Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt lis 21, 2025 23:52



Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
 Boje się starości 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post Boje się starości
:( , nie wiem, jak zatytułowac to, co napiszę. Moja mama jest u sióstr zakonnych Służebniczek NMP, które opiekują się Nią wspaniale. Mama jest chora, nie ma jednej nogi, cierpi na miażdżycę. Leży biedactwo w łóżku, mało co wie o świecie, bo ma lekarstwa takie , nie inne (nie będę się nad tym rozwodzić). Starość jest okrutna, chyba nie grzeszę w tym momencie, bo ja życzyłabym sobie nagłej, niespodziewanej śmierci, ale nie w wieku 50, 60 lat życia. Dlaczego ta starość jest tak okrutna? Edyta Geppert śpiewa, że jakie życie, taka śmierć. Może to i prawda. Mama miała ciężkie życie; miała 18 lat, jak wybuchła II wojna światowa. Najlepsze Jej lata , młodość Jej cała to lata wojenne. Co miała z życia?! Owszem, mnie miała, ale dziś nie wie,że ja jestem jej córką. Żyje z ludźmi, którzy juz dawno umarli, ze swoją mamusią, rodzeństwem, ciągle pyta o ich zdrowie. Na prawdę, nie chciałabym takiej starości dożyć. Modlimy się mówiąc: Od nagłej, niespodziewanej śmierci oszczędź nas Boże. Ale tak powinno się umierać. Ja nie mogę się pogodzić z bólem mojej Mamy. Ona ma jednak w sobie silną wolę życia. a cierpi biedaczka bardzo. Czasem myślę o eutanazji, o Boże kochany!!!
teresa.


Cz gru 02, 2004 20:57
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 05, 2004 13:50
Posty: 4
Post Tak to już jest
Czymże jest starość, cierpienie? Moi dziadkowie już nie żyją. Cierpieli dużo. Wiem jedno: to cierpienie nie było na próżno. Zresztą każdy dźwiga krzyż. Jedni cięższe drudzy lżejsze... Dzięki nim czeka nas zbawienie :)
Twoja mama już odkryła sens cierpienia. Ona się nim modli. Jest w bliskim kontakcie z Bogiem. Tomek


N gru 05, 2004 15:09
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt gru 03, 2004 11:16
Posty: 192
Post 
Tgi...
po 1 to skąd wiesz, że jej mama modli sie cierpieniem, odkryła jego sens ... ?
po 2 skąd wiesz, że cierpienie Twoich dziadków nie bylo na próżno...?
Zakladasz, że dzieki cierpieniu, trudnej i długiej śmierci zasługuje się na lepsze życie potem...?
Wiec szczęśliwcy którym trafiła sie "nagła i niespodziewana śmierć" zasługują na mniej ...?
Zakładając ze potem coś w ogole jest....
Dla mnie to co piszesz to tylko insynuacje....Pocieszające bobo - to fakt - ale... nic nie wiesz na pewno...


N gru 05, 2004 19:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post dla tgi
Tomek, dzięki Ci za odpowiedź, może masz rację, że moja mama łączy się z P. Bogiem i jej cierpienie nie jest próżnym cierpieniem. Pan Jezus za nas cierpiał rany, ale nie mogę sobie tego wytłumaczyć, nie umiem. Wiesz, moja mama nigdy nie płakała, zawsze była harda, czy to były takie uroczystości, jak chrzciny, komunie, czy śluby, nie uroniła łezki. Teraz, gdy cierpienie Ją dopadło, zachowuje się podobnie jak Jezus. Ma tylko, lub aż wyraz cierpienia na twarzy, grymas :( . Ale za to ja, gdy patrzę na jej kochaną twarz, płaczę, nie mogę się z tym Jej cierpieniem pogodzić, rozumiesz?, nie mogę. Nie potrafię. Tym bardziej, że życie miała, jakie miała. Bo, ja natomiat jestem taka, że wzruszam się przy takich okazjach, jak wymieniłam wyżej. Serce stanie mi w gardle i nie umiem nawet sobie pośpiewać w kościele. A tak to lubię, jak się "wyśpiewam", czuję się spełniona w mszy św. Oczywiście, że każdy z nas dźwiga krzyż, nie ma rodziny, która powiedziałaby: "jesteśmy do końca szczęśliwi". Życie usłane jest różami, ale co niektórzy z nas stąpają po kolcach.
teresa, 5.12.2004


