Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Wt mar 19, 2024 11:44



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 85 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona
 Czy zielonoświatkowcy są sektą? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
"Nie mieszajmy systemów monetarnych" (chyba "Miś").

Znajdziesz dziesiątki książek z imprimatur, w których są różne bzdury. Imprimatur oznacza tylko tyle, że konkretny cenzor nie dopatrzył się bezpośredniej sprzeczności z nauką Kościoła (co wcale nie znaczy, że to co jest w książce, prezentuje naukę Kościoła - kryterium jest brak bezpośredniej sprzeczności.

Moja poprzednia książka ("Dlaczego ufam Kościołowi?") została wydana z imprimatur - co absolutnie nie oznacza, że zawarte tam treści można wprost traktować jako autorytetywną wypowiedź Kościoła.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


Wt paź 25, 2016 8:38
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Czy więc nieprawdą jest, że w wymienionych wiekach KK potępiał wszelką komedię, humor, śmiech, profesję aktorską?

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Wt paź 25, 2016 10:32
Zobacz profil

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
gaazkamm napisał(a):
Czy więc nieprawdą jest, że w wymienionych wiekach KK potępiał wszelką komedię, humor, śmiech, profesję aktorską?

Kościół jako taki? Wątpię.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


Wt paź 25, 2016 11:45
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Kościół w zasadzie od czasów Tomasza ma teologię Tomaszową.

Jeden z artykułów Sumy teologicznej św. Tomasza z Akwinu stanowi odpowiedź na pytanie: "Czy radość jest cnotą?". Zdaniem Akwinaty, "radość nie jest cnotą odrębną od miłości, lecz jej przejawem i skutkiem" (STh II-II 28, 4). Dokładniej mówiąc, ta sama duchowa sprawność skłania człowieka do kochania, jak i do pragnienia obiektu miłości, a wreszcie do radowania się nim. Św. Tomasz nie widział więc w radości odrębnej cnoty, lecz traktował ją jako rezonans - przejaw i skutek - miłości w człowieku. Gdzie tego rezonansu nie ma, tam rodzi się smutek, który przyćmiewa radość, do jakiej powinna prowadzić miłość. Nie ma więc prawdziwej radości bez miłości. Dlatego też rozważania na temat radości znajdziemy w tym fragmencie Sumy, który poświęcony jest cnocie miłości. Radość istotnie wiąże się z dobrem, a dążenie do dobra - z miłością./za http://www.zycie-duchowe.pl/art-250.o-r ... zycia.htm/


Krótka kwerenda z Summy (raczej nie wyczerpująca):



Tak więc istota szczęśliwości polega na czynności umysłu: sprawą zaś woli jest radość, następująca po osiągnięciu szczęśliwości, zgodnie ze słowami Wyznań św. Augustyna59), że szczęśliwość to radość z prawdy, gdyż sama radość jest jakby dopełnieniem szczęśliwości.


(...)
3. Radość towarzysząca działaniu umysłu nie przeszkadza mu, lecz raczej wzmacnia go, jak to czytamy w X ks. Etyki81). To bowiem, co czynimy z radością, robimy z większą uwagą i wytrwałością. Ale radość zewnętrzna przeszkadza w działaniu; np. niekiedy z powodu roztargnienia uwagi, gdyż więcej uważamy na to, co sprawia nam radość. Dlatego gdy nasza uwaga jest bardzo napięta w kierunku jednego przedmiotu, odwraca się od innego. Radość także przeszkadza niekiedy działaniu umysłu na skutek przeciwieństwa, np. radość zmysłowa, przeciwna rozumowi, bardziej przeszkadza roztropności sądu aniżeli rozważaniom umysłu teoretycznego.
(...)
1. Filozof mówi w tymże miejscu, że radość doskonali działanie, tak jak wdzięk doskonali młodość, będąc jej następstwem. Radość więc jest pewnego rodzaju doskonałością, towarzyszącą oglądaniu, ale nie w tym znaczeniu, jakoby doskonaliła jego istotę.
2. Spostrzeżenie zmysłowe nie sięga do ogólnego pojęcia dobra, ale ujmuje tylko pewne szczególne dobro, które sprawia przyjemność. Dlatego zwierzęta wykonuj ą swe czynności, szukając przyjemności zgodnie ze swym pożądaniem zmysłowym. Lecz umysł ujmuje ogólne pojęcie dobra, którego osiągnięcie wywołuje radość; bardziej więc zmierza do dobra niż do radości. Dlatego umysł Boży, będąc twórcą natury, ustanowił przyjemności dla działania. Należy więc zasadniczo oceniać sprawy nie według pożądania zmysłowego, ale według pożądania umysłowego.
3. Miłość nie szuka dobra umiłowanego dla radości, ale radość jest następstwem miłości, gdy się osiągnie dobro ukochane. Nie radość więc jest celem miłości, ale oglądanie, które najpierw uobecnia jej ten cel.
(...)

Dusza bowiem pragnie rozkoszować się Bogiem w ten sposób, by radość ta promieniowała także w miarę możności na ciało. Jak długo więc dusza raduje się Bogiem w oderwaniu od ciała, pożądanie jej jest wprawdzie ukojone w tej szczęśliwości, którą posiada, niemniej dusza ta chciałaby, aby także ciało miało w niej udział.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


Wt paź 25, 2016 12:10
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Słuchaj, dzięki wielkie za cierpliwość do mnie.

Dobrze – przejdźmy zatem do innych zarzutów z tej listy, którą zacytowałem w moim pierwszym poście. A więc, co powiesz o tym:

Login2 napisał(a):
Boże narodzenie i święto zmarłych mają swoje korzenie w pogaństwie i to trzeba otwarcie powiedzieć.

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Pt paź 28, 2016 22:42
Zobacz profil

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
gaazkamm napisał(a):
Dobrze – przejdźmy zatem do innych zarzutów z tej listy, którą zacytowałem w moim pierwszym poście. A więc, co powiesz o tym:

Login2 napisał(a):
Boże narodzenie i święto zmarłych mają swoje korzenie w pogaństwie i to trzeba otwarcie powiedzieć.

Zanim zmierzymy się z powyższym, trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz:

Kościół nie twierdzi stanowczo, jakoby datą urodzenia Jezusa było na pewno 25 grudnia. Jest to przede wszystkim data symboliczna. Co nie zmienia faktu iż jest ona jak najbardziej prawdopodobna.

Zanim przejdę do polemiki "negatywnej" (np. do zarzutów n/t rzekomego pochodzenia od pogaństwa), przeglądnijmy najpierw źródła pozytywne:

1.Dlaczego świętujemy Boże Narodzenie 24 grudnia?
Jak podkreśliłem wyżej, Kościół nie dogmatyzuje daty 25 grudnia, ani nawet nie twierdzi iż jest to faktyczna data narodzin Jezusa. Nie twierdzi także niczego przeciwnego – po prostu twierdzenie na temat daty narodzenia Jezusa nie jest częścią nauczania Kościoła.
Niemniej data ta wydaje się najbardziej prawdopodobna z podawanych.

W pierwotnym Kościele istniało silne przekonanie , iż dzień poczęcia Mesjasza jest tożsamy z dniem Jego śmierci. Ponieważ Jezus umarł (a więc i został poczęty) 25 marca, to znaczy że urodził się 9 miesięcy później, to jest 25 grudnia.

Wczesny Kościół obchodził poczęcie i śmierć Jezusa w tym samym dniu – 25 marca (na Zachodzie) lub 6 kwietnia (na Wschodzie). Nawet dziś Kościół Armenii obchodzi święto poczęcia Jezusa na początku kwietnia (po 7.), a Boże Narodzenie 25 grudnia. Pogląd ten został wyprowadzony z tradycji żydowskiej, w której uważano, iż prorocy umierają w tym samym dniu roku, w którym zostali poczęci.

Oprócz powyższego, przekonanie o 25 grudnia jako o dacie narodzenia Jezusa wynika z kilku źródeł:
    ze starych przekazów chrześcijańskich
    Oto najwcześniejsze informacje o święcie Bożego Narodzenia:
    • Liber pontificalis (księga papieży). Jest to pismo dokumentujące pontyfikaty poszczególnych papieży. W edycji z II wieku zawarta jest informacja, iż święty Telesfor (papież w latach 125-138) wprowadził na pamiątkę Bożego Narodzenia Mszę Pasterską 24 grudnia (oczywiście podaję według współczesnego kalendarza) . Wydał również zarządzenie, na mocy którego każdy kapłan mógł w czasie tego święta odprawić trzy Msze Święte (zwyczaj ten jest aktualny do dziś)
    • Datę 25 grudnia wymienił też, żyjący w latach 120-186, Teofil z Antiochii
    • Żyjący na początku III wieku (zmarł w 240 roku) Sekstus Juliusz Afrykańczyk napisał dzieło zatytułowane Kroniki Świata. Podał w nim, iż zwiastowanie miało miejsce 25 marca, zaś Boże Narodzenie – 25 grudnia
    • św.Hipolit w Komentarzu do Księgi Daniela w 204 roku napisał:
      "pierwsze przyjście Pana naszego wcielonego, w którym narodził się w Betlejem miało miejsce ósmego dnia przed kalendami styczniowymi,w czwartym dniu (środa), w czterdziestym drugim roku panowania Augusta(…)" (Czyli w grudniu - Kalendy styczniowe to 1 stycznia)
  1. z przekazów żydowskich
    „Babiloński Talmud” zachował dyskusję między dwoma rabinami z początku drugiego wieku, którzy zgadzają się co do samej idei, ale nie co do daty. Rabin Eliezer mówi: „W miesiącu Nisan świat został stworzony, w Nisan patriarchowie się urodzili, […] i w Nisan będą zbawieni, gdy nadejdzie odpowiedni czas.” Rabin Joshua, z którym rabin Eliezer dyskutował, zgadzał się z samą ideą, ale uważał, że był (i będzie) to następny miesiąc, Tishri. Nie jest więc wcale dziwne, że i Kościół wierzył, że Zwiastowanie, a zatem i Wcielenie miało miejsce w tym samym dniu, co Śmierć Pana Jezusa.”
    Żydzi wierzyli (i wierzą nadal) iż Mesjasz przyjdzie w noc sederową.
  2. z chrześcijańskiej refleksji i odniesienia misji Jezusa do Wszechświata.
    Przesilenie zimowe to czas, kiedy ciemność „przegrywa”, a „wygrywa” jasność, ciepło i życie - dni stają się coraz dłuższe.

    Tu zrobię dygresję, bo wiem, ze niektórzy mogą łączyć powyższe z kultem słońca:
    TU DYGRESJA NA TEMAT ŚWIATŁA i KULTU SŁOŃCA napisał(a):
    TU DYGRESJA NA TEMAT ŚWIATŁA i KULTU SŁOŃCA
    Podobnie jak w większości religii, w judaizmie oraz w chrześcijaństwie światło kojarzone jest z dobrem, rozumem – ogólnie z Bogiem. Nie wydaje mi się przy tym, by świadczyło to o jakichś zapożyczeniach – skojarzenie iż „światło dobre, ciemność zła” jest zupełnie naturalne i trudno byłoby nie używać tej narzucającej się symboliki .
    Warto zwrócić uwagę, że nawet ateizm (który trudno podejrzewać o zapożyczenia religijne) posługuje się podobnymi symbolami zarówno w sensie pozytywnym („oświecenie”, „człowiek światły”) jak i negatywnym („wieki ciemne”, „ciemnogród”)

    Symbolikę tę w odniesieniu do chrześcijaństwa zademonstruję na przykładzie kilku fragmentów biblijnych, jak również wyboru wypowiedzi z pierwszych wieków chrześcijaństwa (pewnie gdybym chciał sporządzić pełną antologię, musiałbym napisać specjalną książkę).

