Autor |
Wiadomość |
Rzymian_8_13
Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19 Posty: 154
|
 Mój kolega
Jak w temacie, mam pewnego kolegę, który jest quasi-niepełnosprawny. Quasi, bo niby jest zdrowy, ale jest bardzo chudy i lekko zgarbiony, trochę ma zęby wysunięte do przodu i jego ruchy są jakby takie niezborne, powolne. Ogólnie rzecz biorąc to nie jest atrakcyjny seksualnie. Co się z tym wiąże, to nie ma powodzenia u kobiet, znajomi też jakoś go unikają, trzyma się praktycznie ze mną i jeszcze z takim jednym ziomkiem. Ten kolega obraził się na Pana Boga, przestał chodzić do Kościoła, (nawet czasem coś bełkocze o wstąpieniu do masonerii). Prawdopodobnie taki inny kolega uratował go od samobójstwa, bo powiedziałem mu, że tak tchórze robią i to chyba na niego podziałało. Ja kompletnie nie wiem co mu powiedzieć. "Bóg cię kocha, ma dla ciebie wspaniały plan " jakoś nie działa i nie wystarczy. To jest moje pierwsze pytanie, co ja mam mu powiedzieć ? Moje drugie pytanie dotyczy tego, czy lekkie pobicie człowieka (bez odczuwania gniewu do niego) jest grzechem ciężkim ? Otóż ma to związek z tym, że odczuwam ogromną niesprawiedliwość w związku z tym co spotkało mojego kolegę i kiedy widzę, jak ktoś inny się śmieje, to odczuwam frustrację że ten mój kolega tak się nie cieszy. Mam wtedy ogromną chęć sprawienia młócki osobom atrakcyjnym, żeby chociaż w jednej dziesiątej poczuli to co mój kolega czuje przez cały czas. Po mojej głowie przesuwają się projekcje jak bije innych ludzi i naprawdę, choć sumienie mam wrażliwe, to przy takiej młócce nie odczuwam absolutnie żadnych wyrzutów sumienia. Bo uzasadniam to tym, że takim oklepem poszerzyłbym świat tym ludziom. Znaleźli by się w nowej, niespotykanej sytuacji, a co z tym idzie rozwinęli by się. A rozwój jest czymś dobrym. Z niby zła wychodzi dobro. Przecież Łaski uświęcającej po paru "strzałach" by nie utracili, także mnie się wydaje że normalne to może nie jest, ale dużego kalibru to to nie stanowi. To nie jest prowokacja, pisząc to jestem w 100 % trzeźwy, takie myśli chodzą mi po głowie, i nie wiem czy coś się ze mną porobiło czy nie, po prostu takie myśli mnie nachodzą pzdr
|
Cz kwi 19, 2012 20:53 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Mój kolega
Odniosę się do drugiego pytania- w pierwszym, to można tylko delikatnie podsuwać temat, ale to on sam musi chcieć zrozumieć Boga. Pobicie człowieka jest złem. Bo mimo że piszesz o tym, że nie odczuwasz gniewu, to w dalszej wypowiedzi sugerujesz coś innego. Pobicie jest wynikiem gniewu na taką osobę, a przynajmniej negatywnych emocji. Nieważne że wydaje Ci się, że nic nie czujesz. Uderzenie osoby niczego jej nie nauczy- no może tyle, że należy Ci oddać i że jesteś nienormalny. Ludzie się uczą wtedy, gdy ich spotka nieszczęście lub najbliższych- ogólnie pisząc. Bywa że organizuje się kampanie społeczne, które mają na celu zmianę nastawienia do takich osób. Cytuj: Znaleźli by się w nowej, niespotykanej sytuacji, a co z tym idzie rozwinęli by się. Nie- uderzenie spowoduje szok i agresję u przeciwnika. To tak nie działa.
|
Cz kwi 19, 2012 21:15 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Mój kolega
Rzymian, ogólnie to jestem podbudowana twoją wypowiedzią. To jest post o przyjaźni. Nie o kumpelstwie, koleżeństwie od/do imprez, bo tego jest pełno i zresztą też jest potrzebne, ale właśnie o prawdziwej przyjaźni. Kiedy krzywdę wyrządzoną osobie spoza rodzinnego kręgu odczuwasz bardziej niż gdyby to ciebie ona dotknęła i masz poczucie, że musisz jej bronić  to już nie jest koleżeństwo. Co do drugiego pytania: nie martw się rozwojem duchowym osób, którym chciałbyś sprawić młóckę. Jeśli im się 'należy' życie zrobi to za Ciebie profesjonalniej. Innymi słowy-nie martw się, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Ktoś Inny się o to stara, wcale nie działając dla zasady oko za oko ale dla ratowania ich dusz. Od rufy strony: co mu masz powiedzieć? Bądź przy nim tak jak do tej pory, bo w samotności zdesperowanym przychodzą do głowy głupie myśli. I rozmawiaj na te tematy, które go dręczą. Jakimi słowami? A kto jest jego przyjacielem? 
|
Cz kwi 19, 2012 21:41 |
|
|
|
 |
kaszpirowski
Dołączył(a): Cz kwi 19, 2012 23:07 Posty: 9
|
 Re: Mój kolega
Rozwój ludzi zostaw Bogu, On sądzi i przydziela krzyże... Natomiast co do kolegi, to niech się zastanowi, czy czasem nie powinni być w rozpaczy ci, którzy wchodzą w związki małżeńskie. Kiedy wiążesz się z danym człowiekiem, poświęcasz mu nieproporcjonalnie większą uwagę niż innym. A Pan Jezus za każdego umarł sprawiedliwie i tak samo poświęcał czas, nawet mówił, "chodźmy abym i tam mógł nauczać" Nieproporcjonalnie większą uwagę można poświęcać tylko Bogu, a ludziom odpowiednio mniejszą i po równo. Twój kolega za bardzo idealizuje seks. Tymczasem to tak naprawdę nic takiego, parę substancji chemicznych w mózgu. Kolega ma szansę wykonywać "czynności prawdziwe" które wywołują skutki w wieczności (seks takich nie wywołuje) w duchowości, które wychodzą poza ten świat. Pan Bóg byłby okrutny gdyby pozbawił nas Nieba i Samego Siebie, a tego nie zrobił, bo nas kocha. Przecież twojemu koledze Pan Bóg obiecał Niebo za dobre sprawowanie, obiecał mu wieczną radość, którą może osiągnąć, wieczną, a nie taką która trwa parę sekund. Więc jeżeli będziemy mieli radość wieczną, to te kilkadziesiąt lat nie można by się pomęczyć ? Twój kolega będzie pozbawiony małego, nic nie znaczącego szczegółu (seksu) ale Boga ma nadal 
|
Pt kwi 20, 2012 0:08 |
|
 |
Rzymian_8_13
Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19 Posty: 154
|
 Re: Mój kolega
co do drugiego pytania to przepraszam, już nieaktualne, chwilowo szatan musiał mieć nade mną władztwo jak to pisałem Mariel dzięki, ale do idealnego przyjaciela dużo mi brakuje  kaszpirowski dzięki za wypowiedź, dużo wniosłeś, jest w sumie tak jak mówisz, Pan Bóg zorganizował mojemu koledze życie trochę inaczej, ale niczego go nie pozbawił. Jakbyś mógł to rozwiń trochę o tej niesprawiedliwośći, bo nie za bardzo rozumiem...
|
Pt kwi 20, 2012 9:36 |
|
|
|
 |
Uvirith
Dołączył(a): Pn lis 15, 2010 14:15 Posty: 189
|
 Re: Mój kolega
Cześć, Czasami trzeba użyć siły w obronie innych (np. jak jakiś "jegomość, koneser wina taniego" zaczepi Twoją żonę), ale traktuj to jako ostateczność. Byle tylko nie bać się tej siły. I np. gdyby ktoś zaczepiał Twojego kolegę, a Ty byś widział, że facet cierpi, to nie bój się wystąpić w jego obronie. Jakby była użyta siła, to nie bój się dać w zęby. Ale zawsze w obronie (wartości, osoby), a nie w agresji. Czy coś jest grzechem, czy nie, to jest wydzielony temat w tym dziale. 