N gru 05, 2004 20:31
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post czy po śmierci jest życie?
szklany-człowiek, dzięki za odpowiedź, ale pytanie-temat, które zadałam powyżej to temat rzeka. Czytałam na ten temat wiele książek, ale jakoś ciągle nie jestem przekonana, że życie po śmierci istnieje. a, jeśli, to co: nasza dusza buja w obłokach?, patrzy na świat z wysoka?, widzi te owieczki zbłąkane chodzące po ziemi?
I, właśnie, czy umierając nagle, niespodziewanie jesteśmy tu na ziemi wybrańcami, bo nie cierpimy. A, tam W Niebiosach czeka nas coś gorszego od tych, którzy umierają w cierpieniu?
Nie wątpię w to, że jest piekło, czyściec i Niebo. Oczywiście te pojęcia są dla małych dzieci, my rozumiemy je inaczej. Za dobro odpłacaj dobrem, za zło też dobrem. Życz, a będzie ci życzone. My chrześcijanie nie mamy wpojonej w swej wierze zemsty, wyrzeczenia się własnego dziecka itp. Nas cechuje tolerancja. A to słowo to też osobny temat, na który wartałoby porozmawiać.
teresa 6.12.2004 (mój synek ma dzis urodzinki), całuję go.


Pn gru 06, 2004 20:46
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45
Posty: 1883
Post 
Starość?
Wszystko zależne jest od pozycji duchowej, można mieć lat 20 i czuć się jak 80-latek.
Ważnym jest aby postępować i myśleć tak by nikt Ci nie zarzucił złego (pełnego archaizmów) myślenia.
Owszem ciało które się starzeje powoduje pewne ubytki, choroby, niedoskonałości, ale jeśli duch prężny, to i reszta jet ok.
a Starość może być piękna, duchowa i wzniosła. Znam wiele ludzi w podeszłym wieku które nie robią sobie nic z upływu wieku.
Wreszcie ostatnia maksyma którą warto stosować:

"Nie ważne ile masz lat, ważne na ile się czujesz"

to mądre zdanie warte stosowania, bowiem ono określa nam jak postępować, zachowywać się, wreszcie czuć swoje "lata".

Bądźmy zawsze młodzi, jeśli nie możemy ciałem, to przynajmniej duchem....

_________________
Obrazek
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II


N lut 13, 2005 9:08
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Bobo - nie wybierasz sposobu śmierci - więc jak mogłoby od niego cokolwiek zależeć? Nie wybierasz ilości cierpień w życiu (oczywiście - części możesz uniknąc lub je spotęgować, ale nie wszystkich przecież). Czy od tego, co nie ode mnie zależy, Bóg mógłby uzależniać cokolwiek? Ode mnie zależy tylko to, jak przez nie idę - staram się iść...

Wiesz... Myślę, że ból Twojej mamy - ten fizyczny - można spróbować usunąć... Ten duchowy - potrzeba bliskości, obecności drugiego człowieka (nawet jeśli nie wie, kim on jest) - to coś co ty możesz - na tyle, na ile możesz, dać. Po prostu być - siedzieć - trzymać za rękę. Ciężko nie wiedzieć, czy to coś zmienia, dla tej osoby. Ciężko nie widzieć ulgi. Ciężko nie móc pomóc. Bardzo ciężko trwać tak - dzień po dniu...