    Odniesienie do Chrystusa jako Słońca zaczyna się już na początku Ewangelii wg św.Łukasza, w tzw. Kantyku Zachariasza:
    „A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz, bo pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi; Jego ludowi dasz poznać zbawienie, co się dokona przez odpuszczenie mu grzechów, dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią nawiedzi nas Słońce Wschodzące z wysoka, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki zwrócić nva drogę pokoju.” /Łk 1,76-79/
    Było to nawiązanie do Księgi Izajasza:
    „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków światło zabłysło.” /Iz 9,1-5/

    Również Ewangelia wg św. Jana rozpoczyna się od skojarzenia Chrystusa z jasnością:
    „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, [z tego], co się stało.
    W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
    Pojawił się człowiek posłany przez Boga – Jan mu było na imię.
    Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego.
    Nie był on światłością, lecz [został posłany], aby zaświadczyć o światłości.
    Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi.
    "
    /J 1,3-9/
    Również w dalszej części Nowego Testamentu autorzy natchnieni nie stronią od kojarzenia Jezusa ze światłością i porównywania Go do Słońca:
    „Starzec Symeon, widząc wnoszonego do Świątyni Jerozolimskiej małego Jezusa, bierze Go w objęcia i oświadcza: Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, (31) któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela.” /Łk 2,29-32/

    "Tam [Jezus – przyp.M.P.] przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło." /Mt 17,2/

    "W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy." /Ap 1,16/

    "I ujrzałem innego potężnego anioła, jak zstępował z nieba, przyobleczony w obłok, i tęcza była nad jego głową, a oblicze jego było jak słońce, a nogi jego jak słupy ognia," /Ap 10,1/

    "W południe podczas drogi ujrzałem, o królu, jaśniejsze od słońca światło z nieba, które ogarnęło mnie i moich towarzyszy podróży." /Dz 26,13/

    Spisujący Nowy Testament nawiązywali zapewne do zapowiedzi starotestamentowych o Mesjaszu:
    „A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach. Wyjdziecie [swobodnie] i będziecie podskakiwać jak tuczone cielęta.” /Ml 4,2/

    „Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. (2) Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. (3) I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu." /Iz 60,1-3/

    W Nowym Testamencie znajdujemy także cały szereg dobitnych nawiązań do Jezusa jako światłości, np.:
    "A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki." /J 3,19/
    "A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia." /J 8:12/
    "Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata." /J 9,5/
    "Odpowiedział im więc Jezus: Jeszcze przez krótki czas jest wśród was światłość. Chodźcie, dopóki macie światłość, aby was ciemność nie ogarnęła. A kto chodzi w ciemności, nie wie, dokąd idzie. Dopóki światłość macie, wierzcie w światłość, abyście byli synami światłości." /J12:35-36a/
    "Ja przyszedłem na świat jako światłość, aby nikt, kto we Mnie wierzy, nie pozostawał w ciemności." /J 12,46/
    "Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus." /Ef 5,14/

    Mimo, iż owe wzmianki nie miały nic wspólnego z kultami solarnymi, wobec powszechności kultu Sol Invictus praktyki i symbole chrześcijańskie musiały wśród pogan niekiedy budzić skojarzenia z kultem Słońca.
    Nie było nic dziwnego w podobnych mniemaniach – początkowo chrześcijaństwo budziło szereg zabobonnych podejrzeń (dziś zapewne nazwalibyśmy je urban legends). Na przykład wiadomo, że wśród pogan panowało przekonanie (zrodzone zapewne z fragmentarycznych wiadomości o „spożywaniu Ciała Chrystusa” – Eucharystii) że chrześcijanie są… kanibalami!
    Urodzony w 160 roku Tertulian pisał o współczesnych sobie poganach:
    „sądzą, że słońce jest bogiem chrześcijan, jako, że jest rzeczą znaną, iż podczas modlitwy zwracamy się na wschód, albo że cieszymy się w dniu słońca.” /”do pogan”/
    oczywiście były to mniemania błędne:
    „dzień słońca poświęcamy radości, ale z całkiem innego powodu aniżeli ze czci dla słońca” /”Apologetyk”/

    Wcześniej Justyn Męczennik (ścięty mieczem w 163 roku) polemizował z czcicielami Słońca: „Jest napisane, że Bóg dopuścił kiedyś, aby słońce było czczone, a jednak nie możecie odkryć nikogo, kto kiedykolwiek cierpiał aż na śmierć z powodu swej wiary w słońce. Możecie natomiast znaleźć ludzi z każdej narodowości, którzy dla imienia Jezusa cierpieli i dalej cierpią wszelkiego rodzaju tortury, a nie chcą się wyrzec wiary w niego. Bowiem Jego słowo prawdy i mądrość jaśnieją mocniej niż moc słońca, toteż dociera do głębin serca i umysłu”. /Dialog z Żydem Tryfonem/

    Wśród pierwszych chrześcijan panowało przekonanie, że, przychodząc powtórnie przy końcu dziejów, Jezus nadejdzie ze wschodu (prawdopodobnie wychodzono od słów „Albowiem jak błyskawica zabłyśnie na wschodzie, a jaśnieje aż na zachodzie, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego."/Mt 24:27/ )
    (Być może nawiązywano także do zapowiedzi mesjańskiej z Księgi Zachariasza 6,12 , gdzie w wersji Septuaquinty imię Mesjasza brzmi ἀνατολή (Wschód). Do tego fragmentu nawiązywał Justyn Męczennik w Dialogu z Żydem Tryfonem, pisząc „A Zachariasz znów mówi: «Imię Jego Wschód»”)
    Przekonanie to było tak silne, że podczas Eucharystii lektorzy (którzy oprócz czytań liturgicznych stali przy drzwiach pilnując by nikt nieuprawniony nie brał udziału w świętej liturgii) mieli obowiązek wypatrywać, czy ze wschodu nie nadchodzi zstępujący ponownie z Nieba Chrystus .
    To samo źródło ma, praktykowany od V wieku do późnego Średniowiecza (a nawet gdzieniegdzie do XX wieku), zwyczaj orientowania wyjścia kościoła w kierunku wschodnim


    Wracam do głównego tematu; skończyliśmy na "Przesilenie zimowe to czas, kiedy ciemność „przegrywa”, a „wygrywa” jasność, ciepło i życie - dni stają się coraz dłuższe."
    Papież Benedykt XVI w Duchu Liturgii opisuje owo przekonanie cytując świadectwa wczesnochrześcijańskie:
    Święty Hieronim, na przykład, mówi w kazaniu bożonarodzeniowym:
    „Nawet stworzenie przyznaje rację naszemu nauczaniu, kosmos świadczy o prawdzie słów naszych. Aż po ów dzień rosną dni ciemne, począwszy od dnia tego ciemność zmniejsza się [...]. Światłości przybywa, noc ustępuje".

    Święty Augustyn w czas Bożego Narodzenia naucza wiernych w Hipponie:
    „Cieszmy się i my, bracia. Niech poganie wznoszą sobie radosne okrzyki: i tak ten dzień poświęcony
    jest nie przez widzialne słońce, lecz przez jego niewidzialnego Stwórcę".

    Ojcowie stale sięgają po (…) odnoszące się do słońca słowa z Psalmu 19:
    »ono [słońce, tzn. Chrystus] wychodzi jak oblubieniec ze swojej komnaty”.

    W tym psalmie, interpretowanym jako zapowiedź przyjścia Chrystusa, współbrzmiała także tajemnica Maryi. Pomiędzy tymi dwiema datami (25 marca i 25 grudnia) jest jeszcze święto poprzedzającego Jezusa św. Jana (24 czerwca), dzień przesilenia letniego. Związek tych dat okazuje się zatem liturgicznym i kosmicznym wyrazem słów Chrzciciela:
    „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3,30).
    Narodziny św. Jana przypadają na czas, kiedy dzień zaczyna się „umniejszać"; podobnie święto narodzin Jezusa oznacza nowy początek.
    (…)
    Nie dają się już dzisiaj utrzymać dawne teorie głoszące, że obchody 25 grudnia przyjęły się w Rzymie w odpowiedzi na dawny kult Mitry lub kult Słońca Niezwyciężonego, popierany w III wieku przez cesarzy rzymskich, próbujących stworzyć nową religię państwową.

  3. Z Pisma Świetego:
    Ta przesłanka opiera się na Ewangelii wg św. Łukasza :
    • Archanioł Gabriel, zwiastując Maryi, nadmienia, iż Elżbieta jest już w szóstym miesiącu ciąży: „A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną."/Łk 1,36/.
      Również w innym miejscu czytamy: „Potem żona jego [tj. Zachariasza – przyp. M.P.], Elżbieta, poczęła i kryła się [z tym] przez pięć miesięcy, mówiąc: (25) Tak uczynił mi Pan wówczas, kiedy wejrzał łaskawie, by zdjąć ze mnie hańbę wśród ludzi. (26) W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, (27) do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.” /Łk 1,24-27/
      Jak widać, pomiędzy poczęciem św. Jana Chrzciciela i Jezusa minęło pół roku.
    • Poczęcie nastąpiło po powrocie Zachariasza ze służby świątynnej (Łk 1,23-24). Z tego samego źródła wiemy, że Zachariasz w służbie kapłańskiej należał do oddziału Abiasza (Łk 1,5).
      Pozostaje dojść, w jakim miesiącu pełnił służbę oddział Abiasza w roku narodzenia Jezusa.
    • W 1958 roku izraelski uczony Shemaryahu Talmon publikował badania oparte na pergaminie 4 P 321 z Qumran, opisujące kalendarz służby świątynnej w Jerozolimie w czasach zbliżonych do I wieku. Wynika z nich, że zmiana Abiasza pełniła służbę na przełomie września i października (według naszej rachuby czasu).
    • Z powyższym korespondują prace Annie Jaubert i Shemarjahu Tamona z Uniwersytetu Hebrajskiego z roku 1953. Badali oni kalendarz zawarty w „Księdze Jubileuszów” odtwarzając porządek służby świątynnej. Ósmy oddział (Abiasza) w którym służył Zachariasz, miał pierwszą służbę w roku na przełomie maja i czerwca, zaś drugą – w ostatniej dekadzie września (służby trwały 1 tydzień) .
      Niektórzy usiłują określić inne daty służby oddziału Abiasza, zakładając dość pryncypialnie, że „kolejka służby oddziałów” rozpoczynała się 23 miesiąca Toszri, zaś w trzy święta służyły wszystkie oddziały. Obliczenie to jednak zaniedbuje obecność dodatkowego miesiąca w latach przestępnych kalendarza żydowskiego oraz opiera się na bardzo wątłych podstawach biblijnych (np. fakt wspólnej służby oddziałów w czasie trzech świąt wyprowadzono z relacji w II Krn 5,11 z poświęcenia Świątyni Salomona, podczas którego „kapłani oczyścili się, nie przestrzegając podziału na zmiany”).
    • Wyniki badań wykazują pełną zgodność z tradycją bizantyjską, która karze obchodzić uroczystość „poczęcia świętego Jana” w dniu 23 września.

    Reasumując: znając daty służby Zachariasza oraz wiedząc, iż Jan Chrzciciel począł się po zakończeniu takiej służby, zaś w chwili zwiastowania Maryi Elżbieta była w szóstym miesiącu ciąży możemy powiedzieć, że Jezus urodził się 15 miesięcy po objawieniu Zachariasza. Tak więc dwie możliwe daty urodzin Jezusa to przełom sierpnia i września lub koniec grudnia.
    Obrazek




    Są badacze, którzy podają też inne rozumowanie; otóż zastanawiająca jest wzmianka o tym, że „cały lud modlił się na zewnątrz w czasie kadzenia” (Łk 1,10). Sugerowałoby to jakieś święto. I rzeczywiście, w starotestamentowych przepisach dotyczących Dnia Przebłagania znajduje się polecenie (Kpł 16,17), aby nikt poza celebrującym kapłanem nie był obecny w Namiocie Spotkania (który został potem zastąpiony przez Świątynie Jerozolimską) w czasie obrzędu Przebłagania (podczas zwykłego, codziennego kadzenia w świątyni obecni byli „zwykli” wierni – kapłan był sam jedynie w części zwanej Miejscem Najświętszym).
    Zachariasz pochodził z rodu Aarona, mógłby dokonywać obrzędu Przebłagania. Skąd możemy się dowiedzieć o jego pozycji wśród duchownych żydowskich?
    Znowu przychodzi na pomoc relacja nowotestamentowa połączona z przepisami starotestamentalnymi. Otóż Ewangelia według świętego Łukasza stwierdza, iż Zachariasz i Elżbieta „byli już posunięci w latach”(Łk 1,7). Podobnie w Łk 1,18 sam Zachariasz stwierdza „ja jestem już stary i moja żona jest w podeszłym wieku” .
    Przepisy liturgiczne, zawarte w Księdze Liczb 4,3 określały, że zdolni do służby są lewici od 30 do 50 roku życia. „Po ukończeniu pięćdziesięciu lat są wolni od służby i nie będą jej dalej wykonywać.” (Lb 8,25)
    Jeśli zatem Zachariasz, będąc „posunięty w latach”, składał Ofiarę Przebłagania, musiał być kimś więcej – bowiem w 1 Krn 23,13 czytamy iż potomkowie Aarona byli „poświęceni na zawsze”.
    Jeśli ofiara, jaką składał w epizodzie opisanym w Ewangelii, była ofiarą w Dniu Przebłagania, możemy dość dokładnie określić datę tego zdarzenia. Szerzej obrzędy opisano w Kpł 16,29-32: „Oto dla was ustawa wieczysta: Dziesiątego dnia siódmego miesiąca będziecie pościć. Nie będziecie wykonywać żadnej pracy, ani tubylec, ani przybysz, który osiedlił się wśród was. Bo tego dnia będzie za was dokonywane przebłaganie, aby oczyścić was od wszystkich grzechów. Przed Panem będziecie oczyszczeni. Będzie to dla was święty szabat odpoczynku. Będziecie w tym dniu pościć. Jest to ustawa wieczysta. Dokonywać obrzędu przebłagania będzie kapłan, który będzie namaszczony i wprowadzony w czynności kapłańskie na miejsce swego ojca. Włoży na siebie lniane szaty, szaty święte, i dokona obrzędu przebłagania nad Miejscem Najświętszym, dokona też przebłagania nad Namiotem Spotkania, ołtarzem, a także za kapłanów i za cały lud zgromadzenia. Będzie to dla was ustawa wieczysta, ażeby raz w roku dokonywano przebłagania za wszystkie grzechy Izraelitów. Uczyniono więc, jak Pan rozkazał Mojżeszowi."
    W Księdze Kapłańskiej 23,27a czytamy: „Dziesiątego dnia siódmego miesiąca jest Dzień Przebłagania .” (dziś dzień ten jest najczęściej znany pod określeniem Jom Kipur)
    Żydowski siódmy miesiąc to Tiszri, na przełomie września i października. Dziesiąty dzień [i]Tiszri[/i[ wypada na kilka dni przed końcem naszego września. Pół roku później począł się Jezus, a za dalsze dziewięć miesięcy – pod koniec grudnia – nastąpiło Boże Narodzenie.
    [/list]



I jeszcze jedno: co do samego święta Bożego Narodzenia, to bezpośrednim impulsem do jego ustanowienia było powstanie Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Zbudowano ją niemal natychmiast po tym, jak było to możliwe (po legalizacji chrześcijaństwa), by uczcić Wcielenie Boga na Ziemi. Działo się to w roku 328 – i w tymże roku zaczęto obchodzić datę urodzenia Jezusa jako święto. W roku 335 praktyka ta dotarła z Nazaretu do Rzymu.

