Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 18, 2025 23:07



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 operacja plastyczna - próżność? 
Autor Wiadomość
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
zagubiona_21 napisał(a):
Są jakieś ogólne kanony piękna i to większość ludzi do nich dąży.

Owszem, istnieją kanony piękna (fizycznego). Im bardziej rozwija się cywilizacja, tym szybciej się te kanony zmieniają. I są zależne od kultury (nie ma czegoś takiego jak „uniwersalne piękno”, pod względem fizycznym przynajmniej). A czy istnieją granice w dążeniu? Bo, moim zdaniem, jest różnica między dążeniem do szczupłej sylwetki (to tak z „ogólnego kanonu”), robieniem makijażu (drugi „kanon”) a ingerencją chirurgiczną w ciało (są jakieś „kanony” na wygląd ust, nosa czy uszu?).

zagubiona_21 napisał(a):
Choć rzadko się spotyka brzydkie dzieci.

A zastanawiałaś się kiedyś nad tym, dlaczego tak jest?

zagubiona_21 napisał(a):
Ale jak ktoś nie akceptuje siebie to ma gdzieś w głowie jakiś wzór tego jaki chciałby być i to dla niego znaczy być ładnym.

Pytanie, co to za wzór i skąd się w ogóle wziął taki, a nie inny. Czy nie jest przypadkiem tak, że często nieświadomie budujemy w głowie „ideał siebie”, który tak naprawdę jest nie do zrealizowania w rzeczywistości? I w ten sposób tworzymy i pielęgnujemy kompleksy?

zagubiona_21 napisał(a):
To sfera, w której wiele kobiet ma dużo ran.

Zaczynamy dochodzić do sedna ;) A skąd się wzięły te rany? Czyż nie z zewnątrz?


Pn kwi 12, 2010 23:57

Dołączył(a): Pt sty 08, 2010 16:26
Posty: 166
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Cytuj:
Są jakieś ogólne kanony piękna i to większość ludzi do nich dąży.

Owszem, są. Ale też zmieniają się tak wiatr powieje. Wzorce piękna tworzy się za pomocą mediów, żeby zwiększyć sprzedaż, napędzić rynek. Akceptacja swojego wyglądu jest nie na rękę przedsiębiorstwom na wolnym rynku bo znika popyt. Więc trzeba wytworzyć potrzebę w ludziach (głownie kobietach) tego by poczuły się źle ze swoim wyglądem. A jak? Zmienić kanon! A tak obserwując to i na mężczyznach im się udaje (np depilacja :twisted: ) Jak się już źle poczują, wtedy można oferować rozwiązania w różnej postaci.

Zatem kanonów jest wiele, mam tylko takie przeczucie, że prócz tych wszystkich sztucznych, wytworzonych przez i na potrzeby człowieka, jest w człowieku pewien inny (może wynika z tęsknoty za obliczem Boga?) którego standardy próżno określać.

Cytuj:
To sfera, w której wiele kobiet ma dużo ran.

No a rany się leczy. Zatem skoro jest rana to i lekarstwo musi się znaleźć. Macie jakieś propozycję (prócz operacji plastycznych)?

zagubiona_21 napisał(a):
tanczacy napisał(a):
nie można budować ani jednego elementu swojej tożsamości opierając się na innych
To chyba nierealne

No to ja nie zrozumiałem.. Najpierw napisałaś, że to chyba nierealne a później obstajesz przy tym by nauczyć ją bycia "sobą" ?

Ja to widzę tak, że sobą jestem wtedy, kiedy świadomie odrzucę to co nie jest moje, kiedy pozbędę się tego czego nie chce z mojej tożsamości. W sensie "nie akceptuje swojego palca serdecznego u lewej ręki" to nie obcinam go, tylko wyrzucam z siebie brak akceptacji dla tego palca i szafa gra. Oczywiście to jest proces, zaczyna się w momencie, kiedy dowiadujesz się "o jej ja to nie ja tylko zlepek innych ludzi" i podejmujesz decyzję, że się oczyszczasz.



