|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 5 ] |
|
| Autor |
Wiadomość |
|
bratt
Dołączył(a): Pn sie 21, 2006 14:36 Posty: 69
|
 Umierać jak dziecko
Dopiero twarzą w twarz ze śmiercią można poczuć smak i urok życia.
Nie poczują go ani ci, co uciekają nawet przed myślą o umieraniu, ani ci, co uciekają przed życiem w śmierć. Rzadko mówi się o umieraniu dzieci, ale to one poznają nagle tajemnicę i mądrość życia, kiedy jeszcze tak naprawdę żyć nie zaczęły, a już im się urywa jego nić.
*
Wróciłem do książeczki „Oskar i Pani Róża”, która jest zbiorkiem listów do Pana Boga 10-letniego Oskara umierającego na raka. Namówiła go do ich napisania Pani Róża, była zapaśniczka, wolontariuszka w szpitalu. Powiedziała mu, że może on jeden dzień przeżywać tak, jak dziesięć lat, więc Oskar w ciągu 11 dni przeżywa przyspieszone dojrzewanie, miłość i starość. Pierwszy list zaczyna tak: „Jestem Oskar, mam 10 lat, podpaliłem psa, mieszkanie (zdaje się, że upiekłem złote rybki)…Nazywają mnie Jajogłowym, wyglądam na 7 lat i mieszkam w szpitalu z powodu raka i nigdy się do Ciebie nie odzywałem, bo nawet nie wierzę, że istniejesz.” A potem w kolejnych dzieją się rzeczy tak pogodne, jak i smutne. Oskar po śmierci swojej kochanej Peggy Blue przeżywa wizytę Pana Boga, który zwierza mu sekret: aby codziennie oglądać świat, jakby się go oglądało po raz pierwszy. I Oskar tego doznaje: „Wpatrywałem się w światło, w kolory, drzewa, ptaki… Czułem, jak powietrze wpada mi w nozdrza…Słyszałem głosy rozbrzmiewające na korytarzu jak pod kopułą katedry. Czułem, że żyję. Drżałem z rozkoszy. Co za radość żyć. Byłem zachwycony…” Potem pisze: „Dzisiaj dobijam setki. Próbowałem tłumaczyć rodzicom, że życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się je niemal odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć. Ja, który mam sto lat, dobrze wiem, o czym mówię. Im bardziej się człowiek starzeje, tym większym smakiem musi się wykazać, żeby docenić życie. Musi być wyrafinowany, stać się po trosze artystą. Byle kretyn może cieszyć się życiem w wieku 10-2o lat, ale kiedy ma się 100 lat, kiedy już nie może się ruszać, musi uruchomić inteligencję…” Chłopiec umarł na drugi dzień, zostawiając przy łóżku kartonik, a na nim: „Tylko Bóg ma prawo mnie obudzić.”
*
A.Kamieńska wkłada w usta Janusza Korczaka takie zdanie: „Lekarz wie, jak umierają dzieci. One są mądre, mądrzejsze od starych, którym się już miesza w głowie. Dzieci, które umierają, robią się od razu stare. Wiedzą więcej od nas. I one są ubogie. One są u Boga, wiedzą, że przyjdzie, co ma przyjść i że On ich nie opuści. A nawet, jakby miał opuścić, to jeszcze coś wymyśli, żeby warto było i żyć, i umrzeć. Bo jeśli nie warto umrzeć, to i żyć nie warto. Po tej stronie witać to wyraźnie.”
*
Święci umierają, jak dzieci… Św. Franciszek wezwał do siebie lekarza i spytał go: „Powiedz, czy moja śmierć się zbliża?” Na to lekarz szeptem: „Tak, ojcze”. Wtedy Franciszek zamknął oczy i zaczął układać ostatnią zwrotkę swojej „Pieśni słonecznej”. Potem podyktował jej słowa: „Bądź pochwalony, Panie, przez naszą siostrę śmierć cielesną, której żaden człowiek ujść nie zdoła. Biada tym, którzy w grzechu śmiertelnym konają, błogosławieni ci, którzy odnajdą się w świętej Twej woli, albowiem po raz drugo śmierć im krzywdy nie zrobi.” Napisano potem, że śmierć przyjął śpiewając…
_________________ bratt
|
| Pn lut 05, 2007 19:52 |
|
|
|
 |
|
poprostuja
Dołączył(a): Cz mar 01, 2007 15:08 Posty: 22
|
choć mam nie wiele latek to pracuje z umierającymi dziećmi ... wiem jak to wygląda .. wiem jak cierpi niemowle i wiem jak pierwszym słwem jest BÓL a nie mama .. od chorego dziecka można się wiele nauczyć... ale czasami nie można zrobić nic więcej niż potrzymać za rekę i obiecać że pójdzie do raju
_________________ chce cie lepiej poznac i zrozumiec ... wle sie boje
|
| Śr kwi 25, 2007 12:24 |
|
 |
|
kfiatooshka
Dołączył(a): So lis 11, 2006 16:14 Posty: 7
|
Śmierć przestaje być czymś odległym, dopiero wtedy kiedy dotyka nas samych i naszych najbliższych. Trudne jest umieranie, ale współtowarzyszenie także nie należy do najprostszych. Trzeba wiele pokory, wiele zrozumienia.... Nigdy nie wiadomo jaki skutek w sobie miała przynieść dla nas śmierć niewinnego dziecka. Znam takich których śmierć dziecka zmieniła o 180 stopni. Znam pewną uroczą historię, kiedyś mi ją opowiedziano:
Żyła sobie pewna matka, która straciła swojego synka. Chłopiec zmarł na białaczkę, jego matka nie umiała się pogodzić z odejściem swojego ukochanego dziecka. Całe dnie spędzała na cmentarzu przy grobie swojej pociechy, często ze zmęczenia przysypiała nad grobem. Właściwie w tym czasie wszystko inne nie miało dla niej sensu, jedyny obowiązek jaki odczuwała owa kobieta, było podtrzymywanie nigdy nie gasnącego płomienia znicza na grobie malucha. Zapomniała o swoim mężu pozostałych dzieciach, o pracy - zostawiła to wszystko na uboczu. Aż pewnego dnia, znowu usnęła przy mogile, przyśniło jej się co następuje/ Ogromna łąka na niej Jezus i tłum małych dzieci pogodnych, szczęśliwych. Kobieta chodziła między nimi, ale w oddali zobaczyła jakieś skulone dziecko płaczące, podeszła do niego, zapytała :"czemu płaczesz?" i wtedy w tym dziecku zobaczyła swojego zmarłego synka on odpowiedział jej "Dokąd mamo Ty na ziemi cierpisz za mną i rozpamiętujesz moją śmierć, dotąd ja tu w niebie nie będę szczęśliwy" Matka przebudziła się nad grobem, ten sen, słowa jej syna, zmieniły jej życie, przebudziły jej serce z amoku żalu i rozpaczy. Wróciła do domu zaczęła z powrotem prowadzić dom. Kilka miesięcy później znowu przyśnił się jej synek, w białym garniturze bawiący się z innymi dziećmi, podszedł do niej i podziękował i powiedział że znów jest szczęśliwym, beztroskim dzieckiem.
|
| So maja 05, 2007 21:18 |
|
|
|
 |
|
ConViva
Dołączył(a): Pn kwi 16, 2007 19:00 Posty: 41
|
kfiatooshka napisał(a): Śmierć przestaje być czymś odległym, dopiero wtedy kiedy dotyka nas samych i naszych najbliższych
Niedawno poznałam to bolesne uczucie
Dlaczego patrzenie na kogoś bliskiego kto umiera jest tak bolesne??
Ta świadomość, że w każdej chwili może nas opuścić, a ja nie mogę nic zrobić  ta bezradność mnie dobija
Moj przypadek nie dotyczy śmierci dziecka, wiec z góry przepraszam, że odchodze od tematu. Poprostu musze sie wyżalić, wylać smutki...
Moja babcia jest w szpitalu, lekarze dają jej co najwyżej kilka dni życia. Właśnie od niej wróciłam.
Możliwe, że widziałam ją po raz ostatni, Możliwe, że po raz ostatni mogłam ją pogłaskać i sie do niej przytulić...
DLACZEGO TO TAK BOLI
Może to nie jest odpowiednie miejsce ale prosze Was o modlitwe za moją babcie
_________________ "Dobre Niebo Kiedy Wszyscy Śpią Pochlipuje Modlitwami Niestrudzonych Ust ..."
|
| N maja 27, 2007 18:48 |
|
 |
|
kasika
Dołączył(a): So sie 25, 2007 9:44 Posty: 29
|
Każdy zadaje sobie pytanie: "Czemu dziecko jest chore,umiera? Jest to wina rodziców? Jego?", odpowiedź jest w Ewangelii św. Jana jak Jezus uzdrawia chorego i potem przemawia do faryzeuszy.
Od chorych dzieci można sę baardzo dużo nauczyć, nauczyć jak żyć! Przede wszystkim docenić życie i to jak się żyje!
pozdrawiam
_________________ "kto nie potrafi pytać, nie potrafi żyć "
|
| So sie 25, 2007 21:19 |
|
|
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 5 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|