|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 5 ] |
|
Autor |
Wiadomość |
adam55
Dołączył(a): Wt kwi 10, 2007 19:40 Posty: 4
|
 Ciężko być wierzącym...
Witam
Jestem nowym użytkownikiem forum. Opiszę swój problem od samego początku. Od najmłodszych lat, będąc jeszcze dzieckiem czułem się wyjątkowy i wyróżniający wśród innych. Świat wydawał mi się piękny, pełen spokoju i dobra. Byłem dobrze wychowywany w dzieciństwie. Mimo, że byłem
"urwisem" to zawsze wolałem kierować się tylko tym co dobre. Już we wczesnym dzieciństwie zdarzały mi się cuda - jednym z nich jest pewna historia, w której mając kilka lat przy nieuwadze rodziców być może z ciekawości włożyłem metalowe nożyczki do kontaktu, prąd siadł w całym domu, na nożyczkach został wyraźny ślad małego przypalenia, a ja nie doznałem żadnego bólu.. Wracając do tematu - poznałem wielu przyjaciół z którymi świetnie się dogadywałem. Tryskałem radością życia oraz śmiałością. W szkole podstawowej nie miałem większych problemów z nauką, zawsze miałem głównie same 5, czasami 4. Dopiero w gimnazjum przytrafił mi się koszmar, który mi wiele w w życiu zmienił. Zaczęły mi się pojawiać w szkole, oraz również poza szkołą nagłe, mocne napady duszności. Problemy narastały do tego stopnia, że przez wiele dni nie chodziłem do szkoły, a wytrwanie wszystkich lekcji było dla mnie wielką walką, nie mówiąc już o samym skupieniu w szkole na nauce. Zastanawiałem się dlaczego właśnie mi takie coś się przytrafia i dlaczego na oczach wszystkich moich znajomych? Dlaczego Bóg wystawia mnie na taką próbę? Chodząc na badania lekarze nie mogli znaleźć przyczyny co najbardziej mnie załamało. Napady duszności zdarzały się również w kościele, kiedy musiałem uczęszczać na msze ponieważ przygotowywałem się do bierzmowania. Rodzice byli zdenerwowani tą sytuacją mówią, że wmawiam sobie chorobę, że nic mi nie jest i tylko chcę wymigać się od szkoły. Straciłem sens i radość życia. Modliłem się cały czas z prośbą o oszczędzenie mnie. Miałem nawet momenty w których modliłem się o szybki powrót do Pana. Po ponad roku udało mi się samemu pokonać duszności, jednak pod koniec 3 klasy egzamin gimnazjalny poszedł mi tragicznie mimo, że nie uczyłem się źle (średnia 4.5 ocen) i ledwo na ostatnią chwilę załapałem się do jednego z LO. Tam również nie było mi łatwo. Klasa którą poznałem okazała się najbardziej nieznośną z całej szkoły. Mimo, że nie miałem problemów z koleżeństwem to i tak trzymam się od nich jakby "z boku", gdyż ich zachowanie, wulgaryzmy, alkoholizm nie są w moim typie. Nie mogłem się z nimi zintegrować ponieważ przysiągłem sobie, że będę się trzymać z dala od zła i iść drogą Bożą. W szkole zaczęły się również problemy z nauką, nie wiem dlaczego ale coraz ciężej wchodziła mi nauka do głowy niż w gimnazjum. Zastanawiam się również, dlaczego Bóg obdarzył mnie mądrością życiową, ale niestety nie dał mi już tak wielkich zdolności intelektualnych  Boję się bo za rok matura. Marzyłem o byciu wielkim informatykiem, gdyż mam wielki talent w tej dziedzinie, jednak o uniwersytetach mogę zapomnieć, a dostanie się na przeciętną politechnikę będzie graniczyć z cudem :/ Czuję również swoje powołanie, którym jest stworzenie rodziny i zapewnienie jej stabilnego związku i bezpieczeństwa, jednak obecnie czuję się samotny, już nie raz szukałem wybranki swojego życia i gdy już byłem bardzo bliski to nie zdawałem sobie sprawy jak jestem daleko :/ Zdarzyły się również nieprzyjemne sytuacje które zahamowały moje zamiłowanie do programowania, gdyż za bardzo się rozpędziłem. Również cierpiałem na kamice nerkową która dała mi nieźle w kość. Mam dopiero 18 lat a już jestem zmęczony życiem, doświadczyłem tyle nieszczęść pomimo, że jestem osobą głęboko wierzącą. W dodatku nie widzę przyszłości w stworzeniu rodziny ponieważ nie mam pieniędzy na dom dla rodziny. Czasami chciałbym już pożegnać się jak najszybciej z tym światem, jednak zanim to zrobię chciałbym, żeby ludzie zapamiętali mnie jako dobrego człowieka. Codziennie poświęcam sporo czasu na rozmowę z Bogiem modląc się o "nowe życie". Ciężkie jest też to, że widuję osoby, które całkowicie zerwały kontakt z Bogiem, a mimo to bardzo dobrze im się wiedzie w życiu. Czasami zastanawiam się, czy moje życie nie jest jakąś pokutą. Rozumiem, że krętymi ścieżkami prowadzi nas Pan oraz, że każdy dźwiga swój własny krzyż, ale czy zawsze trzeba być tym męczennikiem ? Nigdy nie zwątpię w Pana ani nigdy nie przejdę na złą stronę, ale nie chcę do końca życia iść przez ślepą drogę pełną pułapek.