Mirweno, nie wiem skąd się wziął Twój kompleks. Na pewno sama go sobie nie wymyśliłaś, tylko jakoś z zewnątrz przyszedł, bo tylko tak powstają różnice w postrzeganiu. Warto powrócić do tego momentu i pomyśleć, czemu i czy słusznie był o na tyle ważny by zmienić myślenie o sobie. Jak już dojdziesz do tego momentu, to wyobraź sobie, że zamiast tej osoby/tych osób wyrażających opinie, robią to żelkowe misie. Ich zdanie faktycznie też się tak liczy jak tamtych osób?

PS

Dzisiaj kiedy wracałem z uczelni, w skm siedziała sobie dziewczyna. Nie zadziwi was również, że miała nos(w końcu to bardzo popularne u ludzi :lol: ) Bardzo oryginalny, w dodatku miała kompleks na jego punkcie bo to widać jak ktoś czegoś w sobie nie akceptuje. Ale on jej tak pasował, że gdyby postanowiła go zmienić, to straciłaby pewien urok. Nie wiem dlaczego go nie akceptowała, bo ja cała drogę stałem, żeby spoglądać na nią, ten kobiecy urok.. ;)

_________________
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!


Wt kwi 13, 2010 0:59
Zobacz profil
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
tanczacy napisał(a):
Zatem kanonów jest wiele, mam tylko takie przeczucie, że prócz tych wszystkich sztucznych, wytworzonych przez i na potrzeby człowieka, jest w człowieku pewien inny (może wynika z tęsknoty za obliczem Boga?) którego standardy próżno określać.

Tutaj jest jeden standard – prawda o sobie samym, która, niestety, jest skutecznie zaciemniana nie tylko przez rzeczone kanony, ale także przez zadane nam rany.

Co do samych kanonów: podstawowym ich błędem jest dychotomiczne postrzeganie człowieka – osobno ciało, osobno dusza (czy też osobowość, tożsamość – jak kto woli). Swego czasu manichejczycy odrzucali piękno ciała, wskazując każdą materię jako siedlisko zła, nędzy i grzechu. Dzisiaj doszliśmy do drugiej skrajności, kiedy wmawia się nam, że kształtowanie materii jest lekarstwem na wszelkie problemy. I jak tonący brzytwy chwytamy się tej koncepcji.
Tak mi się przypomniało, że kiedyś w szkole, na lekcji poświęconej właśnie akceptacji siebie i kompleksom, nauczycielka opowiedziała nam o pewnym „eksperymencie artystycznym”. Polegał on na tym, iż wybrano z portretów kobiecych różne elementy twarzy, które można uznać za idealne. Wszystko to sklecono (rozumiem, że w jakiś rozsądny i precyzyjny sposób) w jeden portret. Zakładano otrzymanie idealnego piękna, a co wyszło? Ponoć szkarada… Niestety, nie widziałam tego obrazu (może ktoś zna ten eksperyment i mógłby podesłać link?), ale jeśli rzeczywiście osiągnięto efekt odwrotny do zamierzonego, przypuszczam, dlaczego tak się stało.

tanczacy napisał(a):
No a rany się leczy. Zatem skoro jest rana to i lekarstwo musi się znaleźć. Macie jakieś propozycję (prócz operacji plastycznych)?

Na „dzień dobry” rozwalić w drobny pył obraz siebie, który jest w głowie. Po całości, bez sentymentów w stylu „to mi się podoba”, bo one potencjalnie też są skażone przez to, co pochodzi z zewnątrz. Krok drugi: odrzucić „narzędzia”, które do tej pory używaliśmy do kształtowania obrazu siebie i które pielęgnowały w nas nasze rany. Radykalnie? Pójdę dalej: potrwać sobie w tej pustce. Nie bać się jej i nie uciekać. Bo tylko trwając w tej pustce, siedząc w ciemności można odkryć ziarno, które oparło się zniszczeniu. Zarodek nowego życia. Zbyt abstrakcyjnie i idealistycznie? Więc zejdę na poziom materii ;) Uśmiech. Nie tylko ten na ustach, ale również ten w oczach pomykający :D A źródło szczęścia i radości niech leży póki co poza sferą naszego wyglądu i jego akceptacji. Ta przyjdzie później. Najpierw trzeba położyć odpowiedni fundament :)
Żeby nie było, że tak sobie tylko bezczelnie teoretyzuję: u mnie zadziałało :) I w dodatku okazało się, że ten rodzaj zewnętrznej akceptacji (w stylu „fajnie, że jesteś”), o której pisałeś, Tanczacy, przychodzi w najmniej spodziewanym momencie :mrgreen:


Wt kwi 13, 2010 9:43
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
tanczacy napisał(a):
Dzisiaj kiedy wracałem z uczelni, w skm siedziała sobie dziewczyna. Nie zadziwi was również, że miała nos(w końcu to bardzo popularne u ludzi :lol: ) Bardzo oryginalny, w dodatku miała kompleks na jego punkcie bo to widać jak ktoś czegoś w sobie nie akceptuje. Ale on jej tak pasował, że gdyby postanowiła go zmienić, to straciłaby pewien urok. Nie wiem dlaczego go nie akceptowała, bo ja cała drogę stałem, żeby spoglądać na nią, ten kobiecy urok.. ;)

Bo mężczyźni pewnie zupełnie inaczej widzą kobiety niż one same siebie. :mrgreen: jestem jednak zdania, że jakieś pewne uniwersalne kanony będą zawsze.
I rzeczywiście wmawianie ludziom jak wiele muszą w sobie poprawić to niezły biznes. Studio urody, kosmetyki, kluby fitness, jakieś wątpliwego działania środki odchudzające. To troche jak z biznesem pornograficznym, dużo osób by straciło na jego unieważnieniu. Dlatego chyba presja społeczna, medialna na dobry wygląd jest tak duża. Chyba nam wodę z mózgu zrobili, gusta mężczyzn też zmienili.

domi_que napisał(a):
Na „dzień dobry” rozwalić w drobny pył obraz siebie, który jest w głowie. Po całości, bez sentymentów w stylu „to mi się podoba”, bo one potencjalnie też są skażone przez to, co pochodzi z zewnątrz. Krok drugi: odrzucić „narzędzia”, które do tej pory używaliśmy do kształtowania obrazu siebie i które pielęgnowały w nas nasze rany. Radykalnie? Pójdę dalej: potrwać sobie w tej pustce. Nie bać się jej i nie uciekać. Bo tylko trwając w tej pustce, siedząc w ciemności można odkryć ziarno, które oparło się zniszczeniu. Zarodek nowego życia. Zbyt abstrakcyjnie i idealistycznie? Więc zejdę na poziom materii ;) Uśmiech. Nie tylko ten na ustach, ale również ten w oczach pomykający :D A źródło szczęścia i radości niech leży póki co poza sferą naszego wyglądu i jego akceptacji. Ta przyjdzie później. Najpierw trzeba położyć odpowiedni fundament :)
Żeby nie było, że tak sobie tylko bezczelnie teoretyzuję: u mnie zadziałało :) I w dodatku okazało się, że ten rodzaj zewnętrznej akceptacji (w stylu „fajnie, że jesteś”), o której pisałeś, Tanczacy, przychodzi w najmniej spodziewanym momencie :mrgreen:

Czy Twoja koncepcja domi-que wyklucza zmiane siebie typu odchudzanie, zabiegi kosmetyczne (też mogą być bardziej inwazyjne lub mniej) ? Pojawił się ostatni "krzyk mody", " odmładzacz" roll on drobnymi iglami, masuje się nim twarz a igiełki ją kaleczą. Z czasem igły są grubsze, krew sie czasami leje ale włókna się podobno odnawiają. To jest wyraż miłości do siebie czy problemów z akceptacją, czy może silnej presji bycia forever young? Jest mnóstwo innych zabiegów bolesnych i ze skutkami ubocznymi? Gzie Twoim zdaniem jest granica między zdrowym dbaniem o siebie a zachowaniami już destrukcyjnymi?

Ogólnie sposób dobry, bolesnyi długotrwały, wymagający jednak pewnej dojrzałości, a co z tymi którzy dojrzali jeszcze nie są, a brak akceptacji już ich rani, jak radzić sobie z jakimś wyobcowaniem powiedzmy w szkole z powodu wyglądu itd?
Ja nie mam koncepcji na akceptację, więc to moje luźne pytania do Ciebie.

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Wt kwi 13, 2010 10:08
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt sty 08, 2010 16:26
Posty: 166
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Cytuj:
Chyba nam wodę z mózgu zrobili, gusta mężczyzn też zmienili.

Ja bym napisał, że mężczyzn osłabili, zabrali im siłę, wiarę w siebie. Teraz miarą mężczyzny jest to jak męsko go widzą kobiety. Kobietom zmienili gust, kobiety (nie żeby generalizował, chodzi o większość z rezerwą na wyjątki) za męskich uważają bezwłosych mężczyzn a oni, żeby się przypodobać i usłyszeć jacy męscy są (o zgrozo) depilują i inne rzeczy byle tylko się poczuć jak ogier.

Co do akceptacji, to nie wydaje mi się, że zadowolenie z siebie oznaczało koniec pracy nad sobą. Ja akceptuje swój wygląd ale ćwiczę, a to dla poprawienia kondycji i sprawności a i dlatego by czuć się lepiej w swoim ciele, być bardziej sobą.

Cytuj:
To jest wyraż miłości do siebie czy problemów z akceptacją, czy może silnej presji bycia forever young?

Wydaje mi się, że to raczej presja bycia forever young. Z mojej perspektywy, kobieta by być piękną nie musi być młoda. Musi być sobą, zarówno fizycznie jak i psychicznie. I to raczej ku byciu sobą powinny być skierowane wszelakie starania aniżeli ocalania ulotnej młodości ciała.
Bo gdy tak patrzę, na kobiety, które chcą być młode ale nie mogą już takie być (typ z tyłu liceum z przodu muzeum) to wyglądają komicznie. I to się do mężczyzn też odnosi (Pan Ibisz zachowuje się komicznie).

Cytuj:
Ogólnie sposób dobry, bolesnyi długotrwały, wymagający jednak pewnej dojrzałości, a co z tymi którzy dojrzali jeszcze nie są, a brak akceptacji już ich rani, jak radzić sobie z jakimś wyobcowaniem powiedzmy w szkole z powodu wyglądu itd?

To zależy od rodzaju szkoły (gimnazjum, liceum?). No teoretycznie można się udać po pomoc do psychologa szkolnego, można na własną rękę szukać pomocy. Niewątpliwie, taka sytuacja ludziom pomaga dojrzewać, a przynajmniej kieruje ich w takie sfery życia, z którymi praca wymaga jakiejś dojrzałości.


Cytuj:
potrwać sobie w tej pustce. Nie bać się jej i nie uciekać. Bo tylko trwając w tej pustce, siedząc w ciemności można odkryć ziarno, które oparło się zniszczeniu. Zarodek nowego życia.

Zgadzam się! Wtedy dostrzegasz swoje pierwotne ja, od którego można zacząć budowę tożsamości.
Cytuj:
u mnie zadziałało I w dodatku okazało się, że ten rodzaj zewnętrznej akceptacji (w stylu „fajnie, że jesteś”), o której pisałeś, Tanczacy, przychodzi w najmniej spodziewanym momencie

U mnie również :mrgreen:

_________________
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!


Wt kwi 13, 2010 10:51
Zobacz profil
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
zagubiona_21 napisał(a):
jestem jednak zdania, że jakieś pewne uniwersalne kanony będą zawsze.

Nie będą, bo nie było ich nigdy ;) Inne są kanony piękna w kulturze zachodniej, inne we wschodniej, a jeszcze inne w Afryce.

zagubiona_21 napisał(a):
Czy Twoja koncepcja domi-que wyklucza zmiane siebie typu odchudzanie, zabiegi kosmetyczne (też mogą być bardziej inwazyjne lub mniej) ? Pojawił się ostatni "krzyk mody", " odmładzacz" roll on drobnymi iglami, masuje się nim twarz a igiełki ją kaleczą. Z czasem igły są grubsze, krew sie czasami leje ale włókna się podobno odnawiają. To jest wyraż miłości do siebie czy problemów z akceptacją, czy może silnej presji bycia forever young? Jest mnóstwo innych zabiegów bolesnych i ze skutkami ubocznymi? Gzie Twoim zdaniem jest granica między zdrowym dbaniem o siebie a zachowaniami już destrukcyjnymi?

Odchudzanie – jego powody i cele – to temat rzeka :lol: W tym miejscu ponadto pojawia się wyraźnie – jak nigdzie indziej chyba – kwestia zdrowia. Pozwolisz, że częściowo odpowiem pytaniem na pytanie: załóżmy, że ktoś postanowi schudnąć 10 kilo – to sporo, szczególnie jeśli ten ktoś chce schudnąć w sposób zdrowy i trwały, dlatego chudnięcie będzie procesem rozłożonym w czasie. I właśnie tego czasu dotyczy moje pytanie: co się dzieje z akceptacją siebie zanim zostanie osiągnięta upragniona waga? Moim zdaniem, akceptacja musi pojawić się dużo wcześniej, na poziomie „tu i teraz”, a nie pod warunkiem, że spełniony zostanie jakiś postulat dotyczący niepewnej przyszłości. To drugie niewiele, wydaje mi się, ma wspólnego z akceptacją siebie, raczej jest kolejnym brnięciem w schemat i ucieczką od tego, co w nas prawdziwe. To prosta i stosunkowo łatwa do obrania droga pracy nad akceptacją, ale niestety, domniemane szczęście znajdujące się u jej kresu jest jedynie iluzją szczęścia.
Dobrze, że wspomniałaś o presji bycia wiecznie młodym. To jest kolejny – obok photoshopowego piękna – problem, jaki „sprzedają” nam pożal się Boże „kanony”. Według mnie takie postrzeganie nas samych, naszego ciała, prowadzi do negacji natury człowieka. A w jego naturę wpisany jest również proces starzenia się. Tak na zdrowy rozum, czy szczęście człowieka konstytuuje fakt, czy ma zmarszczki czy nie? Albo inaczej: czy to jest „prawdziwe szczęście”? Tak więc odpowiadając na Twoje pytanie o granicę: moim zdaniem, granica przebiega w tym miejscu, gdzie ingerencja w nasze ciało zaczyna w sposób znaczący przeciwstawiać się naturalnym procesom starzenia się organizmu, próbuje je odwracać, „cofać czas”. To jest ucieczka przed tym, przed czym uciec się nie da. To byłaby właśnie ucieczka w swój „mały światek”, świat iluzji.

zagubiona_21 napisał(a):
a co z tymi którzy dojrzali jeszcze nie są, a brak akceptacji już ich rani, jak radzić sobie z jakimś wyobcowaniem powiedzmy w szkole z powodu wyglądu itd?

Ja bym powiedziała, że dojrzałym człowiek staje się dopiero poprzez budowanie „nowego siebie”. Co do szkoły: poprzez lata swojej edukacji zauważyłam jedno: nie ma co liczyć na akceptację otoczenia, jeśli samego siebie się nie akceptuje. Z różnymi ludźmi miałam do czynienia, ale mam swój wniosek: pogoda ducha i ogólna radość życia zawsze były ponad mankamentami wyglądu; lubiło się przebywać z osobami szczęśliwymi i nie zwracało się uwagi na ich wygląd (a i te osoby nie robiły tragedii, np. z tego, że są grube). Wniosek? Radości życia nie szuka się w wyglądzie (jako podstawie), bo jest on zmienny i kiedyś przeminie (wiersz Baudelaire’a „Padlina” polecam ;) ), a szuka w tym, co trwałe. Czyli w czym? Dla jednych będzie to Bóg, dla innych – własne pasje, dla jeszcze innych – pomaganie ludziom (oczywiście, może zaistnieć wszystko na raz) itp.

tanczacy napisał(a):
domi_que napisał(a):
potrwać sobie w tej pustce. Nie bać się jej i nie uciekać. Bo tylko trwając w tej pustce, siedząc w ciemności można odkryć ziarno, które oparło się zniszczeniu. Zarodek nowego życia.

Zgadzam się! Wtedy dostrzegasz swoje pierwotne ja, od którego można zacząć budowę tożsamości.

Dokładnie :) Rozpoznanie jest najważniejsze. I czasami piekielnie trudne do zaakceptowania. Może być tak, że obieramy siebie jak cebulę z kolejnych warstw po to, aby w końcu dotrzeć do wnętrza i zachwycić się świeżością zielonego kiełka. Ale może być też tak, że – jak bohater „Kontrolerów” – zagłębimy się w ciasny tunel, na którego końcu znajdziemy pokracznego i wylęknionego człowieka i aż krzykniemy z przerażenia na jego widok. Ważne wtedy, aby nie uciec w koleiną iluzję odrzucającą trudną rzeczywistość.


Wt kwi 13, 2010 11:24
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Tańczący, co Ty z tą depilacją;p Może ten wymóg to forma zemsty kobiet za nasz ból przy tym :evil: :badgrin:
tanczacy napisał(a):
Co do akceptacji, to nie wydaje mi się, że zadowolenie z siebie oznaczało koniec pracy nad sobą. Ja akceptuje swój wygląd ale ćwiczę, a to dla poprawienia kondycji i sprawności a i dlatego by czuć się lepiej w swoim ciele, być bardziej sobą.

Zgadzam się, zdrowa dieta, sport, odpowiednie kosmetyki i ubrania raczej pomogą w akceptacji i poprawiają samopoczucie. Podczas sportu wytwarzają się endorfiny;)

Trudność tego tematu mnie przytłoczła :lol: Zgadzam się z Toba domi-que. Mam jedno zastrzeżenie tylko, żeby w tym procesie nie popaść w kolejną skrajność i nie odrzucić swojej cielesności, pozostając tylko w sferze wnętrza.

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Wt kwi 13, 2010 13:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt sty 08, 2010 16:26
Posty: 166
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
zagubiona_21 napisał(a):
Tańczący, co Ty z tą depilacją;p Może ten wymóg to forma zemsty kobiet za nasz ból przy tym

Bo to takie symboliczne zwycięstwo świata nad duchem mężczyzny. "Zemsta" powiadasz? Ciekawe co wymyślicie w zamian za ból porodowy...

domi_que napisał(a):
Tak na zdrowy rozum, czy szczęście człowieka konstytuuje fakt, czy ma zmarszczki czy nie?

Zależy jak rozumieć. Ja mam zmarszczki na czole od urodzenia a przy okazji jestem szczęśliwy. Można by domniemywać, że jak się ma zmarszczki to jest się szczęśliwym :twisted:

_________________
To już nie polowanie, nie obława, nie łów!
To planowe niszczenie gatunku!


Wt kwi 13, 2010 14:07
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
tanczacy napisał(a):
"Zemsta" powiadasz? Ciekawe co wymyślicie w zamian za ból porodowy...

Jedne poród, amputacja kończyny bez znieczulenia "na zywca" :mrgreen: :D :D

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Wt kwi 13, 2010 14:32
Zobacz profil
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
zagubiona_21 napisał(a):
Mam jedno zastrzeżenie tylko, żeby w tym procesie nie popaść w kolejną skrajność i nie odrzucić swojej cielesności, pozostając tylko w sferze wnętrza.

Ależ ja jestem jak najdalsza od poglądów manichejskich! Co więcej, nie postrzegam człowieka dychotomicznie – z podziałem na ciało i wnętrze – ale holistycznie.


Wt kwi 13, 2010 15:33
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz gru 24, 2009 21:23
Posty: 806
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
To chyba jakoś doszliśmy do wspólnego porozumienia. Ja umysł ścisły, na filozofii się za bardzo nie znam. Napisałam to ogólnie w odniesieniu do całej dyskusji nie personalnie do Ciebie.

_________________
Szukaj mnie
Bo sama nie wiem już
Bo nie wiem kiedy sama się odnajdę.


Wt kwi 13, 2010 15:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 18, 2009 12:02
Posty: 17
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Aleście się przyssali do tego biustu! Nie napisałam, że wszystkie kobiety powiększające biust są tzw 'blacharami', ale nie podoba mi się argument "bo mojemu facetowi się większy biust podoba", a taki dosyć często poada przy tego typu zabiegu. Tyle! Jeżeli źle się wyraziłam, to najmocniej przepraszam. Nikogo nie chciałam urazić.
Elbrus - napisałam w nawiasie => nie mówię, że wszystkie. Osobiście spotkałam się z przypadkiem kiedy dziewczyna była płaska, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Chirurg powiedział, że tak małej tkanki na biuście jeszcze nigdy nie widział. Z kolei ja przy Twojej wypowiedzi mogłabym się przypiąć do odsysania tłuczu - niektórzy mają zdrowotne problemy i z samego ćwiczenia niestety nie schudną.
WIST - a gdzie ja sprowadziłam wszystkich mężczyzn do zwierzątek? W stwierdzeniu, że faceci na co innego patrzą niż kobiety? Z moich obserwacji wynika, że figura dla mężczyzn liczy się dużo bardziej niż twarz. Z kolei kobiety zwracają wielką uwagę na twarz. I tutaj pewnie też się zaraz zacznie polemika, że nieprawda, ale POZWÓLCIE, że uogólnię. W żaden sposób nie piłam, do tego, że faceci "tylko o jednym myślą". Co do zasięgania porad - prawda jest taka, że ciężko o rzetelną ocenę ze strony przyjaciół bo oni zwyczajnie nie chcą mi robić przykrości, przyznając, że coś jednak z tym nosem jest nie tak. Natomiast mama, siostra i kuzynka już prędzej to przyznają.
"(...)I tu niepotrzebnie stawia Boga jako swojego sędziego, a nie jako tego kto może jej dać oparcie." - przyznam szczerze, że nie bardzo rozumiem...
Silva - moja przyjaciółka przechodziła operację nosa. Tutaj też ciężko o uogólnienia, bo jedni lepiej to znoszą, inni gorzej. Fakt faktem - prosty zabieg to nie jest. Ale jestem tego świadoma, bo nie wymyśliłam tego przed chwilą, tylko jakieś 6 lat temu. Od tamtej pory zasięgam porad i informacji. Więc to nie jest tak, że mi się wydaje, że "hop siup i gotowe". Do tego dochodzi ryzyko, że nos nie wyjdzie tak, jak był zamierzony.
absurdalna - dać się pokochać? No, piękny pomysł^^... Niestety nie pomogło.
Widzę, że ogólnie rozpętała się dyskusja na temat kanonów piękna itd. Fajnie to wszystko było poczytać. Pojawił się też termin dychotomii duszy i ciała. No i do tego bym chciała nawiązać. Wyglądam na zewnątrz na zupełnie inną osobę, niż jestem w środku. I nie wymyśliłam tego, bo większość znajomych po bliższym poznaniu oświadcza mi, że mnie miało za zupełnie inną. Miłe to nie jest... Przecież nie będę szła ulicą i uśmiechała się do wszystkich jak porąbana, żebym mnie nie zakwalifikowali jako czarownicy... (no, dobra, to była mała hiperbola, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi...)
Tak, czy siak - za wszystkie wypowiedzi ślicznie dziękuję ;)!


Śr kwi 14, 2010 17:37
Zobacz profil
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Mirwena napisał(a):
Widzę, że ogólnie rozpętała się dyskusja na temat kanonów piękna itd. Fajnie to wszystko było poczytać. Pojawił się też termin dychotomii duszy i ciała. No i do tego bym chciała nawiązać. Wyglądam na zewnątrz na zupełnie inną osobę, niż jestem w środku. I nie wymyśliłam tego, bo większość znajomych po bliższym poznaniu oświadcza mi, że mnie miało za zupełnie inną. Miłe to nie jest...

Z racji, że ja – dyżurny filozof-hochsztapler – użyłam terminu „dychotomia”, to się do tego odniosę :) W dychotomicznym postrzeganiu osoby chodzi o postrzeganie jej ciała i wnętrza jako osobnych sfer, a ocena osoby opiera się na wartościowaniu jedynie jednej z tych sfer, jako tej, która ma głos decydujący (być może bredzę, ale przedstawiam tylko, jaki był mój tok rozumowania). Myślę, że u Ciebie chodziło o coś innego. Twoi znajomi postrzegali Ciebie całościowo, ale popełnili błąd, tj. przypisywali Twojej osobowości cechy na podstawie wyglądu (postrzeganie ciała jako wartości nadrzędnej sprawiłoby, że zatrzymaliby się na ocenie atrakcyjne vs. nieatrakcyjne i w ogóle nie interesowaliby się kwestią Twojego wnętrza).
Mirwena napisał(a):
Przecież nie będę szła ulicą i uśmiechała się do wszystkich jak porąbana, żebym mnie nie zakwalifikowali jako czarownicy... (no, dobra, to była mała hiperbola, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co chodzi...)

Czyli na zewnątrz jesteś mrukiem, a w środku uśmiechniętą duszą, tak? No, to teraz trzeba się zastanowić, co zrobić, żeby to pokazać :)

Co do dyskusji: nieskromnie (bom jej uczestniczka) powiem, ze uważam ją za bardzo owocną :mrgreen:


Śr kwi 14, 2010 18:06

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
Cytuj:
Silva - moja przyjaciółka przechodziła operację nosa. Tutaj też ciężko o uogólnienia, bo jedni lepiej to znoszą, inni gorzej. Fakt faktem - prosty zabieg to nie jest. Ale jestem tego świadoma, bo nie wymyśliłam tego przed chwilą, tylko jakieś 6 lat temu. Od tamtej pory zasięgam porad i informacji. Więc to nie jest tak, że mi się wydaje, że "hop siup i gotowe". Do tego dochodzi ryzyko, że nos nie wyjdzie tak, jak był zamierzony.

Dokładnie.

Jeśli chodzi o to - mi też często mówią że mają mnie za inną osobę niż jestem naprawdę, ale raczej mi to nie przeszkadza bo mówią mi że jestem ciekawszą osobą niż wyglądam na pierwszy rzut oka. Bardziej bym się martwiła gdyby mówili na odwrót... ;)

A tak czy inaczej nie mam problemów ze znajdowaniem znajomych :)

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


Śr kwi 14, 2010 18:20
Zobacz profil
Post Re: operacja plastyczna - próżność?
absurdalna napisał(a):
Ja jeszcze dwa lata temu najchętniej zoperowałabym u siebie wszystko. Na szczęście pojawił się ktoś, kto mnie szczerze pokochał, dzięki czemu wyzbyłam się większości kompleksów. Nie jest idealnie, to długa droga, ale warto. Także radzę dać się pokochać. :-)



Tu widzę problem- bo jak ta osoba zniknie- to co wtedy?

Musimy pokochać siebie- bo moze sie zdarzyć, ze rozpaczliwie szukając potwierdzenia u innych przyciągniemy do siebie nieodpowiednie (niestabilne) osoby.


Śr kwi 14, 2010 18:40
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 50 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL