o. Dariusz Kowalczyk SJ: "Oto są ludzie, którzy chcą uczyć się religii katolickiej, będącej konkretną wiedzą na temat wydarzeń i osób, bez których nie sposób zrozumieć historii i kultury w tej części świata. Ten, kto podejmuje trud zdobywania wiedzy, ma prawo być za to oceniany w taki sposób, aby liczyło się to do ogólnej oceny jego wykształcenia. Ci zaś, których religia nie interesuje, nie muszą na nią uczęszczać. Szkoła z możliwością wyboru religii jest bardziej pluralistyczna niż szkoła bez takiej możliwości."

Problem z argumentacją o. Kowalczyka polega na tym, że nie uwzględnia on interesów uczniów nie będących katolikami. Zgodnie z najnowszym rozporządzeniem ministra edukacji uczniowie muszą uczęszczać na religię lub etykę. Wyobraźmy sobie w związku z tym sytuację młodego baptysty, który na lekcjach etyki wprowadzany jest w arkana relatywizmu moralnego albo Świadka Jehowy, który dowiaduje się, że homoseksualizm, z punktu widzenia współczesnej nauki, nie jest zboczeniem. Trudno o sprawiedliwość w przypadku, gdy system oświaty stwarza możliwość wybierania sobie prywatnej prawdy. W szkole należy przekazywać jedynie takie treści, co do których istnieje zgoda wśród naukowców. Można w ten sposób uniknąć niepotrzebnych podziałów społecznych.

Nie wiem jak wygląda taka lekcja etyki, ale wydaje mi się że nie polega to na tym że dostajesz materiał który musisz się nauczyć. Etyka to nie jeden jedyny system oceny co jest dobre a co złe i wszyscy muszą wykuć to jak regółkę. To raczej okazja do wymiany poglądów, do uzmysłowienia sobie czym jest etyka i jak wiele jest systemów etycznych które można poprzeć lub odrzucić.

Co do oceny z religii nie wydaje mi się ona konieczna, choć nie jest też czymś złym. Idealna sytuacja to taka gdzie na religie chodzą naprawde ci którzy chcą i jest na takich zajęciach porządek. Wtedy faktycznie ocena postępu w pracy jest rzeczą porządaną, ale nie z racji czyichś decyzji ale woli samych uczniów.

Uczniowie mają do wyboru religię albo etykę. Nie muszą chcodzić. Zresztą w wielu szkołach nawet nie ma etyki. Jeżeli w szkole 7 uczniów zadeklaruje udział w etyce, duyrektor musi zorganizować zajęcia. Problem braku cetyki tkwi w braku nauczycieli. W dużych ośrodkach znajdą się, ale na wsiach i w małych miasteczkach?

U mnie w szkole < a chodzę do lioceum w małym mieście > na palcach jednej ręki można by policzyć osoby które postanowiły zamiast religi mieć etykę... nie dla tego że nie wierzą w Boga ale pewnie dla tego że nie chce im się spędzać jeszcze 2 h w szkole.... ale mimo to nie sądzę abym doczekała czasów gdy ta etyka się pojawi, bo niby kto miałby jej uczyć?

Póki co nie widzę kompetentnej osoby...

"Pluralistyczna szkoła" to mit. Mieszkam w małej miejscowości. Moje dzieci chodzą do SP, gdzie nie ma etyki, tylko religia katolicka. Do mniejszości należą moje dzieci( zielonoświatkowcy), ŚJ i maleńka grupka ateistów. Wszyscy oni są wyzywani od "niewiar" i straszeni piekłem( oraz jedynkami z religii, na którą nie chodzą ). Etyki nie ma, bo nie ma komu jej prowadzić, a żadnemu nauczycielowi nie opłaca się kończyć studiów podyplomowych( za własne pieniądze oczywiście) żeby mieć dwie godziny w tygodniu więcej.