|
Wt kwi 10, 2007 22:25 |
|
|
|
 |
Mieszek
Dołączył(a): Wt lut 22, 2005 23:45 Posty: 3638
|
No cóz większość katolików moze podbnie o sobie powiedziec.
Nie ma pieniędzy bo nie ma pracy w Polsce.A jak jest to ta praca jest pod latarnią, albo za grosze zwykły wyzysk z usmiechem, że nim wcale nie jest...
To jest Polska tu ludzie gina, az chciało by się powiedzieć.
Niezupełnie rozumiem po co ten post napisałeś?Mam pomarudzić razem z toba?
Chcesz rozmawiać na temat tego, że w Polsce wiara skazana jest na śmierć,pośmiewisko?
Nic nowego.
I tak, ludziom złym wiedzie sie doskonale. O tym także nie musisz pisać. To wiemy także.Codziennie to widze i nie potrafie tego Bogu nie powiedziec.
Ale co mam krzyczeć "precz z moherami" i dostać pracę?
To nie tylko to, to cały repertuar. Rewia mody.
Na takich katolikach się poznają prędzej czy póxniej i tak wywala z roboty.
Bo nie pasuje do grupy "wysmiewaczy religii i cyników". przez co burzy porządek miłej i przyjemnej pracy.
Nie bedę pisał dalej bo mi ciśnienie podskoczyło.
Jeszcze trochę a zrobię wychowankę Leona zawodowca z dachu mojego bloku...
Może o to przysłowiowym "im" chodzi.
Ci "oni" to tacy sami my, jak ktos pisał, tylko, że "inni".
I lepiej jednak trzymac się od nich z daleka.
Mimo wszystko wyjdzie to nam mam nadzieję na zdrowie.
Życze ci powodzenia.
Pomodle się za ciebie o prace i prosze również o to samo.
Narazie.

_________________ Niech żyje cywilizacja łacińska !!!
więc śpiewaj duszo ma... BÓG JEST MIŁOŚCIĄ...
|
Wt kwi 10, 2007 22:58 |
|
 |
Marek_Jakub
Dołączył(a): Wt mar 20, 2007 20:51 Posty: 131
|
Adamie...
Nie zniechęcaj się, bo to nas najbardziej oddala od świętości, właśnie zniechęcenie.
Wypłyń na głębię... wypływaj wówczas, gdy wszystko traci sens.
|
Śr kwi 11, 2007 1:08 |
|
|
|
 |
Betty
Dołączył(a): Śr kwi 11, 2007 12:22 Posty: 3
|
 Witaj Adamie! Ja również jestem nową użytkowniczką forum. Z tego, co napisałeś wyrażnie daje się wyczuć wołanie o pomoc, radę. Wydaje mi się, że to wszystko jednak nie wygląda aż tak fatalnie - pomyśl o tym, że wiele jest osób bardziej cierpiących. Wiem, że brzmi to może tak, jakbym nie rozumiała Twojego położenia, lecz uwierz mi, naprawdę tak jest. Nie mam teraz czasu na wyczerpującą odpowiedź, ale obiecuję, że jak tylko nadarzy się okazja, postaram się udzielić Ci potrzebnej rady. Tymczasem proszę: nie zadręczaj się niepotrzebnie!!!
|
Śr kwi 11, 2007 14:47 |
|
 |
Betty
Dołączył(a): Śr kwi 11, 2007 12:22 Posty: 3
|
O, właśnie znalazłam chwilkę, więc kontynuuję. Odnosząc się do Twoich refleksji, myślę, że większość ludzi ma wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa, wynika to z faktu, iż "wtedy" wszystko wydawało się takie proste, nie istniało tyle wątpliwości, ufność zarówno względem Boga, jak i ludzi jest czymś oczywistym. Z problem napadów duszności, jak sądzę nie borykasz się wyłącznie sam, miliony ludzi cierpi na podobną dolegliwość. Musisz wiedzieć, że nie zawsze (zresztą prawie nigdy) życie układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że to, że zostałeś w ten sposób doświadczony już w tak młodym wieku było dla Ciebie próbą miłości. Bóg poddaje nas często wielu cierpieniom lecz żeby cierpienie nie pozostało bezowocne trzeba je wziąć bez narzekania, ofiarując je Bogu jako ofiarę życia. Nie można się temu dziwić, gdyż Jezus , jako Syn Boży cierpiał za nas bez winy. Podobnie nam zsyła Bóg różne cierpienia, On wie, ile jesteśmy w stanie wycierpieć. Każdy powinien jednak umacnać sę w przekonaniu, że jego doczesne cierpienie zostanie w przyszłości nagrodzone życiem wiecznym. ( Nawiązując do Starego Testamentu, Księgi Hioba, pamiętasz jak strasznej próbie został poddany ów bohater, w swym straszliwym cierpieniu? Pozostał jednak wierny Bogu, za co spotkała go nagroda jeszcze podczas życiowej pielgrzymki). Adamie - napisałeś, że obiecałeś sobie iść drogą Bożą - musisz o tym zawsze pamiętać! Nikt nie powiedział, że droga ta jest usłana różami, wręcz przeciwnie, nie jeden raz napotkasz na cierń. Muszę przyznać, że rozbawiła mnie Twoja wzmianka o tym, że Bóg obdarzył Cię mądrością życiową, ale niestety nie dał Ci już tak wielkich zdolności intelektualnych. To bzdura! Już sama forma Twojego postu świadczy o Twojej inteligencji. Pamiętaj,że nikt nie posiada zdolności z zakresu wszystkich dziedzin, być może jeszcze nie odkryłeś pokładów zdolności, które w Tobie drzemią, życzę Ci, żebyś to zrobił możliwie najszybciej, bo przecież matura już za rok. Natomiast jeśli chodzi o (jak się wyraziłeś) o wybrankę Twojego życia, to naprawdę nie masz się jeszcze o co martwić. Prawdziwa miłość przychodzi zupełnie nieoczekiwanie. (Nie przejmuj się kwestią pieniędzy, skąd wiesz, czy "ona" nie będzie bogata?!) Zresztą i tak najważniejsza jest miłość, jeżeli ona Was połączy dacie radę!!! Teraz musisz skupić się przede wszystkim na nauce, (być może poznasz ją na wybranej uczelni). Masz 18 lat i życie przed Tobą, teraz może być już tylko lepiej!!!Zaniepokoiło mnie Twoje zdanie o "pożegnaiu ze światem" - co za nonsens. Twoje życie na pewno nie jest pokutą, ale zaproszeniem do miłości miłosiernej! Pytasz - czy zawsze trzeba być męczennikiem, będąc chrześcijaninem? Nie wiem. Myślę, że Bóg dokładnie wie, ile jesteś w stanie wycierpieć dla Niego. Pamiętaj, że wszystko, co Cię spotyka ma służyć dla Twojego uświęcenia, Swoim życiem musisz dawać świadectwo wierze. Nie możesz się załamywać, ale codziennie powierzać wszystkie Swoje cierpienia z ufnością Jezusowi i Maryi. Podążaj drogą Światła!!!
|
Cz kwi 12, 2007 7:12 |
|
|
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 5 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|