Problem wiary w stosunkach małżeńskich-POMOCY!!!
Autor |
Wiadomość |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
 Problem wiary w stosunkach małżeńskich-POMOCY!!!
Jak rozwiązać problem stosunków między bardzo wierzącym i mniej wierzącym współmałżonkiem?
To problem powrzechny,nie poruszany zazwyczaj przez ludzi,a staje się niekiedy dramatem rodzinnym.
Co zrobić,gdy w sytuacji desperacji dochodzi do spięć,które burzą jedność małżeństwa i doprowadzają do tego,że bardziej wierzący staje się ofiarą?
Z Bogiem
cieplutki@poczta.wiara.pl
www.odnowa-ostroleka.prv.pl
|
N lut 15, 2004 14:37 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cieplutki - za nikogo i nikomu ich problemów nie rozwiążesz...
A poważnie - to napisz proszę co masz na myśli, bo strasznie ogólnikowo to brzmi i niejasno...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
N lut 15, 2004 17:01 |
|
 |
Pharisee
Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:22 Posty: 600
|
Cieplutki to normalnna kolej rzeczy ze tak sie dzieje, przeca kto sie czubi tyn sie lubi, a wiync nojlepij sie ku nich niywtrącać (chyba że to tyczy ciebie, wiyn ce poradzić musisz som)
|
N lut 15, 2004 19:44 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Cieplutki !
Nie zawsze osoba bardziej wierząca jest osobą przegrana...
Zazwyczaj przegrywa ta strona, która jest niepewna swoich racji...
W przypadku osoby wierzącej - po prostu nie pogłębia swojej wiary...
I daje się ponieść "podszeptom" osób wątpiących...
|
N lut 15, 2004 20:14 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Piszesz Jotka:
Cytuj: Cieplutki - za nikogo i nikomu ich problemów nie rozwiążesz... A może ja nie wtrącam się do czyichś sporów? Jestem zwolennikiem zdrowego i rozsądnego myślenia. Wyobraź sobie,sytuację,w której np. Mąż chce przeczytać Biblię,bo żyje nią na codzień. Docenia jednak umiarkowanie i rozsądek. A żona nie cierpi,gdy On wogóle weźmie ją do ręki. Nie znosi widoku pogłębiania wiary,bo sama nie robi tego wcale. Albo robi to rzadko i przemija jej po czasie chęć. Poruszona albo desperacją z wyrzutów sumienia, albo wściekłością,że jest z fanatykiem(choć mąż nim wcale nie musi być) wywołuje spór,który prowadzi do kłótni. A mąż,choć bardzo wierzący-jest słaby(jest tylko człowiekiem) -w pewnym momencie traci cierpliwość,ulega buntom żony. Broni się,jak piesek z przerażenia. Nadchodzi kłótnia.Mąż opanowuje się,ale żona już jest wściekła! Wynikiem tego jest zburzenie jedności. Mąż stał się ofiarą.Żona ma pretensje do męża,że zawinił. Jedna wielka parodia,ale jest rzeczywistością. Takie sytuacje się zdarzają kochana!Mam zamiar kiedyś pracować w poradni małżeńskiej. Może Bóg mi pozwoli? DDV napisał: Cytuj: W przypadku osoby wierzącej - po prostu nie pogłębia swojej wiary...
Pytanie: A jeśli pogłębia?
Z Bogiem
cieplutki@poczta.wiara.pl
www.odnowa-ostroleka.prv.pl
|
Pn lut 16, 2004 13:45 |
|
|
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cieplutki - napisałeś "jak rozwiązac problem między małżonkami"...
Niestety - problem między dwojgiem ludzi mogą rozwiazać tylko oni sami, każdy z boku może tylko - co najwyżej - doradzić, jeśli zostanie o to poproszony lub chociaż włączony w sprawę. Ale niczego nie rozwiąże - stąd mój komentarz... Być może źle Cię zrozumiałam...
Co do opisanej sytuacji...
