Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt paź 07, 2025 2:40



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona
 trudna prawda o umieraniu... 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt mar 17, 2009 18:36
Posty: 2041
Post trudna prawda o umieraniu...
:(
Może był już taki temat. Tak mnie naszło dzisiaj spędzając niedzielę na dyżurze, niedzielę w którą nie udało mi się uczestniczyć w Mszy- za to kiedy próbuję wyciągać za uszy niektórych po których już wyciąga ręke druga strona światła.. i trochę się wymykają....
Jest tylko jedna rzecz pewna- że my kiedyś też się wymkniemy. Niby wiemy. Niby każdy wie. Myślicie o tym czy raczej staracie się to wypierać?
Pewnego dnia spada jak grom z jasnego nieba wiadomośc że to już. Że się nie da. Że choroba jest nieuleczalna i śmiertelna. I pomimo że masz tylko 30.. 40 ..50 lat i tyle przed sobą to JUZ. A bliscy kochają cię i potrzebują. A dzieci są małe. A dlaczego to właśnie ta młoda matka? Kiedy tylu innych dożywa 80, 90 lat w otoczeniu wnuków i prawnuków?
Jak przyjąć wiadomośc o tragedii? Jak pomóc bliskiemu którego dotyka nagłe i niezrozumiałe? Jak przyjąc śmierć dziecka, matki, żony,męża, przyjaciela? Jak towarzyszyć w śmiertlenej chorobie i nie zwątpić? Nie załamać się? Jak przyjąć że tym razem cud nie będzie nam dany?
Wiemy, mamy nadzieję na wieczne szczęście ale to bywa takie trudne kiedy dotyka już nie kogoś ale NAS....
Może macie przemyślenia na ten temat? Może chcecie się podzielić?
pozdrawiam..

_________________
Ania


N lip 11, 2010 19:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 31, 2010 21:01
Posty: 25
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
a skąd ta pewność że cud nie będzie dany?


N lip 11, 2010 19:33
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 31, 2010 21:01
Posty: 25
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Cała nauka Jezusa, szczególnie jeśli chodzi o problem z dotarciem uzdrowiciela do chorego o tym mówi. Już w tamtym czasie przez związek dwóch osób Jezus odkrywa dziewczynkę w takiej właśnie chwili ostatniej i rozpędza racjonalno logicznych żałobników którzy chyba zapomnieli o Bogu. Może właśnie kwestia dystansowania się od Boga, dystansowania Boga od siebie, czy Chrystusa od pacjenta, decyduje o tym że ludzie nie wiedząc co czynią stwarzają warunki bezwiednej zgody na takie straszne wydarzenia.


N lip 11, 2010 19:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 29, 2009 12:34
Posty: 90
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Myślę że większy ból jest dla tych co zostają, niż dla tych co odchodzą.


N lip 11, 2010 20:47
Zobacz profil
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
AMT napisał(a):
a skąd ta pewność że cud nie będzie dany?

Cud tylko przesunie termin.
Przez smierć przeszedł Jezus i my wszyscy bez wyjątku ja napotkamy.
Szkoda tylko, że często tak młodo :( ....35 letni mąż siostrzenicy mojego męża ma zdiagnozowany nowotwór wątroby - a więc wyrok śmierci, a dziś mija pierwsza rocznica ich ślubu :(


N lip 11, 2010 22:09

Dołączył(a): Pn maja 31, 2010 21:01
Posty: 25
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
A przecież Jezus interweniował "przed czasem", no i oczywiście dopiero w tym momencie rozpoczyna się właściwa tajemnica Cudu uzdrowienia, a dokładniej "utrzymania cudownego efektu", jak jest napisane: "ale do wsi nie wracaj" czyli w sumie uzdrowiony nie może wrócić do "tzw poprzedniego życia" bo wtedy rzeczywiście byłoby to tylko przesunięciem terminu no i pewnego rodzaju przysługą dla tzw sług śmierci, a co widać po tym jak bardzo 'atrakcyjna jest taka uzdrowiona osoba' że zamiast jednego wypędzonego wraca 1 + 7 gorszych. Tyle że Boże Prawo w Torze doskonale opisuje jak "zabezpieczyć cudownie uzdrowionego" i o tym również naucza Jezus. A więc żeby po cudownym uzdrowieniu dopuścić do ponownego zainfekowania, trzeba rzeczywiście postąpić "wbrew zakazowi samego Boga", albo czegoś o wiele gorszego, jak to co uczyniono z samym Jezusem. Bo to coś jak mi się wydaje nie ma żadnej możliwości powrotu jeśli uzdrowiony jest 'chroniony'.


N lip 11, 2010 22:24
Zobacz profil
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
AMT napisał(a):
A przecież Jezus interweniował "przed czasem", no i oczywiście dopiero w tym momencie rozpoczyna się właściwa tajemnica Cudu uzdrowienia, a dokładniej "utrzymania cudownego efektu", jak jest napisane: "ale do wsi nie wracaj" czyli w sumie uzdrowiony nie może wrócić do "tzw poprzedniego życia" bo wtedy rzeczywiście byłoby to tylko przesunięciem terminu no i pewnego rodzaju przysługą dla tzw sług śmierci, a co widać po tym jak bardzo 'atrakcyjna jest taka uzdrowiona osoba' że zamiast jednego wypędzonego wraca 1 + 7 gorszych. Tyle że Boże Prawo w Torze doskonale opisuje jak "zabezpieczyć cudownie uzdrowionego" i o tym również naucza Jezus. A więc żeby po cudownym uzdrowieniu dopuścić do ponownego zainfekowania, trzeba rzeczywiście postąpić "wbrew zakazowi samego Boga", albo czegoś o wiele gorszego, jak to co uczyniono z samym Jezusem. Bo to coś jak mi się wydaje nie ma żadnej możliwości powrotu jeśli uzdrowiony jest 'chroniony'.

Twoje przemyślenia odnoszą się do kwestii zdrowia duchowego.
Nasze ciała materialne podlegają śmierci i nie koniecznie po ponownym zainfekowaniu, czyli sprzeciwie Bogu.
Umierają noworodki - a pozbawione są przecież świadomej woli przyjęcia lub odrzucenia cudu uzdrowienia.


N lip 11, 2010 22:31

Dołączył(a): Wt maja 25, 2010 10:57
Posty: 464
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Cuda przytrafiają się nielicznym. Większość nieuleczalnie chorych po prostu umrze. Osobiście uważam takie niepotrzebne wzbudzanie nadziei za okrucieństwo.

_________________
Come and see the truth through lies you've been fed.
Weigh the worlds at hand, now which direction will you take?


N lip 11, 2010 23:41
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 31, 2010 21:01
Posty: 25
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Drogi Alus. Dziecko z matką to jedno ciało od poczęcia, aż do pewnego przełomowego etapu w życiu dziecka które wtedy dzieckiem być przestaje i ma miejsce 'rozdzielenie'. Ale kiedy jeszcze dziecko jest dzieckiem to Matka jest komunikatorem pomiędzy dzieckiem a Chrystusem. Zwróć uwagę na to jak Jezus odnalazł 'dziewczynkę' i co Jezusa do dziewczynki doprowadziło. Uzdrawia cały ten "organizm" a nie każdy odrębnie, bo wie doskonale jak są połączone.


Pn lip 12, 2010 1:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn maja 31, 2010 21:01
Posty: 25
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Szanowny eskimeaux :) Dokładnie ta sama kwestia podzieliła mnie z pewną osobą która chciała pisać artykuły naukowe o uzdrawianiu. Kwestia Nadziei. Otóż Chrystus czy Uzdrowiciel a uczeń Boga nie może Nadziei "nie dać" bo to jest właściwie sprawa Boga, co Bóg w takiej sytuacji sam uczyni. A Bóg ma swoje powody i ja byłem świadkiem takich rzeczy, że nie tylko szczęka opada, ale cały człowiek 'nie tyle klęka' bo tu klękanie nie jest wskazane, ale wręcz rozpływa się w podziwie kiedy widzi co Bóg może uczynić. Mnie Bóg nauczył jednej rzeczy, nigdy przenigdy nie twierdzić czegoś "zamiast Boga". Moim obowiązkiem jest tylko stworzyć warunki takie jakich Bóg wymaga aby cud Boży mógł mieć miejsce. I chyba to jest najważniejsze żeby Bogu nie blokować możliwości, bo to co Bóg może uczynić, to człowiek w największym szaleństwie prognozowania tego jaki ten cud być może, to nie może, ponieważ Bóg jest kompletnie "pozytywnie nieobliczalny dla umysłu skażonego czy "za_wężonego" racjonalno logicznym sposobem myślenia". Kiedy masz na myśli Cud to myślisz cud byłby "gdyby stało się coś takiego jak zapalenie żarówki w ciemnym pokoju", myślisz że to byłby już Cud. Ale oryginalny Boży Cud wygląda tak jakby zaświeciło się całe niebo od końca do końca i to bez baczenia na istnienie ścian czy dachów. Jaka to różnica w Lux'ach? Człowiek nawet uczony przez Boga osobiście, nie ma takiej fantazji jak Bóg możliwości. Jest tylko jeden warunek: "rozpędzić demony które posługują się ludźmi" bo jest wielkie zagrożenie, że w chwili rozbłysku "ich umysły tego nie wytrzymają". I patrz: z troski o człowieka którym posługują się złe duchy, czy demony, nie ma możliwości by uratować czyjeś życie w obawie żeby umysłów "gapiów" nie uszkodzić. A Ty mówisz że "wzbudzanie nadziei" uważasz za okrucieństwo. Kto był świadkiem takiego rozbłysku którego efektem był Cud Boży, ten wie że to nie tyle dusza klęka, bo dusza nie klęka, Ona się rozpływa ale na to w jakich uczuciach, to na to nie ma 'słów', mowa ludzka jest zbyt prymitywna żeby to wyrazić. Ja nie śmię, tego czynić. Trzeba by używać wielu porównań, wielu przypowieści. Jedno powiedzieć wtedy można: Kielich mój przeobfity!... bo przelewa się ta kropla, czy bije jak źródło, ktoś powiedział że to "Dar łez". Nawet bliscy czy opiekunowie zaczynają wtedy zachowywać się tak jakby gdzieś się paliło. Następnego dnia dowiadujesz się że ktoś pomylić musiał wyniki badań, bo te aktualne stwierdzają że: ten pacjent nigdy na coś takiego nie chorował. I wtedy mają te przed i te po. A wtedy czyj problem "jak sobie to wytłumaczą". W każdym razie Jezusa uważano za kłamcę, iluzjonistę, heretyka, a nawet za sprawcę tych chorób, bo jak to możliwe, że one znikały tak jakby ich nigdy nie było! Jezus miał poważne problemy z "przyjęciem" przez ludzi tej "medycznej sztuki" a powiedział że to nic nowego! Powiedział że tego nauczany jest każdy kto zda egzaminy wstepne podczas 'zbliżenia do Boga', ale tak wychodzi że szatan nie przepuści nikogo kto ma w sobie coś co by ten mógł rozpoznać jako "swoje". Dlatego Jezus mówi: Nadchodzi władca tego świata, ale nie ma we mnie nic co by do niego należało. Tylko "czysty" przechodzi. Ale i tych parametrów przejścia jest więcej i należy je pogodzić, ale człowiek może to osiągnąć, przecież na podobieństwo Boga stworzony jest, a więc "łatwiej człowiekowi z Bogiem" jest się porozumieć niż z szatanem. Po prostu człowiek ma to "wrodzone". Czy to wścieka szatana że człowiek bierze udział w kreacji jako narzędzie, partner, przyjaciel, syn, uczeń, sługa wierny Boga. Człowiek Boży tytułów ma 'bez końca'. A patrzysz, a to zwykły facet, taki w którego łatwiej kamieniem rzucić niż cokolwiek innego. Podobnie z kobietą. Ale czy nie jest powiedziane "przyjdę tak jak się nie spodziewacie". Wszystkiego można się spodziewać, tylko nie tego.


Pn lip 12, 2010 2:13
Zobacz profil
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
AMT napisał(a):
Drogi Alus. Dziecko z matką to jedno ciało od poczęcia, aż do pewnego przełomowego etapu w życiu dziecka które wtedy dzieckiem być przestaje i ma miejsce 'rozdzielenie'. Ale kiedy jeszcze dziecko jest dzieckiem to Matka jest komunikatorem pomiędzy dzieckiem a Chrystusem. Zwróć uwagę na to jak Jezus odnalazł 'dziewczynkę' i co Jezusa do dziewczynki doprowadziło. Uzdrawia cały ten "organizm" a nie każdy odrębnie, bo wie doskonale jak są połączone.

Cuda uzdrowienia nie zmieniają porządku tego świata, śmierć, obumarcie ziarna, jest nieunikniona.
Wskrzeszona Dzieweczka z Nain i Łazarz też doświadczyli smierci.


Pn lip 12, 2010 7:54
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
z Nain to był młodzieniec :)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Pn lip 12, 2010 7:58
Zobacz profil
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
Nie rozumiem trochę tytułu "Trudna prawda o umieraniu".
Życie i śmierć od zawsze stały kolo siebie. Podobnie jak dzień i noc. Trzeba tylko pozwolić sobie na zrozumienie tego i dostrzeżenie w tym dobra. Niezależnie, czy umiera niemowlę czy staruszek.
I myślę, że to jest możliwe niezależnie od wyznawanej religii.


Pn lip 12, 2010 8:01
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 31, 2008 16:01
Posty: 96
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
a wskrzeszona dzieweczka - pewno córką Jaira :D

a co do śmierci... prawda trudna w chwili, gdy umiera ktoś bliski, a zgoda na nią wymaga czasu. Nie bez powodu ludzie wymyślili rok żałoby po zmarłym. Bo pierwszy rok jest najtrudniejszy. Wszystkie ważne rodzinne wydarzenia przeżywa się po raz pierwszy bez tej osoby, to nasuwa wspomnienia i to dość trudny czas...

ostatnio w ciągu tygodnia przeżywałam w mojej rodzinie śmierć matki i pięć dni po niej, jej córki (dla mnie cioci i kuzynki), widok bólu najbliższych był dla mnie najtrudniejszym przeżyciem... zwłaszcza wujka (brata mojej mamy), który stracił w jednym tygodniu wszystkich najbliższych (to było jego jedyne dziecko)...

i chyba nie ma nic trudniejszego, choć każda śmierć jest trudna, jak chować w grobie swoje własne dziecko...

przy tej okazji chcę jeszcze zwrócić uwagę na inny problem... bywa, że ludzie, którzy tracą bliskich, skupiają się na własnym smutku i zapominają o wsparciu dla tej zmarłej osoby - ona prawdopodobnie potrzebuje dużo modlitwy, ofiary, odprawionych w jej intencji Mszy św. A my często uspokajamy się stwierdzeniem, "że jej jest już dobrze", a to bywa złudne - cierpienia w czyśćcu są strasznie bolesne, jak podają mistycy, którym ta prawda została objawiona...

polecam poszperać coś na tej stronie: rozważania o śmierci i wieczności

a tu o przeżywaniu śmierci bliskiej osoby

_________________
"Wszystko jest łaską" św. Tereska


Pn lip 12, 2010 8:51
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 31, 2008 16:01
Posty: 96
Post Re: trudna prawda o umieraniu...
i jeszcze znalazłam to w moich zasobach komputerowych (chyba też ze strony adonai.pl), być może to już tu gdzieś jest - trudno, powtórzę się ;)


10 drogowskazów po śmierci bliskiej osoby

1.Wolno mi poświęcić się żałobie, nie pytając co inni o tym sądzą.

2.Wolno mi przeżywać ból, gniewać się i złościć.

3.W czasie żałoby wolno mi wycofać się z życia i poświęcić się życiu moimi wspomnieniami.

4.Wolno mi odczuwać wdzięczność do człowieka, pomimo, że boli mnie jego strata.

5.Wolno mi dopuszczać pytania o moje zaniedbanie w stosunku co do tego człowieka. Jeśli wiem, że jestem winny, można mi przyznać się do tej winy i uwolnić się od niej.

6.Wolno mi dopuszczać pytania o brak serca i zrozumienia chorego do mnie. Wolno mi też przebaczać mu jego winę.

7.Wolno mi modlić się do Boga, uskarżać się i żalić, a gdy jestem bardzo speszony – milczeć. Wolno mi się przy Nim "wyładować".

8.Wolno mi mieć nadzieję na życie po śmierci a jednocześnie nadzieję na moje życie tu na ziemi.

9.Wolno mi tak bardzo się smucić jak jest to dobre dla mnie i mojego "wyzdrowienia".

10.Wolno mi tak prowadzić "nowe życie" po okresie żałoby, jak uważam to za dobre i właściwe.

_________________
"Wszystko jest łaską" św. Tereska


Pn lip 12, 2010 9:26
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 20 ]  Przejdź na stronę 1, 2  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL