Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn sie 04, 2025 6:29



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe?? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
tak, można "nabyć" miłość do męża w jeden weekend albo dzień. To proste ponieważ prawdziwa miłość pochodzi tylko od Boga i tylko on może nam ją dać do drugiej osoby ;). Jestem tego najlepszym przykładem. Związałam się z moim obecnym mężem jeszcze jak byłam niewierząca. Zauroczenie minęło, czułam pustke nie kochałam go. Czułam że nie umiem kochać. Później nawróciłam sie do Boga i również nawrócił się w wtenczas mój narzeczony. Modliłam się do Boga aby dał mi miłość do narzeczonego i to sie stało i dzieje się każego dnia. I potwierdzam wam kochani ta miłość jest potężniejsza słodsza niż miłość jaką wydawało mi sie moge czuć!!!!!Prawda jest taka iż miłość bez Boga jest egoistyczna, niespokojna i marnej jakośći co potwierdzam bo mam porównanie. Poźniej Jezus zaczął uzdrawiać moje serce słabości pokazywał mi jaka jestem samolubna a międzyczasie w moim narzeczonym przestały mi przeszkadzać jego słabości, które kiedyś doprowadzały mnie do szału. Kiedyś myślałam że do miłości potrzebne są wspólne pasje, zainteresowania, podobieństwo dusz teraz w ogólne mi to nie jest potrzebne. Mamy z mężem zupełnie inne charaktery i lubimy zupełnie inne rzeczy a ja widzę w nim tylko dobro, ciepło nie szukam już w relacji siebie, bardziej skupiam się na tym aby być darem dla męża i pomagać mu w jego wzroście. Dzięki modlitwom, dobrym uczynkom, darom dla męża Bóg wynagrodził mi po tysiąckroć bardziej. A wiecie co jest najfajniejsze...wiem już że ta miłość może być jeszcze większa i że będzie wzrastać!!to niesamowite. Warunek jest jeden na pierwszym miejscu musi być Bóg, moc sakramentu małżeństwa jest ogromna jeżeli będziecie sie do Jezusa zwracać on wam da to czego potrzebujecie Jezus wie co jest najlepsze dla nas chce nam to dać w sakramencie. I nie nie można mówić o błędzie Boga jeżeli połączył was sakramentem małżeństwa nie można tak myśleć zzę to pomyłka. Sakrament małżeństwa to potężna moc łask i błogosławieństw Bóg nie ustanawiał by tego ot tak na próbkę dla każdego. Nie ma pomyłki Bóg was złączył i macie szanse pokochać sie bardzo mocno jeżeli Boga umiejscowicie na pierwszym miejscu waszego związku. Polecam uczęszczanie do wspólnot parafialnych i rekolekcjach dla małżeństwa super sprawa!!!


Cz gru 01, 2011 23:33
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Jak dawno się nawróciłaś?

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Cz gru 01, 2011 23:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Nawróciłam się 1,5 roku temu i miałam podobne dylematy co "brązowe oczy". I widze jak od tego czasu zmieniłam się i zmieniam wewnętrznie. Uważam żę najważniejsze dla małżeństwa jest wspólny fundament w wierze,modlitwie we wspólnym wyobrażeniu o małżeństwie, rodzinie. Jeżeli w tej sferze jest jedność to naprawdę to wystarcza a reszta jest nieważna i banalna. Reszta przyjdzie od Boga ;). Sami z siebie (bez Boga) kochamy kochamy warunkowo za to tamto jeżeli zrobi to lub to. Relacja taka tkwi ciągle w głodzie i niezadowoleniu. Szukanie otuchy w drugim człowieku jest nierealne i skazane na niepowodzenie. Dopiero w Bogu można znaleść otuche i i wtenczas drugi człowiek przestaje być narzędziem do zaspokajania nas!! ;)


Pt gru 02, 2011 0:49
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz lis 17, 2011 11:25
Posty: 15
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Rzeczywiście, chyba raczej nie "nabyłam". Coś się zmieniło - coś dobrego wróciło lub coś nowego zaczęło. Nie widzę jednak tego jeszcze dość wyraźnie, bardziej czuję i obserwuję. Czuję się inaczej, trochę jakby oczyszczona, nie umiem tego na razie lepiej wyrazić. Oczyszczona, bardziej napełniona ufnością, spokojniejsza, już nie "rozdygotana" wewnętrznie, tylko nieco silniej.. "osadzona w sobie".

