|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
grzech a problemy psychiczne
Autor |
Wiadomość |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
 grzech a problemy psychiczne
Znalazlam takie okreslenie jednego z grzchow glownych
Brak umiaru w jedzeniu i piciu wyraża się w silnym dążeniu doszukania, nieraz za wszelką cenę, przyjemności smakowych. Przewrażliwiony na rozkosze podniebienia człowiek pragnie tylko jednego: dobrze zjeść i wypić. Nieszczęśliwy jest natomiast wtedy, gdy nie ma dobrego jedzenia, picia, np. dobrych alkoholi, wystawnych uczt, gdy musi „jeść, aby żyć”, podczas gdy dewizą jego życia jest: „żyć, aby jeść”. Nieumiarkowana pogoń za przyjemnościami smakowymi może znieczulić człowieka na innych, którzy nie mają co włożyć do ust, umierają z głodu, chorują z niedożywienia.
Mam problemy jesli chodzi o umiar czy raczej jego brak w jedzeniu i piciu. Wedlug tej definicji powodem jest zbytnie przywiazanie do przyjemnosci, smaku i rozkoszy podniebienia. Zanim dotarlam do innych mozliwych zrodel takiego zachowania myslalam jedno, ze jestem glupia i zla sama z siebie, ze mam takie sklonnosci. Objadalam sie i potem zabijalam za te sklonnosci i spowiadalam. Myslalam, ze chodzi o moja slaba sile woli, ze za malo wierze, ze za malo kocham Boga. W koncu poszlam do lekarza z tym problemem. Okazalo sie, ze jest inne bardziej dla mnie prawdziwe wytlumaczenie tego skad sie bierze ten "glowny grzech". Wytlumaczenie, ktore znosi ze mnie kawalek winy za to co robie. Zawsze to czulam, ze w jedzeniu nie chodzi mi tylko o smak, bo wiele razy moglam zjesc cokolwiek, co mi wcale jakos bardzo nie smakowalo.
Po co to pisze. Chodzi mi o to jak odroznic grzechy (glowne) od chorob czy zaburzen psychicznych. Czy jest jakas roznica, granica? Czy moze gadam jak potluczona.
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Pn mar 19, 2007 0:41 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Dortes - nie gadasz jak potłuczona...
Ale myślę, że najlepiej zrobić dwie rzeczy
- zapytać siebie, po co coś robisz, w jakich sytuacjach i co się dzieje, jeśli próbujesz się powstrzymać
- porozmawiać o tym ze spowiednikiem czy kierownikiem duchowym.
Grzech musi być świadomy i dobrowolny. Nałóg, problemy psychiczne i inne tym podobne mogą tę dobrowolność zmniejszać. Ale nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn mar 19, 2007 9:11 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
 Re: grzech a problemy psychiczne
Możliwe, że przyczyna tkwi w zranieniach z dzieciństwa...
Od siebie dodam psychologa do listy.
|
Pn mar 19, 2007 9:32 |
|
|
|
 |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
wlasnie Cytuj: Grzech musi być świadomy i dobrowolny. Nałóg, problemy psychiczne i inne tym podobne mogą tę dobrowolność zmniejszać.
tylko co to jest ta swiadomosc i wolna wola. Wczesniej myslalam, ze po prostu jesli wiem o czyms, ze to jest zle i to robie to jest to. Ale wiedza to nie swiadomosc. Poza tym kros mi powiedzial, ze to Bog jest najlepszym psychologiem, to Jego milosc nie podzialala? nie rozumie.Wiem, ze sie miotam, ale po prostu widze tylko swoja wine, a robie to bo czegos mi brak. Podobno milosci, . A przeciez miloscia obdarza Bog. Czy Jego milosc na prawde moze wystarczyc? Czy jesli przyjme ja od ludzi to znaczy, ze slabo wierze i zaczne sie od nich uzalezniac ?
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Pn mar 19, 2007 10:30 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Mateola - tak
Ale pominęłam go świadomie, bo ja bym po rozmowie z psychologiem porozmawiała ze spowiednikiem. Mówiąc, co usłyszałaś i jak to jest oceniane. Trochę inna perspektywa...
Dortes...
Jeśli wiesz, że coś jest złe i "na chłodno", spokojnie decydujesz się to zrobić to działasz świadomie. Tak bym przyjęła. Jeśli działasz odruchowo, pod wpływem bardzo silnych emocji, lęku, również jeśli są przewlekłe - już niekoniecznie.
