|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Autor |
Wiadomość |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Witajcie  Słowem wstępu postanowiłem w końcu odwiedzić jakieś forumo wierze, aby pogłębić swoją. Mam w tej chwili 19 lat. Kiedyś byłem chrześcijaninem na "pół łebka" - chodziłem do kościoła z przymusu rodziców. W pewnym momencie mój świat się rozwalił przez grzechy (wyrzucili mnie ze szkoły). W połączeniu ze zmianą otoczenia (przeprowadzka) zostałem zupełnie sam, więc poprostu poszedłem do kościoła (tak jakby bardziej z ciekawości) i wtedy się nawróciłem. Zdarzyło się to dzięki ks. proboszczowi, który utrafił w samo sedno kazaniem. Tydzień później poszedłem do spowiedzi i poprostu zmieniłem się. Teraz można powiedzieć że jestem sam ale to nie ważne w tym kontekście. Jednakże moja wiara jest taka niepewna, ponieważ to było odwrócenie mojego życia bez żadnej znajomości świata chrześcijańskiego - ja praktycznie nie znam Boga, nie wiem co On uważa za dobre, co za złe, w jakim stopniu (tak, przymierzam się od pewnego czasu do zakupu Biblii). Dlatego chciałem się poradzić was - wtajemniczonych. Jako że dziś wypada niedziela a tydzień temu dostałem znak od Boga (bez komentarzy proszę - dla mnie to naprawdę był znak) więc zamierzam przystąpić do Spowiedzi i w związku z tym mam kilka pytań: 1.Co rozumiecie pod pojęciem "Żal za grzechy"? W drodze do nieba pisze, że należy wzbudzić żal doskonały. Czy to naprawdę jest konieczne, czy wystarczy świadomość, że to jest złe? 2.Przed podjęciem wyznania grzechów kapłanowi zawsze mam jakiś taki ucisk w brzuchu, jest mi ciężko, cały się trzęsę i nogi mam jak z waty, ledwo mogę mówić. Nigdy wcześniej nie odczuwałem takiego stanu i zaznaczam, że odczuwam go tylko przy spowiedzi- co to może być? 3.Czy wymiawianie na głos imienia Bożego jest takim wielkim grzechem? Staram się tego tak często nie robić ale to przyzwyczajenie jednak czasem dobija, szczególnie po spowiedzi. 4.Jak wiara traktuje uzależnienia? Byłem kiedyś uzależniony od fajek, potem zastąpiłem je tabaką, ale teraz czuje że to powraca. Zaznaczam, że nie zależy mi na tym żeby wiara traktowała to ulgowo, bo ja i tak będę dalej próbował odseparować się od tego ścierwa. I jeszcze apropo tabaki, to jak to z tym jest, ponieważ wbrew pozorom nie jest bardzo szkodliwa dla życia i zdrowia, ale ma tą buraczaną nikotynę, więc stosowanie tabaki mniej szkodliwej jest również grzechem takim samym jak palenie? 5.Czy oszczerstwa nie wypowiedziane na głos, zachowane dla siebie w gniewie i złoścvi są rownież grzechem? 6.Czy odmawianie rodzicom przysług przykładowo odmowa pójścia do sklepu ze względu na to że boli mnie głowa to jest grzech? 7.Czy piątkowy post jest postem bezwzględnym (czyli czy konieczne jest nie jedzenie mięsa)? 8.Czy brak poznawania Boga i Chrystusa jest również grzechem? Bo w drodze do nieba pisze, że powinienem poznawać lepiej Boga czyli czytać Pismo Święte. Wydaje mi się, że choćby samo udzielanie się na tym forum jest przecież równie dobrym poznawaniem Boga co Pismo Św. ponieważ tutaj wypowiadają się "Boży Specjaliści". Mam nadzieję, że pomożecie mi przystąpić w końcu do takiej prawdziwej spowiedzi  PS: Bardzo fajne zdanie znalazłem: "Podane wzory nie są doskonałe, gdyż żaden z nich nie może uwzględnić osobistego, nipowtarzalnego położenia poszczególnego człowieka i jemu tylko właściwych trudności" Z Bogiem 
|
N mar 21, 2010 14:30 |
|
|
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Jeśli mam mówić o sobie to nie wiem co może oznaczać że tu są wtajemniczeni. Jedna z pierwszych rzeczy na drodze do Boga, to powrót do Jego Kościoła, rozumianego przez duże K. I w tym Kościele są różni ludzie, a nawet ci "wtajemniczeni" mogą się mylić, mieć jakies swoje grzechy. A napewno nie da się niczym zastąpić cztania Pisma Świętego. Poznawanie Boga nie jest tylko kwestią intelektualną, ale jest to nawiązanie z nim realcji poprzez modlitwę, Biblię, obcowanie z ludzmi, oraz codzienność. Dlatego niczego się tu nie da zastapić bądz wyeliminować, modlitwą powinno być całe Twoje życie. Gdy wypowiadasz słowa modlitwy jesteś nastawiony na kontakt z Bogiem, podobnie i w ciągu dnia to co robisz powinno być nastawione na taki kontakt. Nie myśl zatem o Bogu jako o strażniku który czeka tylko na Twoje potknięcie, ale jak o przyjacielu którego możesz rozsmieszyć ale i zasmucić. Warto zdawać sobie sprawę z tego że to co się robi jest złe i w związku z tym chcesz się tego wystrzegać. To dla spowiedzi wystarczy, bo przecież o to chodzi aby postanowić poprawę z tego o czym wiem że jest złe. Pewnych rzeczy można zatem żałowac ze świadomością, a innych żałować tak wewnętrznie i mocno.