W następnej korespondencji przejdę do znanych mi zarzutów wobec Bożego Narodzenia.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


So paź 29, 2016 10:45
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
2 Hipoteza akomodacyjna
Na fali XIX i XX wiecznego racjonalizmu, ahistorycznie wykluczającego religijne pobudki zachowań postaci historycznych, wysunięto szereg „hipotez akomodacyjnych” na mocy których data Bożego Narodzenia miało być ustanowiona z różnych praktycznych powodów.
Dziś na szczęście tego rodzaju hipotezy odchodzą do lamusa jako mało prawdopodobne, jednak wciąż są popularne wśród krytyków wczesnego chrześcijaństwa (zwłaszcza na poziomie publicystycznym). Dlatego zanim rozważymy poszczególne (zaprzeczające sobie nawzajem) wersje hipotezy akomodacyjnej, spróbujmy pomyśleć, czy gdyby była ona prawdziwa, byłoby to czymś niewłaściwym?
W historii – także biblijnej – znajdujemy wiele podobnych przypadków, kiedy to zwyczaje czy opowieści z innego kręgu religijno-kulturowego były (po przekształceniu) wykorzystywane w służbie Boga Prawdziwego. Również dzisiaj korzystamy na przykład z obrączek ślubnych – które nie wywodzą się z chrześcijaństwa, ale bardzo dobrze ilustrują chrześcijański model małżeństwa.

Również niektóre przypowieści mądrościowe (jak np. podanie o Potopie) bywają wykorzystane w Starym Testamencie (tyle, że autorzy natchnieni podkładają pod nie znaczenie pomagające zrozumieć Boże Przesłanie Miłości).
Odwołam się do o.Salija, który tak pisał o pojęciu „chrystianizacji święta pogańskiego”:
„Wydaje się (…), że pojęcie to -- tak zrozumiałe dla naszej mentalności -- było zupełnie obce chrześcijanom IV wieku. Oni raczej myśleli o odzyskaniu dla Chrystusa tego, co -- ich zdaniem -- zostało Mu bezprawnie skradzione przez demony i wprowadzone do religii pogańskich.
Bo czyż Chrystus nie jest Panem kosmosu? Przecież "wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone, On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie" (Kol 1,16n). Czyż prorok Malachiasz (M 13,20) nie zapowiadał Go jako "Słońca sprawiedliwości"? Czyż Ewangelista (J 1,9) nie nazywa Go "Światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego"? Czyż starcowi Symeonowi (Łk 2,32) nie objawił się On jako "Światło na oświecenie narodów"? Czyż wreszcie On sam (J 8,12) nie mówił o sobie, że jest "Światłością świata i że kto idzie za Nim, nie będzie chodził w ciemności"? To przecież oczywiste -- myśleli zapewne ówcześni chrześcijanie -- że ten dzień, w którym sama natura zwraca nasze myśli ku zwycięstwu światła nad ciemnością, należy szczególnie do Chrystusa, który przyszedł do nas jako Światło, rozjaśniające ciemności ziemi (Iz 60,1-3) i wyzwalające ze śmierci duchowej (Ef 5,14).
(...)Na uwagę zasługuje ponadto brak śladów jakiegokolwiek sprzeciwu wobec tego święta, kiedy było ono wprowadzane.
/Poszukiwania w wierze/

Tak więc gdyby Boże Narodzenie było efektem akomodacji, polegającej na „przejęciu” pogańskiego święta i nadaniu mu chrześcijańskiego charakteru – nie byłoby w tym nic złego. Tak się już w historii zdarzało (np. uroczystość Wszystkich Świętych była w wiekach IV-IX obchodzona na progu lata. W 835 roku papież Jan XI przeniósł tę uroczystość na dzień 1 listopada, aby „przykryć” przypadające w tym dniu pogańskie święto i „ewangelizować” związane z nim zwyczaje).
Jednak – jak postaram się wykazać – akurat data Bożego Narodzenia nie miała nic wspólnego z akomodacją.

Czy chrześcijanie przejęli rzymskie święto Niezwyciężonego Słońca?
Powyższa teza jest dość popularna, jednak całkowicie zaprzeczają jej fakty.
Hipotezę iż wybrano 25 grudnia na datę święcenia Bożego Narodzenia aby „schrystianizować” pogańskie święto Niezwyciężonego Słońca spopularyzował w 1950 roku Franz Dolger. Nie byłoby w tym nic zdrożnego, jednak teza taka nie wytrzymuje konfrontacji dat. Jak podałem w poprzednim rozdziale, świadectwa chrześcijańskie o 25 grudnia jako dacie narodzenia Chrystusa pochodzą z II i III wieku – zaś święto Niezwyciężonego Słońca zostało ustanowione przez cesarza Aureliana dopiero w 274 roku.
(Nawet ta data nie jest pewna – święto to poświadczone jest źródłowo dopiero w kalendarzu w 354 roku)

Inną sprawą jest, iż nawet w III wieku rzymska uroczystość Niezwyciężonego Słońca nie była ani największym, ani nawet specjalnie ważnym wśród pogańskich świąt. Gdyby faktycznie chrześcijanie chcieli „przebić” któreś ze świąt rzymskich, wybrali by zapewne jakieś ważniejsze.
Znany polski badacz tego okresu, ks. Naumowicz, stwierdza:
„Jeśli się czyta pierwsze kazania na Boże Narodzenie, które powstały już po ustanowieniu święta, to widać, że kaznodzieje nigdy nie przestrzegają przed świętami pogańskimi, takimi jak święto słońca czy Mitry, bo one nie mają większego znaczenia. Natomiast boją się np. obchodów nowego roku, które były bardzo huczne. Natomiast 25 grudnia nie ma w świecie pogańskim tak wielkiej wymowy, żeby trzeba było zastąpić to święto jakimś świętem chrześcijańskim”

spotyka się zarzut napisał(a):
Żyjący w VI wieku Dionizy Barsalibi, napisał: „Poganie święcili 25 grudnia święto narodzenia Słońca - w tym dniu rozpalali ogień. Do obchodów zapraszali także chrześcijan. Gdy nauczyciele widzieli wiernych biorących udział w obchodach, zdecydowali święcić tego samego dnia prawdziwe Narodzenie "

  • Dionizy bar- Salibi żył nie w VI, lecz w XII wieku – jego relacja jest więc późniejsza o 800 lat niż wydarzenia o jakich mowa. Jest to najwcześniejsza wzmianka o mniemaniu, jakoby chrześcijaństwo przejęło datę 25 grudnia z innych wierzeń.
  • Przytoczony cytat nie istnieje w tekście Dionizego –jest (prawdopodobnie późniejszym) dopiskiem nieznanego czytelnika na marginesie dzieła.
  • Notatka twierdzi, że Boże Narodzenie zostało przesunięte z 6 stycznia na 25 grudnia, a nie że pierwotnie obchodzone było wiosną lub jesienią.
Warto dodać, iż przekonanie Wschodu, iż Boże Narodzenie nastąpiło 6 stycznia wynikało dokładnie z tych samych przesłanek co na Zachodzie – tj. z przekonania iż Jezus został poczęty w tym samym dniu roku, w którym później został zamordowany. Tyle że na Zachodzie twierdzono, iż Jezus umarł 25 marca (więc urodził się 25 grudnia), zaś Wschód przyjął datę śmierci/poczęcia 6. kwietnia (i konsekwentnie – datę narodzenia 6.stycznia).
Skąd ta rozbieżność?
Otóż znana jest dokładnie data śmierci Jezusa według kalendarza księżycowego – umarł dnia 14 Nisan. Ale jak przeliczyć tę datę na kalendarz słoneczny (do dziś używany?). Rzecz nie jest banalna i w dużej mierze zależna od przyjętych założeń . Stąd rozbieżności.


spotyka się zarzut napisał(a):
Skoro liturgicznie obchodzono Boże Narodzenie już w I połowie II wieku, dlaczego stało się ono oficjalnym świętem dopiero w IV wieku?

W odpowiedzi zacytuję o. Jacka Salija OP:
„(…)zwróciłbym uwagę raczej na to, że Kościół zaczął wprowadzać to święto aż tak wcześnie, niemal natychmiast po uzyskaniu wolności. W okresie prześladowań nie było warunków do ustanawiania świąt. Przecież naprawdę świąteczny charakter święto może uzyskać tylko tam, gdzie obchodzić je będzie przynajmniej znaczna część ludności. Na przykład we współczesnej Japonii -- nawet mimo to, że zarówno władze, jak ludność okazują chrześcijaństwu życzliwą neutralność -- Boże Narodzenie jest normalnym dniem pracy, a tamtejsi chrześcijanie mogą sobie organizować świętowanie jedynie w wymiarze prywatnym. Zatem wprowadzenie niemal natychmiast po ustaniu prześladowań nowego święta, nie mającego żadnych odpowiedników w tradycji starotestamentalnej, świadczy o tym, jak żywa musiała być świadomość ówczesnych chrześcijan, że tajemnica Wcielenia jest dla naszej wiary prawdą absolutnie fundamentalną."


Czy chrześcijanie przejęli święto z kultu Mitry?
Prawdę mówiąc, nie ma dowodów że w ogóle istniało święto narodzenia Mitry. Tym bardziej nie mamy świadectw, jakoby święto takowe przypadało na 25 grudnia. Spekulacje – zarówno o istnieniu w mitraizmie podobnego święta, jak i o jego dacie opierają się wyłącznie na tym, iż kult Mitry związany był „tematycznie” z kultem Słońca, który to kult w pewnym okresie rzeczywiście miał święto 25 grudnia.

Świadomie używam określenia „związany był” zamiast „tożsamy był”. Nieliczne świadectwa materialne pozostałe po kulcie Mitry są niejednoznaczne – wiele jest przedstawień słonecznych, ale nie brak także odniesień do pozostałych ciał niebieskich (w istocie do całego nieboskłonu). Nadto ikonografia Słońca/Heliosa różniła się znacznie od przedstawień Mitry, co sugerowałoby rozdzielność tych dwu bóstw (inaczej jest z inskrypcjami, gdzie często trudno je rozróżnić). Prawdopodobnie mitraizm czerpał szeroko z kultu solarnego, nie identyfikując się jednak z nim całkowicie. Atrybuty słoneczne przypisywano zresztą wówczas także innym rzymskim bogom. Ks. Józef Naumowicz zwraca uwagę, iż Makrobiusz w pisanych na początku V wieku Saturnaliach, wymieniając rzymskich bogów utożsamianych ze Słońcem, nie wymienia w ogóle Mitry (UKS Warszawa, Narodzenie Mitry i data Bożego Narodzenia).

Jak wspomniałem nie ma też w zachowanym piśmiennictwie odniesień, które pozwoliły by przypuszczać, jakoby data Bożego Narodzenia była przejęta z kultu Mitry, ani też polemiki z podobnym stanowiskiem. Wygląda na to, iż problem podobny w ogóle wówczas nie istniał.

Pisarze wczesnochrześcijańscy zwracają uwagę na szereg podobieństw (zawsze w kontekście oburzenia na imitację obrzędów chrześcijańskich przez czcicieli Mitry), jednak nigdy nie czynią żadnych pozytywnych porównań Bożego Narodzenia do jakichkolwiek obrzędów mitraińskich.
Inna rzecz, że przypisywanie mitraizmowi jakiegoś wielkiego znaczenia w cesarstwie w pierwszych trzech wiekach naszej ery jest nieuzasadnione. Był to kult dość elitarny, skupiony na armii, obejmujący wyłącznie mężczyzn. Jego znaczenia nie da się porównać ze znaczeniem kultu Słońca.

spotyka się zarzut napisał(a):
Bóg Mitra rodzi się w grocie, we wnętrzu ziemi

Nic podobnego. Nie wiadomo dokładnie, skąd apologeci antychrześcijańscy wzięli podobne przekonanie – przychodzą mi do głowy dwa wytłumaczenia:
  • być może podobny pogląd powstał z niedokładnej interpretacji zwrotu, iż Mitra „narodził się ze skały” (petrogenos) . Nie oznacza ono bynajmniej narodzenia w jaskini – w przedstawieniach odnalezionych w miejscach sprawowania kultu (mitreach) Mitra wychodzi z kamienia – część jego ciała jest już na zewnątrz, podczas gdy reszta pozostaje w skale.
    Żyjący w V wieku chrześcijański poeta Kommodian dworuje z tego aspektu wierzeń mitraistów .
    W połowie IV wieku Firmikus Materius oburzał się, iż mitraizm zapożyczył określenie „Bóg z kamienia” z chrześcijaństwa. Nie przyszło mu jednak nawet do głowy odnosić tego tytułu do narodzenia w grocie w Betlejem – Firmikusa oburzał sam tytuł, który wiązał z określeniem Chrystusa jako „kamienia” (Mt 21,42; Łk 20:18 ; 1 P 2,6) i „skały” (1 Kor 10:4).
  • innym źródłem nieporozumienia może być to, że mitrea nazywano „jaskiniami”, chętnie budując je pod ziemią lub imitując grotę ze skał pumeksowych. Nie ma to jednakże nic wspólnego z narodzeniem Mitry – były one raczej miejscem poświęconym ofierze Mitry, który przebijał nożem byka .