|
Pt kwi 20, 2012 9:54 |
|
 |
kaszpirowski
Dołączył(a): Cz kwi 19, 2012 23:07 Posty: 9
|
 Re: Mój kolega
już ci wyjaśniam, pokaże to na konkretnej sytuacji z mojego życia. Swego czasu jak uczęszczałem na oazę, poznałem się z pewną dziewczyną. Ta dziewczyna nie była zbyt urodziwa, być może była podobna do Twojego kolegi. Ta dziewczyna zaczęła przebywać więcej czasu ze mną, siedziała koło mnie, po oazie pytała mi się czy może mnie odprowadzić, krótko mówiąc zauważyłem że może jej chodzić o inne relacje niż koleżeńskie. No to spytałem się jej czy rzeczywiście tak jest i owszem, przyznała że chciała, żebyśmy mogli się spotykać. Ja nie wiedziałem co mam zrobić, nie chciałem powiedzieć, że mi się nie podoba (choć mi się nie podobała) bo myślałem, że to ją jakoś zaboli, więc okłamałem, że ja tak naprawdę nie chcę się z nikim wiązać itp i żeby te relacje zostały takie jakie są. Ona powiedziała, że OK. Potem, po 18 roku życia życie zaczęło biec trochę szybciej i intensywniej, miałem do czynienia z naprawdę wieloma atrakcyjnymi dziewczynami, ale zawsze, kiedy chciałem z jakąś spędzić romantyczny wieczór, zaprosić do kina, czy coś, to zawsze przypominała mi się ta dziewczyna z oazy, której odmówiłem. No i teraz powstaje pytanie, jakim prawem jednemu człowiekowi mogę odmówić a drugiemu nie ? Albo odmawiam wszystkim, albo nikomu. Zapytałem się siebie co by zrobił Pan Jezus, a Pan Jezus zachował się jasno " chodźmy do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem " Krótko mówiąc, dla mnie wiązanie się z drugim człowiekiem jest nie po Bożemu. kapiszi  ?
|
Pt kwi 20, 2012 9:57 |
|
 |
Rzymian_8_13
Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19 Posty: 154
|
 Re: Mój kolega
Uvirith OK zgadzam się z Tobą, nawet jestem zdania, że jakbym kogoś bronił, to tylko i wyłącznie bym użył siły do obezwładnienia, zablokowania, żadnych ciosów by nie było. Musiałem być w jakimś innym stanie świadomości, kiedy to pisałem, już nie mam zamiaru nikogo "oklepywać" szkoda że nie można edytować pierwszego postu @kaszpirowski bardzo współczuje tej sytuacji, ale myślę że powinieneś podziękować Panu Bogu za nią. Ja co prawda takiej sytuacji nie miałem, bo nie dostaję propozycji sercowych od dziewczyn  ale gdyby mnie taka sytuacja spotkała, też miałbym poważne obiekcje do małżeństwa :/ i w sumie nadal mam :/ odmawiałeś może Tajemnicę Szczęścia ? tam w jednej z obietnic jest że osiągnie się pewien stopień doskonałości, tak myślę, ze fajnie by to u Ciebie wyszło w połączeniu z doświadczeniami życiowymi 
|
Pt kwi 20, 2012 10:07 |
|
 |
kaszpirowski
Dołączył(a): Cz kwi 19, 2012 23:07 Posty: 9
|
 Re: Mój kolega
dzięki za propozycje  tak słyszałem coś o tym nabożeństwie, pewna starsza kobiecina rozdawała w Częstochowie jak byłem i mam nawet taką jedną książeczkę, ale nie nie odmawiałem jeszcze  potem na priv napiszę ci jeszcze jedną przygodę którą miałem, która też odmieniła moje życie.
|
Pt kwi 20, 2012 10:23 |
|
 |
Rzymian_8_13
Dołączył(a): Wt lip 12, 2011 11:19 Posty: 154
|
 Re: Mój kolega
To żeby nam admin tematu nie zamknął, to napisz w jednym poście i tę przygodę, i coś jeszcze co mógłbym mojemu koledze powiedzieć, żeby się na Boga nie gniewał 
|
Pt kwi 20, 2012 10:33 |
|
 |
kaszpirowski
Dołączył(a): Cz kwi 19, 2012 23:07 Posty: 9
|
 Re: Mój kolega
no dobra, sytuacja ta miała miejsce po tym jak odmówiłem tej dziewczynie z oazy. Jechałem PKS-em z Łodzi do pewnej Wioski pod Piotrkowem Tryb. do mojej rodziny, gdzie jest grób moich dziadków. Siedziałem najpierw sam od okna, potem dosiadła się do mnie starsza pani. Trochę kaszlała, takim mokrym kaszlem, pachniała też nie najlepiej, no ale OK  trochę mnie od niej odrzucało, ale nic złego na jej temat nie pomyślałem, w końcu to człowiek. Po chwili zaczęła rozkładać sobie na kolanach pewne kartki, dokumenty, w tym wyłożyła swój dowód osobisty. No i dopiero teraz się zaczęło. Zerknąłem obok i zobaczyłem, że nazywa się tak samo ( ma imię i nazwisko) jak taka pewna dziewczyna z mojego liceum, naprawdę bardzo atrakcyjna, która nie powiem, dużo biegała w moich myślach. No i nagle naszła mnie taka wizja, nie wiem skąd, że ta babcia mówi: " to ja, A.N. z twojego liceum, Pan Bóg przeniósł mnie do przodu w czasie i teraz mam 78 lat, kiedyś do mnie cię ciągnęło, a teraz ode mnie cię odpycha". Oczywiście tak nie powiedziała, tylko taka scena była w moim umyśle  byłem w szoku, bo nagle uświadomiłem sobie, że tak naprawdę, nie czujemy popędu do danej osoby tylko do jej ciała No bo jak do tej samej osoby można czuć przeciwstawne uczucia. Nie znam Cię, ale zakładam, że jesteś heteroseksualny. Wyobraź sobie jakąś dziewczynę, która Ci się podoba, ona Ci się pyta, czy chcesz z nią być, mówisz, że tak. Potem przychodzi do Ciebie ta sama "dziewczyna" w wieku 78 lat, pyta ci się czy chcesz z nią być, ty mówisz, że owszem, możesz jej pomóc, ale żeby być z nią to nie... Wtedy kiedy ma zdolność reprodukcyjną, to ją kochasz, a kiedy nie ma, to jej nie kochasz, a Pan Jezus nauczał że kochać mamy zawsze tym samym uczuciem... Wracając do tematu, powiedz koledze, że nie ma nigdzie napisane, że tu na tym świecie mamy odczuwać przyjemność. Na szczęście przyjdzie czas i to na szczęście prawdziwe, w Niebie. Gdyby Pan Bóg pozwolił nam wszystkim odczuwać przyjemność, to tak naprawdę zrobiłby nam krzywdę, bo zamknęlibyśmy się na wiele spraw...
|
Pt kwi 20, 2012 10:59 |
|
 |
gacjan
Dołączył(a): N lis 27, 2011 8:37 Posty: 604
|
 Re: Mój kolega
@ kaszpirowski
niestety, ale wiele bzdur tu napisałeś... Wiązanie się z kimś, jest jak najbardziej po Bożemu. Jednak to nie jest tak, że zawsze działa to w dwie strony. W tym cały ambaras, żeby dwoje chciało naraz. A podejście "albo mogę być z każdym, albo z nikim" to albo herezja (dopasuj to sobie do nauki Kościoła), albo ogólnie syndrom braku dojrzałości.
Mam 28 lat, od 2 lat jestem żonaty. Zanim poznałem żonę to zarówno sam parę razy "dostałem kosza", jak i (trochę mniej) parę razy tego "kosza" dałem. Nikomu się też tragedia nie zdarzyła. Większość tych osób (nie wszystkie) z kimś się związały, tak to w życiu bowiem bywa, że nie każdemu z każdym po drodze...
Jak chcesz, nie wiąż się z nikim - nie musisz - ale pisanie, że to "nie po Bożemu" zachowaj sobie dla siebie, bo to poważne nie jest.
|
Pt kwi 20, 2012 11:20 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Mój kolega
@kaszpirowski, uśmiałam się, musisz być bardzo młody chyba..bo widać że kompletnie nie wiesz o czym piszesz. W drugim człowieku nie pociąga nas tylko jego wygląd, pociągają też pewne cechy jego charakteru, a ten z wiekiem mało co się zmienia. Może nas pociągać, ujmować czyjaś skromność, opiekuńczość, czułość. "Wtedy kiedy ma zdolność reprodukcyjną to ją kochasz"... Mogłabym pokochać męża nawet jeśliby tej zdolności nie miał. Jasne, że atrakcyjność fizyczna jest bardzo ważna w pewnym wieku. Jak dla mnie bardziej pociągająca jednak jest atrakcyjność intelektualna (jeśli mogę sobie na potrzeby stworzyć takie pojęcie). Naprawdę ciężko byłoby mi pokochać bęcwała. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, że zakochuję się w jakimś atrakcyjnym fizycznie głąbie. Myślę natomist, że mogłabym pokochać osobę niepełnosprawną, czy brzydką (sytuacja hipotetyczna bo jestem mężatką).  Edit: No właśnie przyszło mi do głowy coś jeszcze. Powiedz swojemu koledze Rzymian, że jest grupa kobiet dla których jego pokrzywiona sylwetka, czy wystające zęby nie mają znaczenia. Ważne są zagospodarowane zwoje, więc może niech w to zainwestuje.
|
Pt kwi 20, 2012 12:50 |
|
 |
gacjan
Dołączył(a): N lis 27, 2011 8:37 Posty: 604
|
 Re: Mój kolega
no właśnie, najważniejsza jest powiedzmy "zgodność duchowa" Przy czym - wiadomo - musi być przyciąganie fizyczne, ale kanony są tak szerokie, że w zasadzie nikt nie jest tu skreślony. A faktycznie Mariel chyba żeśmy się wtrącili w dyskusję bardzo młodych ludzi - ale może to i dobrze 
|
Pt kwi 20, 2012 13:00 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
 Re: Mój kolega
Mariel Tak jak wygląd jest ulotny, tak charakter się zmienia. Jeżeli w swoim otoczeniu masz osoby, które się nie zmieniają, to gratuluję. Nie chodzi o zmianę w jeden dzień, ale na przestrzeni lat to mało kogo znam, kto by nie zmieniał swego charakteru- nawet w swojej rodzinie mam takie przypadki- są to głównie małżeństwa. I nawet starsi ode mnie to widzą, ze ludzie się potrafią nie do poznania zmienić.
kaszpirowski mnie się wydaje, że Ty po prostu czujesz, że nie wykorzystałeś szansy, że czegoś nie spróbowałeś. Mogłeś się przemóc i podjąć ryzyko. To tak jak czasem starsi ludzie- mówią, zrób to, bo kiedyś możesz żałować, że nigdy nie spróbowałeś. Dla nich pozostaje gdybanie- a gdyby jednak coś kiedyś zrobili? Sama wiele rzeczy robiłam, które na pierwszy rzut oka wydawały mi się bez sensu, a nawet absurdalne. W Wielu przypadkach byłam pozytywnie zdziwiona jak bardzo moje przekonanie o możliwościach mija się z tym jak jest w rzeczywistości. Trzeba tylko korzystać z szans jakie masz przed sobą.
A co do kolegi- a może niech poszuka osób podobnych do niego? Czasem ludzie mają wysokie wymagania i nie spojrzą na ludzi podobnych do siebie. Czy nie mógłby zaprzyjaźnić się z kobietą podobnie dotkniętą niepełnosprawnością jak on?
|
Pt kwi 20, 2012 13:15 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|