
Odpowiedź skomplikowanemu
skomplikowany napisał(a):
Chciałbym napisać jaki mam problem.
Jestem inny niż większość ludzi.Inny ponieważ już sama choroba na którą cierpię stawia mnie w gronie wyjątków.Jest nas w Polsce około 400-600 osób.Nie będę pisał co to za choroba ale wierzcie mi,że to,co piszę jest prawdą.
Jestem już w wieku zbliżającym się do 40.Nie pracuję zawodowa.Jestem rencistą.
Jaki jest mój problem.Otóż nie lubię ludzi.Nawet ciężko jest mi o tym pisać.Jestem katolikiem ale nie potrafię miłować bliźniego swego jak siebie samego.
Dodatkowo nie mam wiary takiej jak wymaga ode mnie Kościół.Powątpiewam w życie wieczne.Nie umiem tego przyjąć,że człowiek po śmierci będzie już zawsze istniał.Nawet jakby tego nie chciał to i tak musi wiecznie istnieć.Nie umiem sobie wyobrazić jak można istnieć nie mając ciała.
W wiele dogmatów i doktryn nie potrafię tak do końca uwierzyć.
Mimo iż jestem katolikiem uważam siebie za takiego agnostyka który wierzy w Boga.To jest takie dziwne,bo nie wierzę w życie wieczne czy raczej nie potrafię tego przyjąć a rozmawiam z Bogiem.Tzn. mówią do Niego bardzo często w ciągu dnia a nawet nocą.
Chodzę do kościoła na mszę i do spowiedzi,ale grzeszę nieustannie.Piję alkohol.Nie upijam się ale pije prawie codziennie.Do tego grzechy nieczyste.Spowiadam się i nadal to robię.
Modlę się i znów grzeszę.Jestem niecierpliwy i mało tolerancyjny a może nawet nietolerancyjny.Krytykuję,oceniam,osadzam.Często przeklinam i złorzeczę.Jestem bardzo surowy i wymagający.Jestem niecierpliwy i drażliwy.Miewam zmienne nastroje.
Czy teaki ktoś może być zbawiony?
Bo może ja siebie nieustannie oszukuję i wzbudzam w sobie niepotrzebną nadzieję.Może powinienem religie powiesić na przysłowiowym kołku?A już w ogóle nie powinienem się uważać za katolika czy chrześcijanina?
Nie potrafię się nawrócić.Próbuję od wielu,wielu lat i nic z tego.Do tego powątpiewam w to,co napisane w Biblii i w to,co naucza Kościół.Próbuję na siłę sobie wmówić,że to prawda,ale nie potrafię.To powoduje że jestem już bardzo zmęczony wewnętrznie.Nie chce mi się kolejny raz iść do spowiedzi i mówić o tym samym wiedząc że i tak za chwile zgrzeszę.
Wydaje mi się,że to wszystko jest bez sensu.
A i jeszcze jedno.Często gniewam się na Boga.Zarzucam Mu niesprawiedliwość,brak miłości i miłosierdzia.Obwiniam Go o niepowodzenia o to co złe w moim życiu.Często Go neguję i nie modle się mówiąc sobie,że Go nie ma.
I co Wy na to?
skomplikowany napisał(a):
nie lubię ludzi.Nawet ciężko jest mi o tym pisać.Jestem katolikiem ale nie potrafię miłować bliźniego swego jak siebie samego.
Myślę, że tak nie jest. Kochasz ludzi jak siebie samego, to znaczy nie darzysz ich zbyt wielką miłością, bo sam siebie nie kochasz zbyt wiele. Jest tu więc równowaga. Nie lubisz siebie, dlatego nie przepadasz za ludźmi. A dlaczego nie lubisz siebie? Bo jesteś chory i czujesz w związku z tym dyskomfort lub nawet cierpisz. Nie lubisz swojego ułomnego, chorego ciała i nie lubisz duszy, która takie ciało obejmuje.
skomplikowany napisał(a):
nie mam wiary takiej jak wymaga ode mnie Kościół.
Kościół nie wymaga żadnej wiary od członków Ludu Bożego, bo wie, że wiara jest łaską. Masz taką wiarę, jaką łaskę otrzymałeś i jaką byłeś w stanie przyjąć i unieść.
skomplikowany napisał(a):
Czy taki ktoś może być zbawiony?
Bo może ja siebie nieustannie oszukuję i wzbudzam w sobie niepotrzebną nadzieję.Może powinienem religie powiesić na przysłowiowym kołku?A już w ogóle nie powinienem się uważać za katolika czy chrześcijanina?
Możesz się uważać za kogo chcesz, byle uczciwie przed samym sobą. Bo najgorsze jest samooszukiwanie się. Możesz być zbawiony, jak każdy. Nadzieja jest cnotą która może prowadzić do wiary i miłości. i życzę Ci tego, byś dotarł do źródła miłości. Byś je poczuł.
skomplikowany napisał(a):
A i jeszcze jedno.Często gniewam się na Boga.Zarzucam Mu niesprawiedliwość,brak miłości i miłosierdzia.Obwiniam Go o niepowodzenia o to co złe w moim życiu.Często Go neguję i nie modle się mówiąc sobie,że Go nie ma.
I co Wy na to?
Trudno kochać Boga, który zsyła na nas same nieszczęścia. Nie każdy jest Hiobem, które jakoś dał sobie z tym radę. Jednak historia Hioba przypomina, że jeśli coś tak bardzo się w życiu nie układa, jakby ktoś zawiesił ołowianą chmurę nad nami, to prawdopodobnie Bóg walczy z szatanem o nasza duszę, Bóg chce udowodnić szatanowi że człowiek jest wart Bożej bezwarunkowej miłości...
Przeczytaj Księgę Hioba. I niech Ci Bóg błogosławi.
Ode mnie masz kwiatek, bo chcę Ci dać choć troszkę choćby chwilowej radości i wywołać u Ciebie uśmiech

PS. Nie rozumiem dlaczego wycięto Twój temat i Ciebie na tym forum.
Jednak tam, gdzie jest miłość, nie trzeba koniecznie wszystkiego rozumieć.
Pozdrawiam serdecznie