    Co prawda Justyn Męczennik (100-165) twierdził, że wyznawcy Mitry nazywali swoje świątynie „jaskiniami” aby naśladować chrześcijan: „Tymczasem Dziecię narodziło się w Betlejem. Ponieważ Józef w owej miejscowości nie znalazł żadnego schroniska, stanął w jaskini, znajdującej się tuż w pobliżu miasteczka. (...) Powtórzyłem więc wyżej wypisany urywek z Izajasza [Iz 33:13-19] i powiedziałem, że to dla tych właśnie słów ci, co sprawują Mitry misteria, za podpuszczeniem diabelskim głoszą, iż wtajemniczenia udzielają w miejscu, które nazywają jaskinią” („Dialog z Żydem Tryfonem” II:78,5-6)

spotyka się zarzut napisał(a):
Gdy Mitra się rodził, przyszli do niego pasterze, co jest podobne do opowieści o narodzinach Jezusa

Nie mamy żadnych przekazów potwierdzających jakoby przy narodzinach Mitry byli pasterze. Być może świadczą o tym pewne rzeźby, które jednak są w kiepskim stanie i nie wiadomo, czy mają cokolwiek wspólnego z narodzinami Mitry. W dodatku są one prawdopodobnie dopiero z II lub III wieku, więc równie dobrze mogą być efektem wpływu chrześcijaństwa na mitraizm.
Mitra, przychodząc na ziemię, miał narodzić się ze skały, co stanowi rażącą sprzeczność z historią narodzin Jezusa

W ogóle przyjmowanie, iż chrześcijaństwo przejmowało cokolwiek z kultu Mitry jest mało prawdopodobne, i to przynajmniej z trzech powodów:
  • po pierwsze, kult Mitry nie był specjalnie atrakcyjnym wzorem dla chrześcijan; chrześcijaństwo jest religią monoteistyczną, zaś Mitra był jednym z bóstw w panteonie.
    po drugie, w Cesarstwie Rzymskim kult Mitry przyjął się później niż chrześcijaństwo (na przykład w Pompejach, zniszczonych wskutek wybuchu wulkanu w 79 roku, nie znaleziono śladów tego kultu); także wszelkie pomniki związane z Mitrą w Cesarstwie są datowanie najwcześniej na koniec I wieku.
    Po trzecie, Boże Narodzenie pojawiło się najpierw w Betlejem, a nie w Rzymie, gdzie przede wszystkim rozwijał się kult Mitry
    Po czwarte, to kult Mitry znany był z przejmowania elementów z innych religii. Mamy nawet świadectwa wczesnochrześcijańskich Ojców Kościoła, którzy skarżą się na to naśladownictwo. Oto dwa przykłady:
    „(Diabeł) nawet boskie sakramenty naśladuje w obrzędach pogańskich. On przecież chrzci tych, którzy wierzą w niego i do niego należą; przyrzeka uwolnienie od grzechów przez chrzest, a nadto, o ile dobrze pamiętam, Mitras (Mitra) na czołach żołnierzy wyci-ska znak przynależności do siebie. Składa się też u niego ofi arę z chleba; obchodzi się uroczystości zmartwychwstania, a pod mieczem zdobywa się wieniec chwały.” (Tertulian ur. 155, Preskrypcja przeciw heretykom)

    (…) Dziecię narodziło się w Betlejem. Ponieważ Józef w owej miejscowości nie znalazł żadnego schroniska, stanął w jaskini, znajdującej się tuż w pobliżu miasteczka. (…) to dla tych właśnie słów ci, co sprawują Mitry misteria, za podpuszczeniem diabelskim gło- szą, iż wtajemniczenia udzielają w miejscu, które nazywają jaskinią.” (Justyn Męczennik ur.100, Dialog z Żydem Tryfonem)

spotyka się zarzut napisał(a):
Bóg hinduizmu Krishna po swoich narodzinach został obdarowany złotem, kadzidłem i mirrą
Nie ma podobnego motywu w pismach hinduistycznych. Bhagavad-Gita nie wspomina o dzieciństwie Krishny a tym bardziej o podobnym wydarzeniu. W opowiadaniach o młodym Krishnie napisanych około 300 roku (autor Harivamsa Purana) i około roku 800 (autor Bhagavata Purana) także nie ma wzmianki o podobnych podarunkach.
Prawdopodobnie jest to teza zaczerpnięta z XIX-wiecznej książki Kerseya Gravesa „The World’s Sixteen Crucified Saviours” (autor nie podał źródeł uwiarygadniających swoje twierdzenia) .
Podobnych „sensacji” jest zresztą w tej pseudo-historycznej publikacji więcej – na przykład Graves twierdzi (zupełnie bezpodstawnie) jakoby Mitra miał umrzeć i trzeciego dnia powstać z martwych.

A może Saturnalia?
znalazłem taki zarzut napisał(a):
Na Soborze w Nicei Konstantyn usankcjonował święcenie Saturnalii (orgia pijaństwa i rozpusty) w dniach 17-24 grudnia z kulminacją 24 grudnia. Dopiero Drugi Synod w Konstantynopolu nazwał Saturnalia dniem narodzenia Chrystusa.
Wzmianka o Saturnaliach jest zupełnym nieporozumieniem.
Po pierwsze, Saturnalia obchodzono w dniach 17-23 grudnia – więc termin się nie zgadza.

Po drugie – ani Sobór w Nicei, ani Konstantyn nie sankcjonował ich święcenia.

Po trzecie – nie było Drugiego Synodu w Konstantynopolu – był za to Drugi Sobór Konstantynopolski (553 rok). Nie zajmował się on Saturnaliami, lecz powtórzył naukę apostołów i wcześniejszych soborów o bóstwie Jezusa Chrystusa.

Co zatem mógł zrobić (i być może zrobił) w sprawie 24 grudnia Konstantyn Wielki?
Otóż pełnił on w cesarstwie (nie w Kościele!) między innymi urząd, który nazywano Pontifex Maximus . Wbrew nazwie, było to stanowisko przede wszystkim o charakterze urzędniczym – cesarz ogłaszał daty świąt wszystkich legalnych religii w państwie. Po zalegalizowaniu chrześcijaństwa, dopisał Boże Narodzenie do wykazu świąt obchodzonych w cesarstwie przez różne religie.

Tak sobie myślę...
Przypisywanie zapożyczeń poczynionych rzekomo przez chrześcijaństwo z różnych pogańskich kultów na podstawie podobieństwa terminów w przypadku tak wyraźnych dat przyrodniczych jak przesilenia letnie i zimowe oraz równonoce wiosenne i jesienne jest mało wiarygodne – terminy te były naturalnymi momentami do świętowania. Również mnogość przytaczanych zbieżności (kulty solarne, Mitry, dawne kulty słowiańskie i germańskie itd.) świadczy raczej o naturalności tych dat, niż o jakichkolwiek zapożyczeniach.
Warto zauważyć, że przy podobnym „spiskowym” sposobie myślenia, również żydowskie, biblijne Święto Paschy można by łączyć z germańskim świętem Eostre będącej personifikacją odnawiającego się wiosną życia (od jej imienia pochodzi angielska nazwa Wielkanocy – Easter), ze słowiańskim świętem Jare (bożek Jaryla), z celtyckim Świętem Drzew i tuzinem innych świąt obchodzonych w przeszłości przez różne narody.

Myślę, że znakomitym komentarzem do tych wszystkich pomówień będzie najstarsza zachowana homilia na Boże Narodzenie. Grzegorz z Nazjanzu tłumaczy fundamentalną różnicę pomiędzy świętami pogańskimi a chrześcijańskimi:
"(...) ja zaś ogłoszę znaczenie tego dnia:
Bezcielesny przyjmuje ciało,
Słowo się materializuje,
Niewidzialny daje się widzieć,
Nietykalny daje się dotknąć,
Bezczasowy poczyna się w czasie,
Syn Boga staje się synem człowieczym,
Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki.
Żydzi niech się gorszą, Hellenowie niech się wyśmiewają, heretycy niech sobie ostrząjęzyki! Wtedy uwierzą (...) gdy ujrzą Go schodzącego z niebios i zasiadającego jako sędzia.
To jest to nasze święto, które dzisiaj obchodzimy, jako przybycie Boga do ludzi, abyśmy przy Bogu w domu się znaleźli, albo do Niego wrócili - bo to jest właściwsze wyrażenie - iżbyśmy zdjąwszy z siebie starego człowieka, odziali się w nowego, i jakeśmy w Adamie umarli, byśmy tak w Chrystusie żyli, z Chrystusem razem się rodząc, razem będąc ukrzyżowani, razem pogrzebani i razem zmartwuchwstając.
Uczcijmy to święto nie jarmarcznie, lecz bosko, nie na sposób świecki, lecz nadziemski, nie jako nasze, lecz jako Tego, który jest nasz, a raczej jako Tego, który jest Panem; nie jako święto słabości, lecz uzdrowienia. (...) Nie rozkoszujmy się hulankami i pijatykami (Rz 13,13). (...) Zostawmy to Hellenom i helleńskiemu przepychowi i obchodom! Oni nawet bogom przypisują cieszenie się zapachem ofiar i stosownie do tego czczą bóstwo brzuchem, źli złych demonów twórcy, kapłani i czciciele. My zaś, którzy czcimy Słowo -- jeśli trzeba nam czymś się rozkoszować rozkoszujmy się słowami proroków i Boskiego prawa, i dziejami zbawienia, a szczególnie Ewangelią, która jest podstawą dzisiejszej uroczystości. W ten sposób nasze rozkosze będą stosowne i godne Tego, który nas wezwał na ucztę"
/Mowy/

Na dziś dość.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


So paź 29, 2016 23:21
Zobacz profil WWW
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Wedlug mnie to wiara w Boga zostala w wiekszosci ludow wypaczona i jedynie u Zydow utrzymala sie w najbardziej zblizonej do orginalu formie, z tego tez powodu zostali narodem wybranym.
Pozostali poprzerabiali wiare w Boga (odlamy i rozlamy) do tego stopnia ze w koncu sami nie wiedzieli w kogo i komu wierza. wykreowali takie mnostwo kultow ze w koncu nie mialo to nic wspolnego z wiara w Boga, tylko stalo sie poganstwem i balwochwalstwem, poprzeplatanym z satanizmem.
Powstala sytuacja podobna do tej z przed Potopu i Bog wybral Mojzesza, podobnie jak przed Potopem Noego.


N paź 30, 2016 8:27

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
3 Judaizm
Opisując krytycznie związek świąt różnych religii z Bożym Narodzeniem w pewnym momencie stwierdzamy, że jest w tej kwerendzie jakaś istotna luka – Żydzi i ich święta.
Oczywiście – przecież pod koniec grudnia obchodzi się jedno z najpiękniejszych świąt żydowskich – Chanuka (Poświęcenie Świątyni) .
Święto upamiętnia odbudowę Świątyni i jej poświęcenie w 169 r p.n.e. Stało się to możliwe w wyniku powstania Machabeuszów.
Rozpoczyna się 25 miesiąca kislew i trwa 8 dni . Z punktu widzenia kalendarza gregoriańskiego jest to święto ruchome. Oto daty Chanuka w ciągu kilku lat, poczynając od bieżącego:
Rok Termin święta(od wieczora do wieczora)
2016 - 25 grudnia
2015 - 6-14 grudnia
2016 - 24-31 grudnia
2017 - 12-20 grudnia
2018 - 2-10 grudnia
2019 - 22-30 grudnia
2020 - 10-18 grudnia

Jak widać, Chanuka często obejmuje Boże Narodzenie (choć jeszcze częściej pokrywa się z datą Saturnalii w Cesarstwie Rzymskim). Jej obrzędy związane są ze światłem (zapala się każdego dnia coraz więcej świec lub lamp oliwnych – stąd inna nazwa „Święto świateł”). A jednak nie słyszałem by próbowano ją wiązać z pogańskimi świętami, kultem solarnym czy Saturnaliami. Co więcej, sam Jezus był obecny na tym święcie (J 10,22-23 „Obchodzono wtedy w Jerozolimie uroczystość Poświęcenia świątyni. Było to w zimie. Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona.”). Warto też odnotować żydowski zwyczaj obdarowywania dzieci prezentami i słodyczami w święto Chanuka.
Piszę o Chanuka nie przypadkowo – prawdopodobnie Boże Narodzenie początkowo obchodzono właśnie w dacie Chanuki. Jednak była to data w kalendarzu księżycowym. W pewnym momencie chrześcijaństwo (podobnie jak cały ówczesny świat) przeszło na kalendarz rzymski, w którym data Chanuka jest zmienna. Aby temu zapobiec, zaadaptowano termin Chanuki z konkretnego roku jako stałą datę w roku dla obchodzenia Bożego Narodzenia. Datą tym było „nasze” 25 grudnia.
Być może pewnym świadectwem związków pomiędzy tymi świętami jest – kultywowany gdzieniegdzie wśród chrześcijan – zwyczaj wystawiania w okresie adwentu w oknach dziewięcioramiennego świecznika, podobnego do zapalanej podczas Chanuki chanukiji (dziewięcioramiennego świecznika – nie mylić z menorą, który posiada 7 ramion).
Chanukiję ustawia się przy drzwiach frontowych domu lub na parapecie okna. Przez osiem dni zapala się kolejne świeczki (do dzień dostawia się jedną świeczkę).

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


N paź 30, 2016 11:23
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
4 Różne zarzuty

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Należy obchodzić jedynie święta nakazane przez Boga w Biblii.
Podobnemu stwierdzeniu zaprzecza Biblia. Święto Poświęcenia Świątyni (Chanuka, Święto Świateł) nie jest obchodzone na podstawie nakazu Boga. A jednak Jezus go nie potępiał, co więcej – sam je obchodził w Świątyni (J 10,22-42). Zakazywanie święcenia innych świąt jest dodawaniem do Biblii nakazów, których w niej nie ma. Tym bardziej, że nie widzieli (i nie widzą) w Piśmie podobnego zakazu sami Żydzi, którzy do dziś obchodzą zarówno Chanukę, jak i Purim (które także nie jest świętem nakazanym w Biblii).
Aż się prosi zacytować:
„(…) nie wolno wykraczać ponad to, co zostało napisane, i niech nikt w swej pysze nie wynosi się nad drugiego”/1 Kor 4,6b/ oraz to, co Jezus mówił o faryzeuszach: „Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą."/Mt 23,4/

Pierwszymi obchodzącymi Boże Narodzenie byli pasterze, którym anioł zwiastował „radość wielką” Łk 2,8-20.

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Zarówno Żydzi, i jak i pierwsi chrześcijanie pogańskiego pochodzenia, nie świętowali urodzin, w odróżnieniu od świata pogańskiego, gdzie świętowano urodziny
Boże Narodzenie to nie przyjęcie „urodzinowe” Jezusa (czego dobitnym potwierdzeniem jest fakt, iż nie jesteśmy pewni czy pokrywa się z dniem faktycznych urodzin Boga-Człowieka) . Podczas tego święta rozważamy i cieszymy się z faktu Wcielenia, zapowiedzianego przez proroków. Dnia tego oczekiwał Symeon: „Za natchnieniem więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił: Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa.”/Łk 2,27-29/.
Swoją drogą pewnym chichotem historii jest, iż o „pogańskości” urodzin mówią protestanci – wszak to właśnie w krajach protestanckich kultywuje się zwyczaj obchodzenia tego dnia (w krajach katolickich tradycyjnie obchodzi się imieniny). W Kościele katolickim obchodzenie imienin wiąże się z pamięcią o świętym imienniku („Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę.”/Hbr 13,7/). Rozpowszechnienie urodzin wiąże się z niechęcią reformatorów do wspominania świętych – urodziny świętowano niejako „przeciwstawiając się katolickim imieninom”.
Sytuacja powtórzyła się w Polsce po II Wojnie Światowej, kiedy to komuniści chcieli wyplenić zwyczaje związane z Kościołem i wiarą promując święcenie urodzin w miejsce obchodzenia imienin.
Oczywiście Polacy potraktowali to po swojemu - i dziś obchodzą i jedno, i drugie…

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Jezus przyszedł na świat w miasteczku Betlejem w Judei.
Ewangelia Łukasza 2:8 mówi : " W tej samej krainie byli też pasterze przebywający pod gołym niebem i strzegący nocą swych trzód. "
Dlatego nie mógł to być grudzień ponieważ na tamtych terenach w tym okresie panuje chłodna pora roku i nie wypasa się stad.
Jak pisałem, Kościół nie twierdzi stanowczo, że Jezus narodził się 25 grudnia, jednak powyższy argument jest całkowicie chybiony. Był wysuwany w swoim czasie przez pismo „Strażnica” należące do Świadków Jehowy – ale pismo to musiało złagodzić swoje stanowisko w tej sprawie, gdyż amerykańscy czytelnicy zwrócili redakcji uwagę, iż w lokalnej prasie ukazało się zdjęcie przedstawiające żołnierzy izraelskich poszukujących min na polach w okolicy Betlejem w terminie Świąt Bożego Narodzenia. W tle było widać pasterzy wypasających stada… .

Spójrzmy na dostępne dane klimatyczne dla Jerozolimy (Betlejem leży tylko 8 km dalej). Podane dane dotyczą grudnia:
Średnia temperatura - 9oC
Najniższa zanotowana kiedykolwiek temperatura - -1 oC
Najwyższa zanotowana temperatura - 26 oC
Średnio dni z temperaturą powyżej 21 - 1 dzień
Średnio dni z temperaturą poniżej 0 - 1 dzień
Średnia prędkość wiatru - 10 km/h
Średni opad - 130 mm

Jak widać, średnia temperatura jest wyższa, a opady dwukrotnie mniejsze niż u nas w lipcu na Kasprowym Wierchu (odpowiednio 8,74 oC i 263mm).
Podejdźmy do sprawy inaczej: w najzimniejszym miesiącu w Betlejem średnia temperatura jest taka, jak w Pieninach na przełomie września i października, kiedy to juhasi tradycyjnie dopiero przystępują do sprowadzania bydła z hal. W Judei po prostu konieczność „zimowania” nie istnieje.
Niezależnie od powyższego wiemy, że istniała wówczas w Izraelu specjalna grupa „pasterzy lewickich” którzy zajmowali się hodowlą baranków ofiarnych (przeznaczonych na codzienną ofiarę w Świątyni Jerozolimskiej, „certyfikowanych” jako nieskazitelne - patrz Wj 12,5). Fakt, że właśnie ci pasterze jako pierwsi otrzymali od anioła nowinę, iż narodził się Jezus – Baranek Bez Skazy (1P 1:19) – ma swój specjalny wymiar symboliczny.

Na osobną uwagę zasługuje podany w zarzucie werset: „W tej samej krainie byli też pasterze przebywający pod gołym niebem i strzegący nocą swych trzód."
Otóż w żadnym tłumaczeniu – oprócz tendencyjnego przekładu Świadków Jehowy, a co ważniejsze w oryginale greckim, nie ma zwrotu „pod gołym niebem”. Tłumaczenie dosłowne brzmi: "W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą."

„Pasterze nocą czuwający nad stadem nie są w okolicach Betlejem czymś nadzwyczajnym. (...) Ich przebywanie nocą na wolnym powietrzu jest możliwe w okolicach Betlejem nawet podczas deszczowej pory roku. Na noc pasterze zapędzają wtedy stado do zagrody specjalnie na ten cel przygotowanej z ciernistych krzewów, sami zaś śpią w szałasie. Jeden z nich zawsze czuwa, aby bronić stada przed złodziejem lub dzikimi zwierzętami”/„Ewangelia według św. Łukasza. Wstęp - Przekład z oryginału - Komentarz” ks. F. Gryglewicz, Poznań-Warszawa 1974. Cytat zawdzięczam Włodzimierzowi Bednarskiemu./

znalazłem taki zarzut napisał(a):
W Starym Testamencie czytamy o zebraniu Izraelitów mniej-więcej o tej samej porze roku w czasach Judy i Beniamina:
„I w ciągu owych trzech dni zebrali się wszyscy mężczyźni z Judy i Beniamina w Jerozolimie dwudziestego dnia miesiąca - był to miesiąc dziewiąty; i cały lud rozsiadł się na dziedzińcu domu Bożego, drżąc z powodu sprawy i deszczów.”/Ezd 10,9/
„Ale lud jest liczny a pora deszczowa, tak że nie można pozostać na dworze; a sprawa ta - nie na dzień jeden ani dwa, gdyż wielu z nas w tej sprawie zawiniło.”/Ezd 10,13/
Jak widać w ostatnich miesiącach roku nie można było przebywać na dworze z powodu zimna, nie mówiąc już o nocowaniu.
Po pierwsze, tekst ten mówi, że w tamtych dniach, w tamtym konkretnym roku tak było – nie daje to uzasadnienia dla wyciągania podobnego wniosku jako „normy klimatycznej” (zwłaszcza że obserwacje meteorologiczne temu przeczą).
Po drugie, przytoczony tekst mówi o zebraniu wszystkich izraelitów – „cały lud rozsiadł się na dziedzińcu”. Jest olbrzymia różnica pomiędzy nocowaniem pojedynczych, przyzwyczajonych do surowego życia pasterzy jako straży przy trzodach a utrzymywaniem zebrania całego ludu w mieście, pod gołym niebem .
Zwrot „cały lud” oznacza że byli tam prawdopodobnie nie tylko mężczyźni (w tym starcy), ale także kobiety i dzieci. Mówienie tylko o mężczyznach jest normą w środowisku żydowskim (patrz podobne przykłady np. w Mk 6,44 ; Łk 9,14 czy Dz 4,4).


znalazłem taki zarzut napisał(a):
W żydowskiej kulturze kaznodzieją mógł być człowiek, który ukończył co najmniej 30 lat. Nauczał przez około trzy i pół roku. Wiemy że został ukrzyżowany 14 Nisan (koniec kwietnia). Czyli wystarczy cofnąć się o 33,5 roku od daty śmierci, by uzyskać dzień urodzin przypadający na październik
Jest to – charakterystyczna dla pewnych grup religijnych – konstrukcja, polegająca na „arytmetyce biblijnej” tj. wyciąganiu dokładnych (rzekomo) wniosków z orientacyjnych danych podanych w Piśmie Świętym. W tym wypadku do faktycznie znanej dokładnie daty (14 Nisan) dodany zostaje szacowany bardzo zgrubnie okres działalności kaznodziejskiej Jezusa oraz mocno przybliżony wiek rozpoczęcia działalności .

Także okres 3,5 roku jest wynikiem niezbyt wiarygodnej, daleko idącej interpretacji fragmentu Księgi Daniela (z licznymi śmiałymi założeniami). W rezultacie zwolennicy tej „kalkulacji” określają czas nauczania przez Jezusa na nieco „pół tygodnia” interpretowane jako „3 i pół roku”. Inni z kolei – na podstawie tejże Księgi Daniela – określają czas służby Jezusa na nieco ponad rok (52 tygodnie). Nowy Testament daje nam jedynie przesłanki (niezbyt pewne) że Jezus w czasie swojej działalności trzy lub czterokrotnie obchodził Paschę w Jerozolimie (J 2,13; 5,1; 6,4 i 13, – przy czym w J 5,1 nie ma pewności, czy chodziło o Paschę).
Jezus mógł zacząć działalność zarówno mając dokładnie 30 lat, jak i nawet kilkanaście miesięcy później. Nawet św. Łukasz, określa ten wiek jako przybliżony („Jezus, rozpoczynając swoją działalność, miał lat około trzydziestu” /Łk 3,23/ )


Podobne wyliczenia bywają przedstawiane przez grupy milleanarystyczne dla określenia daty końca dziejów – jak dotąd wszystkie przepowiednie okazały się fałszywe.

znalazłem taki zarzut napisał(a):
W Ewangelii wg św. Łukasza czytamy o zwiastowaniu iż nastąpiło „w szóstym miesiącu”/Łk 1,26/. Szósty miesiąc żydowski to Elul, na przełomie naszych miesięcy sierpnia i września, zatem narodzenie Jezusa musiałoby nastąpić na przełomie maja i czerwca.
Datowanie według Łk 1,26 utrudnia to, iż Żydzi posługiwali się dwoma różnymi kalendarzami; „świątynnym” (używanym głównie do wyznaczania świąt religijnych) i „rolniczym” (czy może „cywilnym”) używanym urzędowo, do datowania umów, określania lat rządów królów i… rejestrowania porodów. Nazwy miesięcy były w obu kalendarzach identyczne, jednak o ile w kalendarzu „świątynnym” pierwszym miesiącem był Nisan, to w używanym na co dzień kalendarzu cywilnym rok zaczynał się od miesiąca Tiszri (w dniu równonocy jesiennej obchodzono święto Nowego Roku, Rosz ha-Szana).
Konsekwentnie, szóstym miesiącem był Adar, przypadający na luty-marzec, a Boże Narodzenie nastąpiło w listopadzie-grudniu.

Dla dociekliwych przelicznik miesięcy:
Tiszri w kalendarzu cywilnym 1, w kalendarzu świątynnym 7, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to wrzesień-październik
Cheszwan w kalendarzu cywilnym 2, w kalendarzu świątynnym 8, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to październik-listopad
Kislew w kalendarzu cywilnym 3, w kalendarzu świątynnym 9, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to listopad-grudzień
Tewet w kalendarzu cywilnym 4, w kalendarzu świątynnym 10, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to grudzień-styczeń
Szwat w kalendarzu cywilnym 5, w kalendarzu świątynnym 11, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to styczeń-luty
Adar w kalendarzu cywilnym 6, w kalendarzu świątynnym 12, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to luty-marzec
Nisan w kalendarzu cywilnym 7, w kalendarzu świątynnym 1, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to marzec-kwiecień
Ijar w kalendarzu cywilnym 8, w kalendarzu świątynnym 2, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to kwiecień-maj
Siwan w kalendarzu cywilnym 9, w kalendarzu świątynnym 3, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to maj-czerwiec
Tamuz w kalendarzu cywilnym 10, w kalendarzu świątynnym 4, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to czerwiec-lipiec
Aw w kalendarzu cywilnym 11, w kalendarzu świątynnym 5, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to lipiec-sierpień
Elul w kalendarzu cywilnym 12, w kalendarzu świątynnym 6, okres odpowiadający w naszym kalendarzu to sierpień-wrzesień

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Boże Narodzenie powoduje, iż ludzie widzą w Jezusie bezradne dziecko, któremu trzeba śpiewać – a nie Pana i Króla. Drugim takim podstępem diabła jest widok Jezusa ukrzyżowanego – jakby diabeł mówił „popatrzcie jaka porażka, oto wasz Bóg”.
Muszę przyznać, że podobne myślenie nie dziwi we współczesnym świecie. No bo jak to? Podczas gdy panuje kult skuteczności i ważności, gdy celebryci prześcigają się w udowadnianiu własnej ważności, sam Bóg ma się rodzić w skrajnej biedzie, wśród prostych ludzi jako bezbronne niemowlę?
Toż nawet poganie wymyślając swoich „bogów” nadawali im często moc już od kołyski (Herakles ponoć dzieckiem w kolebce łeb urwał hydrze). A tu – woły, pasterze, siano i Bóg owinięty w chustę, bo Jego Matka nie miała nawet na pieluszki (w ogóle – Bóg w pieluszkach? Jak się takim Bogiem chwalić?).
A jednak to On tak chciał. Przyszedł na świat nie w pałacu, nie w luksusie, nie jako niepokonany tytan – lecz jako bezradne dziecko. Również potem nie wykorzystał swojej władzy, by się okazać mocnym według modelu tego świata – a przecież gdyby skinął dłonią, pałac Heroda rozpadłby się w pył. Dokonał naszego zbawienia pozornie „przegrywając” z oprawcami.
Dlatego właśnie święty Paweł mógł napisać o Jezusie:
„Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz poddanego próbie pod każdym względem podobnie [jak my] - z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy doznali miłosierdzia i znaleźli łaskę pomocy w stosownej chwili."/Hbr 4,15-16/

Na krzyżu nasz Pan zwyciężył, a nie okrył się porażką. Nie wstydzimy się naszego Boga – ani bezradnego w żłobie w początkach swojej ziemskiej drogi, ani bezradnego na krzyżu na jej końcu. "Chociaż bowiem został ukrzyżowany wskutek słabości, to jednak żyje dzięki mocy Bożej. I my także niemocni jesteśmy w Nim, ale żyć będziemy z Nim przez moc Bożą względem was."/2Kor 13,4/

W następnej części - zarzuty wobec wieczerzy wigilijnej i związanych z nią zwyczajów.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


N paź 30, 2016 11:39
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
5. Zarzuty wobec wieczerzy wigilijnej i związanych z nią zarzutów

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Sama idea wieczerzy wigilijnej pochodzi od tradycji nakazującej zarówno pogańskim Słowianom jak starożytnym Grekom, uczestniczenia w uczcie pospołu z Bogami, podczas której spożywano jadło uprzednio owym Bogom ofiarowane.
Idea wieczerzy będącej jednocześnie obrzędem jednoczącym osoby sobie bliskie zebrane w imię Boga jest mocno zakorzeniona w Starym Testamencie (Wieczerza Paschalna) oraz w Nowym (Ostatnia Wieczerza). Doszukiwanie się źródeł pogańskich jest zbędne.
Oczywiście, wiele religii dostrzegło jednoczącą funkcję posiłku – co jednak w żadnym wypadku nie świadczy o czerpaniu przez chrześcijaństwo ze źródeł pogańskich.

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Stół wigilijny usłany powinien być sianem, lub słomą zboża, którą układa się pod obrus. Jest to bardzo czytelne nawiązanie do zabiegów mających na celu zapewnienie dostatku i płodności, podobnie jak snop żyta, ustawiany jeszcze do niedawna w rogu pomieszczenia, lub na progu domu.
Sianko pod obrusem ma również inne znaczenie - było pierwotnie przeznaczone dla Sleipnira, ośmionogiego konia Odyna (nordycki bóg wojny).
Pozwolę sobie najpierw zacytować kilka fragmentów z Biblii:

"Albowiem chlebem Bożym jest Ten, który z nieba zstępuje i życie daje światu." /J 6:33/
"Odpowiedział im Jezus: Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie." /J 6:35/
"Ale Żydzi szemrali przeciwko Niemu, dlatego że powiedział: Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił." / J 6:41/
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne. Ja jestem chlebem życia." /J 6:47-48/
" Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało, [wydane] za życie świata." /J 6:51/

I jeszcze jedno – Betlejem (heb. בית לחם, Bêṯ Leḥem) oznacza dosłownie "Dom Chleba".
Warto też zauważyć werset:
"Powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie."/Łk 2:7/

Czy autorzy zarzutu czytając choćby powyższe fragmenty z Pisma Świętego, naprawdę nie domyślają się
jaka jest oczywista symbolika chrześcijańska siana pod obrusem i w żłobku oraz słomy zbóż z których piecze się chleb? Czy naprawdę trzeba szukać odniesień u Odyna?

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Choinka jest w rzeczywistości bogiem słońca. W starożytnym Rzymie przyozdabiano domy na cześć boga urodzaju bluszczem. Jabłka – pierwowzór bombek – to symbol płodności.
Jemioła w starożytności była poświęcona bóstwom solarnym.
Wszystkie powyższe „nawiązania” do starożytnych symboli mają wspólny słaby punkt – nawet jeśli w starożytności rośliny były stosowane jako dekoracja świąt pogańskich (przy czym podobieństwa są dość powierzchowne – co ma bluszcz do choinki?), nie mogą być nawiązaniem do ówczesnych obrzędów, bowiem pojawiły się w wystroju świąt Bożego Narodzenia stosunkowo niedawno (do rozpowszechnienia choinki przyczynił się Marcin Luter, który był jej gorącym zwolennikiem).
Najstarsze wzmianki o choince pochodzą z XVI wiecznej Alzacji ( Istnieje wprawdzie – mało wiarygodna, choć piękna – legenda o czynie świętego Bonifacego. Według niej misjonarz miał ściąć olbrzymi, „święty” dąb gdzieś w dzisiejszych Niemczech. Dąb upadając miał zniszczyć inne drzewa, prócz małej choinki. Bonifacy miał wskazać iż „ta jodełka jest większa od waszego świętego dębu” i oświadczyć, iż tak jak choinka jest zawsze zielona, tak chrześcijański Bóg jest wieczny i zawsze gotowy do ofiarowania życia wiecznego.)

Myślę, że dopatrywanie się skomplikowanych nawiązań pogańskich jest zbędne – zarówno drzewo iglaste jak i jemioła pozostają zielone („żywe”) przez całą zimę – nic dziwnego, że stanowią symboliczne nawiązanie do wyznawców Chrystusa, który powiedział o sobie „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”/J 11,25b/, a o chrześcijanach "Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki ."/J 11,26a/

Równie oczywistym nawiązaniem chrześcijańskim w okresie bożonarodzeniowym jest gwiazda betlejemska, wieńcząca drzewko. Co do innych ozdób, to dopracowano się ich bogatej symboliki (łańcuchy – symbol więzi rodzinnych, jabłko – nawiązanie do grzechu Adama i Ewy, dzwoneczki – symbol ogłaszania Dobrej Nowiny itd.), jednak osobiście sądzę, iż większa jej część jest wypracowana post factum. Całkiem zwyczajnie jabłka były zarazem ozdobą drzewka, jak i jedynymi dostępnymi łakociami (pierwotnie dzieci w trakcie wigilii zjadały owoce z choinki), łańcuchy, girlandy i ozdoby z papieru pojawiły się później jako dostępne nawet dla niezamożnych ozdoby itd. Z czasem zaczęto wieszać również pierniczki, cukierki, a jabłka zastępować szklanymi ozdobami.


znalazłem taki zarzut napisał(a):
Lampki i światełka to symbole Słońca i pochodzą z jego kultu.
Światełka na choince pochodzą (i imitują) wcześniejszy zwyczaj, tj. wieszanie na choince świeczek. Żywy płomień świeczek był nawiązaniem zarówno do Jezusa jako Słońca Wschodzącego z wysoka (Łk 1,78), „światła na oświecenie pogan” (Łk 2,32) oraz chrześcijan jako „jasności świata” (Mt 5,14).
Jednak to jeszcze nie koniec – Boże Narodzenie obchodzono pierwotnie w łączności z żydowskim świętem Chanuka. Jest to Święto świateł, którego najważniejszym obrzędem jest zapalanie kolejnych lamp oliwnych lub świec (pierwszego dnia – jednej, drugiego – dwu i tak aż przez osiem dni). Jest to pamiątka lamp, w których przez osiem dni nie wyczerpała się resztka poświęconej oliwy podczas poświęcenia Świątyni Jerozolimskiej po powstaniu Machabeuszy w 164 roku p.n.e.

znalazłem taki zarzut napisał(a):
Opłatek, którym przełamują się bliscy przy stole wigilijnym jest nawiązaniem do pogańskich zwyczajów łamania się kołaczem.
Podobnie jak w przypadku sianka w żłobie czy słomy zboża związanego z symboliką Jezusa-Chleba, trzeba naprawdę sporego wysiłku by przypisywać zwyczaj łamania się opłatkiem, ignorując całkowicie oczywiste nawiązania symboliczne do chrześcijaństwa i judaizmu.
Poczynając od słów modlitwy biblijnej „Ojcze Nasz” gdzie znajduje się prośba „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”, poprzez łamanie niekwaszonego chleba podczas Ostatniej Wieczerzy (gdzie sam Chrystus jest naszym Chlebem Paschalnym), a także liczne sceny w których Jezus łamał chleb (były one tak ważne, że stały się wręcz Jego „znakiem rozpoznawczym” – patrz Łk 24,30-35).
Właśnie od niekwaszonego chleba paschalnego pochodzi opłatek – nie wyrośnięty chleb, używany do odprawiania Eucharystii. Takiego „opłatkowego” chleba poczęli używać rozproszeni po świecie Polacy podczas Wielkiej Emigracji, aby przesłać sobie nawzajem kawałek pieczywa na Boże Narodzenie na znak wspólnoty

Sama praktyka jest pochodną zwyczaju (do dziś zresztą praktykowanego w niektórych parafiach) dzielenia chlebów ofiarnych – tj. rozdawania niekonsekrowanego pieczywa (tzw. darów ołtarza) pośród wiernych.
Niekiedy częstuje się opłatkiem także zwierzęta gospodarskie na pamiątkę tego, że Jezus urodził się w stajni i Jego pierwszą kołyską był zwierzęcy żłób.

Tak sobie myślę...
Muszę przyznać, że z wielkim niesmakiem czytam zarzuty, starające się za wszelką cenę przypisać pięknym, niewątpliwie nawiązującym do symboliki chrześcijańskiej, zwyczajom świątecznym złowrogie (i wyraźnie wydumane pod z góry założoną tezę) odniesienia pogańskie.
Tym bardziej, że nie ma żadnej wątpliwości, że nikt ze zgromadzonych przy świątecznym stole nie nadaje owych wymyślonych znaczeń świątecznej wieczerzy, ozdobom czy dzieleniu się opłatkiem. Przeciwnie, nawet osoby niewierzące wiążą te atrybuty z wiarą chrześcijańską i z najlepszymi cnotami ludzkimi – miłością, więzią rodzinną, pragnieniem i umiłowaniem pokoju.
Aż dziw, że pełni zapału oskarżyciele nie przypisują pogańskiego rodowodu kolędom, szermując argumentem, że przecież również w pogańskich kultach świętom towarzyszyły pieśni…
Jakże inaczej wyglądają dekoracje świąteczne w krajach protestanckich! Królują w nich czerwone (pochodzące z reklamy Coca-Coli) „Mikołaje” (nie mylić z świętym Mikołajem z Miry!), którzy ponoć mieszkają na Biegunie Północnym a głównym bohaterem świąt jest czerwononosy renifer Rudolf. Mimo że domy i ogrody wypełnione są kolorowymi lampkami, próżno szukać w nich odniesień biblijnych. Mieszkańcy tych domów nie spędzają wigilii w gronie rodzinnym, lecz na balach pełnych obcych ludzi…
Zdecydowanie wolę nasze polskie, katolickie zwyczaje:
"Jest w moim kraju zwyczaj, że w dzień wigilijny,
Przy wzejściu pierwszej gwiazdy wieczornej na niebie,
Ludzie gniazda wspólnego łamią chleb biblijny
Najtkliwsze przekazując uczucia w tym chlebie."

/Cyprian Kamil Norwid/


Tyle o Bozym Narodzeniu. Czy to Cię satysfakcjonuje?

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


N paź 30, 2016 11:50
Zobacz profil WWW
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Marek_Piotrowski napisał(a):
(w ogóle – Bóg w pieluszkach? Jak się takim Bogiem chwalić?).


To jest fantastyczne. :)

Dzięki Marku za trud napisania takich postów które są jak kompendium wiedzy, jak również bardzo interesujące.


N paź 30, 2016 22:15

Dołączył(a): Pn lis 03, 2014 15:36
Posty: 427
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Jeśli można wrócić do tego tematu…

Marek Piotrowski napisał(a):
niejeden papież wypowiadał bzdurę teologiczną


Marek Piotrowski napisał(a):
Jest oczywiste, że jeżeli mamy obowiązek wyznawania doktryn nie "zabezpieczonych" nieomylnością, to czasem któraś będzie błędna. Jednak nie pod tym samym rygorem, a generalnie zabezpieczy to nas od błędów w 9 wypadkach na 10.


Gdybyś mógł, proszę, wytłumaczyć mi, jak to się ma do sławnego Syllabusa Błędów bł. Piusa IX, gdzie potępiona została następująca teza:

Syllabus Błędów napisał(a):
Papieże rzymscy i sobory powszechne wykraczały poza granice swej władzy, przywłaszczały sobie prawa władców, a nawet błądziły w ustaleniach dotyczących wiary i moralności.


http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP ... 21864.html

Jest to ważne, bo Syllabus nigdzie nie twierdzi, że owo „błądzenie w ustaleniach dotyczących wiary i moralności” jest ograniczone tylko do spraw nieomylnych; wydaje się, że Syllabus głosi, iż żadna wypowiedź papieska w sprawach wiary i moralności nie była nigdy błędna?! Czy może jednak bzdury gadam i niepoprawnie interpretuję Syllabus, a ten werset Syllabusa potępia wył. twierdzenie, jakoby ogłoszenia ex cathedra nie były nieomylne, przy czym owo ograniczenie jest tam implicite (i tak też może być, w sumie taka interpretacja byłaby najprostsza, być może nawet najbardziej prawdopodobna).

Przyznam się szczerze, że z wieloma punktami Syllabusa mam poważne wątpliwości… dokładniej, odnoszę wrażenie, może błędne, że ów Syllabus potępiał, oprócz tez jawnie fałszywych, również te tezy, co do prawdziwości których dzisiaj nikt, nawet sam Kościół, nie ma wątpliwości. I to jest jeden z tych punktów.

Takoż mam poważne wątpliwości, jak się z historycznego punktu widzenia ma sprawa, że papieże nigdy nie „wykraczali poza granice swej władzy, przywłaszczali sobie prawa władców”. Czy mógłbyś, proszę, powiedzieć mi, czy nieprawdą jest opinia, jaka została mi zaszczepiona, że papieże dawnych wieków dążyli do politycznej dominacji nad krajami chrześcijańskimi?

Godne uwagi są tu nie tylko uczynki papieży Aleksandra VI czy Juliusza II (można dowodzić, że byli oni zamieszani w polityczne intrygi, ale można też bronić tych papieży); przede wszystkim jednak chodzi mi o bullę Bonifacego VIII Unam Sanctum.

Bulla ta ogłosiła, że posłuszeństwo papieżowi jest konieczne do zbawienia. Ale oprócz tego twierdziła, że władza świecka ma podlegać władzy kościelnej do tego stopnia, że władze kościelne mają prawo dokonywać zmian personalnych we władzy świeckiej. Jeśli dobrze rozumiem opis tej bulli zawarty w [url="https://pl.wikipedia.org/wiki/Catholic_Encyclopedia"]Catholic Encyclopedia[/url]z początków XX wieku ( http://www.newadvent.org/cathen/15126a.htm ), to jest obecnie konsensus, że jakkolwiek część o obowiązku posłuszeństwa papieżowi obowiązuje, tak jednak tak ścisła zależność władzy świeckiej od kościelnej „are of a purely historical character, so far as they do not refer to the nature of the spiritual power, and are based on the actual conditions of medieval Western Europe.(„są czysto historyczne w takim zakresie, w jakim tylko nie mówią o naturze władzy duchowej, i są bazowane na uwarukowaniach średniowieczej Europy zachodniej.”) Wydaje się, że przeczy to tezie Syllabusa, iż papieże nigdy nie wykraczali poza swoje prawa ani nie przywłaszczali sobie praw władców. Czy dobrze rozumiem bullę Unam Sanctum i jej obecny zakres obowiązywania?

Syllabus obowiązywał przynajmniej na początku XX wieku. Ta sama [url="https://pl.wikipedia.org/wiki/Catholic_Encyclopedia"]Catholic Encyclopedia[/url] pisała tak:

Cytuj:
Even should the condemnation of many propositions not possess that unchangeableness peculiar to infallible decisions, nevertheless the binding force of the condemnation in regard to all the propositions is beyond doubt. For the Syllabus, as appears from the official communication of Cardinal Antonelli, is a decision given by the pope speaking as universal teacher and judge to Catholics the world over. All Catholics, therefore, are bound to accept the Syllabus. Exteriorly they may neither in word nor in writing oppose its contents; they must also assent to it interiorly.


Cytuj:
Nawet jeśli nie wszystkie potępienia [zawarte w Syllabusie] mają charakterystyczny dla nieomylnych ustaleń status trwałości i niezmienialności, to jednak wszystkie, bez żadnej wątpliwości, mają moc obowiązującą. Jak bowiem wynika z oficjalnego komunikatu kard. Antonelli’ego, Syllabus jest decyzją papieża przemawiającego jako oficjalny nauczyciel i sędzia katolików całego świata. I tak, wszyscy katolicy muszą zaakceptować Syllabus. Nie wolno im zaprzeczać mu ani w mowie, ani w piśmie; muszą też wewnętrznie się z nim zgadzać.

_________________
Także http://forum.wiara.pl/search.php?author=gaazkam&submit=Szukaj


Wt lis 29, 2016 1:19
Zobacz profil

Dołączył(a): N maja 29, 2016 14:48
Posty: 3265
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
gaazkamm napisał(a):
Jeśli można wrócić do tego tematu…

Marek Piotrowski napisał(a):
niejeden papież wypowiadał bzdurę teologiczną


Marek Piotrowski napisał(a):
Jest oczywiste, że jeżeli mamy obowiązek wyznawania doktryn nie "zabezpieczonych" nieomylnością, to czasem któraś będzie błędna. Jednak nie pod tym samym rygorem, a generalnie zabezpieczy to nas od błędów w 9 wypadkach na 10.


Gdybyś mógł, proszę, wytłumaczyć mi, jak to się ma do sławnego Syllabusa Błędów bł. Piusa IX, gdzie potępiona została następująca teza:

Syllabus Błędów napisał(a):
Papieże rzymscy i sobory powszechne wykraczały poza granice swej władzy, przywłaszczały sobie prawa władców, a nawet błądziły w ustaleniach dotyczących wiary i moralności.
To oczywiste - wzmianka o soborach obok papieża pokazuje, że chodzi o wypowiedzi dogmatyczne.


Cytuj:
Jest to ważne, bo Syllabus nigdzie nie twierdzi, że owo „błądzenie w ustaleniach dotyczących wiary i moralności” jest ograniczone tylko do spraw nieomylnych; wydaje się, że Syllabus głosi, iż żadna wypowiedź papieska w sprawach wiary i moralności nie była nigdy błędna?!
Nie tak widział to Kościół.
trzeba koniecznie powiedzieć,iż jest to opracowanie zawierające katalog poglądów, które papież uznał za błędne; nie wydzielono w nim jednak poglądów uznanych za herezję od tych, które są szko- dliwe w opinii Piusa IX. W żadnym wypadku nie jest to jakiś nieomylny dokument Magisterium

W ogóle interpretacja Syllabusa jest trudna - gdyż często odrzucone są przekazane do oceny tezy, w których jest kilka twierdzeń (i tylko jedno jest fałszywe) albo takie, w których odnaleziono nieścisłość w jakimś sformułowaniu.
Najlepiej w takich wypadkach zobaczyć, jak dany dokument był rozumieny w stosowaniu.

Dlatego na przykład w powyższym (nie wiem tego, strzelam) tekst mógł być odrzucony jako nie opisujący sytuacji "zwyczajnej" - a nie na zasadzie "nikt nigdy się nie pomylił".
Cytuj:
, a nie co Ci się wydaje co do zakresu obowiązywania. Czy może jednak bzdury gadam i niepoprawnie interpretuję Syllabus, a ten werset Syllabusa potępia wył. twierdzenie, jakoby ogłoszenia ex cathedra nie były nieomylne, przy czym owo ograniczenie jest tam implicite (i tak też może być, w sumie taka interpretacja byłaby najprostsza, być może nawet najbardziej prawdopodobna).
To też możliwe.

Cytuj:
Przyznam się szczerze, że z wieloma punktami Syllabusa mam poważne wątpliwości… dokładniej, odnoszę wrażenie, może błędne, że ów Syllabus potępiał, oprócz tez jawnie fałszywych, również te tezy, co do prawdziwości których dzisiaj nikt, nawet sam Kościół, nie ma wątpliwości. I to jest jeden z tych punktów.
No właśnie, trzeba tu uważać na szczegóły.

Na przykład tak teza:
17. Należy mieć przynajmniej zasadną nadzieję co do zbawienia wiecznego tych wszystkich, którzy w żaden sposób nie przynależą do prawdziwego Kościoła Chrystusowego.
...przecież nie oznacza że osoby te nie mają szans na zbawienie!
(patrz dalej, gdzie piszę o koniecznym do zbawienia posłuszeństwie papieżowi).

Cytuj:
Takoż mam poważne wątpliwości, jak się z historycznego punktu widzenia ma sprawa, że papieże nigdy nie „wykraczali poza granice swej władzy, przywłaszczali sobie prawa władców”. Czy mógłbyś, proszę, powiedzieć mi, czy nieprawdą jest opinia, jaka została mi zaszczepiona, że papieże dawnych wieków dążyli do politycznej dominacji nad krajami chrześcijańskimi?

Tu akurat IMHO jest proste (choć mogę się mylić) - Syllabus wyraża zdanie że władza papieska przekracza władzę innych władców, stąd nie ma mowy o "przywłaszczaniu".

Zauważ jednak, że czytamy tez iż „Słudzy Kościoła i papież rzymski powinni być wykluczeni od odpowiedzialności i władzy w sprawach doczesnych” zostało uznane za błędne. Nie ma więc mowy o suwerenności
od np. prawa karnego.

Cytuj:
Godne uwagi są tu nie tylko uczynki papieży Aleksandra VI czy Juliusza II (można dowodzić, że byli oni zamieszani w polityczne intrygi, ale można też bronić tych papieży); przede wszystkim jednak chodzi mi o bullę Bonifacego VIII Unam Sanctum.

Bulla ta ogłosiła, że posłuszeństwo papieżowi jest konieczne do zbawienia.

I to jest oczywista prawda.
To zagadnienie to dobry przykład żeby zobaczyć specyficzny język ówczesnych dokumentów.
Pius IX. Encyklika Quanto conficiamur moerore
"Ci, którzy trwają w niepokonalnej niewiedzy względem najświętszej naszej religii, a którzy – pilnie zachowując prawo naturalne i jego nakazy, przez Boga wpisane w sercach wszystkich ludzi, i trwając w gotowości okazania Bogu posłuszeństwa – prowadzą życie uczciwe i prawe, mogą, wskutek działającej łaski i światła Bożego, dostąpić żywota wiecznego, ponieważ Bóg, który widzi, przenika i zna doskonale wszystkie umysły, dusze, myśli i postawy, nie pozwoli w dobroci swej i łaskawości, by ktoś bez dobrowolnej winy został ukarany męką wieczną.
Musimy raz jeszcze przypomnieć i odrzucić bardzo wielki błąd, ku któremu zwrócili się w sposób pożałowania godny niektórzy katolicy: opinię, jakoby istoty ludzkie żyjące w błędach i obce wobec prawdziwej wiary mogły osiągnąć życie wieczne. Jest to ze wszech miar sprzeczne z katolicką doktryną."

Druga część cytatu mogłaby się z powodzeniem znaleźć w Syllabusie, robiąc wrażenie że żaden niekatolik nie może osiągnąć zbawienia - a przecież nie jest ona w sprzeczności z pierwszą częścią cytatu.

Co do samego odniesienie do Unam Sanctam, to w bulli tej zabrakło tego rozróżnienia, które papież poczynił dnia 24 czerwca 1302 r. w obecności posła francuskiego: król, jak każdy inny wierzący, jest poddany pełnej władzy papieża jedynie w zakresie grzechu („ratione peccati").
Także w Pastor Aeternus następuje doprecyzowanie - posłuszeństwo zostaje zinterpretowane jako podleganie, poddanie.

Jeśli chodzi o zakres obowiązywania, to formalnie Unam Sanctam obowiązywała jedynie na terenie Francji. Klemens V, następca Bonifacego wydał bullę Meruit (1 lutego 1306 r.) w której doprecyzował że że władza papieska nie pragnie uczynić jakiegokolwiek uszczerbku w prerogatywach królewskich Filipa.

Piszę tyle o Unam Sanctam, bo w pewnym sensie była źródłem dla Syllabusa w tej sprawie.

Cytuj:
Nawet jeśli nie wszystkie potępienia [zawarte w Syllabusie] mają charakterystyczny dla nieomylnych ustaleń status trwałości i niezmienialności, to jednak wszystkie, bez żadnej wątpliwości, mają moc obowiązującą. Jak bowiem wynika z oficjalnego komunikatu kard. Antonelli’ego, Syllabus jest decyzją papieża przemawiającego jako oficjalny nauczyciel i sędzia katolików całego świata. I tak, wszyscy katolicy muszą zaakceptować Syllabus. Nie wolno im zaprzeczać mu ani w mowie, ani w piśmie; muszą też wewnętrznie się z nim zgadzać.
O ile można się zgodzić, że było to nauczanie obowiązujące, to na pewno nie nieomylne. I raczej aktualne.

Nadto, trzeba odróżnić pomiędzy wolnością polityczną a dogmatyczną:
Na pytania te światło rzuca tekst wydanej zaledwie 21 lat później encykliki Immortale Dei (o ustroju państwa):
Bo jakkolwiek Kościół uważa za niedozwolone stawianie na równi z prawdziwą religią różnego rodzaju wyznań, to bynajmniej tym samym nie potępia jeszcze owych kierowników rzeczypospolitych, którzy dla dopięcia jakiegoś wielkiego dobra, albo w celu przeszkodzenia złemu, pozwalają, by te wyznania spokojnie w państwie istniały. I na to też bardzo Kościół baczy, by nikt przeciw swej woli nie był zmuszanym do przyjęcia wiary katolickiej, bo jak mądrze upomina św. Augustyn, „człowiek nie może wierzyć, jeśli nie ma ku temu woli"

Wychodząc z powyższych założeń, niemieccy katolicy składają w parlamencie nie-
mieckim wniosek tolerancyjny, w którym wyjaśniają różnicę pomiędzy wolnością dog-
matyczną a polityczną:

„To streszcza nasze stanowisko, z którego wysnuwamy oświadczenie: w kwestii współżycia obywateli państwowych zajmujemy stanowisko wolności religijnej, domagamy się równego dla wszystkich prawa, aby każdy obywatel religię swą wyznawać mógł w sposób, jaki odpowiada jego przekonaniu. Nie żądamy tego wyłącznie dla siebie, lecz dla ogółu.
Ze swej strony musimy usunąć nieporozumienie, które się tu może zaznaczyło. Jeśli twierdzimy, że za podstawę współżycia obywatelskiego nie chcemy uważać przekonania religijnego jednego wyznania, to nie orzekamy tym samym, że wszystkie wyznania są nam równoznaczne lub obojętne; żądając tolerancji religij-
nej, nie zamierzamy brać w obronę indyferentyzmu religijnego. Pragniemy jedynie, by nie wykonywano żadnego nacisku państwowego. Nikt nie ma być zmuszany do wstąpienia lub wystąpienia z jakiegokolwiek kościoła. Przynależność do zespołu wyznaniowego polegać winna na wolności"



Nie wiem, czy ta odpowiedź Cię zadowoli (sam widzę że jest nieco chaotyczna i niekompetentna)- potrzeba tu byłoby chyba większego znawcy starożytnych dokumentów (e razie potrzzeby szukał w tekstach Mozgola -nie pamiętam niestety imienia).

To, co chciałbym żeby zostało to dwa twierdzenia: po pierwsze syllabus był dokumentem aktualnym, z nie niezmiennym i nieomylnym - po drugie, dokumenty tego rodzaju trzeba czytać ostrożnie, gdyż bardzo często zawierają co innego niż by się (niekiedy pozornie w sposób oczywisty) wydawało. Najlepiej badać, jak były stosowane.

_________________
pozdrawiam serdecznie
Marek
Obrazek


Wt lis 29, 2016 17:55
Zobacz profil WWW
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 25, 2014 11:09
Posty: 35
Post Re: Czy zielonoświatkowcy są sektą?
Byłem zielonoświątkowcem „nawróconym” z katolicyzmu przez około 10 lat.
Dlaczego ?.
Po prostu, ich doktryna pokrywała się po części z moimi przemyśleniami o chrześcijaństwie i o Jezusie Chrystusie.
W kilku punktach o tym co zakłada doktryna „zielonoświątkowców”.
1. Jezus narodził się z Panny Marii, dziewicy, dla zbawienia tych, którzy w niego uwierzą. W Jezusie Boże Słowo stało się także człowiekiem.


2. Jezus – odwieczne Boże Słowo - przyjął postać sługi, uniżył się, wyparł się samego siebie - swojej boskości i był posłuszny aż do śmierci krzyżowej. Oddał życie na krzyżu za tych, których uważa za swoich przyjaciół i, którzy nimi są, za tych, którzy w Niego uwierzyli bo tak spodobało się Bogu Ojcu, bo taka była wola Ojca. Złożył siebie w ofierze przebłagalnej.

To co napisałem w punkcie 2 jest zgodne z Pismem Świętym. Nie winią Żydów za śmierć Jezusa. Jezus MUSIAŁ umrzeć i to w taki właśnie sposób aby wykonały się proroctwa. Gdyby nie umarł na krzyżu nie byłoby zbawienia. Wykonał tylko wole Ojca. Zielonoświątkowcy nie tylko, że nie obarczają winą Żydów za śmierć Jezusa ale - co więcej – wierzą, że są nadal narodem wybranym i, że Bóg ma jeszcze plany względem nich .

3. Za to co Jezus uczynił Ojciec wzbudził Go z martwych i wielce wywyższył. Odwieczne Boże słowo, Boży Syn, które stało się ciałem, Jezus, powróciło do Boga Ojca jako zmartwychwstały Syn Człowieczy. Jest równym Ojcu. Jest pośrednikiem –jedynym- pomiędzy ludżmi i Ojcem. Wstawia się za tymi, którzy Go wzywają. Ojciec wysłuchuje modlitwy tylko tych, którzy zwracają się do Niego tylko w Imieniu Jezusa.

4. Jezus powróci.

Pomimo, że nieznana jest data kiedy to się stanie to jednak każdy dzień przybliża ten moment. Dlatego wierni winni być czujni. Zielonoświątkowcy są przekonani, że na ziemi nie ma Jezusa nigdzie i pod żadną postacią. Nie uznają Jego obecności w tym co katolicy nazywają „najświętszym sakramentem”. Uważają to za bałwochwalstwo. Zgodnie z ewangelią, kiedy Jezus zapowiadał swój powrót to mówił aby go nie szukać nigdzie na ziemi chociaż będą mówić, że Chrystus jest tu albo tam. Ostrzegał aby temu nie wierzyć gdyż On pojawi się jak błyskawica i wszyscy ci, którzy Go oczekują rozpoznają ten moment. Natomiast - w sensie duchowym - Jezus jest obecny w każdym, który Go zaprosi do swojego życia jako zbawiciela i uczyni Panem czyli zrezygnuje z własnego ego. Jest także pośród tych, którzy gromadzą się w Jego imieniu.

5. Duch Święty, który od Ojca I Syna pochodzi jest dawcą różnych darów i objawia prawdę o Jezusie Chrystusie, uświęca, rozświetla grzeszną naturę człowieka przez co – w razie potrzeby - przynagla do pokuty. Jest źródłem radości. To szatan jest przyczyną smutku ponieważ grzech, którego jest źródłem oddziela człowieka od Boga. Dla człowieka wierzącego bliskie relacje z Bogiem są radością. Pokuta jest przywróceniem zdrowych relacji z Bogiem. Przynagla także do wzajemnych relacji w miłości i w przebaczeniu pomiędzy ludżmi. Ponieważ wzajemne przebaczenie jest warunkiem Bożego przebaczenia.

Uważają, że zesłanie Ducha Świętego ma kapitalne znaczenie. Ponieważ, po wniebowstąpieniu Jezusa to On właśnie działa w wierzących w taki sposób, że skupia ich uwagę na dziele i osobie Jezusa Chrystusa, napomina, przynagla do pogłębiania wiary. Prowadzi do Ojca.

6. Wierzą w zmartwychwstanie i sąd ostateczny, jednakże ci, którzy zaprosili Jezusa jako zbawiciela do swojego życia i poddali się działaniu Ducha Świętego są uświęceni i pewni swego zbawienia i nie muszą obawiać się sądu.


7. Chrzest. Wcześniej musi być świadomość grzesznej natury człowieka i grzechu, który oddziela go od Boga. Potem następuje proces nawrócenia czyli świadomy wybór świętości i uznanie Jezusa jako zbawiciela i Pana i uwierzenie w Ducha Świętego - dawcę radości i darów z gotowością ich przyjęcia. To wszystko jest przyczyną przemiany umysłu, nowego narodzenia. Oznacza to, że człowiek taki bez nakazu, świadomie, z własnej woli opowiada się po stronie Jezusa Chrystusa pragnie stać się Jego uczniem, być chrześcijaninem i dawać temu świadectwo. Kiedy staje się świadomym tych przemian prosi o chrzest. Chrzest poprzez zanurzenia w wodzie jest symbolem zanurzenia w śmierci Chrystusa i tym samym śmierci starego człowieka a wyjście z wody symbolizuje nowe narodzenie i życie dla Jezusa. Jest też manifestacją - wobec świta widzialnego i niewidzialnego - przynależności do Jezusa.

Zielonoświątkowcy błogosławią dzieci i powierzają je Bogu w modlitwie wobec zgromadzenia. Chrzczą natomiast tych, którzy są świadomi swojego wyboru.

8. Wyznanie grzechu.
Grzech jest przeszkodą w społeczności z Jezusem, zasmuca Ducha Swietego, może prowadzić do śmierci duchowej. Ktoś kto ma świadomość skutków grzechu, pragnie jak najszybszego uregulowania relacji z Bogiem. W modlitwie pokutnej staje przed Bogiem i w imię Jezusa prosi o wybaczenie. Jeżeli był to grzech popełniony publicznie to prosi także zgromadzenie o wybaczenie. Wierzy, że za wyznane grzechy Jezus poniósł śmierć na krzyżu i wobec tego może już uważać się za oczyszczonego z grzechu tak jakby go nie było. Jednakże w skrajnych przypadkach, zgromadzenie podejmuje decyzję , o nie odpuszczeniu grzechu i ewentualnym wydaleniu ze społeczności wierzących. Decyzję taką zazwyczaj poprzedza modlitwa i post. Wykluczony ma możliwość powrotu pod warunkiem, że odwróci się od grzechu i w miarę możliwości naprawi jego skutki.


9. Wierzą w Trójjedynego Boga: Ojca, Syna, Ducha Świętego.

10. Maria matka Jezusa po jego narodzinach była autentyczną żoną Józefa i miała z nim dzieci. Jest wzorem wiary doskonałej. Umarła jak każdy człowiek.

Zielonoświątkowcy twierdzą, że tak zwane objawienia maryjne są manifestacją przeciwnika Jezusa, który -dla zmylenia-podszywa się pod Jego matkę i, który skupia uwagę na sobie samym i w ten sposób odciąga ludzi od samego Jezusa jako zbawiciela i jedynego pośrednika.

11. Podstawą ich wiary jest tylko Biblia.
Nie uznają tym samym dogmatu świętej tradycji, którym posługuje się K.K. w swojej nauce.

12. Wierzą, że Jezus także dzisiaj uzdrawia i każdy chory, który z wiarą uzdrowienie przyjmie będzie uzdrowiony. Dopuszczają jednakże – jak w przypadku Hioba - boży dopust.

13. Obchodzą pamiątkę Wieczerzy Pańskiej.

W odróżnieniu od K.K. uważają chleb i wino spożywane podczas pamiątki wieczerzy za obraz ciała i krwi Jezusa. Nie uznają przeistoczenia. Jezus stał się w sensie symbolicznym barankiem paschalnym. Przecież Żydzi nie pili krwi baranka tylko posmarowali nimi drzwi co uchroniło ich od śmierci. Jezus nie pozostawił swojego ciała do spożycia. Jest natomiast ofiarą przebłagalną. Tylko i aż tyle. Nie możliwe jest dosłowne traktowanie słów Jezusa o spożywaniu Jego ciała. Tak samo jak m.in. 8. błogosławieństw wygłoszonych na górze czy też niemal wszystkich jego wystąpień. Jezus używał obrazów.

14. Przestrzegają prawa obowiązującego w państwie na terenie którego żyją.

Jeżeli istnieje coś na co prawo zezwala a jest to jednocześnie sprzeczne z nauką Jezusa to oczywiście – poza wszelką wątpliwością - nie stosują się do prawa świeckiego.

15. Łaska.
Wierzący korzysta z łaski, dzięki której jest zbawiony. Zbawienie zatem jest za darmo. Człowiek nie jest w stanie żadnym uczynkiem pozyskać przychylności Boga. Może skorzystać - co najwyżej - z Jego łaski dzięki nowemu narodzeniu się, które także jest z Boga. To On jest Ojcem. Człowiek narodzony z Boga, Boże Dziecko jest powołany i uzdolniony przez Ducha Świętego do dobrych uczynków, które to są dowodem jego wiary.

Uczynki zatem nie są przyczyną do zbawienia ale skutkiem zbawienia.




Oczywiście na poboczu ruchu zielonoświątkowego działają grupy, którym trudno przypisać jakiekolwiek treści do których odwołują się, w zdecydowanej większości zbory zielonoświątkowe. Zaciemniają obraz całego ruchu. Zbory o zdrowym rdzeniu łączą się w Kościoły, w których wypracowuje się doktrynę dla całego ruchu zielonoświątkowego. Powstają uczelnie kształcące pastorów. Czują się jednością z innymi wyznaniami –denominacjami o charakterze ewangenikalnym -jak sami to określają. W związku z tym można – a nawet należy – uznać nieokreśloną bliżej ilość zborów ( Kościołów ) z różnych denominacji jako jedno zgromadzenie w Kościele Chrystusowym.

Uważam, że nazywanie sektą całego nurtu ewangelikalnego – w ramach, którego ma swoje miejsce Kościół Zielonoświątkowy - w odniesieniu do Kościoła Katolickiego jest równoznaczne z przyjęciem tezy że sektą jest KK w odniesieniu do KZ. Dlatego proponuję aby kościoły zajmowały się własnymi problemami bez przy przypinania łatki „sekta” tam gdzie nie ma ku temu podstaw obiektywnych.


So sty 27, 2018 14:23
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 85 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL