Ale ja uczestniczyłam zawsze, gdy tylko mogłam (chyba, że byłam chora, ale wtedy to cały tydzień zazwyczaj nie było mnie w szkole). Z żadnej lekcji nigdy nie uciekałam (raz jedynie byłam zmuszona przez klasę do ucieczki z historii, ; wtedy cała klasa uciekła, ale kiedyś powiedziałam nauczycielce, że byłam do tego zmuszona). A lekcje religii to owszem mogę opłacać.

Iwona19 - możesz nazywać mnie hinduistą/hindusem (nie mylić z Indusem), o co chodzi chyba już powiedziano - o brak faworyzowania jednego ze światopoglądów za pieniądze wszystkich.

-Vi- - może nie uczestniczyć, jak da specjalny papierek od rodziców. No i nie będzie mieć dobrej oceny w średniej


Ale nie każdy chce uczestniczyć.


Śiwaizmu?

Polecam uważniejszą lekturę - nie pisałem ani słowem o organizacjach antyklerykalnych, choć nie wykluczam takich możliwości.


Jeśli polskie meczety są współfinansowane przez państwo, to owszem.


Polska jako państwo jest datowana od chrztu. Pisałem o religii, która budowała naszą państwowość. Pogańskie wierzenia zostały oficjalnie odrzucone przez Mieszka.


Nikt nie przeżył? Myślę, że potomkowie Prusów nadal żyją na terenach północno wschodniej Polski i obwodu kaliningradzkiego, część z nich zapewne zgermanizowała się i wyemigrowała do Niemiec.


Niewliczanie oceny katechezy do średniej tak, jak kazde inne traktowanie tej oceny jako "gorszej", jest dyskryminowaniem tego przedmiotu.


Szóstkę z religii może mieć każdy, również niewierzący - nie ocenia się tam wiary, ale wiedzę o nauczanej religii (w świetle przepisów nie musi to być katolicyzm). Może chodzić i otrzymać szóstkę nawet jeśli ma inny światopogląd.

Dziękuję

Na lekcjach religii kat. warto by wspomnieć dlaczego i po co wprowadzono do Polski całkiem obcy naszemu ludowi i tradycji kult jakiegoś żydowskiego boga. Warto wspomnieć, że nasi protoplaści nie przyjęli tej wiary z uśmiechem na ustach. No chyba, że uśmiech był poszerzony mieczem. Warto wspomnieć, że nasi przodkowie kultywowali swoją oryginalną wiarę i dopiero po wiekach przymusowej chrystianizacji o niej zapomnieli. Warto by to porównać do przymusowej rusyfikacji czy germanizacji. Warto wreszcie wspomnieć o barbarzyńskim traktowaniu świątyń przedchrześcijańskich, na gruzach których budowano kościoły.
Co byście dziś powiedzieli, gdyby ktoś zburzył wasz kościół i na jego miejscu postawił Świątynię Jego Makaronowatości? Pewnie to samo mówili nasi przodkowie. Zgwałceni, wydziedziczeni, odarci z godności, pozbawieni prawa do kultywowania tradycji ojców, zmuszeni do oddawania czci jakiemuś obcemu bożkowi.

Ot czarna legenda: domysły i antychrześcijańska propaganda.

W rzeczywistości mogli czuć ogromną radość w sercu i poczucie ulgi, że wreszcie przyjmują to, czego pragnęli A jak było naprawdę - część pewnie się cieszyła, część mniej, ale większość okazała Mieszkowi posłuszeństwo, co świadczy o pozytywnym nastawieniu.


Tak, tak, typowe slogany antychrześcijańskiej czarnej legendy. Zwykła demagogia.

I słusznie. Jest (byłoby) traktowaniem go odmiennie, bo ma odmienny od pozostałych przedmiotów cel i charakter.



Jest to niestety nieprawda. Po pierwsze - oceny otrzymuje się często za uczestnictwo w różnych spotkaniach połączonych z obrzędami religijnymi (np. rekolekcjach), po drugie - na samych lekcjach występują obrzędy (zbiorowa modlitwa), po trzecie - lekcje mają charakter raczej indoktrynacji niż nauczania. Kiedy w podstawówce odpowiedziałem na kartkówce z religii na pytanie "Kto posiada dar nieomylności" zaczynając od słów "Nikt nie jest nieomylny, jednak wg. Kościoła Katolickiego..." po czym podałem odpowiedź zgodną z katechizmem ta odpowiedź nie została mi uznana. Oceniono moją postawę i przekonania, nie wiedzę, zresztą katecheci zawsze wprost to deklarowali, uważając, że jest ich rolą kształtować nas na katolików i oceniać podług swoich w tym kształtowaniu sukcesów.

Niesłusznie. Każda dyskryminacja jest niesprawiedliwością. Dyskryminowanie lekcji katechezy również.


Jest to prawda. Takie są zasady. Opisane przez ciebie sytuacje są błędnym podejściem jakiejś katechetki czy katechety (wytyczne dla katechetów mówią jasno, że wiara nie podlega ocenie, lecz podlega jej wiedza o nauczanej religii). Opisane przez ciebie wypaczenia należy eliminować. Niemniej wypaczenie nie stanowi zasady, a właśnie ją łamie, co jest sprzeczne z duchem katechezy.

Powtórzę - katecheza ma inny cel i charakter niż lekcje normalnych przedmiotów, zatem słuszne i sprawiedliwe jest, by była traktowana inaczej.



Taaak, jakiś czas temu w Polsce, kiedy nie nazywała się jeszcze RP, modne było mówienie, że system jest wszak dobry, tylko te wypaczenia i bolączki...

Może być inaczej traktowana przez uczniów, ale jako przedmiot ma prawo do równego traktowania z innymi.

Poza tym w ten sposób można uzasadnić każdą religijną dyskryminację.


Chyba PRL...

Co nie zmienia faktu, że wypaczenia są sprzeczne z zasadą.

Sęk w tym, że obecność indoktrynacji religijnej jako przedmiotu w szkołach jest religijną dyskryminacją, zaś wliczanie ocen z tego przedmiotu do średniej ową dyskryminację pogłębia, ergo - odwracasz kota ogonem.



Czytaj, bracie, uważnie:

Warto jeszcze przypomnieć jak religia była wprowadzana do szkół. Obiecanki kleru były takie:
1. Zajęcia z religii będą na pierwszej i ostatniej godzinie lekcyjnej, by ci którzy nie chcą uczęszczać nie musieli siedzieć na korytarzu/w świetlicy, tylko mogli dłużej pospać albo wcześniej iść do domu.
2. Zajęcia z religii nie obciążą finansowo budżetu Pańśtwa.
3. Ocena z religii nie będzie wliczana do średniej.

I co? I g..no. Kler oszukał Naród. A teraz dąży do tego by te zajęcia były obligatoryjne.

Jajko - w jakim dokumencie były te "obiecanki"? Jeżeli już to były to tylko wypowiedzi poszczególnych Hierarchów. Chciałam też przypomnieć, że przez bodaj 7 lat księża uczyli w szkole za "Bóg zapłać" .

Czyli jednak przyznajesz że przynajmniej niektórzy hierarchowie oszukali Naród!! Dobre i to.

Niby w jaki sposób? Każdy ma prawo mieć własne zdanie.