Bo nie ma co robić jakiś specjalnych zabiegów aby ich unikać.

Oni rzadko zaczynają od spraw dogmatycznych (np. bóstwa Jezusa)
(w każdym razie ja się z tym nie spotkałam, no, może raz).

Przeważnie chcą rozmawiać o końcu świata, Zmartwychwstaniu
i nadejściu Królestwa Bożego. No i tutaj można się z nimi w pełni zgodzić
i nawet rozwijać temat. Wtedy tracą punk zaczepienia
i przeważnie spotkanie kończy się szybko
- życzą miłego dnia i odchodzą.

Część z świadków Jehowy próbuje atakować KK
przeważnie opowiadając zupełne brednie (np. że w KK
za spowiedź się płaci). Wtedy grzecznie można powiedzieć,
że należysz do KK i że najwyraźniej ktoś ich źle poinformował.
No i że chętnie porozmawiasz na temat KK jak zdobędą
informacje z wiarygodnego źródła .

Jak sobie pomyslałam, że może nie powinnismy ich traktować jak natrętów.
Oni są przekonani, że głoszą Królestwo Boże.
Może trzeba ich podnieść na duchu, że nie oni jedni
(a tak jest w ich mniemaniu)
wierzą powtórne przyjście Chrystusa, w zmartwychwstanie ciał,
w nadejście królestwa bożego oraz czytają Biblię.

Spotkałam się z ogromnym zdziwieniem z ich strony
że tak właśnie jest - a nawet ze szczerym wyznaniem
"a nam w Zborze mówiono coś innego..."