monooke, odzyskuję wiarę, że Bóg może zdziałać taki cud i przemienić całą sytuację. Twoje świadectwo dodatkowo potwierdza to, w co gdzieś tam w głębi wierzę. Dzięki Ci za nie :)

Cieszy mnie ten jakiś spokój, który odzyskałam. Czasem nachodzą mnie myśli pełne obaw i wątpliwości, ale to już nie jest to samo... Dodatkowo pocieszający jest fakt, że mężczyzna, w którym byłam tak zakochana, jakieś 2-3 tygodnie po zerwaniu kontaktu, w pewnym sensie "zaciera się" w mojej pamięci... Zadziwiające. Bardziej zaczynam wierzyć przy tej okazji w to, co o tym zakochaniu myślałam u jego wczesnych początków. Mianowicie, nim dałam się tak porządnie wciągnąć w ten emocjonalny, a potem również intelektualny i duchowy wir, postrzegałam to wszystko jako nadchodzącą próbę dla siebie i małżeństwa, silną pokusę. Nie doceniałam jednak wtedy swojej słabości i siły tego, z czym przyjdzie mi się zmierzyć.

Nie mogę nadal wyjść z podziwu dla tego wszystkiego co się działo i dzieje teraz.. Wydaje mi się, że wielu rzeczy jeszcze nie rozumiem. Bardziej ostrożna jestem w patrzeniu w przyszłość, ale nadzieję mam :) Wiem, czego mam wymagać od siebie teraz - oświeciło mnie na tym wyjeździe.

monooke, co do tego, by Bóg był na pierwszym miejscu.. Czuję, że pomimo moich błędów, słabości, wewnętrznych zmagań i wątpliwości w ostatnim czasie - u mnie coraz bardziej jest.. Chciałabym tylko, żeby taki sam proces zachodził u męża.. Przed ślubem wierzyłam, że tak właśnie będzie. Doświadczałam tego jak przemienia się moje serce w Bogu i miałam nadzieję, że z mężem będzie działo się to samo.. Chciałabym, żeby został uzdrowiony i był coraz bliżej Boga, bo wiem, że zacznie wtedy naprawdę żyć, a nie wegetować i nic nas już nie zniszczy..