To co jest grzechem sam powinieneś rosądzać, nie pytać innych. Jeśli źle się czujesz, np właśnie boli Cie głowa, to trudno oczekiwać że będziesz leciał po zakupy. Ale sam rozsądzć czy ci rozsadza głowe, czy coś tam tylko mrowieje, a zatem czy jesteś w stanie coś zrobić, czy nie jesteś.
Uzależnienia z natury sa szkodliwe i nie potrzeba tutaj wiary aby mieć mobilizacje aby z nimi walczyć. Ja staram się w życiu nie rozważać spraw przez pryzmat który paragraf złamałem, lub w którym się jeszcze mieszcze, ale troche na chłopski rozum. Paliłeś i się trułeś. Na to nie trzeba czytać Biblii, to dośc oczywiste. Nie warto wracać do tego bo szkodzisz sobie. Bogu paląc nie szkodzisz, jedynie sobie samemu.
Gniew jest naturalny, raz się w życiu cieszymy, raz gniewamy, ale to co z nim zrobimy dalej jest już szansą na dobro lub zło. Mamyw życiu wybaczać, aby nie niszczyc siebie i innych ludzi. Znów tu nie traktuj grzechu mechanicznie, Ty tylko możesz rozsądzić czy to co robisz jest ok czy nie. Masz prawo mówić co czujesz, masz prawo się czuć źle bo ktoś Cie oszukuje, ale nie koniecznie masz prawo kogoś pobić.
Ale co to znaczy nie wypowiadać imienia bożego? Tzn mówisz Jahwe? Czy Bóg? Mówisz na zasadzie "o, Jezus, Maria, jaki dziś paskudny dzień"? Pamiętaj że wszystko z czegoś wynika, nie ma zakazów lub nakazów dla nich samych. Nie traktuj spraw wiary mechanicznie, na zasadzie że ktoś sobie coś wymyślił i tak ma być. Zawsze jest przyczyna i chodzi o nią, nie o wypełnienie co do słowa pewnych zapisów i tu bardzo pasuje ten cytat z samego końca - każdy jest indywidualną jednostką i każdego oddzielnie trzeba rozpatrywać.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
N mar 21, 2010 15:03 |
|
 |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Cytuj: Uzależnienia z natury sa szkodliwe i nie potrzeba tutaj wiary aby mieć mobilizacje aby z nimi walczyć. Ja staram się w życiu nie rozważać spraw przez pryzmat który paragraf złamałem, lub w którym się jeszcze mieszcze, ale troche na chłopski rozum. Paliłeś i się trułeś. Na to nie trzeba czytać Biblii, to dośc oczywiste. Nie warto wracać do tego bo szkodzisz sobie. Bogu paląc nie szkodzisz, jedynie sobie samemu. No dobrze, a jeżeli mój dziadek pali 35 lat i już ma stereotyp typowego wygodnego palacza - mi się i tak już nie uda rzucić? To co, on grzeszy przez cały czas? Wiem, że to jest trochę mechaniczne, ale przecież jest jeden Bóg - są jedne zasady i przecież nie możemy każdy stworzyć sobie własnego Boga, który postępuje według swoich (wygodnych dla nas) zasad. Tak samo jak zabójstwo - czym się różni człowiek który zabił z zimną krwią od tego który był zastraszany i nie wytrzymał? Można powiedzieć że to jest "mniejsze zło" ale czy tak naprawdę te czyny się różnią? Cytuj: Ale co to znaczy nie wypowiadać imienia bożego? Tzn mówisz Jahwe? Czy Bóg? Mówisz na zasadzie "o, Jezus, Maria, jaki dziś paskudny dzień"? Pamiętaj że wszystko z czegoś wynika, nie ma zakazów lub nakazów dla nich samych. Nie traktuj spraw wiary mechanicznie, na zasadzie że ktoś sobie coś wymyślił i tak ma być. Zawsze jest przyczyna i chodzi o nią, nie o wypełnienie co do słowa pewnych zapisów i tu bardzo pasuje ten cytat z samego końca - każdy jest indywidualną jednostką i każdego oddzielnie trzeba rozpatrywać. Czsami zdarza mi się nawet tak sobie gadać w myślach o Jezu co za kolejka itp. O to chodzi mi głównie - o nie wyowiadanie słowa bożego bezwiednie, z przyzwyczajenia.
|
N mar 21, 2010 15:17 |
|
|
|
 |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Cytuj: To co jest grzechem sam powinieneś rosądzać, nie pytać innych. A czy myślisz, że gdybym sam dawał radę, to napisałbym ten temat?
|
N mar 21, 2010 15:26 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Pytanie jest proste, czy szkodzenie sobie i innym jest grzechem czy nie? Ja osobiście sądzę że jednak tak. Pomimo że papierosy są u nas powzzechne i dopuszczalne, to jest tylko ludzie prawo i przyzwyczajenie. Nie umiem określić czy to grzech bardzo cięzki, czy jaki. Gdyby papierosy były nielegalne to zapewn einny byłby odbiró społeczny, więc tu wchodzi w grę również i to, a także powody tego palenia. Grzech tak, ale jaki? Zresztą, ja mówie na chłopski rozum, chcesz życ dłużej i częsciej widywać wnuków, nie pal. I nie ma tu żadnej filozofii. Oczywiście wiem że to trudne rzucić, tego tu nie brałem pod uwagę. Mówie jedynie pewnych faktach. Sądzę że Jezus nie ma do Ciebie pretensji że mówisz mu po imieniu. I to wszystko jeśli chodzi o ten problem  A pogadaj z Nim nawet o tej kolejce. Wybacz, źle się wyraziłem, nie zbaraniam Ci pisać i pytać. Doradzam jedynie abyś wedle tych wskazówk jakie już masz, starał się sam ocenić czy to zło jeśli czegoś nie zrobisz bo Cie głowa boli. To jakby oczywiste że niedomagasz wtedy i gdzie tu może być grzech? Albo nie pójście w niedziele na Msze z powodu choroby, co mnie się dziś chyba przydarzy... No nie ide ludzi zarażać i to jest zdrowy rozsądek. Mogę iśc za to w tygodniu.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
N mar 21, 2010 15:42 |
|
|
|
 |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Wiesz co? Jakoś za bardzo przyczepiłeś się do tego bólu głowy, ale rozumiem Cię w pełni. Dziekuje za bardzo pożyteczne wskazówki. Cytuj: Sądzę że Jezus nie ma do Ciebie pretensji że mówisz mu po imieniu. I to wszystko jeśli chodzi o ten problem A pogadaj z Nim nawet o tej kolejce. I tu własnie jest problem i dlatego pisałem o ludziach wtajemniczonych. Może za bardzo przywiązuje wagę do rzeczy materialnych, ale nawet jeśli będę chciał porozmawiać z Jezusem - jak to zrobić tak żeby mi odpowiedział? Ja jakos nie czuję tego że Jezus chce mi coś powiedzieć, nawet nie wiem jak odczytać niektóre znaki czy wskazówki, poprostu czuje się ślepy w takich sprawach  Cytuj: Pogadaj z Nim o tej kolejce Pamiętaj o tym że niektóre moje przykłady wcale nie są moim doświadczeniem (do tej pory żadne), poprostu wyssane z palca.
|
N mar 21, 2010 15:57 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
mikkuss I dlatego warto czytac Pismo Święte. Nieraz przekonuje się że z tych samych już przeczytanych tekstów można coś wiećej wynieśc, choćby dlatego że przywykliśmy nadmiernie do czytania kawałkami. Niektórzy lubią twiumfalnie objawiać jakieś nowe prawdy, na podstawie jednego wyrwalnego z kontkestu zdania. A czytać trzeba całość, warto od początku zacząc sobie NT. I wtedy napewno poznasz co Jezus chce powiedzieć Ci. Może nie będą to odpowiedzi na wszystkie pytania, ale ta nauka Jezusa stanowi coś co On chce Ci powiedzieć, nie tylko odpowiedzieć. Ja też mam pewne pytania ale odpowiedz brak. Wierzę jednak że ona się pojawi bo zawsze się pojawiała.
Ale to nie ma tu znaczenia czy przykjłady wymyśliłeś. Odpowiedz nadal jest aktualna. Z Jezusem możesz mówić o codzienności. W Piśmie Świętym nieraz pojawia się właśnie codziennośc, nie jakieś wzniosłe ponad sprawy ludzi wielkie idee. Niektórzy się dziwią że tam takie straszne rzeczy można wyczytać, ale to przecież nasze życie... Biblia jest życiowa i polecam choćby na chwilę wziąść do ręki i sprawdzić. Z niczym się nie spieszyć, to że idziesz do spowiedz wcale nie znaczy że wszystko musi być już super. Po to tam chcesz iśc aby coś zmienić, nie szkodzi że nie wszystko od razu już dziś stanie się kolorowe.