Zakładasz sytuację że ów mąż okazuje żonie wystarczająco dużo miłości i troski  I w wystarczającym stopniu dba o dom i rodzinę  I że opór żony wynika jedynie z tego że ona nie chce, a skoro ona nie chce to mąż nie może... A ten nieszczęsny mąż wyprowadzony w końcu z równowagi i oszołomiony furią żony wchodzi w kłótnię... W końcu niby sie opanowuje, ale co z tego?
Oj, jak ja nie lubię podejścia - mąż-marionetka do sterowania przez żonę...  I przepraszam - ale tak jednostronne sytuacje chyba nie zdarzają się często...
I uczciwie mówiąc - proponowałabym zastanowić się, czy przyczyną zarzutów nie jest co innego... A jeśli doszło do kłótni - należy chyba po prostu dążyć do pojednania?  I w końcu chyba nie chodzi o to - kto pierwszy wyciągnie rękę?
Jeśli zaś sytuacja wygląda dokładnie tak... to cóż...
To proponowałabym nie dać się szantażować i pogłębiać swoją wiarę tak jak się tego pragnie  I tylko starać się na zło (pretensje) odpłacać dobrem
Pozdrawiam 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Pn lut 16, 2004 17:02 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
jo_tka napisał(a): Oj, jak ja nie lubię podejścia - mąż-marionetka do sterowania przez żonę...  I przepraszam - ale tak jednostronne sytuacje chyba nie zdarzają się często... Jotko - przykro mi to stwierdzić, ale niestety takie sytuacje mają miejsce dość często... Czasami aż za często... Oczywiście - jest naprawdę wiele kobiet, które "są na miejscu"... Ale jest równie wiele kobiet, które chcą narzucać swą wolę mężowi... Na siłę. Zgodnie z zasadą "Mąż to głowa rodziny, a żona to szyja, która tą głową steruje"..  :):):):) "Walka o władzę w rodzinie" ma miejsce w większości małżeństw. Tyle tylko, że jest to proces "podskórny", o którym mało kto mówi... jo_tka napisał(a): Jeśli zaś sytuacja wygląda dokładnie tak... to cóż...  To proponowałabym nie dać się szantażować i pogłębiać swoją wiarę tak jak się tego pragnie  I tylko starać się na zło (pretensje) odpłacać dobrem  Pozdrawiam 
Sądzę, że jest to bardzo dobre rozwiązanie.
Dodam tylko, że rozsądniejsza z osób mąż/żona powinna okazać dość dużo miłości, wytrwalości i zdolności przewidywania...  :):).
Najlepiej podchodzić do tego typu spraw... z humorem.
Mimo tego, ze są to sprawy czasem bardzo bolesne.
Szczególnie dla strony bardziej wrażliwej na tego typu scysje - głównie mężczyzn, którzy pragną w małżeństwie spokoju i możliwości poświęcenia się dla rodziny.
A jest tego typu "chłopów" dość dużo, mimo pozorów....
|
Pn lut 16, 2004 23:23 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Kochani,powiem wam tak.
Jestem mężem żony,którą BARDZO kocham.
Takie spięcia towarzyszą także mojemu życiu.
Ale napisał Św.Paweł:
uświęca się mąż dzięki sprawiedliwej żonie
uświęca się żona dzięki świętemu mężowi
Wybacz,ale Twoje podejście jotka pachnie mi obroną praw kobiecych.
To zwykła solidarność.Rozumiem Cię.
Przez zdanie kobiece na ten temat możemy się wiele nauczyć.
Ale ja pytałem się o praktyczne wskazówki,nie o to,kto ma rację.Sytuację przedstawiłem w zgodzie z faktami w pewnej rodzinie.
Jest ona zgodna z prawda.
Tam np. pomaga tylko.......pokora małżonki.
Gdy jej brakuje,zaczyna po prostu rządzić mężem.
Sama nawet temu nie zaprzecza.
Przyznaje,że lubi,gdy wszystko jest po jej myśli.
Z Bogiem
cieplutki@poczta.wiara.pl
|
Wt lut 17, 2004 11:05 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Ok, cieplutki  Ja napisałam jak widzę twoje spojrzenie - Ty jak moje...
Tyle że dokładnie to samo napisałabym w drugą stronę - gdyby to o męża nie o żonę chodziło. Nie neguję, że są sytuacje w których jedna strona chce rządzić drugą - pewnie nawet częste. I wtedy po prostu nie należy ulegać - myślę. Ale jest mi bardzo trudno uwierzyć, że konflikty w jakiejkolwiek sytuacji międzyludzkiej są spowodowane TYLKO przez jedną stronę i jeśli ona (strona) się zmieni to już będzie dobrze.
DDV - co do marionetki... Jak wyżej - na pewno są takie sytuacje, być może - częste, nie wiem. Ale marionetką jest tylko ktoś, kto nią w jakiś sposób chce być - czy po prostu na to pozwala. Tak samo kobieta jak i mężczyzna.
Może nie potrafić inaczej - to prawda. I na pewno traktowanie kogos jak marionetkę nie świadczy o szacunku - więc i o miłości. I może należy pewną samodzielność wymuszać i unikać takich sytuacji. OK.
Tylko jeśli druga strona nie podejmuje żadnych wysiłków by zmienić sytuację, to znowu jest przewalanie odpowiedzialności za siebie na drugiego człowieka.
A ja po prostu mam uczulenie na stwierdzenie "ten biedny mężczyzna, taka bezradna kukiełka w rękach wrednej herod-baby czarownicy, już teraz nic nie zrobi bo jest uwiązany (najczęściej w podtekście - na pasku hormonów)"
Nie znam bardziej obraźliwego tekstu - i żeby nie było - permanentnie słyszałam to od innych kobiet  Matek teściowych żon... Wrrr!!!!
Pozdrawiam
PS - Cieplutki - a Ty nie lubisz, jak wszystko jest po Twojej myśli?  Bo ja lubię  Tylko nie zawsze muszę mieć to co lubię - i tyle 
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt lut 17, 2004 11:22 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
jo_tka napisał(a): DDV - co do marionetki... Jak wyżej - na pewno są takie sytuacje, być może - częste, nie wiem. Ale marionetką jest tylko ktoś, kto nią w jakiś sposób chce być - czy po prostu na to pozwala. Tak samo kobieta jak i mężczyzna. Może nie potrafić inaczej - to prawda. I na pewno traktowanie kogos jak marionetkę nie świadczy o szacunku - więc i o miłości. I może należy pewną samodzielność wymuszać i unikać takich sytuacji. OK. Tylko jeśli druga strona nie podejmuje żadnych wysiłków by zmienić sytuację, to znowu jest przewalanie odpowiedzialności za siebie na drugiego człowieka.
A ja po prostu mam uczulenie na stwierdzenie "ten biedny mężczyzna, taka bezradna kukiełka w rękach wrednej herod-baby czarownicy, już teraz nic nie zrobi bo jest uwiązany (najczęściej w podtekście - na pasku hormonów)"
Masz, rację, Jot _ko !
W całości się zgadzam z Twoimi poglądami.
Pozdrawiam serdecznie ! :0
ddv
|
Wt lut 17, 2004 11:27 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Hmm....
Piszesz:
Cytuj: Cieplutki - a Ty nie lubisz, jak wszystko jest po Twojej myśli?  Bo ja lubię  Tylko nie zawsze muszę mieć to co lubię
W małżeństwie zadajemy sobie dwa pytania:
czego oczekuję od partnera?
czego partner oczekuje ode mnie?
Te pierwsze pytanie kojarzy mi się z egoizmem.
Drugie z prawdziwą i dojrzałą miłością.
Warto uczynić refleksję nad miłością,ponieważ egoizm zawsze ją zabija.
Egoizm według listów Apostolskich prowadzi do śmierci duchowej.
Zaś miłość do szczęścia,nawet w cierpieniu.
Jeśli chodzi o marionetke,kojarzy mi się to z nieuporząkowaną miłością.
Czy jeśli żona oczekuje,że się wyrzeknę Boga,to zrobię to?NIE.
Zamiast się sprzeczać,zachęcam w Duchu Miłości Braterskiej
szukać rozwiązania na postawiony problem i temat.
Jak mówi DDV i Ks.Popiełuszko: Zło Dobrem Zwyciężaj!
Nie sprzeczajmy się.Szukajmy rozwiązań.
Z Bogiem
cieplutki@poczta.wiara.pl
www.odnowa-ostroleka.prv.pl
|
Wt lut 17, 2004 11:35 |
|
 |
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cieplutki - ja się z Tobą nie sprzeczam
Przecież w sumie się chyba zgadzamy? Bo napisałam - nie ulegać  a wcześniej - nie dać się szantażować i pogłębiać swoją wiarę tak jak się tego pragnie
Z dwoma uwagami tylko - zastanowić się, czy czegoś w sobie zmienić nie powinienem/powinnam i - odpłacać dobrem za zło.
Ale to się chyba mieści w pytaniu - czego partner oczekuje ode mnie?
A co do tego egoizmu...
Myślę że to nie masz racji. Bo każdy człowiek ma swoje potrzeby. Od tych najprostszych do bardzo złożonych. I - po pierwsze - powinien je znać. Po drugie - ma prawo do ich zaspokajania.
Nie kosztem drugiego człowieka - prawda. Ale żeby dar był darem musi być - dobrowolny. Nie - wymuszony, bo czyjeś potrzeby są ZAWSZE ważniejsze od moich. Bywają ważniejsze. Są takie sytuacje, gdy jest to oczywiste. Bywa tak - że można taką decyzję podjąć - w imię miłości do drugiego człowieka. Ale czy zawsze?
Znasz takie opowiadanie? Treść pamiętam nie autora...
Pewne małżeństwo bardzo się kochało. Nadeszły święta - chcieli się nawzajem obdarować czymś najlepszym... Tyle że nie mieli pieniędzy.
Ona miała długie włosy - były jej dumą. On - jakąś pamiatkę - zegarek chyba - bardzo cenną.
On - kupił jej jakąś wspaniałą klamrę do włosów. Ona jemu - cos do tego zegarka, równie cennego.
Tylko - ona żeby to kupić ścięła i sprzedała włosy, on - sprzedał zegarek...
Czy w imię miłości należy dać się - wykorzystywać, cieplutki?
Bo ja myślę że zdrowy egoizm - jeśli tak to chcesz nazywać - jest przejawem miłości. To że nie pozwolę się wykorzystać może pomóc zrozumieć że ludzi wykorzystywać nie wolno. I może czasem bardziej to - niż uległość i spełnianie czyichś potrzeb - jest miłością.
Miłość powinna być mądra.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt lut 17, 2004 12:10 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
rozumiem cie
dlatego napisalem
Cytuj: Jeśli chodzi o marionetke,kojarzy mi się to z nieuporząkowaną miłością.
Czy jeśli żona oczekuje,że się wyrzeknę Boga,to zrobię to?NIE.
Z Bogiem[/list]
|
Wt lut 17, 2004 12:43 |
|
 |
cieplutki
Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10 Posty: 1251
|
Czy na serio nikomu nie chce się szukać złotego środka
do rozwiązania podanego problemu?
Hmm...
Z Bogiem
|
Cz lut 26, 2004 12:18 |
|
 |
Anubis
Dołączył(a): Pt sty 09, 2004 13:28 Posty: 13
|
Nie jest to wina tylko tej kobiety, również jej mąż ponosi taką samą odpowiedzialność za zaistniałą sytuację, gdyż sam pozwala się sterować jak „marionetką”.
Z życia wiem że ludzie silniejsi kiedy spotkają na swej drodze słabszego to mniej lub bardziej świadomie sobie go podporządkowują.
Sądzę że dobrym rozwiązaniem by było gdyby mąż tej kobiety wziął parę lekcji asertywności, dzięki czemu umiał by stanowczo bronić swojego stanowiska i nie pozwalał by się więcej podporządkowywać jakiejkolwiek osobie.
Dla tych co niewiedzą co to jest asertywność to wyjaśniam że -
jest umiejętnością, która przejawia się w bezpośrednim sposobie wyrażania własnych myśli, uczuć, potrzeb oraz dbałości o własne prawa bez naruszania praw innych osób.
Czyli nikogo sobie nie podporządkowuje, i nikomu nie dam się podporządkować.
|
Pt lut 27, 2004 8:08 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|