Pt gru 02, 2011 17:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
bardzo sie ciesze brązowe oczy że u ciebie lepiej. Ogólne to muszę pogratulować ci siły i odwagi że odeszłaś z pracy w której był ten ważny dla ciebie mężczyzna. To wspaniałe poświecenie z twojej strony Musze ci powiedzieć że jeszcze będąc narzeczoną spotkała mnie podobna próba i pokusa co ciebie. Mnie diabeł chciał odwieść od wstąpienia w sakrament małżeństwa a ciebie chciał podjudzić do rozejścia sie z mężem. Będąc narzeczoną odnowiłam nagle i niespodziewanie kontakt z dawną moją wielką miłością. Zaczęły atakować mnie wspomnienia, jakieś fantazje o spotkaniu. Od strony tego mężczyzny tez czułam znaki że chętnie wdał by się we flirt, zażyłość ze mną. Wtedy jeszcze dość słabo kochałam narzeczonego i diabeł wiedział jak zaatakować. Nie panowałam nad swoimi fantazjami ale postanowiłam modlić sie za niego, wypraszałam łaski i błogosławieństwa dla niego aby mu sie ułożyło życie sprawy osobiste..,I wiesz co kilka dni później zauważałam u siebie, szczere serdeczne uczucie miłości bliźniego do niego bez żadnych chorych podtekstów. To było uczucie czystego serca z czystymi intencjami. Nie atakowały mnie już fantazje, czułam tylko szczerą chęć aby mu sie ułożyło wszystko dla jego dobra!!!Dlatego brązowe oczy polecam ci modlitwę za tego mężczyznę, nawet jak nie masz siły, chęci szczególnej, czujesz ciągły niepokój módl sie o niego a Bóg wynagrodzi ci czystym sercem!!!! ;) Diabeł nienawidzi sakramentu małżeństwa i zawsze będzie próbował go zniszczyć. Zawsze możesz odwoływać sie w modlitwach właśnie do tego "na moc sakramentu małżeństwa" proś Jezusa on ci wszystko da bo jest panem tego związku..;). Jezus kocha nas bezwarunkowo i bezgranicznie..Jest ojcem doskonałym..;)..;). Wiem ze nie jest ci łatwo teraz w związku..to tym bardziej potrzebujesz siły i otuchy. Ale tylko w Jezusie szukaj pociechy, tylko!!! ..on da ci siły uczucie miłości w sercu że nie będziesz szukać jej u innych a wręcz sama będziesz nią promieniować i obdarzać innych w tym swojego męża!!! Twój mąż nawróci sie najszybciej jeżeli w tobie zobaczy Jezusa!!! To oznacza że musi czuć twoją bezgraniczną bezwarunkową miłosć do niego, pełnię akceptacji, wybaczenia dla niego, twoją uczynność i gotowość służenia mu, wspieraj go zawsze, bądź przy nim i go pocieszaj. Tak to bardzo trudne bez Boga ale w wytrwałej modlitwie uda ci sie/. Na wszystko co ci serwuje odpłacaj mu tylko dobrem. Na zło odpłacaj zawsze dobrem!!!Każdy drobny uczynek dobra będzie upiększał jego duszyczkę, leczył jego stare rany z przeszłości (niekochania, braku akceptacji, ) Naprawdę to działa wiem to po sobie . Mój narzeczony jak byłam niewierząca był dla mnie bardzo uczynny pierwszy raz spotkałam sie z tak mało egoistyczną osobą pomyślałam. Codziennie gadał jak jestem dobra piękna,żę wierzy we mnie, myślałam sobie jakie to banalne z jego strony ciągle to gadać..;) nawet po kłótni z mojej strony zaczętej przychodził i mnie przepraszał!!!kurcze ja byłam winna, wyzywałam go od najgorszych a on milczał i mnie przepraszał!!!Ciągle jak go o coś poprosiłam to zaraz to robił dla mnie leciał do sklepu wyniósł śmieci!! W myślach mówiłam no kurcze co za frajer!!!usługuje mi jak służący co on z tego ma!!! Po czasie jednak zauważyłam że jego dobro...kawał po kawałku drążyło moje serce.., tak że po czasie nie mogłam żyć bez tego..., przestawałam być znerwicowaną sfrustrowaną wulgarną kobietą a rosłam!!!piękniałam!!!Okazało sie że coraz bardziej leczyło się moje zbolałe serce wcześniejszymi doświadczeniami i ranami..i sama pomału stawałam się dopiero gotowa dawać miłość!!!!!! Zauważ też że im bardziej będziesz dawać dobro mężowi i przezwyciężać siebie tym mocniej będziesz go kochać...za każdym dobrym uczynkiem dla niego..Spytałam narzeczonego dlaczego jest taki dobry dla mnie...jeszcze jako niewierząca..odpowiedział że dzięki temu może mnie kochać jeszcze bardziej..;)


So gru 03, 2011 0:14
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Cytuj:
Coś się zmieniło - coś dobrego wróciło lub coś nowego zaczęło. Nie widzę jednak tego jeszcze dość wyraźnie, bardziej czuję i obserwuję. Czuję się inaczej, trochę jakby oczyszczona, nie umiem tego na razie lepiej wyrazić. Oczyszczona, bardziej napełniona ufnością, spokojniejsza, już nie "rozdygotana" wewnętrznie, tylko nieco silniej.. "osadzona w sobie".

Tylko uważaj, nie przeceniaj "dość niewyraźnych uczuć".

Nie mam najmniejszego zamiaru zniechęcać Cię do walki o małżeństwo (przeciwnie, walcz, staraj się, uważam że to zawsze ma sens), ale miej świadomość że takie "uczucia" w rzeczywistości mogą niczego nie oznaczać, być wywołane tylko Twoimi oczekiwaniami i nadziejami. O tym się przekonałaś już chyba wystarczająco wyraźnie.

Poza tym, nie wiem czy o tym wiesz, ale każdy człowiek przeżywa psychiczne "fale": czasem ma "dołek" a czasem "górkę" (kobiety może bardziej to przeżywają z powodu huśtawki hormonów). Te okresy, w zależności od osobowości, mogą trwać dni, tygodnie albo miesiące. Kiedy człowiek ma "górkę" czuje się bardziej pewny siebie, ma więcej energii do działania, widzi przyszłość w jaśniejszych barwach, a kiedy ma "dołek" jest bardziej wyciszony, ma mniej zapału, jest nastawiony bardziej pesymistycznie, po prostu potrzebuje psychicznie odpocząć.

Na ogół nie dostrzega się tych okresów, ludzie po prostu nie zdają sobie sprawy z ich istnienia i często niepotrzebnie się martwią że coś z nimi nie tak kiedy mają "dołek" albo, kiedy mają "górkę" myślą że tak dobrze będzie zawsze.

Tak więc: pamiętaj o tych "falach" i staraj się je uwzględniać kiedy patrzysz na swoje życie i małżeństwo. Zwłaszcza, kiedy mówisz o różnych niesprecyzowanych "uczuciach" i "rozdygotaniu" i poczuciu "osadzenia w sobie".
Cytuj:
Doświadczałam tego jak przemienia się moje serce w Bogu i miałam nadzieję, że z mężem będzie działo się to samo..

Nie możesz zakładać, że Bóg coś zrobi, bo Jego drogi nie są drogami naszymi ani Jego myśli naszymi, to czego On chce może być absolutnie różne od tego, co Ty zakładasz. Może być tak, że zatwardziały marksista Frossard który nigdy w życiu się nie modlił nawraca się w sekundę po wejściu do kościoła a święta zakonnica Teresa z Kalkuty przez wiele lat przeżywa męki ponieważ czuje się opuszczona przez Boga - to wszystko jest zależne tylko i wyłącznie zależne od woli Boga i niczego innego.

Pisze o tym św. Paweł:

Bo gdy one (bliźnięta Jakub i Ezaw) jeszcze się nie urodziły ani nic dobrego czy złego nie uczyniły - aby niewzruszone pozostało postanowienie Boże, powzięte na zasadzie wolnego wyboru, zależne nie od uczynków, ale od woli powołującego - powiedziano jej: starszy będzie służyć młodszemu, jak jest napisane: Jakuba umiłowałem, a Ezawa miałem w nienawiści.
Cóż na to powiemy? Czyżby Bóg był niesprawiedliwy? Żadną miarą! Przecież On mówi do Mojżesza: Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, nad kim się lituję. [Wybranie] więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie. Albowiem mówi Pismo do faraona: Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę i żeby rozsławiło się moje imię po całej ziemi. A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym9.
Powiesz mi na to: Dlaczego więc Bóg czyni jeszcze wyrzuty? Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić? Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: «Dlaczego mnie takim uczyniłeś?» Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny? (Rz 9, 11-21)


Tak więc jest wielkim błędem zakładać, że ktoś się zmieni tak jak my tego chcemy bo "Bóg tak zrobi". Zawsze wiążąc się z kimś (czy to małżeństwem czy przyjaźnią czy jakkolwiek indziej) trzeba patrzeć na to jaki jest i liczyć się z tym, że taki właśnie będzie. Jest możliwe że zmieni się na lepsze ale jest tak samo możliwe że zmieni się na gorsze. Można oczywiście w pewien sposób wpływać na drugiego człowieka ("z kim przestajesz..."), ale przede wszystkim trzeba patrzeć na to kim jest, co mu siedzi w głowie i w sercu i rozsądnie patrzeć jak to może się w przyszłości rozwijać. Jeśli ktoś nie ma zadatków na bycie pobożnym człowiekiem to trzeba założyć że pobożny nie będzie i kropka. Robienie inaczej to stwarzanie złudnych nadziei i później nie ma się co dziwić że się człowiek zawiódł.

Oczywiście dobrze jest modlić się i robić co można żeby drugiego człowieka przyprowadzić do Boga. Czasem się udaje. Ale trzeba też być świadomym tego, że drugiego człowieka nie da się wbrew jego woli nawrócić - jeśli zechce to się nawróci ale jeśli nie będzie miał takiego zamiaru to i święty Boże nie pomoże (chociaż... Frossard). Trzeba się z tym liczyć.

Chociaż jeśli byliście już z mężem na jakichś rekolekcjach i one jakoś na niego wpłynęły to są szanse że rzeczywiście się nawróci, ale wszystko zależy od jego decyzji i wysiłku.

Aha, i jeszcze jedna rzecz: nigdy nie jest tak że "Bóg połączył dwoje ludzi sakramentem małżeństwa więc wszystko musi być dobrze". To nie Bóg łączy, to człowiek wybiera, może wybrać źle i Bóg nie uchroni go przed konsekwencjami. Jeśli powiedzmy kobieta wybierze sobie na męża egoistę, narkomana, złodzieja czy mordercę to co Bóg ma zrobić? Strzelić drania jasnym gromem z nieba?

Bóg dał człowiekowi ROZUM i WOLNĄ WOLĘ jako dwie najwyższe władze które odróżniają nas od zwierząt. Jeśli ktoś nie kieruje się rozumem przy podejmowaniu swoich wolnych wyborów to Bóg już nic na to nie poradzi.

Sorry, że tak ciągle dokładam do tej fundowanej tu beczki miodu łyżkę dziegciu ale jakaś równowaga w opiniach musi być. Życie pokazuje że "zaufaj Bogu i zobaczysz że będzie dobrze" nie zawsze załatwia sprawę i często kończy się rozczarowaniem, bólem i problemami bo człowiek zamiast używać własnego rozumu zwalił odpowiedzialność na Boga... a potem ma pretensje.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


So gru 03, 2011 12:01
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Tak Silvia człowiek ma dołki ,emocje któe przechodzą jak chmury po nirebie.., pojawiają sie i znikają....dlatego w miłości


So gru 03, 2011 16:34
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Tak Silvia człowiek ma dołki ,emocje które przechodzą jak chmury po niebie.., pojawiają sie i znikają....dlatego...NIE POWINNIŚMY BYĆ ICH NIEWOLNIKIEM. EMOCJE SAME W SOBIE NIE SĄ ZŁE ALE NIE NA NICH POWINNIŚMY OPIERAĆ FUNDAMENT MIŁOŚCI. W MIŁOŚCI CHODZI O DECYZJE!!! MIŁOŚĆ TO AKT WOLI ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ KAŻDEGO DNIA, SZANOWAĆ I SŁUŻYĆ DRUGIEJ OSOBIE DLA JEJ DOBRA. DECYZJA ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ POMIMO SŁABOŚĆ I UŁOMNOŚCI DRUGIEJ OSOBY[/b] Któregoś DNIA PODJĘŁAM DECYZJE ŻE BĘDĘ KOCHAĆ NARZECZONEGO I PROSIŁAM W MODLITWIE KAŻDEGO DNIA O MIŁOŚĆ DO NIEGO. Mówiłam tak panie, ja wiem że teraz wiele cech w narzeczonym zasmuca mnie bo nie umiem zaakceptować jego słabości. ale wiem że to jest złe!!!niewłaściwe!!! WIEM JUŻ ŻE MIŁOŚĆ TO DECYZJA (kochania pomimo tego czy tamtego)...proszę panie zabierze ode mnie te emocje, bo wiem że powinnam kochać narzeczonego za coś innego..za jego dobroć, dojrzałość..miłość do ciebie...i ZAUFAŁAM BOGU. To co jest zgodne z wolą Boga możemy poznać po tym że daje nam pokój w sercu.

I owszem Silva Bóg NIE ZMIENI NASZYCH DROGICH OSÓB TAK JAK CHCEMY BÓG ZAWSZE DAJE TO CO POTRZEBUJEMY I TO JEST NAJCUDOWNIEJSZE. Czasem owszem nie najlepiej podejmujemy decyzje o ślubie z niewłaściwą osobą. Bóg daje nam wolność wolną wolę ale właśnie to jest niesamowite że zawsze z każdej drogi i zakrętu możemy nawrócić się do Boga całkowicie!!!i TAK KAŻDY NAJBARDZIEJ BEZNADZIEJNY ZWIĄZEK MOŻNE SIĘ ODMIENIĆ CAŁKOWICIE JEŻELI BÓG DOPUSZCZA DO SAKRAMENTU TO JEST TO PRZECIEŻ JEGO OBIETNICA TRWANIA W NIM I OCHRONY TEGO ZWIĄZKU, OBIETNICA ŁASK I BŁOGOSŁAWIEŃSTW. TRZEBA TYLKO UWIERZYĆ ŻE TU MIEDZY NAMI JEST JEZUS CZEKA NA NAS ŻE SIE DO NIEGO ZWRÓCIMY ZE WSZYSTKIMI PROBLEMAMI. MOC SAKRAMENTU MAŁŻEŃSTWA JEST PODOBNA DO ŁASKI W SAKR. KAPŁAŃSTWA!!

PIOTR APOSTOŁ ZACZĄŁ TONĄĆ JAK SZEDŁ PO WODZIE DO JEZUSA BO PRZESTRASZYŁ SIE FAL PONIEWAŻ NIE UWIERZYŁ ŻE JEZUS GO OCHRONI..;);).


So gru 03, 2011 17:30
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Realizm to bardzo ważna rzecz. Jeśli oboje się staracie, to prawdopodobnie coś z tego będzie. Ale te uczucia, o których wcześniej piszesz, mogą być związane z niedawnym nawróceniem. Wtedy nierzadko człowiek doświadcza silnych emocji. Emocje jednak mają to do siebie, że z czasem słabną. To naturalne. I na końcu zostaje rzeczywistość. Po prostu bądźcie gotowi.

Poza tym nie pisz wielkimi literami, ponieważ w Internecie symbolizuje to krzyk. Te wykrzykniki też, zresztą. Ciężko to czytać. A jeśli właśnie miałaś ochotę krzyczeć, to... j.w.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


So gru 03, 2011 17:54
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8674
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Soul33 napisał(a):
na końcu zostaje rzeczywistość. Po prostu bądźcie gotowi.
Chyba zabrzmiało zbyt groźnie :) Chodzi jednak o to, że podobnie nie ma sensu też np. myśleć, że po kilku latach wieczory będzie się spędzać na siedzeniu naprzeciw i patrzeniu sobie w oczy. Nawet jeśli na początku niektórzy tak mogą.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


So gru 03, 2011 19:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Cytuj:
MIŁOŚĆ TO AKT WOLI ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ KAŻDEGO DNIA, SZANOWAĆ I SŁUŻYĆ DRUGIEJ OSOBIE DLA JEJ DOBRA. DECYZJA ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ POMIMO SŁABOŚĆ I UŁOMNOŚCI DRUGIEJ OSOBY

Czyli, jak napisała wcześniej brązowe_oczy można po prostu wziąć pierwszego lepszego mężczyznę z ulicy, zdecydować że się go będzie kochać, wziąć z nim ślub i wszystko będzie w porządku?
Cytuj:
JEŻELI BÓG DOPUSZCZA DO SAKRAMENTU TO JEST TO PRZECIEŻ JEGO OBIETNICA TRWANIA W NIM I OCHRONY TEGO ZWIĄZKU, OBIETNICA ŁASK I BŁOGOSŁAWIEŃSTW

Bóg dopuścił też do Auschwitz, do tego że gimnazjaliści nazywają bierzmowanie (też sakrament przecież) "pożegnaniem z Kościołem" i do paru innych rzeczy. To, że Bóg do czegoś dopuszcza wcale nie znaczy, że jest to po Jego myśli.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