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
N mar 21, 2010 16:07 |
|
 |
jumik
Dołączył(a): Cz maja 03, 2007 9:16 Posty: 3755
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Witaj! Cieszę się, że się nawróciłeś!  Myślę, że przede wszystkim musisz się uzbroić w cierpliwość i pokorę, bo wzrastanie w wierze wymaga czasu. Wiara to jest relacja miłości z Panem Bogiem. A tak jak wiele rzeczy da się robić bez zaangażowania, ale nie kochać, tak samo jest z wiarą - wymaga zaangażowania. mikkuss napisał(a): Jednakże moja wiara jest taka niepewna, ponieważ to było odwrócenie mojego życia bez żadnej znajomości świata chrześcijańskiego - ja praktycznie nie znam Boga, nie wiem co On uważa za dobre, co za złe, w jakim stopniu (tak, przymierzam się od pewnego czasu do zakupu Biblii). Myślę, że pogłębianie swojej wiary wymaga: - poświęcania czasu i myśli dla Boga - przede wszystkim modlitwa. Warto zdać sobie sprawę, że modlitwa to coś bardzo różnorodnego. Warto z tej różnorodności korzystać. Może być dziękczynna (w której dziękujemy za cały dzień, za wszystko co nam się przydarzyło, za życie, itd.), uwielbienia (w której po prostu uwielbiamy Boga, błogosławimy Go, wychwalamy), błagalna (w której prosimy o coś), adoracji (w której po prostu trwamy przed Nim - czy to w domu czy przed Najświętszym Sakramentem - Jego Ciałem wystawionym w monstrancji lub w tabernakulum), modlitwa ciszy (czyli trwanie w ciszy dla Boga, w świadomości Jego obecności, którą wypełnia Bóg). Modlitwą jest adoracja Najświętszego Sakramentu, czytanie Pisma Świętego, modlitwa słowna, itd. Można modlić się swoimi słowami albo ustalonymi modlitwami (w szczególności Ojcze Nasz, Zdrowaś Maryjo, różaniec, koronki, litanie, modlitwy z modlitewników). Pamiętaj też, że w pewnym sensie modlić się powinniśmy nieustannie - oczywiście nie w znaczeniu odmawiania milion razy dziennie Ojcze Nasz, ale w sensie nieustannego przebywania z Bogiem. To tak jak przyjedzie do naszego mieszkania na kilka nocy jakaś ciocia/wujek. Niby wszystko jest tak samo, ale mamy ciągłą świadomość, że jest ta ciocia (nawet nie potrzebujemy o tym myśleć). Nie zachowujemy się głupio czy dziwnie, bo przecież jest w mieszkaniu ciocia. Tak samo powinniśmy trwać w świadomości obecności Boga. - wzrastania w wiedzy, mądrości - myślę, że silna wiara wymaga silnych fundamentów, między innymi opartych o wiedzę. Wiedzę możesz zdobywać czytając książki o duchowości, czytając Pismo Święte (zdecydowanie czytanie polecam zacząć od Nowego Testamentu), czytając Katechizm Kościoła Katolickiego (który dobrze wyjaśnia naszą wiarę, naukę Kościoła założonego przez naszego Boga), słuchając kazań, rozmawiając z mądrymi ludźmi, czytając dobre artykuły w internecie, itd. - trwanie we wspólnocie - tutaj przede wszystkim Msza Święta. I to najlepiej pełne uczestnictwo - łącznie z przyjmowaniem Ciała Chrystusa w Komunii Świętej (oczywiście do tego ostatniego potrzebne jest bycie w stanie łaski uświęcającej). Ale polecałbym też poszukanie jakiejś przykościelnej wspólnoty - to naprawdę bardzo pomaga (właśnie od tego kiedyś zaczęła się moja przygoda z wiarą na poważnie). Wspólnot jest dużo - Ruch Światło Życie (popularnie tzw. "Oaza"), Katolicka Odnowa w Duchu Świętym, Neokatechumenat (inaczej: Droga Neokatechumenalna), i inne (poszukaj więcej informacji n stronie swojej diecezji). - wzratanie w moralności, rozwijanie sumienia - do tego dobry jest rachunek sumienia. Super by było gdyby człowiek codziennie poświęcił chwilkę, żeby zastanowić się co dzisiaj dobrego i złego uczynił, co miało jaki skutek, itd. Podstawowym narzędziem do rozwijania sumienia jest sakrament spowiedzi (w którym powinno się zrobić rachunek sumienia). Poza tym, także zdobywanie wiedzy o tym co mówi Bóg (Pismo Święte, Święta Tradycja Kościoła, nauka Kościoła), przeglądanie się w Nim. On jest idealnie święty, dzięki czemu łatwo przez Niego patrząc na siebie zobaczyć grzechy i niedoskonałości. Oczywiście ujrzenie naszej grzeszności nie jest po to, aby się dołować i potępiać, ale by wzrastać w moralności, wierze, bliskości Boga, czystości. Ważne jest też, aby nie ignorować swojego sumienia - gdy kilka razy zrobimy coś złego ignorując sumienie, to za każdym kolejnym będzie ono mniej słyszalne, będzie łatwiej je zignorować. mikkuss napisał(a): a tydzień temu dostałem znak od Boga (bez komentarzy proszę - dla mnie to naprawdę był znak) Nikt nie zamierza poddawać tego w wątpliwość. Jesteś wśród swoich. mikkuss napisał(a): 1.Co rozumiecie pod pojęciem "Żal za grzechy"? W drodze do nieba pisze, że należy wzbudzić żal doskonały. Czy to naprawdę jest konieczne, czy wystarczy świadomość, że to jest złe? Do spowiedzi wystarczy zwykły żal, nie jest konieczny żal doskonały. Żal doskonały jest czymś bardzo dobrym i super by było, gdyby człowiek starał się nawet codziennie go wzbudzać, ale on nie jest konieczny do spowiedzi. Sama świadomość jeszcze nie jest żalem za grzechy. Sam popatrz - niektórzy wiedzą, że czynią źle, ale dalej to robią. Więc nie żałują, choć mają świadomość