No to dokładnie tak jak Jezus i jego uczniowie.tez uważali to za obowiązek i misje.

To bałwochwalstwo. Człowiek nie jest Bogiem i nie może występować w Jego imieniu. Dostał inną misję od Boga. Ma kochać innych, łącznie z nieprzyjaciółmi. Praca apostolska jest dodatkiem, nie sensem życia.
Jeśli ŚJ nie kochają nawet swoich, jak ci odchodzą to zupełnie nie rozumieją tej nauki. To przymus bycia w organizacji ze względu na lęk przed samotnością i wykluczeniem.
Miłość i przyjaźń kierują się zupełnie innymi prawami.
Na tym forum dowiedziałam się od jednej z osób ze ŚJ co myśli o mnie Bóg! Oni to wiedzą!

Jakie bałwochwalstwo? Przecież Jezus wyraźnie powiedział "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!". Świadkowie Jehowy uważają, że dotyczy to wszystkich wyznawców tego boga, że każdy wyznawca ma obowiązek propagować swą wiarę wśród niewiernych. Nie tylko wybrani - kapłani.

Co to znaczy, że świadkowie Jehowy nie kochają swoich?

Jaki przymus masz na myśli? W KK to takiego przymusu nie ma? A spróbuj się wypisać. Zwłaszcza jak jesteś nieletnia.

Poza tym - sam fakt że ŚJ potrafią dosłownie chodzić i głosić ewangelię (że przeinaczoną to inna sprawa) jest nawet godny podziwu. Niemniej w dzisiejszych czasach jest to zbędne i mijające się z celem, ot sztuka dla sztuki i pokazówka. Głoszenie ewangelii w takiej formie było dobre 2000 lat temu, gdzie nie było mediów tylko tak można było dotrzeć do szerokiego grona odbiorców.

Niestety zdanie Lizy jest niezbyt składnie napisane. Dlatego prosiłem o wyjaśnienie. Nie wiem kto nie rozumie tej (jakiej?) nauki? Świadkowie Jehowy czy "swoi", którzy odchodzą. Nic nie rozumiem, generalnie.

To, że Ty sądzisz, że ewangelizacja osobista jest zbędna, to Twoje prawo, ale właśnie w ten sposób świadkowie Jehowy czy mormoni budują swoje Kościoły. Dla nich, najwyraźniej, zbędna nie jest. Zresztą nie tylko oni. Myślisz, że misjonarze katoliccy to w Afryce puszczają ludziom programy religijne w TV? Tylko kontakt osobisty. Z tym, że wielu misjonarzy najpierw niesie konkretną materialną pomoc tym ludziom, a dopiero potem przekonuje, że owa pomoc pochodzi od tajemniczego mzimu o imieniu Jezus. Wówczas następuje bardzo logiczne rozumowanie u takiego nawracanego: jak powiem że wierzę albo faktycznie uwierzę w tego nowego mzimu, to będę dostawać pomoc od tego dziwnego pana w sukience. No to wierzę!

"jesteście biedne dzieci ofiarami sekty z piekła rodem"

to bardzo skuteczne i prawdziwe

No dokładnie..niestety znam tę rozmowę, nie zdarzyło mi się jeszcze
za mojej tu bytności, by podający się za chrześcijanina powiedział komuś:
~Jezus o Tobie powiedział: obłudnicy ~...
Owszem Maluczki wrzeszczy na wszystkich wokół, że są mamoniarzami,
ale nie posunął się do tego, by personalnie stwierdzić: Jezus o Tobie to powiedział..

Maluczki jest w porządku. On lubi wszystkich ludzi i wykazuje o nich troskę. Z jego postów odczytuję ostrzeżenie kierowne do młodych ludzi, by dojrzale podejmowali decyzje życiowe i nie mylili prawdziwej miłości z pożądaniem. A, że czyni to w tak poetycji sposób...

Na siostrzanym forum pisano jakiś czas temu, że stosują profesjonalne metody marketingowe i omawiają każdy przypadek nieudanej rozmowy. Zastanawiają się nad błędami, które mogli popełnić w rozmowie. Osoba nie mówiąca podczas spotkania uczy się od bardziej doświadczonego kolegi. Jeśli umówią się na następne spotkanie to przyjdzie osoba bardziej zaawansowana w manipulacji. I znów druga osoba się uczy. Szukają osób poranionych, z głodami emocjonalnymi i odnoszą sukcesy. Takich osób nie brakuje. Oferowana miłość i pomoc to magnes, ktory przyciąga ludzi z problemami. W samej organizacji czują się bezpiecznie, bo pomagają sobie nawet ekonomicznie. Znajomy, który ma żonę ŚJ chwalił się, że korzysta z kredytów na doskonałych warunkach. Pomogli mu też rozpocząć działalność gospodarczą.
To wszystko jednak znika, jeśli odchodzą. Pozostawieni są sami sobie, tracą dotychczasowych 'przyjaciół'.
Z nimi nie warto nawet podejmować rozmowy. Doświadczyłam tego wpuszczając ich z ciekawości. Oni nie przychodzą, by rozmawiać o Bogu.
Na tym forum też obserwuję, że zawsze znikają po jakimś nieprzyjemnym zdarzeniu. Pojawią się po jakimś czasie. Lubią doradzać komuś będącym w trudnej sytuacji, zwłaszcza duchowej. Wtedy najprościej kogoś złowić na miłość.
Mam wiedzę, że ich zabiegi marketingowe są skuteczne. W takiej sytuacji nie zrezygnują z zabiegania o nowych członków. Roztaczają wokół siebie aurę doskonałych ludzi. Tak mają być postrzegani. Wystarczy trochę sprowokować, by wydobyć z nich prawdziwe oblicze.

Sposoby na Nonsensopedii są zabawne ale też i skuteczne. Nie wiem jak to u nich jest Matką Bożą , czy ją czczą jak my więc różaniec napewno by ich odgonił z murów "domostw naszych" Ich mina na widok samej figury Maryi stworzyłby na ich twarzach taką oto minę: a jeżeli ktoś kolekcjonuje figury Maryi , to wystarczy policzyć do trzech i sprawa załatwiona
UWAGA: Co do Kultu Maryi w ŚJ nie jestem pewien :
Jednak na zawsze najprostszym sposobem będzie zasada którą wam wbijano do głowy w przedszkolu : NIE OTWIERAJ DRZWI NIEZNAJOMYM

Jak ignoranta? Prosiłem ich o odpowiedzi. I nic
Chciałem się umówić na kolejne spotkanie i rozmowe ale jakoś nie chcieli

Ignorantami są ŚJ ! Nie mają żadnych argumentów,powtarzają tylko swoje rzeczy jakby nagrani

Mój znajomy powiedział: "miłe panie, rozmawiajmy, ale uprzedzam godzina mojej pracy to 200 zł" Podobno oddaliły się bardzo szybko...

Człowiek nie jest Bogiem ale może występować w Jego imieniu.
Tak robił Mojżesz ,Noe, Jozue Jezus i uczniowie Jezusa.


według ciebie .
Według Biblii praca apostolska dla chrześcijanina powinna być sensem życia.

A tu już bzdura wyssana z palca.


Dobre.
Nie ma takiego przymusu .
Jakoś Ty nie należysz do ŚJ i nie czujesz się smotna.

I pewnie dlatego że to tylko pokazówka każdego roku dobrowolnie , bez przymusu ŚJ zostaje jakieś 300000 ludzi na świecie.

Będąc w organizacji stopniowo izolujesz się od innych aż do momentu kiedy odchodząc nie masz już nikogo "na zewnątrz".



Powodu takiego przyrostu szukałbym raczej w korzyściach materialnych płynących z przynależności do ŚJ a nie w zawracaniu ludziom gitary w ich domach.