Ja miałam to szczęście(?), że dane mi było dwa tygodnie (tylko i aż) umierania babci, w tym trzy dni towarzyszenia w agonii... Kontakt z nią był żaden, prawie żaden. A jednak - wiedziała, że umiera. Siedziałam obok - widziałam jej strach. Strach, którego żadna obecność drugiego człowieka, żadne trzymanie za rękę, nie mogło uśmierzyć. Strach, który zniknął - i nie wrócił, do końca - po przyjęciu Sakramentu Chorych, Wiatyku. Do końca już był smutek - tęsknota może(?) - nie było lęku...

A potem było te kilka dni agonii. Brak kontaktu. Siedzieliśmy przy niej na zmianę niemal 24 godziny na dobę - żeby w tej chwili nie była sama. Nie była. W chwili śmierci byliśmy wszyscy. I nie wiem, skąd (każdy racjonalista pewnie to zakwestionuje, może ;) ), ale jestem pewna, że wiedziała, że jesteśmy. To było ostatnie, co można jej było dać...

A eutanazja... To przerażające, jak w odniesieniu do najbliższych przychodzą takie pomysły. Przerażające - bo chciałoby się, żeby w ogóle nie miały do mnie dostępu. Ani te o aborcji, ani te o eutanazji... Ale mają, jesteśmy ludźmi. Ból, cierpienie, strach dotyczą również nas. Przekłamują rzeczywistość. Pokazują bardzo "proste" rozwiązania, rozwiązania natychmiastowej ulgi...

"Zamień te kamienie w chleb". To wzór - możesz zniszczyć swój ból. Możesz nie cierpieć. Mogą nie cierpieć inni... Ważne jest nie to, że one przychodzą. Ważne jest to, co z nimi robisz...

Przez te ostatnie trzy dni agonii siedziałam przy łóżku, trzymając za rękę, nic nie robiąc więcej i prawie krzyczałam w mysli "Boże, niech się to skończy, ja już nie daję rady". Dodając, z trudem "Ale nie moja, a Twoja wola...".

Bobo - mnie również takie myśli do głowy przychodziły. Nie Tobie jedynej. Mogłam, nawet. Miałam możliwość i środki. Tyle że - nie chciałam. Nie rozważałam. Czasem zostaje tylko krzyk "Panie, ratuj"... Nie przeżyłabym tego chyba...

A dlaczego tak...? Nie wiem - myślę, że było potrzebne ojcu - by przeżył umieranie mamy - by się pogodził - by uwierzył? Choć trochę? A może też mnie - w końcu stanowi część mnie, doświadczenie nie do zapomnienia? Może i Tobie - jeśli jakiekolwiek z moich słów, mojego opisu, w czymkolwiek Ci pomoże? Nie byłoby tego, gdyby umarła nagle... A tylu rzeczy przecież widzieć nie mogę...

Pozdrawiam serdecznie :)


N lut 13, 2005 10:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
I jeszcze jedno. Opieka nad takim chorym to jedno z najcięższych doświadczeń.

Dla siebie musisz mieć kogoś, kto Cię wesprze. Kto będzie słuchał. Kto będzie z Tobą. Nie wiem, jaka jesteś - wiem, że ja miewam pomysły "kogo to obchodzi", "nie będę obciążać", itp. Dla siebie - dla swojej rodziny (choćby dziecka - żebyś mogła dla niego być) - dla mamy w końcu, żebyś miała siłę z nią być do końca, a nie paść na nos i powiedzieć "już nie mogę" - potrzebujesz kogoś do słuchania.

To jak antybiotyk na anginę. Walczyć z anginą herbatką z malinami jest bez sensu. Walczyć z takim obciążeniem bez pomocy innych ludzi również. Ludzie od tego są.


N lut 13, 2005 10:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 08, 2005 18:22
Posty: 423
Post 
Kiedy juz brak nadziei,pozostaje wiara i milosc czyli wiara w to,ze taka jest wola Najwyzszego a milosc do cierpiacego objawiajaca sie w czuwaniu przy nim i za niego na modlitwie.
Nie mozna odrzucac tego doswiadczenia bo wedlug Bozego planu jest ono potrzebne mojemu uswieceniu.
Odrzucajac cierpiacego czlowieka-niewazne,czy jest nam bliski czy obcy-odrzucamy Chrystusa i Jego Krzyz.
Natomiast eutanazja jest najpodlejsza zbrodnia,jakiej moze dopuscic sie czlowiek.

