Mówimy o Polsce, nie o całym świecie. Poza tym, brunero, piszesz, że "dokładnie tak jak" u Ciebie. U Ciebie w klasie też jest 27 dzieci, w tym 6 ministrantów i kilka dziewczynek śpiewających w scholi, a Ty co tydzień widujesz wszystkich rodziców na obrzędach?

Rzeczywiście niedokładnie, masz rację. Dzieci 34 wszystkie chodzą na religię i zapisy odbywały się tak jak opisano powyżej, ministrantów nie liczyłem, ale kilku jest, wszystkich nie rozpoznam w kościele, bo łacznie w parafii jest ich kilkudziesięciu. Co do dziewczynek się nie wypowiadam,bo nie wiem. Na trzy klasy w podstawówce do których chodziły moje dzieci (ok. 85-90 dzieci) chyba dwoje czy troje nie chodziło na religię.

U mnie w szkole są klasy, gdzie 40% dzieci nie chodzi na religię, ale są też klasy ze stuprocentową frekwencją. Różnie to może być nawet w jednej szkole, więc trudno na takiej podstawie generalizować, niemniej tendencja jest taka, że im większy ośrodek miejski tym mniej chętnych do uczestnictwa w lekcjach indoktrynacji religijnej.

Bardzo mi się podoba to, że w ogóle są zapisy na religię. Za moich czasów były tylko ewentualnie wypisy, każdy na religię zapisany był z automatu.

U mnie też tak na początku było. Znaczy u mojego dziecka. Jak zaprotestowałem, to najpierw wywołałem tym zdziwienie (a co to komu przeszkadza?), potem sprzeciw (bo takie są przepisy!), ale jak twardo się upierałem, że to jest niezgodne z prawem, to na kolejnym zebraniu (czy może dopiero w kolejnym roku, nie pamiętem, to było dawno) dano rodzicom listę i oni tam zapisywali dziecko na co chcieli (religia, etyka, ewentualnie nic). I automat przestał działać.

Fajnie, pogratulować konstruktywnego działania . Aha - rzecz jasna żadnej etyki w mojej szkole wówczas nie było, jeśli ktoś nie chodził na religię - chodził w tym czasie samopas.

dzięki:) przedmieścia 100 tysięcznego miasta na południu Polski. Nowa dzielnica willowa, same nowe domy. 30 km do jednego z najbardziej znanych kurortów w Małopolsce.
Ale skoro twierdzisz że to zadupie:)
Ja odpowiadając na to pytanie, sama przeleciałam w pamięci, czy są w klasie rodzice (po trzech latach zna się wszystkich przynajmniej z widzenia) których bym nigdy nie widywała na mszy. NIe ma takich. To jest dokładnie to co napisałam, i wynika z tego dokładnie to że wszystkie te osoby przynajmniej co jakiś czas są z własnej i nieprzymuszonej woli w kościele. Oczywiście raz spotkam tą matką, raz inną, na jednej mszy jest kilka osób z klasy syna (np na dziecięcej jest więcej dzieci, wiadomo), na innej jedno czy dwoje, ale nie ma takiej rodziny której byśmy nigdy nie spotkali w kościele.
Klasy są dwie w roczniku. W III klasach jest to 55 chyba dzieci, wszystkie zapisane na religię. wszystkie były do Komunii w zeszłym roku. Są oczywiście w szkole dzieci (pojedyncze) które nie chodzą na religię- np córka świadków Jehowy, kojarzę tą rodzinę z widzenia, ale akurat nie w naszym roczniku.

Komunia + zeszły rok - to słowa klucze.

U nas też do komunizacji zdecydowana większość grzeczniutko na religię chodziła. Poważniejszy odpływ zaczął się później. Daj znać pod koniec podstawówki. Choć wszystko jest możliwe, południe polski to rejon mocno religijny. Zresztą nawet w mojej podstawówce chyba jedna 5 czy 6 klasa w całości uczestniczy w lekcjach religii.

Ja w ogóle nie jestem za przymusem nauczania, więc i za przymusową religią tmbardziej To obowiązek rodziców! Szkoła i tak od dawna nie służy do nauczania a raczej indoktrynacji na każdym poziomie życia i produkowaniu absolwentów z papierkiem.

U mnie można było kiedyś w liceum wybrać religia albo etyka. Tyle że wybór był (ze względu na prowadzącą etykę Panią) oczywisty - i nawet "wierzący inaczej" woleli religię (a raczej lekcje katolicyzmu).

wszędzie można wybrać, bo lekcje religii w szkole publicznej nie są obowiązkowe są tylko dla zapisanych chętnych.

Niekoniecznie. najczesciej jest tak, ze jak sie nie zadeklaruje, to dziecko ma religie.
W klasie mojej siostrzenicy w liceum na religie nie chodzila polowa uczniow. Etyki nie udalo sie zorganizowac.
Miasto 200 000, liceum w centrum.

Kolejny dowód, że tam gdzie jest Bóg tam i rodzina silniejsza. W dzisiejszej szkole rodzice to potęga, jak są zdeterminowani to potrafią naprawdę bardzo wiele załatwić. Jakoś sobie nie wyobrażam, że w którejkolwiek ze szkół moich dzieci dyrektor oświadcza, że nie będzie religii, a katoliccy rodzice przyjmują to ze spokojem. Na głowie byśmy stanęli i religia by była. Nie chodzi zresztą o religię; angielski czy fizykę czy inny przedmiot także. Człowiek by walczył w obronie edukacji własnych dzieci i tyle. A widać w ateistycznych rodzinach postawa taka: nie ma, no cóż, to nie ma - machnąć ręką i po sprawie.
Nie piszę tego złośliwie. Po prostu takie mam obserwacje z życia: im większa bylejakość, obojętność, takie życie z dnia na dzień,na zasadzie "jakoś to będzie" tym większa obojętność religijna. Także wśród osób, które deklarują się jako wierzące.

tradje - jeżeli jest tak jak piszesz to jest to niezgodne z obowiązującymi przepisami (http://www.katecheza.episkopat.pl/prawo/lex_stan.htm) zarówno religię jak i etykę organizuje się na życzenie rodziców bądź pełnoletnich uczniów (wystarczy ich 7) więc mogę przypuszczać, że w liceum twojej siostrzenicy nie życzyli sobie etyki, bądź grupa była zbyt mała. Niestety często młodzież nie chce ani jednego, ani drugiego.

To znaczy, etyka mogla byc - prowadzona przez katechetke.

To jest problem. Bo jeśli nauczycielka religii kat. ma formalne przygotowanie do prowadzenia zajęć z etyki, to formalnie trudno mieć pretensje. Ale można podejrzewać, że nie wszyscy byliby zachwyceni takim rozwiązaniem. U mnie w szkole, na szczęście, etyki nie prowadzi ksiądz od religii, uff.