Czy moralne jest odbić dziewczynę?
Autor |
Wiadomość |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
Ogólnie swoje zdanie w temacie już wyraziłam i tyle.
Nie będę się powtarzać, bo robi się z tego telenowela brazylijska,
w kółko to samo. 
|
Cz wrz 04, 2008 23:36 |
|
|
|
 |
Po cichu
Dołączył(a): Pt sie 29, 2008 13:00 Posty: 61
|
Mnie się wydaje, że Wy wszyscy myślicie podobnie, tylko rozmawiacie w innych językach i stąd nie możecie się dogadać. Gdyby jednak chodziło o konkretny i znany przykład (nie teoretyczne A,B, Gienek, Genowefa), to zapewne bylibyśmy zgodni wszyscy co do tego co jest dobre a co złe. A w tej dyskusji to się jeden drugiego czepia, żeby tylko, chyba dla sportu.
|
Pt wrz 05, 2008 9:23 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Po cichu napisał(a): Mnie się wydaje, że Wy wszyscy myślicie podobnie, tylko rozmawiacie w innych językach i stąd nie możecie się dogadać.
Mnie też tak się wydaje 
|
Pt wrz 05, 2008 9:28 |
|
|
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
A ja jeszcze na do widzenia wtrącę swoje trzy grosze.
Cytuj: Jeżeli dla kogoś jest ważny jego związek, nie odejdzie do kogoś innego. Ty widzę nadal podstawowej kwestii nie zrozumiałaś. Powtarzałem - człowiek jest słaby. Ktoś go omami, odejdzie do innej/innego, a po jakimś czasie będzie żałował. I już związek się w jakiś sposób zepsuł. Wiem bo sam coś podobnego przeżyłem. Cytuj: Nie ma takiego samego moralnego prawa, bo biorąc czyjąś żonę - popełnia cudzołóstwo. VI i IX przykazanie się kłania. Choć oczywiście, pomijając aspekt grzechu - może to zrobić. Tłumaczyłem setki razy, eh. Odbijającego WALI czy popełnia cudzołóstwo czy nie, czy to możesz tak błahe i proste kwestie zrozumieć? Cytuj: W tym kontekście, o którym pisałam wyżej - absolutnie grzechem nie jest. Grzechem by było, gdyby posługiwał/a się oszczerstwami, umawiał/a się za plecami, okłamując kogoś lub wreszcie - gdyby odbijał/a komuś żonę/męża.
Jest grzechem czy tego chcesz czy nie. Odbijanie jest czymś złym no kurde, jak można tego nie widzieć, jak KATOLIK może tego nie widzieć?
Poza tym ja pikole, to chyba oczywiste, że do odbijania dochodzi za plecami partnera. Przecież nie rozmawiamy tutaj o sytuacji, w której jeden z partnerów deklaruje, że odchodzi tylko o tym, że związek trwa i w trakcie jego trwania jednego z partnerów podrywa osoba trzecia. Do cholery jasnej to jest ZŁE, a złe rzeczy są GRZECHEM.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Pt wrz 05, 2008 9:45 |
|
 |
SweetChild
Dołączył(a): Cz cze 09, 2005 16:37 Posty: 10694
|
Mroczny Pasażer napisał(a): Jest grzechem czy tego chcesz czy nie. Odbijanie jest czymś złym no kurde, jak można tego nie widzieć, jak KATOLIK może tego nie widzieć? Myślę, że istota rozbieżności polega na tym, o jakich związkach mówimy. Monika pisała monika001 napisał(a): Chodziło mi bardziej o takie sobie dość lużne chodzenie bez większych zobowiązań.
Na tym etapie uważam, że uczciwa konkurencja nie jest zła, gdyż pozwala wyeliminować słabe związki już na wczesnym etapie i pozwala uniknąć dużo bardziej bolesnych rozczarowań w przyszłości.
|
Pt wrz 05, 2008 10:12 |
|
|
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
No ja cały mówiłem o poważniejszych związkach, trwających przynajmniej rok.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Pt wrz 05, 2008 10:35 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
A+B= związek
C omamia, uwodzi A i A odchodzi.
Twoim zdaniem C zrobił źle. A moim zdaniem jeżeli gdzieś możnaby dopatrywać się zła, to jest ono w tym, że A nie był odporny, tylko ulegał.
W poważnym związku nie widzę na coś takiego miejsca.
I nawet jeżeli jest tak, że pomiędzy dwojgiem coś tam się dopiero klaruje, krystalizuje itd - to należy myśleć, co się robi. Jeżeli nam na kimś zależy, to najpierw się dwa razy zastanowimy zanim zrobimy coś, czego możnaby potem żałować i co nadwątli wspólne zaufanie.
Więc - nie ulegać! Dla mnie ewidentnie winny jest ten, który ulega, nie ten, który próbuje "odbić", bo można sobie próbować do woli, ale próby to tylko próby.
Nie widzę w próbach nic niemoralnego; chyba że ktoś wkraczałby siłą, posługiwał się kłamstwem.
"Odbijanie" zaczyna się za plecami - piszesz. Owszem, ale jeżeli delikwent/ka ulega to proszę nie winić "odbijającego", tylko delikwenta/kę lub oboje razem.
Na słabości i pokusy jesteśmy narażeni ciągle i nieustannie i trzeba nauczyć się im przeciwstawiać, a nie uleganie tłumaczyć słabością jednostki; tym samym winiąc pokusę, że się pojawiła: jak ona mogła zaistnieć!
Jeżeli komuś na kimś zależy - ma prawo próbować. I żaden w tym grzech.
|
Pt wrz 05, 2008 11:19 |
|
 |
monika001
Dołączył(a): So cze 02, 2007 10:22 Posty: 1324
|
I to już naprawdę koniec wywodu na ten temat z mojej strony.
Do zobaczenia w innym wątku. 
|
Pt wrz 05, 2008 11:35 |
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Nigdy nie twierdziłem, że osoba odbita również jest bez winy. Nie mniej jednak większą winę ponosi osoba odbijająca. Już samym wkraczaniem w związek, samą chęcią podjęcia próby odbicia i uszczęśliwienia siebie nie patrząc na to, że może rozwalić związek. To się nazywa egoizm or sth.
Cytuj: Jeżeli komuś na kimś zależy - ma prawo próbować. I żaden w tym grzech.
No cóż, mylisz się.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Pt wrz 05, 2008 12:18 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
W ciekawych czasach zyjemy. Związki luźne - generalnie każdy z każdym, oraz związki trwalsze, które mogą się rozpaść, chyba że to prawdziwa miłośc i takie tam. I jedno i drugie jest albo niezbyt poważne, albo niezbyt realne, bo bycie z kimś w takim rozmemłaniu, albo bycie na zasadzie dziś się pokłucimy, jutro dochodze nie uśmiecha mi się jako Katolikowi i człowiekowi który ceni wartość relacji damsko-męskiej.
|
Pt wrz 05, 2008 14:15 |
|
 |
leon19
Dołączył(a): Pn wrz 01, 2008 16:41 Posty: 104
|
Dlatego myślę że wtrącanie się może być grzechem, i należy poprostu poczekać (albo i nie czekać,odpuścić sobie) aż ta osoba zerwie i będzie wolna to można się bez żadnych wyrzutów umawiać. Oczywiście z rozwódką nie można  .
|
Pt wrz 05, 2008 17:15 |
|
 |
Mroczny Pasażer
Dołączył(a): Cz gru 07, 2006 8:54 Posty: 3956
|
Rozwódka też ma prawo do (ponownej) miłości.
_________________ "Problem z cytatami w internecie jest taki, że każdy od razu automatycznie wierzy w ich prawdziwość" - Abraham Lincoln
|
Pt wrz 05, 2008 17:57 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Póki ta dziewczyna spotyka się z obecnym chłopakiem, spotykanie się z nią w charakterze chłopak-dziewczyna (randka) jest nieuczciwe. Ona postępuje nieuczciwie a Ty jej w tym pomagasz.
|
Pt wrz 19, 2008 15:00 |
|
 |
zelazecko
Dołączył(a): N paź 12, 2008 13:05 Posty: 45
|
Traktuj ludzi tak jakbyś sam chciał być traktowany.
|
Pn paź 13, 2008 9:59 |
|
 |
exile77
Dołączył(a): Pt paź 17, 2008 22:31 Posty: 1
|
Ehh... Na początku tego roku moja była dziewczyna zostawiła mnie dla swojego kumpla ze studiów, z którym kombinowała jak się później okazało od kilku miesięcy za moimi plecami. I tak prawie 3,5 letni związek legł w gruzach. Teraz się cieszę, bo dzięki temu "odbiciu" poznałem jej prawdziwe oblicze, ale mam dylemat innego rodzaju. To co wtedy czułem było na tyle wstrętne, że postanowiłem sobie nigdy nie postąpić tak jak zrobił to ten jej nowy facet. No i teraz mam dylemat... bo poznałem na studiach fantastyczną dziewczynę. Świetnie nam się razem gada, wiem, że ona bardzo mnie lubi i lubi spędzać ze mną czas. Nigdy nie poznałem dziewczyny, która by tak świetnie rozumiała moje dziwactwa. Mamy podobne zainteresowania i od razu jak ją zobaczyłem to poczułem, jakbyśmy się znali od zawsze. Już po pierwszym dniu kiedy gadaliśmy ze sobą, zacząłem tęsknić za nią po powrocie do domu. Totalnie, przypadkowo i niechcący odbiło mi na jej punkcie. Myślałem, że już nigdy się nie zakocham... a jednak... Tyle, że ona ma faceta, niby krótko, niby ona mówi, że to nie jest jakaś wielka miłość i nie traktuje tego śmiertelnie poważnie. Ale ja nie wiem co robić. Nie potrafię przestać o niej myśleć i jestem przekonany, że czuję do niej coś więcej niż fascynację czy przyjaźń. Nie chcę jej odbijać bo czułbym się jak ostatnia mściwa świnia. Ale z drugiej strony wiem, że za każdym razem kiedy z nią rozmawiam, kiedy ją widzę, to myślę co zrobić żeby była ze mną. I czuję się strasznie. Tak jakby Karma w moim przypadku działała w drugą stronę. Chyba musiałbym zrezygnować z rozmów i spotkań z nią co sprowadziłoby się do rezygnacji ze studiów, tyle, że nie mogę sobie wyobrazić, mimo krótkiej znajomości, że mogłoby jej nie być w moim życiu. I tak walczę co dzień z myślami, po jednej stronie stawiając swoje szczęście i miłość, a po drugiej honor i być może szczęście innych. Tak myślę, że na niektóre dylematy nie pomoże ani forum, ani wiara ani nic innego, a najlepsze rozwiązania poznamy dopiero na tamtym świecie... trochę szkoda, że tak późno.
|
So paź 18, 2008 1:39 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|