Filozofia ma między innymi wiele wspólnego z myśleniem o Bogu ale nie z wiarą w niego. Ateista też czasem przecież myślał kiedyś o Bogu, w końcu jednak doszedł do wniosku, że on nie istnieje.

Pisanie, że filozofia, czyli królowa wszystkich nauk, ma "wiele wspólnego" ze światem nauki, jest dość niepoważne. Świadczy to, o jakimś zamierzchłym, XIX-wiecznym, pozytywistycznym myśleniu. Czas płynie, a zmurszałe slogany zostają.


Za mało uczniów. Jak się nie może znaleźć w całej szkole 8 uczniów, to trzeba ich wysłać gdzie indziej. No niestety.

Dobrze, dla niektórych może być i królem. Chociaż matematycy mieli by trochę inne zdanie na ten temat, bo matematyka uzurpuje sobie tytuł od jakiegoś czasu.

Tylko ma to niewiele wspólnego z równością. Rozmowa o równości przy dominacji jednego wyznania/religii jest nieporozumieniem, to tak jak dawanie głosu tylko z czarnym wykształceniem (były i takie projekty). Wprowadzenie religii do szkół przyniosło więcej problemów i szkód niż pożytku. Pożytek taki, ze dzieci odklepią religię, wielu nawet srednia sobie podniesie ale za to jest to tylko jeszcze jeden przedmiot. Odniesienie do okresy międzywojennego, gdy zarejestrowane były tylko kościoły katolicki i prawosławny (później i luteranie, gdy Piłsudski w luterance się zakochał) przypomina mi okres dyskryminowania i ścigania innych wyznań (pastorzy metodystyczni byli metodycznie zamykani na niedzielę aby ni móc odprawić nabożeństwa), a nawet ruchy katolicko-nacjonalistyczne: endecja, narodowy radykalizm czy narodowy katolicyzm - jednym słowem nacjonalizm o podłożu katolickim (dla przypomnienia w IIRP Polacy stanowili ponizej 70%, wielu z nich wyznania prawosławnego).
Nawet legalny kościół prawosławny nie ominęły szykany ze strony nacjonalistów katolickich - odbierano i niszczono lub przekazywano KK cerkwie (około 500 ) i agresywnie propagowano kościół unicki.

Cóż. Prawo jest takie samo dla każdego.


Co to jest?

Tak, oczywiście, szkoda tylko, ze nie wszyscy mogą z niego korzystać.
Porównanie ustanawiania progów przez większość, które dla mniejszości są często nie do przeskoczenia, a które większość nigdy nie będzie musiała przekraczać.
Krótko mówiąc: wszyscy mają równe prawa ale większość (tu: KK) ma "bardziej".

bardzo dobrze myśle

Z powodów subiektywnych - braku wykształconych kadr, braku chętnych lub lenistwa.

Co do krzyża w Polskich szkołach-Uważam, że krzyż powinien zostać w Polskich szkołach. Nie ma oczywiscie sensu wieszać go wszędzie, ale nie powinno sie ich na siłę usuwać. Ateista, jak człowiek niewierzacy w Boga, nie powinien się zbytnio przejać, bo w końcu w Boga nie wierzy(o dziwo niektórym to na siłę przeszkadza-ta jakby mieli wyrzzuty sumienia, patrząc na krzyż).
A jesli osoby innej religii chodzą do szkoły, to co stoi na przeszkodzie, aby powiesić np. menorę(w przypadku żydów oczywiście)? Wystarczy się zorganizować i poprosić, aby powieszono tą menorę.

Krzyż nie jest symbolem państwowości polskiej (jakby niektórzy chcieli). Zamiast krzyża powinno wisieć w szkole świeckie godło, gdy mamy na myśli szkoły świeckie. W szkołach religijnych o profilu katolickim ( np. nauczających kreacjonizmu) może sobie wisieć krzyż.

Wiszą przecież. Za małe ściany są w szkołach, że jak już krzyż się powiesi, to trzeba zdjąć godło?


No nie zawsze. Minister Hall wizytując szkołę katolicką kazała zasłonić krzyż banerem - nie życzyła sobie takiego towarzystwa w kadrach kamer. Nie dziwię się, że teraz PO popiera starych komuchów.

Nie wiesz czym jest sekularyzm, to odłączenie religii od publicznych organizacji, mechanizmów. W takim sensie świeckie znaczy odłączone od wszelkich symboli religijnych. Religia pozostaje w takim wypadku osobistą sprawą każdego człowieka i w państwowości nigdzie religia nie jest manifestowana w publicznych miejscach. Krzyż, menora czy cokolwiek nie ma prawa wisieć w takim wypadku albo stać w świeckicj urzędach, szkołach, sejmie itp. Polska nie jest państwem świeckim, tylko "katolandem".

Z POWODU PROGU ILOŚCIOWEGO. Z założenia jest w ten sposób faworyzowany jest kościół większościowy. W czasie uchwalania ustawy nikt, włącznie z hierarchią KK, nie krył, że to ustawa dla KK, ze to próba (jak okazało się dość nieudana) powrotu KK do pozycji w szkolnictwie z okresu międzywojennego. Przegłosowanie ustawy ogłaszano wręcz za sukces KK.
No dobrze, mieli biskupi wpływy i wykorzystali je, moim zdaniem w sposób zupełnie oderwany od realiów.

Zgodnie z polskim prawem nikt nie może wydać zarządzenia czy polecenia powieszenia czy tez zdjęcia (sic!) krzyża czy innego symbolu religijnego. Jeżeli taki wisi to jest to inicjatywa "oddolna", prywatna.

To co propagujesz do rozdzielność wroga: zakaz używania symboli religijnych czy tez manifestowania swojej wiary (np. modlitwa, ubiór, wisiorek) w urzędach i miejscach publicznych.

W Polsce jest inny model: można nosić symbole religijne, można używać ich w miejscach publicznym, można się w nich modlić, może sobie urzędnik zawiesić różaniec na lampce lub postawić na biurku miniaturkę menory. Mogą także uczniowie powiesić sobie na ścianie np. krzyż łaciński, prawosławny, czy też krucyfiks, a nawet wszystkie na raz jeżeli dojdą do takiego porozumienia, a moga i nic nie wieszać. Żaden urzędnik (tu: nauczyciel) nie ma prawa ani nakazać powiesić, ani nakazać zdjąć takie symbole.

Źle zrozumiałeś. Osobiste elementy takie jak wisiorki i ubiór, a także modlitwa, jak wiadomo są ograniczone jedynie do strefy osobistej tej osoby, jej biurka np. Coś co jest własnością wspólnoty tak jak szkoła, urząd, dobro publiczne (wliczając ściany budynków) nie może być ozdabiane jakimś symbolem religijnym jeśli jest pozbawione funkcji obrzędowych. Dlatego, ponieważ taki obiekt ma związek z funkcjonowaniem państwa jako organu władzy nad ludem, obojętnie o jakich wierzeniach, lub braku ich. To co u nas jest to nie świeckość, to bałagan taki sam jak przed krzyżem, przed pałacem prezydenckim swego czasu. Choć jest zapis o świeckim charakterze państwa polskiego, to jednak w praktyce nie jest egzekwowany. Stąd "katoland".