Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 13, 2025 17:27



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 237 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następna strona
 Czy możliwe jest znalezienie wierzącego chłopaka? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt sie 07, 2009 13:08
Posty: 59
Post 
Owszem są tacy ale nie można generalizować.

Ateistą może być człowiek wierzący w wyższy byt ale ze względu na swoje niezdecydowanie czy koncepcje filozoficzną nie przynależący do jednej z wspólnot religijnych.


Pn sie 10, 2009 17:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Escallibur napisał(a):
Owszem są tacy ale nie można generalizować.

I chodzi o to, by taki właśnie się nie trafił

Escallibur napisał(a):
Ateistą może być człowiek wierzący w wyższy byt ale ze względu na swoje niezdecydowanie czy koncepcje filozoficzną nie przynależący do jednej z wspólnot religijnych.

To raczej nie jest ateista, tylko poszukujący.


Pn sie 10, 2009 17:54
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt sie 07, 2009 13:08
Posty: 59
Post 
Tyle że nie każdy opisany przeze mnie typ ateisty chce poszukiwać. Po prostu może być człowiekiem o własnych zasadach (czemu nie zaczerpniętych z różnych wyznań) kierujący się w swoim życiu wszelako pojętym dobrem.


Pn sie 10, 2009 18:09
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Ateista może być dobrym człowiekiem.

Jednak mi chodzi o to, by w małżeństwie nie modlić się, chodzić do kościoła w samotności bez współmałżonka. Zależałoby mi na tym by rodzina była wspólnotą domowego kościoła, aby robić to wspólnie, aby w życie rodzinne włączyć elementy modlitwy i rozmów o wierze i przekazać dzieciom fundamenty wiary.
Wtedy mogłabym zrezygnować z samotności z Bogiem lub życia konsekrowanego na rzecz stworzenia takiej rodziny.
A do tego z ateistą nie byłby możliwy związek, lecz musiałaby być to odpowiednia osoba.


Pn sie 10, 2009 18:17
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn maja 04, 2009 6:10
Posty: 179
Post 
No to jak nie chodzi o miłość to ja już pytań nie mam. Boże, wiązać się z kimś, by przekazywać wiarę dalej... Nie wychodź za mąż, w takim razie. Bo na miłości ma być oparte mażeństwo, nie na chcęci rozszerzania i utrwalania nauki Kościoła. Z resztą jest ten cały List do Rzymian, hymn do miłości.
Przypomina mi się żona Winstona z "Roku 1984". Wzorowa kobieta, nie ma co. Tylko, że coś człowieka w niej brakło.


Pn sie 10, 2009 18:50
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Ścianka napisał(a):
No to jak nie chodzi o miłość to ja już pytań nie mam. Boże, wiązać się z kimś, by przekazywać wiarę dalej... Nie wychodź za mąż, w takim razie. Bo na miłości ma być oparte mażeństwo, nie na chcęci rozszerzania i utrwalania nauki Kościoła.


A katolicka rodzina ma w swojej wspólnocie przyjmować i realizować naukę Kościoła.

Pierwsze zauroczenie, zakochanie się z czasem przeminie, pozostanie przyzwyczajenie do drugiej osoby. Przyjdzie borykanie się z codziennym problemami życia, trudnościami w pracy, troską co do garnka włożyć i jak się utrzymać i dobrze gdy w tych troskach można bedzie liczyć na kogoś z rodziny. A do wzajemnego wsparcia się w trudnych chwilach wcale nie potrzeba miłości czyli wzdychania, ochów, i achów, ale rozsądku i realizmu.


Pn sie 10, 2009 19:02
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Jeszcze jedno: wychodząc za mąż wyłącznie z miłości nie kierując się wartościami chrześcijańskimi i rozsądkiem popełniłabym największy bląd w życiu i unieszczęśliwiłabym siebie na całe życie.
Jak tak można takie ważne decyzje, które przynoszą takie konsekwencje w życiu podejmować będąc zaślepionym jakimiś emocjami nazywanymi "miłością".


Pn sie 10, 2009 19:11
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt paź 21, 2008 19:35
Posty: 23
Post 
akacja napisał(a):
Jak tak można takie ważne decyzje, które przynoszą takie konsekwencje w życiu podejmować będąc zaślepionym jakimiś emocjami nazywanymi "miłością".


Akacja, mam takie pytanie na serio: ile Ty masz lat? Od dłuższego czasu mam wrażenie, że wszyscy na tym forum rozmawiają z nastolatką. Jeżeli nią nie jesteś, to ja jestem przerażona prezentowanymi przez Ciebie poglądami na życie, wiarę, miłość, rodzinę, a jeżeli jesteś to przyznaj się uczciwie, bo szkoda naszego czasu i dobrych chęci.

Tak tylko dla porządku przypomnę, że MIŁOŚĆ NIE JEST UCZUCIEM, ani emocjami. Chyba żadna z osób radzących Ci na tym forum nie myli pojęć miłości i zakochania. Tylko najwyraźniej Ty masz z tym problem, próbując udowodnić nam wszystkim, że miłość do drugiego człowieka (męża, żony) wyklucza miłość do Boga. Więc napiszę dużymi literami - dla WŁAŚCIWIE UKSZTAŁTOWANEGO KATOLIKA, KTÓREGO POWOŁANIEM JEST ŻYCIE RODZINNE, MIŁOŚĆ DO MĘŻA (ŻONY) JEST REALIZACJĄ MIŁOŚCI DO BOGA I JEDNOCZEŚNIE PRZEZ TĘ MIŁOŚĆ, KTÓRĄ OBDARZA GO WSPÓŁMAŁŻONEK DOŚWIADCZA ON
BOŻEJ MIŁOŚCI.
Jeżeli tej prawdy nie rozumiesz, nie przyjmujesz, odrzucasz ją całą sobą, to być może powołanie do życia w rodzinie nie jest Twoim powołaniem. Tym samym wszelkie rozważania o możności/niemożności znalezienia wierzącego chłopaka uważam za bezprzedmiotowe i marnujące czas, który mogłabys wykorzystać na wzrost w tym powołaniu, które od Boga otrzymałaś.

Jeżeli komuś przeszkadza caps, to przepraszam, ale "wyszłam już z nerw" :)


Pn sie 10, 2009 21:19
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz paź 02, 2003 20:44
Posty: 3436
Post 
Akacja, w jednym wzgledzie masz racje: przemijaja wzdychania, ochy i achy i zostaje twarde zycie, ale to zycie jest mozliwe tylko wtedy, gdy jest prawdziwa milosc, ktora pomaga przejsc przez najwieksze proby. Uwazam, ze majac za soba 32 lata pozycia malzenskiego (z odnowieniem slubow w 30 rocznice), mam prawo do powiedzenia tego, co powyzej. I nie mysl, nie bylo i nie jest to zycie uslane rozami. A mimo 32 lat pozycia malzenskiego zadne z nas nie oczekuje od drugiego stworzenia towarzystwa wzajemnej adoracji. Zwiazek dwojga ludzi to milosc, zrozumienie, szacunek, wzajemna troska, ofiara z siebie, itd. W dalszej kolejnosci moga dojsc wspolne zainteresowania i upodobania, ale nie musza, bo jesli sa inne, to jest to wlasnie miejsce (nie jedyne w zyciu malzonkow) na porozumienie, zrozumienie i kompromis.
Mam wiec do Ciebie prosbe: nie wypowiadaj sie tak autorytatywnie w temacie, w ktorym nie masz ani odpowiedniej wiedzy, ani tym bardziej zadnego doswiadczenia.

Pozdrawiam.

_________________
Oto wyryłem cię na obu dłoniach.
***
W swej wszechmocnej miłości BÓG ma zawsze przygotowane dla Ciebie wsparcie i pomoc na tyle, na ile tego potrzebujesz.


Pn sie 10, 2009 21:33
Zobacz profil
Post 
kre_ska napisał(a):
Jeżeli tej prawdy nie rozumiesz, nie przyjmujesz, odrzucasz ją całą sobą, to być może powołanie do życia w rodzinie nie jest Twoim powołaniem. Tym samym wszelkie rozważania o możności/niemożności znalezienia wierzącego chłopaka uważam za bezprzedmiotowe i marnujące czas, który mogłabys wykorzystać na wzrost w tym powołaniu, które od Boga otrzymałaś.


Obawiam się tylko, że jest to prawda, którą trzeba rozumieć bez względu na swoje powołanie. Nie można iść drogą powołania (jakiegokolwiek) jeśli neguje się inne drogi. To tak jakby się mówiło "tylko moja droga jest dobra, a inne są gorsza, a Bóg się myli powołując na nie ludzi".


Pn sie 10, 2009 21:41

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Miłość to pojęcie abstrakcyjne - o wiele bardziej w pojęciach zrozumienie, troska, szacunek wiadomo o co chodzi.
Rozważając decyzję o konsekracji nie myślę o tym by uczynić to z miłości do Jezusa, ale by ofiarować Bogu całe swoje życie. W praktyce oznacza to dla mnie regularne życie modlitwy i poglębioną więź z Bogiem.
W rodzinie też bym chciała, by była regularna modlitwa. Rodzina tym różni się, że jest wspólnotą całego życia, a w życiu konsekrowanym pozostając w świecie tego nie ma.


Wt sie 11, 2009 5:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
akacja napisał(a):
Miłość to pojęcie abstrakcyjne - o wiele bardziej w pojęciach zrozumienie, troska, szacunek wiadomo o co chodzi.


Pisząc w ten sposób zaświadczasz o sobie, że nigdy nie kochałaś - wtedy miłość nie byłąby dla Ciebie pojęciem abstarkcyjnym.

Ja jestem mężatką 18 lat - i nadal jestem zakochana w moim mężu :) Jeśli chciałabyś wiedzieć, co można czuć do mężczyzny, którego się poznaje od 19 lat, z którym przeżyło się niejedne problemy i trudności, dzieliło radość i szczęście z narodzin dzieci, a potem z patrzenia, jak rosną i się rozwijają - poczytaj Pieśń nad Pieśniami :)

Każda szcześliwa i zakochana w swoim mężu mężatka, obojętnie, ile lat byłaby po ślubie, podpisze się pod całą gamą uczuć, jaka jest zawarta w tej księdze :)

PS. Akacja, czemu nie odpowiesz, czy jesteś, czy też nie jesteś nastolatką ;-)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Wt sie 11, 2009 5:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17
Posty: 1998
Post 
Nie jestem nastolatką, dlatego uczucie zakochania nie jest już możliwe ze względu na wieku. W wieku powyżej 30 lat trochę realistyczniej patrzy się na życie, myśli się o osiągnięciu stabilizacji i ułożeniu się w życiu. I w tych kategoriach myslę o swojej przyszłości a nie o uczuciu zakochania.


Wt sie 11, 2009 6:55
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt wrz 08, 2006 13:02
Posty: 267
Post 
akacja napisał(a):
Nie jestem nastolatką, dlatego uczucie zakochania nie jest już możliwe ze względu na wieku.

Kobieto, nie bluźnij! :x


Wt sie 11, 2009 8:23
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 27, 2007 15:17
Posty: 1233
Lokalizacja: Nowy Sącz
Post 
Zastanawiam się, ile wątków jeszcze będzie rozważanych w tym problemie. Najciekawsze jednak jest to, że żaden z nich nigdy nie doczeka się końca.

Robi się z tego tasiemiec w stylu "mody na sukces" w którym nikt już nie wie o co chodzi. Ciekawi mnie, kiedy znajdzie się ktoś mądry, żeby powiedzieć "basta" i po prostu zablokować to masło maślane, które nie trzyma się już nawet swojego głównego tematu. Albo niech ktoś zmieni tytuł na "Wzloty, upadki i problemy Akacji" - będzie prościej.

Wybaczcie uszczypliwość, ale powoli zaczynam tracić cierpliwość czytając te wypociny Akacji. Kobieto- otrząśnij się! z takim podejściem do życia umrzesz jako zgorzkniała stara panna, od której odsuną się nawet najbliżsi - po prostu z Tobą nie wytrzymają. A tego Ci nie życzę.

_________________
"Nauka robi 95 kroków. Pozostałe 5 trzeba przejść na klęczkach."
Zenon Ziółkowski

http://blog.wiara.pl/nomines/ zapraszam :)


Wt sie 11, 2009 8:52
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 237 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL