| Autor |
Wiadomość |
|
Kuba05
Dołączył(a): So maja 26, 2007 9:01 Posty: 11
|
 Wierzę?
Nie chce dokładnie mówić kim jestem (w każdym bądź razie nie księdzem ani katechetą), ale wiem o religii bardzo dużo i uczę o Bogu innych... Z tym że przez to że często jestem w kościele (i to nie tylko po to żeby się modlić ale przede wszystkim żeby innym coś objaśniać i pokazywać) przez przekartkowywanie pisma świętego żeby coś znaleźć itp moja wiara się wcale nie pogłębia a wręcz przeciwnie... Modlę się ale to jest już dla mnie taką rutyną... Przyzwyczajeniem... i z każdym dniem coraz bardziej mi się wydaje że nie robię nic dla Boga tylko dla innych ludzi... Wiem że dużo ludzi dzięki mnie zobaczyło "coś wyjątkowego" w liturgii, modlitwie ale teraz to ja "tego czegoś" nie widzę... Niemal wszyscy którzy mnie znają uważają mnie za kogoś "wyjątkowego", ale nie wiedzą że tak na prawde się staczam na dno... Bardzo chce wierzyć w Boga bo nie wyobrażam sobie jak bez tego można żyć.. ale na siłę nic nie można.... Pomóżcie mi... Co mogę zrobić?
|
| So sty 24, 2009 19:09 |
|
|
|
 |
|
Johnny99
Dołączył(a): Cz wrz 25, 2008 21:42 Posty: 16060
|
Nie wolno przeciwstawiać sobie " robienie czegoś dla Boga " i " robienie czegoś dla innych ludzi " ! " Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych - Mnieście uczynili " ! Wykonujesz wspaniałą robotę dla Boga - tak, właśnie dla Niego !
Ale rozumiem o co Ci chodzi - o brak " doświadczenia religijnego ". Cóż, są ludzie, którzy je mają, są ludzie, którzy go nie mają ( a właściwie - mają inaczej lub w mniejszym stopniu ). Ja zaliczam się do tych drugich - wszelkie " uniesienia " związane z wiarą są mi całkowicie obce. Moja wiara jest przede wszystkim decyzją opowiedzenia się za Bogiem, decyzją otwarcia się na Tajemnicę, na to, co Najważniejsze dla kogoś, kto rozumie, co to znaczy być człowiekiem, i chce nim być w najwyższym możliwym stopniu. Wiem, że Bóg świadomie stworzył mnie takim, i ma w tym swój cel. Jedyne, co mogę zrobić, to nadal żyć tak, by służyć Mu ( dla mnie niewidzialnemu ) najlepiej, jak potrafię, i prosić o przebaczenie, gdy zdarzy mi się zboczyć z drogi. Pogodziłem się z tym. Każdy chyba musi znaleźć rozwiązanie właściwe dla niego. Nie ustawaj w drodze !Pozdrawiam serdecznie !
_________________ I rzekłem: «Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem!» Pan zaś odpowiedział mi: «Nie mów: "Jestem młodzieńcem", gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. (Jr 1, 6-8)
|
| So sty 24, 2009 19:20 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Skoro masz problem z modlitwą,zrób właśnie na przekór temu,kto cię od niej odciąga i jego podszeptom.
Przedstaw Bogu uczciwie swój problem i choćbyś naprawdę miał wrażenie,że nie masz juz takiej łączności z Bogiem,jak wcześniej,módl sie.
Wiesz,co jest najpiękniejszą modlitwą w takiej sytuacji?Najpiękniejszym aktem zawierzenia Jezusowi?Po prostu powiedz Mu:JEZU RATUJ!
Proś Go jak najczęściej.On naprawdę słucha.Prosiłam tak wielokrotnie...
A On zawsze podawał mi rękę i wyciągał znad przepaści.
Ogarnia cię prawdopodobnie stan,ona który wielu tu sie skarzy-duchowa pustynia.Poczucie,że Boga nie ma w twoim życiu,że cię zostawił,że to wszystko straciło sens,że właściwie nie wiesz juz w co wierzysz...
Właśnie to jest czas próby.Pokaz Bogu,że jesteś z Nim na dobre i złe,że nie opuścisz Go przy byle trudności.
On Cie nie opuścił.Jest z Toba cały czas,niezaleznie od tego,jak teraz się czujesz.Pokaż Mu,że dla Niego przejdziesz każdą próbę.
I wołaj nieustannie o ratunek.
Zobaczysz,że Jezus i Bóg są blisko.Tylko ufaj! 
|
| So sty 24, 2009 19:22 |
|
|
|
 |
|
caterina78
Dołączył(a): N gru 28, 2008 19:21 Posty: 64
|
Co do mojej osobistej porady nie wprowadzaj zadnych drastycznych zmain, to znaczy trwaj w tym dalej co robisz, a tak na koniec poczytaj sobie dwie lektury Zraniony pasterz moze nawet znasz, teraz pewnie tu na forum wszyscy wytkna mnie palcami, ale poczytaj sobie taka malenka ksiazeczke On i ja Gabriella Bossis polecana rowniez przez duchownych, a jak juz radykalna metoda to pojedz do Taizé, pobadz tam np. ze dwa tygodnie wycisz sie....( radze raczej latem lub wiosna pozna), wybierz sie na rekolekcje, porozmawiaj nie tylko ze swieckimi, ale duchownymi, nawet napisz tzw. list do Boga i nie przestawaj sie modlic, bo wiara to przeciez laska. Na koniec zrob to co nie bedzie powodowalo w Twoim sercu lub duszy niepokoju, czyli do niczego sie nie zmuszaj, On sam Cie odnajdzie( mnie odnajdywal 6 lat- obecnie nowonawrocona swiadoma katoliczka). Najwazniejsze w takiej sytuacji nic nie robic wbrew sobie, nie podejmuj gwaltownych decyzji, zawsze je przemysl 100000 razy. I pamietaj, ze On zawsze jest oprzy Tobie, jest naszym sw . towarzyszem....
A moze jak potrzebujesz konkretu przyjedz do Turynu zobacz Calun turynskim, tam jest zawarta cala milosc, pomysl nad tym, w zaleznosci jakimi funduszami dysponujesz. ...
_________________ Kasia
Jezu ufam Tobie!
|
| So sty 24, 2009 19:26 |
|
 |
|
Kuba05
Dołączył(a): So maja 26, 2007 9:01 Posty: 11
|
Chodzi mi o to że kiedyś się modliłem i robiłem to wszystko bo chciałem, bo kochałem Boga, bo nie umiałem bez tego żyć.. A teraz robie to tylko przyzwyczajenia i dlatego że głupio mi przestać... Modlę sie do Boga i niby jestem pewny że ktoś mnie słucha ale czasem zdaje mi się że mówię sam do siebie....
|
| So sty 24, 2009 19:28 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Nie mówisz sam do siebie!
Uwierz mi,Bóg był przy mnie,gdy bardzo cierpiałam i nie zostawił mnie samej.Wysluchał moich modlitw..Ja juz wiem,że On JEST PEŁEN MIŁOŚCI.
Nie miej wątpliwości,On jest ciągle z Tobą!
|
| So sty 24, 2009 19:33 |
|
 |
|
caterina78
Dołączył(a): N gru 28, 2008 19:21 Posty: 64
|
To moze na razie przestan, jesli czujesz, ze to tylko przyzwyczajenie, ja tez tak mialam ze wzgledu na rodzine, tradycje. Wiem tylko, ze potem przychodzi tesknota, ogromna, jak zaczniesz to czuc to po prostu wroc do Niego, ale nie zapominaj, ze On jest, nie odcinaj mostow, po prostu, zanim podejmiesz drastyczna decyzje, np. zostania ateista, pomysl co czujesz w sobie w srodku, czyli na razie wbrew radom , nic na sile, moze warto przestac, by pozniej swiadomie odnalezc, nic na sile.... Chodzi mi , ze jesli robisz cos wbrwew sobie to nie jest to szczere, wiec poczekaj, a potem powroc....
_________________ Kasia
Jezu ufam Tobie!
|
| So sty 24, 2009 19:35 |
|
 |
|
Kuba05
Dołączył(a): So maja 26, 2007 9:01 Posty: 11
|
Ale boję się że jeśli przestane się teraz modlić to już nie zaczne... a ateistą z pewnością nie zostane... Prędzej katolikiem który "nie do końca wierzy"... nie potrafię żyć bez Boga
|
| So sty 24, 2009 19:39 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
NIE! Caterina,mylisz się.
Przeciez to jest pierwszy krok przeciw Bogu!Nie można zrezygnowac z modlitwy!
Czy masz świadomość,że ulegając temu znudzeniu,zgadzając sie na brak rozmowy z Bogiem,ulegasz złemu??!Przeciez jemu o to chodzi!
Modlitwa,chocby i najbardziej mozolna i trudna to nasz skarb.
To wszystko,co mamy."Módlcie sie nieustannie!"
Zauważ Kubo,że Jezus nie ustał w modlitwie nawet w Ogrójcu!
Z modlitwy braął sie Jego siła,i tak ma byc też z nami.
Pamiętaj,ze powinniśmy sie delektowac każdym słowem!Przeciez to rozmowa z Bogiem.
Miej siłę i nie odwracaj sie od Boga!
|
| So sty 24, 2009 19:42 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
I zadaj sobie istotne pytanie:Ile Jezus uczynił w Twoim życiu?
A ty tak po prostu chcesz od Niego odejść...?
Twoje słowa a pełne zwątpienia...
Powiedz Mu o tym.Powiedz mu wszystko.To jedyna droda,ale musisz serce otworzyć przed Nim,a nie przed nami.Mów Jemu,co czujesz...On czeka na ciebie.
|
| So sty 24, 2009 19:45 |
|
 |
|
caterina78
Dołączył(a): N gru 28, 2008 19:21 Posty: 64
|
Jak moglam sie modlic skoro wtedy nie odczuwalam takiej potrzeby, to byloby obludne klamstwo. Wiedzialam o tym i cierpialam, ale nie moglam dc nic wiecej oprocz wiary iz jest, ale wiedzialm , ze nie moge Go klamac, to byloby gorsze niz zmiana wiary.....
_________________ Kasia
Jezu ufam Tobie!
|
| So sty 24, 2009 19:47 |
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
Ja myślę, że przestanie się modlić byłoby bardzo złym wyjściem.
Może po prostu to czas, żebyś odnalazł w wierze głębię lub żebyś się otrząsnął i zdał sprawę, że nie powinieneś tkwić w miejscu a ruszyć się i zrobić drastyczny krok w stronę Boga? Może to ma pokazać, że Twoja wiara, mimo, że w Twoich oczach była duża, to w prawdzie taka nie jest? I że potrzeba jest zrobić krok... otrząsnąć się... bo Bóg Cię wzywa do czegoś większego.
Powiedz... na czym polega Twoja relacja z Jezusem teraz?
Polecam piękną i niesamowicie inspirującą homilię na temat Ducha Świętego oraz tego co zrobić, gdy już się zrobiło wszystko:
http://truveler.pl/kazaniaxp/2008-05-11 ... omilia.mp3
(jeżeli by link nie działał to jest tutaj: http://choinski.pl/zatoka/ kazanie z dnia 2008-05-11)
_________________ Piotr Milewski
|
| So sty 24, 2009 19:49 |
|
 |
|
caterina78
Dołączył(a): N gru 28, 2008 19:21 Posty: 64
|
To nie bylo znudzenie, to byla pustka zyciowa, ale nie negowanie Jgo osoby. On takiej falszywej modlitwy nigdy nie wyslucha( bylyby tylko usta a nie serce, to nie znaczy, ze ja Go negowalam, po prostu byla pustka, On sam mnie odnalazl i wiem , ze gdybym wtedy dalej brnela w mszy sw, czy spowiedzi to bylby najgorszy grzech, bo nieszczere, wiec zaczekalam, ale powtarzam nie negwalm, tylko ja za to ponosze konsekwencje, po co mialaby si stac faryzeuszem to nonsens, tak by to wygladalo....
_________________ Kasia
Jezu ufam Tobie!
|
| So sty 24, 2009 19:52 |
|
 |
|
szumi
Moderator
Dołączył(a): Pt sty 04, 2008 22:22 Posty: 5619
|
Przeniosłem tutaj, gdyż uważam, że to odpowiedniejsze miejsce na takie dyskusje 
_________________ Η αληθεια ελευθερωσει υμας...
Veritas liberabit vos...
Prawda was wyzwoli...
(J 8, 32b)
|
| So sty 24, 2009 19:55 |
|
 |
|
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
caterina78 napisał(a): Jak moglam sie modlic skoro wtedy nie odczuwalam takiej potrzeby, to byloby obludne klamstwo. Nieprawda. To by była dopiero miłość. Czy jeśli czujesz miłość do swojego chłopaka/narzeczonego/męża to rozmawiasz z nim, przebywasz z nim tylko gdy odczuwasz taką potrzebę? A gdy nie odczuwasz, a on odczuwa, to nie przytulasz się? nie przebywasz z nim? Nie rozmawiasz? Bo to by było kłamstwo? Nie. Miłość jest postawą i nie zależy od aktualnych potrzeb, emocji, nastawienia, problemów, ani niczego. Miłość do Boga tak samo. caterina78 napisał(a): On takiej falszywej modlitwy nigdy nie wyslucha( bylyby tylko usta a nie serce
Właśnie byłaby w sercu, ale nie emocjonalnie, ale poprzez wytrwałość. Ta wytrwałość by wynikała z serca i prawdziwej miłości.
To tak jak gdy się przeżywa pustkę miłości w małżeństwie, to się nigdy nie odchodzi, żeby odnaleźć, ale trwa się, znajduje się poprzez trwanie.
_________________ Piotr Milewski
Ostatnio edytowano So sty 24, 2009 20:01 przez jumik, łącznie edytowano 1 raz
|
| So sty 24, 2009 19:56 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|