zła. Żal za grzechy jest skruchą, która (za Słownikiem Języka Polskiego PWN) jest "poczuciem winy i żalem za wyrządzone zło, popełnione błędy itp., połączonym z chęcią ich naprawy". Myślę, że intuicyjnie wyczuwamy co to jest żal. Warto podkreślić, że choć zazwyczaj ten żal uzewnętrznia się w emocjach, to emocje do żalu nie są nieodzowne. mikkuss napisał(a): 2.Przed podjęciem wyznania grzechów kapłanowi zawsze mam jakiś taki ucisk w brzuchu, jest mi ciężko, cały się trzęsę i nogi mam jak z waty, ledwo mogę mówić. Nigdy wcześniej nie odczuwałem takiego stanu i zaznaczam, że odczuwam go tylko przy spowiedzi- co to może być? Trudno powiedzieć, ale najprawdopodobniej to jest skutek wstydu, lęku, obaw, stresu, itd. Jednak psychologiem nie jestem. mikkuss napisał(a): 3.Czy wymiawianie na głos imienia Bożego jest takim wielkim grzechem? Staram się tego tak często nie robić ale to przyzwyczajenie jednak czasem dobija, szczególnie po spowiedzi. Osobiście nie lubię takiego wymawiania z przyzwyczajenia. Odebrałbym to jako brak szacunku, choć oczywiście nie jest tak, że takie wymawianie musi być brakiem szacunku. Jeśli robisz to z przyzwyczajenia, niejako automatycznie, to nie możesz mieć grzechu ciężkiego. Tak przy okazji - grzech ciężki, inaczej śmiertelny, wymaga do zaistnienia spełnienia jednocześnie trzech warunków: - ciężkiej materii - pełnej świadomości zła - pełnej dobrowolności na tyle, aby był to osobisty wybór. mikkuss napisał(a): 4.Jak wiara traktuje uzależnienia? Byłem kiedyś uzależniony od fajek, potem zastąpiłem je tabaką, ale teraz czuje że to powraca. Zaznaczam, że nie zależy mi na tym żeby wiara traktowała to ulgowo, bo ja i tak będę dalej próbował odseparować się od tego ścierwa. I jeszcze apropo tabaki, to jak to z tym jest, ponieważ wbrew pozorom nie jest bardzo szkodliwa dla życia i zdrowia, ale ma tą buraczaną nikotynę, więc stosowanie tabaki mniej szkodliwej jest również grzechem takim samym jak palenie? Uzależnienie z definicji jest czymś złym. Jesteśmy powołani do wolności, do panowania nad sobą, a nie do wchodzenia w uzależnienia i poddawania się czemuś w niewolę. Ale nie jestem odpowiednią osobą do określania ciężaru winy. Tu pomoże spowiednik - można go zapytać. mikkuss napisał(a): 5.Czy oszczerstwa nie wypowiedziane na głos, zachowane dla siebie w gniewie i złoścvi są rownież grzechem? Na pewno masz na myśli "oszczerstwo", a nie np. obrażanie, przeklinanie kogoś, życzenie źle, itd.? Bo oszczerstwo - kłamliwa wypowiedź, mająca na celu skompromitowanie, poniżenie lub ośmieszenie kogoś, więc chyba z definicji musi być jawne. mikkuss napisał(a): 6.Czy odmawianie rodzicom przysług przykładowo odmowa pójścia do sklepu ze względu na to że boli mnie głowa to jest grzech? Chyba nie da się jednoznacznie odpowiedzieć. Po prostu próbuj się kierować miłością. mikkuss napisał(a): 7.Czy piątkowy post jest postem bezwzględnym (czyli czy konieczne jest nie jedzenie mięsa)? W piątek nie jemy mięsa ani nie uczestniczymy w zabawach. Pytanie też czy to jest grzechem ciężkim. Odpowiedź: jest, jeśli wynika z braku szacunku do Boga. Jeśli nie, to pewnie nie jest ciężkim grzechem. Choć trzeba unikać każdego grzechu. Zdecydowanie warto też, żebyś poznał przyczynę tego, a nie tylko "nie wolno jeść, bo tak". Poczytaj o tym. Wklejam Ci dwa rozważania o poście: Cytuj: Czas na fundamentalne pytanie: dlaczego wstrzemięźliwość właśnie od pokarmów mięsnych? Przecież jeśli chodzi o umartwienie, to jest większym umartwieniem dla katolika - nielegalne spożycie paskudnego mielonego typu "przegląd tygodnia" za dziesięć pięćdziesiąt w stołówce czy zamówienie wypasionej porcji rybiej surowizny, na którą trzeba będzie wydać (w zależności od apetytu i tego czy zestaw zwiera zupę miso czy nie) pięć albo dziesięć razy tyle (znajomy właściciel warszawskiego sushi baru przed każdą Środą Popielcową zaciera ręce - "Uwielbiam, jak mój katolicki naród pości" - deklaruje). A jeśli ktoś jest wegetarianinem? Do przepisów stosuje się dokładnie, ale nie jest to przecież dla niego umartwienie.
Tu dochodzimy do sedna. Z postem jest tak jak z przepisami ruchu drogowego. Można je potraktować w tym samym stylu co pewien ekscentryczny polski polityk, który twierdzi, że nie należy zapinać pasów ani przestrzegać znaków, bo to ogranicza ludzką wolność. Rzecz zaczyna wyglądać inaczej, gdy zechcemy pojąć, że przepisy wprowadzono po to, by chronić wszystkich uczestników ruchu - w tyn nas - przed fantazją i wolnością innych kierowców, i że prawo, jeśli jest mądrze zrobione, choć czasem ogranicza, to po to, by pomóc nam w budowaniu sensownych relacji ze światem. W którym - według badań FAO - średnio co pięć sekund ktoś umiera z głodu, w którym prawie miliard osób nie je tyle ile powinno. Postne wyrzeczenie to nie duchowa kulturystyka. Jeśli odmawiasz sobie czegoś, oddaj to komuś, kto nie ma. W Wielkim Poście nie kupujesz czekolady - zaoszczędzoną kwotę wpłać na PAH albo przekaż siostrze Chmielewskiej, zanieś siostrom Misjonarkom Miłości (tym od Matki Teresy) lub złóż w Caritasie.
Post chrześcijański to - podobnie jak wszelkie świeckie systemy dietetyczno-relaksacyjne - oczyszczanie się z nadmiaru. Tyle, że my nie robimy tego dla siebie. Jeśli czegoś sobie odmawiamy, to dla innych. Jeśli próbujemy się wyciszyć, to po to, by lepiej słyszeć Boga. Paradoksalnie post, odcięcie kilku nitek łączących nas ze światem, przybliża nas do niego jeszcze bardziej, mocniej i sensowniej nas z nim wiąże. Pokazuje, że nikt z nas nie jest samotną wyspą.
To, że katolik mógłby zjeść troszeczkę mniej na początku i na koniec Wielkiego Postu albo odmówić sobie parówki w piątek, przestaje być też perwersją kościelnych prawników, gdy założymy, że prawdziwa jest filozoficzna koncepcja głosząca, iż czas jest wyłącznie narzędziem potrzebnym nam, ludziom, a w rzeczywistości, w której mieszka Bóg, nie ma przyszłości i przeszłości, jest wyłącznie "teraz". Poszcząc solidaryzujesz się więc z Jezusem, który siedział bez pożywienia na pustyni, zmagając się z pokusami i w ten sposób nabierając sił do przeprowadzenia swojej misji (fascynująca rzecz - Jezus pokazuje, że pozorne osłabienie przez walkę może być źródłem siły na przyszłość). W piątek, który w myśl kościelnych przykazań jest "dniem pokuty", kiedy katolik powinien powstrzymać się nie tylko od mięsa, ale i od balowania - swoim skupieniem i małym wyrzeczeniem wspierasz Jezusa, który właśnie wtedy idzie wąskimi uliczkami Jerozolimy, aby dać się zabić Rzymianom.
Wszystko pięknie, powtórzmy jednak pytanie: co ma do tego mięso? Pierwsze wzmianki o wstrzemięźliwości od mięsa spotykamy w czasach, gdy było ono dobrem luksusowym, a więc rezygnacja z niego miała być wyrzeczeniem się przyjemności. Inne wyjaśnienie w wyrzeczeniu się mięsa widzi odwrócenie się od cielesności (czy to znaczy, że jedzenie na przykład twarożku można uznać za synonim duchowości?). Najważniejsze jest jednak zupełnie co innego. Sama świadomość, że tego dnia nie możesz zjeść wszystkiego, co chcesz, jest już jakimś umartwieniem. Jeśli zaś nie możesz odmówić sobie mięsa (jesteś w podróży, twój organizm potrzebuje takiej właśnie diety, jesteś w gościnie i swoją odmową sprawiłbyś poważną przykrość gospodarzowi, który mocno się napracował, żeby cię ugościć), na znak solidarności z twoim Szefem i ze wszystkimi cierpiącymi tego dnia braćmi zafunduj sobie inną drobną dolegliwość. Zrób dawno odkładane porządki, wpłać jakąś sumę na dobry cel, odrób lekcje z dzieckiem sąsiadów, wyłącz telewizor albo powiedz teściowej, że ją kochasz. ("Monopol na zbawienie" - Szymon Hołownia, s. 101-103)
Post ma kilka znaczeń: dotyczy odniesień do innych, do Innego [tzn. do Boga], do rzeczy i do samych siebie. (…) W odniesieniu do Innego post jest modlitwą ciała. Jest symbolicznym uznaniem prawdy, że własne życie nie jest absolutne, a tym bardziej utrzymujący je pokarm, lecz sam Bóg i Jego słowo. W odniesieniu do rzeczy post jest koniecznym korektorem żądzy „posiadania ich”. Mogą one być i nie być. Powinny być używane jako odniesienia do Innego i innych, a nie jako fetysze. W odniesieniu nas do innych post prowadzi do właściwego podejścia do życia i śmierci. Wszystko przyjmuje się jako dar Boży, a wszelkie ograniczenia jako sposób komunii z Bogiem, zasadę i cel wszystkiego. Post jest ponadto konieczny, by zdobyć „umiarkowanie”, polegające na tym, że posługujemy się rzeczami w tej mierze, w jakiej są one użyteczne w miłowaniu Boga i bliźniego. To, co nie służy temu celowi służy nienawiści i śmierci. (…) Post zmysłów stanowi środek zaradczy, który przywraca należną im funkcję. Nie dotykam i nie kosztuję wszystkiego, nie słucham wszystkiego i nie patrzę na wszystko – pobudzany pragnieniem zaspokojenia odczuć. Wybieram dotykanie, smakowanie, słuchanie i patrzenie w tej mierze, w jakiej pomaga mi to w miłowaniu innego. ("Wspólnota czyta Ewangelię św. Mateusza" - o. Silvano Fausti, s. 109-110; rozdział „17. Gdy ty pościsz, namaść głowę olejkiem (6, 16-18)”.) mikkuss napisał(a): 8.Czy brak poznawania Boga i Chrystusa jest również grzechem? Bo w drodze do nieba pisze, że powinienem poznawać lepiej Boga czyli czytać Pismo Święte. Wydaje mi się, że choćby samo udzielanie się na tym forum jest przecież równie dobrym poznawaniem Boga co Pismo Św. ponieważ tutaj wypowiadają się "Boży Specjaliści". Owszem, wydaje mi się, że brak poznawania Boga może być grzechem - grzechem zaniedbania. Są jednak różne sposoby poznawania Boga. I jeszcze taki szczegół. Na spowiedzi koniecznie trzeba wyznać wszystkie grzechy ciężkie, ale nie ma konieczności (choć jest to gorąco zalecane) wyznawać grzechów powszednich. Polecam też ten temat: "Rozwijanie swojej wiary - najlepsze strony!" viewtopic.php?f=53&t=18718Niech Bóg będzie z Tobą i Ciebie prowadzi! PS. Jakbyś miał jakieś pytania lub moglibyśmy jakoś pomóc, to pisz śmiało! 
_________________ Piotr Milewski
|
N mar 21, 2010 17:13 |
|
 |
Elbrus
Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07 Posty: 8229
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Cytuj: 1.(...)Czy to naprawdę jest konieczne, czy wystarczy świadomość, że to jest złe? Moim zdaniem świadomość zła jest wystarczająca - ważniejsze jest odwrócenie się od grzechu (przez tę właśnie świadomość) i mocne (FAKTYCZNE) postanowienie poprawy (bez żadnej ściemy i oszukiwania siebie). Cytuj: 2.(...)Nigdy wcześniej nie odczuwałem takiego stanu i zaznaczam, że odczuwam go tylko przy spowiedzi- co to może być? Może to być: a) zwykła panika i stres (jak przy odpowiadaniu przy tablicy, gdy nie jest się przygotowanym) - np. jeśli zrozbiłeś rachunek sumienia pobieżnie i nie jesteś pewien czy wszystkie grzechy sobie przypomniałeś, b)boisz wyznać grzechów, które są wstydliwe lub uważasz je za tak ciężkie, że trudno jest stanąć przed spowiednikiem i wyznać to "na głos". Pomocną tu może być "izolacyjna postawa wobec grzechu" tzn. uświadomienie sobie własnego przewinienia i gotowość do poniesienia konsekwencji, przy jednoczesnym "oddzieleniu się od grzechu" - odrzuceniu go, jako czegoś obcego, narzuconego. Warto przypomnieć sobie przyrzeczenie chrzcielne (odnawiane chociażby podczas i Komunii Św.). Najważniejsze punkty to - "wyrzekam się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby mnie grzech nie opanował" (czyli wspomniane już postanowienie poprawy i chęć unikania sytuacji, które mogą doprowadzić do grzechu) - "wyrzekam się grzechu, aby żyć w wolności dziecka Bożego" - jeśli chcesz pozbyć się grzechu, to warto zawalczyć o tą wolność, która może doprowadzić do "lżejszego" przechodzenia przez konfesjonał  . Cytuj: 3.Czy wymiawianie na głos imienia Bożego jest takim wielkim grzechem? W sensie jakim to rozumiesz raczej nie. Oryginalne przykazanie dekalogu mówi: " Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy" Chodzi zatem nie tyle o wymawianie imienia Boga, ale wzywanie Go, by pomógł nam w jakiejś błahej sprawie. Cytuj: 5.Czy oszczerstwa nie wypowiedziane na głos, zachowane dla siebie w gniewie i złości są rownież grzechem? Jednorazowe raczej nie - grzechem jest gniewanie się, czyli trwała/ciągła niezgoda (nawet jeśli wina leży po stronie tego drugiego). Cytuj: 6.Czy odmawianie rodzicom przysług przykładowo odmowa pójścia do sklepu ze względu na to że boli mnie głowa to jest grzech? Jeśli jest to ważnym powodem, to grzechu nie ma. Jeśli jednak nie uwzględniasz tego, że np. rodzice są zmęczeni po całym dniu pracy, a ty nawet przy swoim niedomaganiu dałbyś radę to zrobić (odciążając ich), to jest grzech (i to raczej nie lekki). Cytuj: 8.Czy brak poznawania Boga i Chrystusa jest również grzechem? Grzechem jest usprawiedliwianie swojego postępowania nieznajomością Bożego Prawa. Cytuj: Tak samo jak zabójstwo - czym się różni człowiek który zabił z zimną krwią od tego który był zastraszany i nie wytrzymał? Można powiedzieć że to jest "mniejsze zło" ale czy tak naprawdę te czyny się różnią?(...) jeśli będę chciał porozmawiać z Jezusem - jak to zrobić tak żeby mi odpowiedział? Ja jakos nie czuję tego że Jezus chce mi coś powiedzieć, nawet nie wiem jak odczytać niektóre znaki czy wskazówki, poprostu czuje się ślepy w takich sprawach Żeby coś poznać, trzeba najpierw chcieć i robić jakieś poczynania w tym kierunku. Lektura PŚ jest krokiem w dobrą stronę  . Ale to dopiero początek: Przez Prawo bowiem jest tylko większa znajomość grzechu.(Rz 3:20) Cytuj: Wydaje mi się, że choćby samo udzielanie się na tym forum jest przecież równie dobrym poznawaniem Boga co Pismo Św. ponieważ tutaj wypowiadają się "Boży Specjaliści". Nie do końca - na forum ktoś ci może coś zasygnalizować lub pokierować, ale dalej musisz pójść o własnych siłach (no może jeszcze z bożą pomocą). Prawdziwe poznanie Boga nie opiera się na poznaniu Biblii i wypisaniu sobie, "co Bog uznaje za złe i stosowaniu tego w praktyce", ale otwarcie się na łaskę, byś CZUŁ że to co Bóg uznaje za złe, ty również tak to widzisz: (...)Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu.(Jer 31:33) Bez łaski bożej jesteśmy zdani na "pastwę" rozumu: A ponieważ nie uznali za słuszne zachować prawdziwe poznanie Boga, wydał ich Bóg na pastwę na nic niezdatnego rozumu, tak że czynili to, co się nie godzi. (Rz1:28) W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie, bo świadectwo Chrystusowe utrwaliło się w was, tak iż nie brakuje wam żadnego daru łaski.(1Kor1:5-7) Ważne jest poznanie Prawa, przez to poznanie grzechu, poznanie Boga i w końcu wiara Bogu czyli uznanie Jego wyroków za sprawiedliwe. Wtedy większość obaw o ten czy inny grzech raczej bezpowrotnie znika. uzyskaliśmy przez wiarę dostęp do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej.(Rz 5:2) Św. Paweł dużo pisze o łasce, więc zachęcam do czytania. Pzdr
_________________ The first to plead is adjudged to be upright, until the next comes and cross-examines him. (Proverbs 18:17)
Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna. (Weatherby Swann)
Ciemny lut to skupi. (Bardzo Wielki Elektronik)
|
N mar 21, 2010 17:43 |
|
 |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Panowie (i panie?). Mogę powiedzieć teraz tylko jedno.
Gorące Bóg zapłać!!
|
N mar 21, 2010 18:04 |
|
 |
kawa
Dołączył(a): So cze 14, 2003 20:13 Posty: 377
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Witaj w Domu  Wspaniale, że chcesz spotykać Boga, że szukasz go w Kościele. Dobrze, że zadajesz pytania. Tylko wiesz... pytania będą się mnożyć jak króliki- tak już jest. Skoro nie skończyłeś szkoły, to pewnie Twoja wiedza religijna też jest na mizernym poziomie (co zresztą przebija spod Twoich pytań). To nie żaden zarzut, raczej stwierdzenie pewnego faktu, z którym teraz musisz sobie jakoś poradzić. Oczywiście- wiedza nie jest najważniejsza. Przecież i bez niej zbliżasz się właśnie do Boga  Jednak będzie Ci potrzebna jakaś formacja. Jesteś z Gliwic, to spore miasto- masz ułatwione zadanie. Rozejrzyj się za jakąś wspólnotą. Może znajdź gdzieś katechezy neokatechumenalne- to spotkania dla osób właśnie w takiej sytuacji jak Twoja, mające pomóc w pierwszych krokach w wierze. Możesz też poszukać kursu Alfa, jego cel jest podobny. Po świętach ruszą też Seminaria Odnowy w Duchu Świętym. Zdecyduj się na jakąś formację i rozwój w konkretnej grupie, to bardzo Ci pomoże. I jeszcze na pocieszenie. Od "zawsze" spowiadam się regularnie, co do zasady co miesiąc. Stres, ból brzucha, nogi jak z waty i drżący głos nie opuszczają mnie nigdy. Ot... taka norma. Nie ma się ani czego wstydzić, ani czym przejmować. Niektórzy tak mają  (w innych sytuacjach jestem mega opanowana, nawet jeśli przemawiam do dużej grupy osób czy mam egzamin)
|
Pn mar 22, 2010 1:02 |
|
 |
mikkuss
Dołączył(a): N mar 21, 2010 13:34 Posty: 6 Lokalizacja: Gliwice
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Cytuj: Skoro nie skończyłeś szkoły, to pewnie Twoja wiedza religijna też jest na mizernym poziomie (co zresztą przebija spod Twoich pytań). Czy ja napisałem, że nie skończyłem szkoły? Napisałem że mnie wylali, a teraz jestem w innej, nie wiem czy lepszej ale przynajmniej teraz robię to co chcę (w sensie zawodu). Czy ja wiem czy na mizernym? Katechezę mam, w sumie nie ma źle, tylko że na pewne pytania katecheta nie odpowie, a poza tym ja muszę najpierw sam się zmobilizować by naprawdę chcieć poznawać Boga a nie "na siłę".
|
Pn mar 22, 2010 16:17 |
|
 |
WIST
Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 18:47 Posty: 12979
|
 Re: Przygotowanie do sakramentu pojednania z Bogiem.
Masz rację, zdecydowanie zawsze potrzeba woli i na tym wiara się opiera, na woli. Natomiast szkoda że katecheta nie odpowiada na pewne pytania, co zresztą dziwi mnie. Czy to kwestia jego podejścia, czy może podejścia innych do jego osoby?
_________________ Pozdrawiam
WIST
|
Wt mar 23, 2010 0:28 |
|
|
|
Strona 1 z 1
|
[ Posty: 13 ] |
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|