Działanie świadome nie musi oznaczać dobrowolnego. Nawet jeśli teoretycznie nikt Cię do danej decyzji nie zmusza. Palacza nikt nie zmusza do palenia papierosów - raczej wręcz przeciwnie. Zmusza go nałóg. To zmniejsza ciężar jego winy. Tyle, że - jak napisałam - nikt nie jest dobrym sędzią we własnej sprawie - stąd należy ten problem omówić ze spowiednikiem.
***
Nie jest dobrze, aby człowiek był sam
Bóg dał człowiekowi drugiego człowieka. Po to, by mogli się nawzajem obdarzać miłością. Po to jest mąż/ żona/ przyjaciel/ rodzina, nie wiem kto jeszcze. Trzeba ją przyjąć i na nią odpowiedzieć.
Bóg sam wystarczy...
Koszmarne zdanie, które wzbudza poczucie winy, że człowiek czuje się samotny i potrzebuje drugiego człowieka. Bo nie powinien - jeśli wierzy, Bóg powinien mu wystarczyć!
Tyle, że błędęm jest nie to zdanie, a przeciwstawienie Boga drugiemu człowiekowi.
Bóg sam wystarczy. Jeśli zostaniesz sama, całkiem sama, nie zginiesz. Jeśli cię odrzuci cały świat - On z Tobą będzie zawsze. Możesz być szczęśliwa nawet wtedy. Ale szczęście nie oznacza, że przestaniesz cierpieć, że nie ma koło ciebie drugiego człowieka. A tym bardziej - to, że cierpisz, nie świadczy o Twojej wierze. Zobacz - nawet Jezus potrzebował obecności apostołów w Ogrójcu. Wyrzucał im, że posnęli - opuścili Go. Cierpiał z tego powodu. Więc i Ty masz pełne prawo cierpieć i pragnąć obecności drugiego człowieka!
Natomiast z Bogiem możesz być szczęśliwa mimo tego bólu. Cierpienie Cię nie zabije, nie zniszczy - raczej skieruje do Boga i do ludzi, choćby w przebaczeniu i modlitwie za nich.
Człowiek nie został stworzony do samotności. Czy może się uzależnić? Może. Można postawić drugiego człowieka na miejscu Boga. Tak naprawdę niezwykle łatwo to zrobić. Bo potrzebuję miłości, oparcia, potrzebuję drugiego człowieka.
Ale nie ma sensu uciekanie od kontaktów z ludźmi, "żeby się nie uzależnić". Trzeba w nie wchodzić z Bogiem i nad nimi z Bogiem pracować. Nawet jeśli na początku wiesz, że jesteś w sytuacji, w której ewentualne zerwanie kontaktu może Cię podciąć. Nawet jesli wiesz, jak bardzo ci to potrzebne i jak bardzo ci zależy. Nawet ze świadomością, że jest ryzyko uzależnienia od drugiego człowieka i postawienia go na miejscu Boga.
Wiesz... Może inaczej. Kiedyś byłam w takiej sytuacji, gdy jedyny człowiek, który - jak mi się wydawało - mi pozostał, postawił warunki swojej obecności. Ja te warunki przyjęłam. Skutkiem było moje odejście od Kościoła na kilka lat.
I kilka lat po powrocie sytuacja mi się powtórzyła, do pewnego stopnia. Znów byłam w położeniu równie złym. I pojawił się inny człowiek, który wyciągnął rękę. Tym razem - nie stawiając żadnych warunków.
Kilka lat się bałam tej znajomości. Była kompletnie nierówna. Żeby było śmieszniej, nie obawiałam się postawienia warunków, nie było takiej opcji, ale w ogóle sytuacji nierównowagi, swojego uzależnienia, niezdolności do odejścia, bólu który mi to sprawi. Trzeba było kilka lat, żeby to dojrzało do etapu spokoju i mojej wolności.
Gdybym uciekła na początku, z każdą kolejną relacją bym się miotała identycznie. Nie ma innej drogi, niż to przejść.
[/url]
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn mar 19, 2007 11:45 |
|
|
|
 |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
Podobno zdrowych psychicznie osob wcale nie jest az tak wiele. Kazdy (prawie)ma jakis problem, o ktorym zapomnial, albo nie wie. Jesli uzna sie to za prawde ( statystyczna) to nikt w pelni nie jest winny za to co robi. Wole myslec jak juz, to ze jest odpowiedzialny, za teraz i za przyszlosc. Kazdy ma na karku historie swoich rodzicow, przodkow, kultury. To wszystko wplywa i zaczynamy robic rzeczy, ktorych pewnie bysmy nie chcieli, ale inaczej sie nie potrafi. Co na to Koscilol?: grzesze i jestem winna. Mi nie chodzi o nie przyznawanie sie do szkodliwosci, bezsensownosci pewnych faktow, ale o to, ze dlaczego ma sie uznac, ze czlowiek jest zly. Jesli zostaje wplatany w ten swiat i z reguly bez prawdziwej podstawy do wlasciwych wyborow. Dopiero z czasem zaczyna po omacku rozpoznawac co i jak, ale musi to poczuc, przekonac sie lub ma szczescie ze Prawda dotrze do jego serca inaczej. To jest tak jak dwie osoby z roznych srodowisk pojada na te same rekolekcje (przezyja podobna formacje, cos dluzszego)i przezyja je w tych samych miejscach i sytuacjach. Potem jedna z nich zostanie popranym obywatelem tego swiata, a druga stoczy sie na dno. Oboje mialy niby z tym samym do czynienia i mozna te druga obwiniac i uznac za ...; a przeciez nie mozna sie oszukiwac, ze wszystko tak samo odbieraly, tak samo na nich wplywalo, bo przeciez byla to formacja rowna dla wszystkich. Tej nierownosci nie jest winna ta osoba, niby rodzice i srodowisko, ale tez rodzice rodzicow itd itd. W takim razie czy zdolnosci do bycia dobrym chrzescijaninem sa rowne? Czy jesli ktos "takim" jest to jego zasluga? Czy jesli ktos nie jest to jego wina? on jest gorszy?
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Pn mar 19, 2007 22:53 |
|
 |
mateola
Dołączył(a): Pt cze 16, 2006 4:23 Posty: 1814
|
dortes napisał(a): Kazdy ma na karku historie swoich rodzicow, przodkow, kultury. To wszystko wplywa i zaczynamy robic rzeczy, ktorych pewnie bysmy nie chcieli, ale inaczej sie nie potrafi. Co na to Koscilol? Co na to Kościół - masz opisane w Katechizmie KK. To jedno. Drugą stroną jest reakcja poszczególnych księży, którzy potrafią jedno zdarzenie ocenić zupełnie inaczej, czego doświadczam np. na spowiedzi. Jeszcze inna rzecz to własne sumienie. Rozumiem przez to osąd umysłu, czy to, co zrobiłąm jest zgodne z wpojonymi normami opisującymi to jak powinnam zrobić. Jeszcze inna rzecz to tzw. wyrzuty sumienia - reakcja emocjonalna, która może ale nie musi się pojawiać w takich okolicznościach. Zostaje jeszcze intuicja - wewnętrzny głos, Jaźń (jak chce Jung), Anioł Stróż, Bóg, czy dusza świata (jak w Alchemiku), której głos słyszymy czasem... No i własna świadomość (ego), która widzi sprawę z własnego punktu widzenia i ocenia subiektywnie, co jest dla mnei dobre, co złe... Cytuj: To jest tak jak dwie osoby z roznych srodowisk pojada na te same rekolekcje (przezyja podobna formacje, cos dluzszego)i przezyja je w tych samych miejscach i sytuacjach. Potem jedna z nich zostanie popranym obywatelem tego swiata, a druga stoczy sie na dno. Oboje mialy niby z tym samym do czynienia i mozna te druga obwiniac i uznac za ...; a przeciez nie mozna sie oszukiwac, ze wszystko tak samo odbieraly, tak samo na nich wplywalo, bo przeciez byla to formacja rowna dla wszystkich. Tej nierownosci nie jest winna ta osoba, niby rodzice i srodowisko, ale tez rodzice rodzicow itd itd. W takim razie czy zdolnosci do bycia dobrym chrzescijaninem sa rowne? Czy jesli ktos "takim" jest to jego zasluga? Czy jesli ktos nie jest to jego wina? on jest gorszy? Nie sądzę, że ktoś jest gorszy, a ktoś lepszy. Każdy jest po prostu inny. Może ten pierwszy trafił na ten właściwy tylko dla niego adres (te właśnie rekolekcje), a ten drugi jeszcze nie? Albo ten drugi potrzebuje mocnego bodźca, uderzenia, żeby zatrzymać się, zawrócić?
Patrz, jak różnie Bóg nawracał... jednego zrzucił z konia i oślepił, drugego przeprowadził przez morze grzechów, trzeciego wywiódł na pustynię, jeszcze innego wpędził w chorobę, uratował od śmierci...
Czytamy Pismo Święte... wszyscy to samo. A gdyby tak zapytać, co jest tam "najważniejsze" to będą setki odpowiedzi...
Jedno wiem na pewno. Jeśli w naszej przeszłości jest coś, co nas wstrzymuje, jakieś niezabliźnione rany, nieprzepłakane żale, gniewy,bóle, to nie ma sie co oglądać na innych - że mieli obiektywnie gorzej od nas, że każdy ma jakieś zranienia a nie każdy teraz cierpi itd; jeśli chcemy faktycznego nawócenia, to nie ma innej drogi, jak wydobyć na wierzch wszystkie te rany z przeszłości i przeżyć je jeszcze raz... jeśli jesteś wierzącą chrześcijanką - to z Chrystusem... powierzyć mu je z ufnością, że On zrobi z nimi to, co trzeba.
Od siebie moge polecić Ci portal http://pierzchalski.ecclesia.org.pl/index.php?page=01
|
Wt mar 20, 2007 7:30 |
|
 |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
Dziekuje za odpowiedz
metela
mowisz o wyrzytach sumienia, czyli reakcji emocjonalnej. W tym linku, ktory podalas dogrzebalam sie tekstu o niedojrzalosci emocjonalnej. i zdaniu "Prawdziwa wolność człowieka, zakłada dojrzałość psychiczną, emocjonalną." W ogole, caly tekst mowi o tym jak mozna niezle zamieszac jesli sie nie jest dojrzalym emocjonalnie. Tylko, jak sobie z chodzenie do spowiedzi radzi dziecko, nastolatek,jesli jest raczej niedojrzale emocjonalnie. Jak ma sobie nie pomieszac wyrzutow sumienia np. "nauczonych" w rodzinie, a tych dotyczacych grzechu. Dojrzalosci emocjonalnej ucza rodzice (lub wazne osoby), ale czesto tak nie jest lub zazwyczaj sa zawsze braki. Spotykam czsem dosc doroslych ludzi, ktorzy nadal wydaja sie byc dziecmi, w pewnych sprawach. Czy Kosciol zaklada, ze ma do czynienia tylko z wzglednie dojrzalymi emocjonalnie osobami?
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Śr mar 21, 2007 13:43 |
|
 |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
Poszlam do spowiedzi i spotkalam chyba ksiedza z tej samej bajki:
powiedzial, zebym porozmawiala z psychologiem.
Wczesniej bardzo udawalam na spowiedziach, z jednej strony chcialam po prostu sie "grzecznie" z szacunkiem zachowywac, a z drugiej myslalam, ze chyba jesli Bog jest Bogiem, a ksiadz jego sluga, to widzi (slyszy) to co prawdziwe, rozumie czlowieka, ma jakby wiekszy wglad. I moze tak jest, ale przekonalam sie, ze bywa roznie, ze to gl. czlowiek, a nie jakis wyslannik, ktory czyta w myslach i sercu. I, ze jak mu sie nie powie, nie zapyta, to on nie bedzie wiedzial o co mi chodzi. i moze tez zle zinterpretowac. Tylko ja bralam wszystko bezdyskusyjnie (przynajmniej w konfesjonale), bez tlumaczenia. Bo bylam przekonana, ze co jak co ale tu to raczej ksiadz ma racje. I nawet jesli wszystkiego nie powiedzalam, to on wie lepiej. Ale myslalam, ze na tym polega pokora. Nie wazne , dziekuje jeszcze raz za odowiedz
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Śr mar 21, 2007 14:07 |
|
 |
Frodo
Dołączył(a): So sty 20, 2007 11:59 Posty: 8
|
Dorotes! Muszę przyznać, że Cię nie rozumiem.
Sumienie coś Ci wyrzuca, więc problem jest na pewno. Jeśli lekarz wyjaśnił, że Twoje nieumiarkowanie jest chorobą, nie zadręczaj się...
Bóg nie pragnie byśmy już i natychmiast byli dojrzali emcjonalnie, on nas kocha takimi, jacy jesteśmy. Każdy z nas ma swoje tempo wzrostu, ale każdy z nas dąży do dojrzałości, którą z pewnością osiągniemy w niebie  . Proponuję, żebyś spróbowała spojrzeć na Boga jako na kochającego Ojca, który pragnie twojego dobra i szczęścia! Nie pozwól, żeby wyrzuty sumienia Cię zadręczały... Pozdrawiam!
|
Pn mar 26, 2007 22:31 |
|
 |
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu jest grzechem głównym.
Ale również są to zaburzenia odżywiania, te problemy z odżywianiem mają różne źródła czy to jakiś problemów psychologicznych lub emocjonalnych czy złych nawyków żywieniowych, mają być leczone na tle psychologicznym i medycznym.
Jeśli jest to choroba to wina moralna zostaje zmniejszona, ale wtedy gdy staramy się coś z problemem robić.
Jeśli chodzi o wyrzuty sumienia, nie ma sensu się zadręczać. Należy ze spokojem uznać swoją słabość oraz w głębokiej ufności powierzyć ją Jezusowi i podjąć wysiłek pracy nad sobą w celu wyeliminowania tej słabości. Zadręczanie się działa tu destruktywnie, trzeba raczej rozsądnie zaplanować jak wyjść z tego problemu.
Takie moje refleksje w jaki sposób można z problemem z odżywianiem sobie poradzić
- zastanowić się nad przyczyną dlaczego nieumiarkowanie jem ( czy jest to z nudów, czy ucieczka od stresu, poczucia lęku i komleksów, jakieś silnego przeżycia emocjonalnego), przeanalizowac swój styl życia co ma wpływ na ten problem
- zacząć zmieniać swoje nawyki żywieniowe, zdrowo się odżywiać, zrezygnować ze słodyczy, ciastek, a za to dużo spożywać owoców, warzyw, jogurtów. Przynajmniej na początku właśnie tym zaspokoić głód.
- odkryć oczyszczające dzialanie postu który zbliża do Boga.
Ja również mam taki problem z odżywianiem, samym postanowieniem niestety ciężko sobie poradzić. Jednak niedawno od Wielkiego Postu mi się udało, to właśnie dzięki spożywaniu jogurtów i kefirów uregulowało to moje procesy trawienne. I cieszę się, choć wymaga to cały czas zachowania odpowiedniej diety.
Natomiast 27-29 kwietnia jest sesja u Jezuitów na temat zdrowego odżywiania, w tej kwestii może ona również coś pomoże w tej sprawie rozwiązania problemu z odżywianiem
Informacje o sesji na stronie u Jezuitów
http://www.jezuici.pl/centrsi/
|
Wt kwi 17, 2007 19:31 |
|
 |
dortes
Dołączył(a): Pn kwi 17, 2006 16:58 Posty: 51
|
A moze grzechy sa tylko objawiami jakis niepozalatwianych problemow wewnetrznych, psychicznych. Moze naogol tak jest? Jesli ktos jest leniwy, to tez moze miec swoje zrodlo w przeszlosci , zdazeniach, spotkaniach z ludzmi, osobach, relacjach ze swiatem. To samo jesli chodzi o inne grzechy. Co sklania do tego ze nie wierzymy ( lub wierzymy bardziej lub mniej w zaleznosci od osoby), ze ok jest dobrze postepowac, ze dobre jest nieodgrywanie sie, ze dobro jest ok, spox, na poziomie, w porzadku, i ze tak chce. Jest pelno czynnikow, ktore skladaja sie na tekie a nie inne decyzje (swiadome i mniej swiadome) w kwesiach przekonan co do swiata i postepowania w nim.
A moze chcialabym, zeby tak bylo, zeby zdiac z siebie odpowiedzialnosc, a moze psychologia tez chce zdiac z czlowieka odpowiedzialnosc. A mze sie myle:)
_________________ a gdybysmy byli ludzmi?
|
Pn lip 30, 2007 2:00 |
|
 |
Mark Zubek
Dołączył(a): So cze 17, 2006 0:36 Posty: 1414
|
dortes;
Twoje ataki na spowiednika były nieuzasadnione.
Tak samo jak szukanie grzechu w otyłości.
Grzechem jest folgowanie przyjemności aż do przesady a nie jedzenie
z potrzeby. Choćby potrzeba była nieświadoma.
Z tąd istnieje także nakaz postu i umartwiania swojego ciała.
W USA otyłość i problemy żywieniowe są zaliczone do chorób społecznych.
A specjaliści szukają przyczyny w zdrowiu psychicznym jak i fizycznym.
Jednak najnowsze badania ( także z Polski) stwierdziły że zdecydowanym
powodem nadpobudliwości organizmu do zabezpieczenia się w kalorie,
jest stres.
Stres NIE jest zaburzeniem umysłowym, NIE jest też aktem naszej woli.
To jednak jak żyjemy i co nas skłania do stresu bywa często naszą winą.
Choć jest to już inna sprawa.
Sądzę że następnym razem przy spowiedzi nie zapomnij przyznać się
do tego że nie pościsz i nie umartwiasz swojego ciała.
A spowiednik będzie mógł wtedy zrozumieć o co Tobie chodzi.
I nie odeśle Ciebie do psychologa.
:-)
|
Wt lip 31, 2007 20:47 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|