So gru 03, 2011 21:21
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Decyzja o kochaniu nie może dotyczyć każdej osoby jaką spotkamy nie ważne jaki ma charakter.Osobiście rozumiem że wskazówką od Boga może być stan zakochania się inaczej fascynacja która poczujemy do innej osoby. Stan zakochania nie jest czymś złym, osobiście umieszczam ten stan w emocjach i uważam one też zostały dane od Boga i z gruntu nie sa złe. Myślę że stan zakochania to pewna zachęta jaką chce dać Bóg, przyjemność i radość która z założenia ma dać nam siły i energię do dalszego dbania i rozwijania relacji. Czyli wszystko zalezy od nas jak dalej wykorzystamy ten stan zakochania czy źle (czyli nazwiemy to miłością i zamieszamy i zwiążemy się z osobą) czy właściwie czyli razem będziemy poznawać sie dalej i szukać wspólnych fundamentów w wierze. A zatem stan zakochania nie powinien weryfikować czy to już jest miłość ale jest pewną wskazówka do szukania prawdziwych fundamentów i podstaw miłości. I znów wrócę do tego aby naprawdę modlić sie w trakcie zakochania o rozeznanie u Boga Ale nawet jeżli zbłądzimy Silva nie przygotujemy sie należycie w okresie narzeczeństwa do decyzji o ślubie i jak piszesz wybierzemy nie właściwą osobę. Bóg daje nam każdego dnia tysiąc możliwości na zawrócenie znów na jego drogę. Owszem być może jest jakaś jedna najlepsza dla nas obmyślana przez Boga droga ale mówiac szczerze kto nie popełnia błędów, ,mniejszych czy wiekszych, kto nie schodzi czasem z jego ściezki ?ale Bóg jest właśnie dlatego cudowny że daje nam lezące na ziemi skarby do wzięcia za darmo i powrót do niego (modlitwy, posty, spowiedz świeta, eucharystia) i każde zło Bóg może obrócić w dobro. Choćby właśnie uświęcenie się dla niewierzącego małżonka i wyjednanie dla niego łask itp.


So gru 03, 2011 22:47
Zobacz profil

Dołączył(a): Wt wrz 01, 2009 14:28
Posty: 1680
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Tak, 1000 możliwości. Zawsze można jak św. Rita najpierw przez całe życie znosić upokorzenia i przemoc od męża a potem się modlić o śmierć synów.

_________________
"Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł." (1 Kor 10, 12)


N gru 04, 2011 11:25
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37
Posty: 10694
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Silva napisał(a):
Cytuj:
MIŁOŚĆ TO AKT WOLI ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ KAŻDEGO DNIA, SZANOWAĆ I SŁUŻYĆ DRUGIEJ OSOBIE DLA JEJ DOBRA. DECYZJA ŻE BĘDZIEMY KOCHAĆ POMIMO SŁABOŚĆ I UŁOMNOŚCI DRUGIEJ OSOBY

Czyli, jak napisała wcześniej brązowe_oczy można po prostu wziąć pierwszego lepszego mężczyznę z ulicy, zdecydować że się go będzie kochać, wziąć z nim ślub i wszystko będzie w porządku?

A dlaczego miałoby nie być w porządku? O ile oczywiście nie będzie to działanie wbrew woli tego mężczyzny.
Dla mnie, jeśli ktoś tak potrafi, to OK. Jego życie, jego decyzja, jego przysięga i on sam powinien ponosić za to odpowiedzialność. Ja tak nie potrafię, więc musiałem przejść zdecydowanie bardziej złożoną procedurę wyboru małżonki :) Takie było moje prawo (wyboru drugiej połówki), z tego prawa skorzystałem, złożyłem przysięgę (bez przymusu) i powinienem jej dotrzymać.
Nie w porządku jest dokonywanie wyborów, za które potem nie chce się ponosić odpowiedzialności. Co pewnie każdemu się zdarza, ale nie zmienia to mojej oceny, że takie działanie jest nie w porządku. Nawet jeśli i ja bywam nie w porządku...


Pn gru 05, 2011 12:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Cz sty 20, 2011 13:19
Posty: 90
Post Re: Nie mam w sobie miłości do męża. Jak to możliwe??
Tak zgadzam się z tobą Sweetchild. ;). Jak najbardziej można i w ten sposób. Nie ma nic niemożliwego dla Boga. Znam dwa chociażby przypadki. Moją koleżankę która po prostu za nic nie umiała się zakochać w nikim bo była tak poraniona (brak miłości ojca i matki). Z czasem jak była w relacji z mężczyzną modliła się o miłość do niego i Bóg uzdrawiał jej dusze. Teraz wszyscy widzą jak mocno są zakochani w sobie coraz mocniej a są 8 lat po ślubie. To zasługa modlitw i gorącego serca do Boga. Drugi przypadek to pobożna kobieta która długo modliła się o męża ale nikt nie pojawiał się w jej życiu. Jak miała czterdzieści lat w modlitwie usłyszała głos Boga że ma dla niej męża i wskazał jej konkretnie! o jakiego mężczyznę chodzi. ;).


Pn gru 05, 2011 15:05
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 75 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL