontroli nad sobą nie zmniejsza.
Cytuj:
A jak Ty byś określiła winę moralną osoby, która nigdy w życiu nie piła alkoholu i znalazła się na imprezie w pracy gdzie pili, działala pod wpływem silnego lęku, i do tego by znaleść się w stanie nietrzeźwym potrzebne byłoby spożycie mniej alkoholu niż normalnie (o czym nie wiedziała), dlatego że nigdy nie piła no i w ten sposób się upiła?
Akacja - nie jestem w stanie ocenić winy konkretnej osoby. Niemniej zwróć uwagę na kilka kwestii:
a) Alkoholu nie wlewa się na ogół w siebie duszkiem - jest czas, żeby ocenić swój stan;
b) Jeśli nigdy nie piła, to nie znała czegoś takiego jak "własna norma" - tym bardziej powinna być ostrożna;
c) Jeśli rzeczywiście ma bardzo dużą wrażliwość na alkohol i upiła się na przykład dwoma kieliszkami wina - to nadal nie wyobrażam sobie, żeby to był etap utraty nad sobą kontroli, to jest etap, żeby przestać pić. Chyba w końcu zauważyła, że coś jest z nią inaczej niż zwykle? Chyba wiedziała, że alkohol jako taki wpływa na świadomość i upicie się jest rzeczą możliwą? Nawet jak to było pierwsze takie doświadczenie w życiu?
d) kwestię "silnego lęku" podobnie jak nałogów, należy rozważyć ze spowiednikiem.
Cytuj:
Dlaczego ktoś ma ponosić winę za to że żyje w takim świecie gdzie jest tyle zła i mu ulega i jeszcze to że w zyciu jest tak cięzko i to skłania go do zła?
Świat zawsze był taki. Nie jest ani lepszy ani gorszy. Nikt nie ponosi winy za to, że żyje w jakimś świecie, ani za to, że w życiu jest czy bywa ciężko, ale za to, że ulega złu zamiast mu się sprzeciwić... Innymi słowy - składa sie na złość tego świata. Bo kolejny człowiek - patrząc na niego - powie: "wszyscy piją - nie odważę się nie pić", "wszyscy biorą - nie ma w tym nic złego", albo po prostu "świat jest zły, a ja słaby, cóż mam zrobić, to nie moja wina, tylko tego świata"...