_________________
"Szanuj kazdego czlowieka,bo Chrystus w nim zyje."


N lut 13, 2005 13:36
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45
Posty: 1883
Post 
Joteczko zgadzam się z Tobą to ciężki kawałek życia , wiem , bo też mam pod swoją opieką 2 starszych od siebie schorowanych , wymagających opieki, przynoszenia jedzenia i wysłuchiwania opowieści z przeszłości, ale to uszlachetnia i wspomaga nas opiekunów, czuję się potrzebny (a nie tak dawno to ja tego oczekiwałem ) wiem że nikt im już nie został, więc to dla nich jedyny kontakt, a ja ........ po prostu oddaję to czego doświadczałem, korzystając z własnego doświadczenia

_________________
Obrazek
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II


Śr lut 16, 2005 14:59
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22
Posty: 1845
Post 
jo-tka i kefas_piotr, zdadzam się z wami, dzięki za słowa otuchy. Pewien bliski biskup (nie pamietam jego nazwiska) współpracujący z naszym kochanym Ojcem Świętym powiedział: modlimy się nie tylko słowami modlitwy, naszą modlitwą jest też cierpienie.Wiecie, jak to przeczytałam, stało mi się jakoś lżej na sercu. Na mojej twarzy teraz więcej gości :) niż :(

_________________
Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33


So lut 19, 2005 18:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So gru 27, 2003 22:40
Posty: 1707
Post 
Bobo pisze
Cytuj:
n Moja mama jest u sióstr zakonnych Służebniczek NMP, które opiekują się Nią wspaniale. Mama jest chora, nie ma jednej nogi, cierpi na miażdżycę.

Tak Kiedy Ty byłeś dzieckiem zapewne Twoja matka nie oddała Ciebie do przytułku??
Przewijała pieluchy ?
Nosiła na rekach ?
Wycierała tyłek??
Teraz jak chora to oddać!! Tak..???
Teraz..?
Matkę schorowana lepiej oddać do przytułku niż samemu się opiekować
. Ja jeszcze pamiętam czasy gdy ludzie starzy schorowani leżeli w domu i opiekowali się nimi dzieci.. Dzisiaj zachorujesz dzieci szukają przytułku Na szczęście nie wszystkie!!
Podziękować należy tylko Bogu że są takie miejsca jak Służebniczki które czynią dobro i naprawiają zło jakie dzieci wyrządziły swoim rodzicom !

Dlatego Boimy się starości . Bo za swoje dzisiejsze wygodnictwo trzeba będzie jeszcze zapłacić i to jeszcze na tej ziemi..
Pozdrawiam


N lut 20, 2005 7:57
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
"Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni...."

Nie znasz sytuacji godunowie.... nie oceniaj proszę....

Albo zanim to zrobisz zapytaj - dlaczego tak się stało....

Kilka razy spotkałem ludzi, którzy nie mieli innego wyjścia... i była to dla nich wielka, osobista tragedia..., a decyzja taka bardzo wiele ich kosztowała...


N lut 20, 2005 8:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Ostatni przypadek, z którym się spotkałem: Chłopak dwudziestokilkuletni - miaeszka sam z obłożnie chorą matką wymagającą ciągłej opieki. Są sami, z dalszą rodziną nie ma kontaktu. On nie ma pracy, zarabia dorywczo, renta mamy ledwo wystarcza na lekarstwa i opatrunki. Niedawno odcięli im prąd bo nie mieli na rachunki. Są problemy z opłaceniem czynszu. I w takiej sytuacji jemu trafia się możliwość podjęcia stałej pracy, tylko problem w tym, że to daleko i dojazdy pochłoną 2/3 wypłaty. Z jednej strony nie widzi możliwości by dalej tak wegetować (nie tylko ze względu na siebie, ale i na mamę), a z drugiej strony nie wyobraża sobie, że mógłby oddać mamę do domu prowadzonego przez Siostry (bo ktoś mu takie rozwiązanie podpowiedział właśnie).

Przyszedł żeby porozmawiać, żeby się poradzić co ma robić. Długo to trwało, rozpatrywaliśmy zarówno jedną jak i drugą możliwość, ich zalety i wady, próby innego rozwiązania. A w tym wszystkim przewijało się ciągle pytanie: "Co będzie najlepsze dla mamy - tak naprawdę?" I czy rzeczywiście, kiedy będzie wiedziała, że on ją kocha, że chce jak najlepiej dla niej, że nie pozbywa się jej jak niepotrzebnego balastu, ale czyni tak z bólem serca, bo zmusiła go do tego sytuacja... kiedy wyraz tej miłości będzie dawał ciągle przez odwiedziny, telefony, listy... kiedy będzie wiedziała, że kiedy tylko będzie to możliwe - weźmie ją do siebie. Kiedy tam będzie miała opiekę na poziomie, którym on nie był w stanie jej zapewnić, będzie miała jedzenie, prąd i ciepło - bez strachu że w każdej chwili mogą odciąć, że zabraknie pieniędzy... Czy wtedy go za to co zrobił potępi? Czy Ty godunowie potępiłbyś w takiej sytuacji swoje dziecko?
Widzisz, jak wiesz jestem księdzem - nie wiem jak potoczy się życie, i nie chciałbym dożyć takiej sytuacji kiedy moja mama zostanie sama, wymagająca opieki - a ja będąc wikarym nie będę miał możliwości wzięcia jej na probostwo i zaopiekowania się nią, ani możliwości codziennego odwiedzania jej. Mam według Ciebie rzucić wówczas kapłaństwo - i zająć się nią? A jeśli oddam ją do Domu Sióstr - czy też mnie potępisz tak jak bobo?

Tak jak mówiłem - nie znasz jej. Być może podjęcie takiej decyzji było dla niej tragedią życiową - nie "dokładaj" jej zatem swoimi oskarżeniami większego cierpienia niż to, które już niesie.

Pozdrawiam


N lut 20, 2005 8:30
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lut 18, 2004 15:45
Posty: 1883
Post 
od dwóch lat opiekuję się dwojgiem starszych ludzi, są jak dzieci, a opika nad nimi to pasmo niekończących się pretensji z ich strony, wyrzeczeń z mojej, nie możność zaplanowania czegokolwiek, brak rozrywek, wyjazdów, wizyt (poza lekarzami), to ciągłe usługiwanie, dyspozycyjność, ograniczony zakres snu, czujność, konieczna dbałość o ich stan zdrowia i samopoczucia, częste rozmowy z reguły ciągle o jednym i tym samym.

Wcale nie dziwię się że Ci którzy nie mają warunków lokalowych, finansowych, psychicznych, oddają starszych ludzi do Domów Spokojnej Starości, czy Domów Paliatywnych, tam ci ludzie mają opiekę, kontakty z rówieśnikami, mają opiekę, któej nierzadko rodzina nie może zagwarantować. W moim przypadku tak się złożyło że jestem w domu (to inna historia), ale gdybym pracował, to niemógłbym sprawować opieki.

Opieka nad starszą, chorą osobą to Ważna ale i zajmująca czynność, nie przeczę że uświęcająca, bo przecież my też będziemy kiedyś takiej oczekiwali, ale nie można potępiać tych którzy nie podołają temu.
Do tych czynności trzeba mieć zarazem i serce i "grubą skórę".

_________________
Obrazek
"Przejmij mnie dreszczem Twojego Istnienia, dreszczem wiatru w dojrzałych kłosach..."
JP II


N lut 20, 2005 9:23
Zobacz profil WWW
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.   [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL