Pomodliłem się o śmierć mojego bardzo chorego dziadka, a on następnego dnia zmarł. Dokładnie było tak że mój dziadek trafił do spitala bo jego stan się pogorszył. Modliłem się o jego wyzdrowienie przez kilka dni. Ostatniego dnia, przed śmiercią dziadka, wieczorem pomodliłem się o to , aby Bóg ulżył mu cierpienia i wziął ku siebie. Dziadek zmarł następnego dnia rano. Teraz okropnie dręczy mnie sumienie że "zabiłem" dziadka. Więc pytam co wy otym sądzicie.

Na pewno w tej sytuacji nie jest to grzech! Po pierwsze nie jest to raczej takie proste, że jednego dnia prosimy Boga o czyjąś śmierć a On następnego grzecznie nasze życzenie spełnia, bo w ten sposób ludzie już dawno zniknęliby z powierzchni Ziemi. Jeśli to, o co Boga prosimy jest dla nas (lub osoby o którą się modlimy) dobre, wtedy Bóg prośby spełnia. Jeśli zabrał Twojego dziadka do siebie to dlatego, że właśnie teraz był na to najlepszy czas.
A druga sprawa, nie modliłeś się o jego śmierć bo go nie lubisz (pisząc najbardziej kolokwialnie jak się da), ale chciałeś ulżyć jego cierpieniom, w dobrej intencji.

Mnie dwa razy zdarzyło się modlić o śmierć dla kogoś, dziwnie się z tym czułam, ale uważałam że to najlepsze co mogłam zrobić...

Twoje intencje bmw5256 były dobre, a i jeśli Bóg wysłuchał Twojej modlitwy, to zapewne było to zgodne z Jego wolą. I sądzę że taka modlitwa, gdy człowiek już umiera, a jego stan jest ciężki gdy ma się wiarę że chodzi przecież od pójście do Boga, nie jest niczym złym. To co zrobiłeś, jak rozumiem, było po to aby ulżyć dziadkowi i widocznie Bóg miał takie samo zdanie. Teraz dziadek już nie cierpi, można by rzecz że teraz odzyskał siły i czekam tam również na Ciebie, bynajmniej nie jest zły za ową modlitwę, skoro teraz jest szczęsliwy.

Modlitwa o dobra śmierć dla ciężko chorej i nie rokującej większych nadziei na wyzdrowienie (np. nowotwór) osoby nie jest niczym złym. Świadczyć jedynie może o naszej głebokiej wierze, wierze w lepsze życie w Domu Ojca. Szczególnie jest to dobra modlitwa, gdy modlimy się za osobę bliską, którą kochamy i trudno nam się z nia rozstać, wtedy swoją wiarę przedkładamy nad osobisty ból rozstania.
Jedno jest na 100 % pewne, modlitwą nie da się nikomu zaszkodzić, a to, że dziadek zmarł na drugi dzień to nie efekt modlitwy, ale decyzja Boga

Cywilizacja zachodnia, mimo, ze jest oparta o kulturę chrześcijańską i zbudowana na kulturach lokalnych, czerpiących wiele z natury, w ostatnim czasie coraz bardziej zbliżona jest do kultury śmierci. Kultury śmierci swoiście pojmowanej. W tej kulturze bowiem unika się myślenia o śmierci, rozmawiania o niej, pokazywania jej w mediach. Nie wolno też życzyć nikomu śmierci. Dlaczego?
Dlatego, że śmierć kończy wszystko w życiu obywatela tej cywilizacji. To koniec istnienia. W tej kulturze nie zna się Boga i nie rozmawia i nie wierzy za bardzo w tzw. życie pozagrobowe.

Dlatego, to, co naturalne, modlitwa z intencją ulżenia w cierpieniu człowiekowi przechodzącego na tamtą stronę budzi zwątpienie, czy aby nie była grzesznym życzeniem śmierci.
Oczywiście, że nie była, Twoja intencja bmw5256 była bardzo dobra.

Przempro,
to trochę jest inaczej z tą modlitwą i działaniem Boga, niż napisałeś.
Modlitwa człowieka w dobrych intencjach jest potrzebna. Mówiąc po chrześcijańsku, przypomina ona Bogu, że jakieś sprawy są polecone w modlitwach przez ludzi. Aby Bóg o te sprawy zadbał ze szczególną pieczołowitością.

W dawnych katechizmach pamiętam że były modlitwy o tzw. dobrą śmierć, a w rodzinie starsi tłumaczyli młodszym, na czym ona miałaby polegać.

To co dziś widzimy, to kurczowe, bałwochwalcze trzymanie się życia, nieraz za pomocą bardzo kosztownych zabiegów jest irracjonalne dla chrześcijanina. Bo ten, żyje każdego dnia, jakby tegoż dnia miał odejść z tego życia. I cieszy się jak dziecko, że w czasie przewidzianym przez Boga, spotka się z Nim samym a także z bliskimi, z krewnymi, którzy tam już są.

Dziękuje za wytłumaczenie i ulżenie memu sumieniu w tej sprawie. Ale mam jeszcze jedno pytanie w sprawie modlitwy. Gdy się modle o osoby trzecie, czyli nie o siebie, to wydaje mi się jakby Bóg spełniał moje prośby. Na przykład ostatnio pomodliłem się o to aby mój kolega przeszedł do następnej klasy, a miał bardzo trudną sytuację i zdał przez 3 dni wszystko lub gdy mój znajomy miał problemy z alkoholem to pomodliłem się o to aby wyszedł z nałogu, przez następny tydzień nie wypił ani kropli alkoholu potem niestety znów wrócił do nałogu, ale za każdym razem jak się za niego pomodlę sytuacja się powtarza. Gdy modle się o siebie to bóg nie spełnia większości tych próśb. Wszystko to zaczęło się gdy zmarł mój dziadek. Chce wiedzieć czy to jakiś zbieg okoliczności czy odpowiedź Boga na moje prośby. Czekam na waszą opinię.

viewtopic.php?f=46&t=25188 (Czy grzechem jest modlić się o śmierć?)

Modlitwa z dobrymi intencjami o cokolwiek nie jest nigdy grzechem.

Czasem przez takie wysluchiwanie modlitw Bog pokazuje nam jak blisko nas jest,umacnia tym tez nasza wiare ,w czasie upadkow lub niepowodzen zyciowych laska Pana i pamietanie o tych wysluchanych modlitwach pozwala nam trwac przy Nim w wierze,jak starasz zie zyc Bogiem na co dzien to raczej nie jest to zbieg okolicznosci

Dokładnie tak, jak Silva napisała.

O ile sama śmierć - dla niektórych - może być zła, jednakże w tym kontekście, w tej konkretnej sytuacji modlitwa o to, aby Bóg zakończył cierpienia i zabrał do siebie tą osobę wynika jak najbardziej z miłości, troski, dążenia do tego co najlepsze dla chorego.

Taka modlitwa nigdy nie będzie zła. Choć może być i jest trudna - dla nas, żyjących, oznacza rozłąkę.