Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 06, 2025 13:01



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
 Pytanie do zakonnic - czym jest dla Was powołanie? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): Pt maja 23, 2008 9:01
Posty: 2
Post Pytanie do zakonnic - czym jest dla Was powołanie?
Witam, przygotowuję multimedialne spotkania, w których sztuki wizualne (fotografia, grafika itp.) łączą sie z prozą/poezją i muzyką. Spotkania nie mają charakteru religijnego i będą prezentowane jako kameralne wydarzenia artystyczne w luźnej atmosferze Kawiarni Bursztynowej na Molo w Sopocie. Bohaterkami jednej z prezentacji są zakonnice (np. http://plfoto.com/1504835/zdjecie.html).

W związku z tym chciałbym zadać pytanie, które umieściłem w tytule tematu. Zależmy mi na wypowiedziach zwartych, syntetycznych; mile widziana poezja. Proszę pamiętać, że odbiorcami Waszych słów (świadectw ?) będą osoby "z zewnątrz" Kościoła, niekoniecznie życzliwe wspólnotom zakonnym. Dlatego bardzo zależy mi na szczerych, przemyślanych wypowiedziach kobiet, które wybrały właśnie taką drogę w życiu.

W tym cyklu będzie prezentowanych 10-15 zdjęć i chciałbym wybrane odpowiedzi wykorzystać jako komentarz do poszczególnych fotografii.

Z góry dziękuje za pomoc.


Pt maja 23, 2008 12:08
Zobacz profil

Dołączył(a): N mar 25, 2007 18:09
Posty: 3852
Post 
Przecież zakonnice prowadzą ascetyczny tryb życia i nie zależy im na rozgłosie ,chcesz poznać zakonnice to musisz pokochać Jezusa.


So maja 24, 2008 16:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt maja 23, 2008 9:01
Posty: 2
Post 
Tu nie chodzi o rozgłos, tu chodzi o podzielenie się swoim doświadczeniem. Uchylenie na chwilę drzwi do swojego świata.

Zdaję sobie sprawę, że taka lapidarna formuła wypowiedzi nie jest komfortowa, ale jak zaznaczyłem, chodzi o inicjatywę artystyczną, w której niejako przy okazji pojawił się wątek religijny.

Mam nadzieję, że uda się zaprezentować ten projekt w jeden z czwartkowych wieczorów w drugiej połowie czerwca.


So maja 24, 2008 22:29
Zobacz profil
Post 
Poszukaj na necie...

Zakonnice mają bardzo napięty plan dnia i raczej nie czytają tego forum...

ja znalazłam na stronie Karmelu:

Cytuj:
Powiedziałam "tak" Maryi
karmelitanka bosa

Zacznę od tego, że nigdy nie chciałam być siostrą zakonną. To nie było dla mnie i już! Kiedyś w szkole średniej przyszła taka myśl, ale z niezbyt czystych pobudek: miałam dosyć nauki, a życie w zakonie wyobrażałam sobie jako proste i bez problemów. W czasie studiów jeździłam na europejskie spotkania młodzieży (z Taize). Przede wszystkim przyciągały mnie spotkania modlitewne, atmosfera rozmodlenia w ogromnych halach, gdzie młodzi modlili się, śpiewali kanony. Niestety byłam tak towarzyska, że nie potrafiłam zgodnie ze swoimi pragnieniami chodzić tylko na modlitwy, ale ze znajomymi zwiedzałam też mnóstwo zabytków. Myślę, że już wtedy Jezus szukał dojścia do mnie. Ale ciągle byłam głucha na Jego cichy głos, nie potrafiłam określić tej tęsknoty i pustki, które były w moim sercu. Ciągle liczyłam, że rodzina, znajomi, góry zapełnią tę pustkę: chciałam być zwykłą dziewczyną ze zwyczajnym i pięknym życiem... Lecz ciągle byłam nienasycona, nic nie mogło mnie zaspokoić...

Przełom nastąpił po 4-tym roku. Już za rok miałam uczyć w szkole. A ja powoli uświadamiałam sobie, że to nie jest moje powołanie! I to mnie przerażało - nie chciałam być nauczycielką. Ale kim mam być w takim razie, co mam robić w życiu? Na szczęście dotarła do mnie ta prawda, że nawet jeśli ja nie wiem, to Bogu na pewno nie jest to obojętne, kim będę. On ma dla mnie swój plan. Muszę go tylko odczytać. W tym czasie przeżyłam też małe nawrócenie. W sąsiedniej parafii Francuzi wystawili Misterium. Poruszyło mnie ono głęboko. Dotarło do mnie jaką jestem egoistką, żyję tak jakbym Boga nie kochała, jak mało daję z siebie, jestem niedzielnym katolikiem. Nie były to przyjemne odkrycia. Ale dzięki nim miałam szansę coś zrobić z sobą...

W czasie wakacji moja bliska koleżanka dzwoni do mnie, że mogę wyjechać za granicę i zarobić, tylko że muszę zdecydować się natychmiast (zobaczyłam w tym palec Boży, szansę daną mi przez Niego aby coś zrobić z Jego darem - życiem). Już za tydzień wyjechałam do Austrii (na 10 miesięcy z przerwami), gdzie opiekowałam się samotną staruszką. Miałam tam "trening" przed Karmelem: samotność, bardzo regularny tryb życia. Tak chcąc nie chcąc miałam czas i warunki, aby choć troszkę poznać Boga. A bardzo chciałam. Wzięłam ze sobą Pismo Św., Katechizm Kościoła Katolickiego i kilka książek religijnych - naprawdę pragnęłam zaprzyjaźnić się z Nim i pokochać Go. Ten czas był też dla mnie sprawdzianem czy potrafię żyć dojrzale, samodzielnie. Liczyłam na to, że On pomoże mi zadecydować co dalej. Pod koniec mojego pobytu pojawiła się po raz pierwszy myśl, że może Bóg pragnie, abym po prostu oddała Mu swoje życie, abym została siostrą zakonną. Ale odrzuciłam ją jako bezsensowną i nierealną: "Ja zakonnicą? To niemożliwe!"

Pamiętam jeden szczegół z tamtego czasu, kiedy po powrocie do Polski w czasie pielgrzymki do Częstochowy (z której chciałam na początku uciec) przechodząc obok klasztoru klarysek nagle poczułam sympatię do ich życia, co było dla mnie zupełnie niezrozumiałe... Później przyjaciel naszej rodziny został misjonarzem - przeżyłam szok - ktoś tak bliski został wezwany przez Boga. I zrozumiałam, że ja też mogę być powołana, że to wcale nie jest niemożliwe. Wcale mnie to nie cieszyło. Czułam jednak, że szczęście odnajdę wypełniając wolę Boga, bo On przecież mnie kocha i chce mojego dobra. Lecz ten pomysł oddania życia Bogu, który w sobie odkrywałam, wciąż mi się nie podobał. Nie wiedziałam czy to jest rzeczywiście wola Boża. Postanowiłam sobie, że zmuszę Boga, aby ujawnił mi swoje plany. Przez kilka miesięcy chodziłam codziennie na Mszę św. - a jedyną intencją było poznać Jego wolę.

Znów pojechałam do Austrii (tym razem tylko na 2 tygodnie) i całkiem przez przypadek wzięłam ze sobą Dzieje duszy (niedawno kupiła je moja siostra i miały dość znaczną objętość, więc mnie skusiły). Przeczytałam je i zachwycił mnie Karmel i św. Teresa. Dotarło do mnie, że jeżeli Bóg rzeczywiście chce, abym była siostrą zakonną, to chciałabym być karmelitanką i to klauzurową! Ale cóż miałam świadomość tego, że bardzo mało się modlę i że nie potrafię się modlić... A poza tym w książce był tylko adres karmelitanek czynnych. W czasie wakacji pojechałam więc do nich na rekolekcje. Tam zrozumiałam, że mimo tego, że nie potrafię się modlić jeżeli będę karmelitanką to tylko bosą ! Jednak ciągle nie byłam przekonana, że to jest moja droga, że to Bóg wybrał ją dla mnie. Nie wiedziałam, że On objawia swoją wolę przez pragnienia serca człowieka. A ja tęskniłam za Bogiem, za bliskością z Nim, za prawdą, pięknem, dobrem i miłością i czułam, że tylko w Nim odnajdę je w całej pełni. Zastanawiałam się, jakie jest moje powołanie? Czy mam oddać moje życie Bogu? Czy dam radę? Czego On pragnie? Czy potrafię być karmelitanką? Jeśli On tego chce to tak. Ale czy może chcieć mnie taką? Pewnej nocy poczułam wyraźnie, że Jezus naprawdę chce mnie mieć tylko dla siebie. Ale cóż, to był jeden błysk, a później przyszła codzienność i moje wahania, brak odwagi, by wszystko postawić na jedną kartę, by zaufać do końca. Pojawiły się jeszcze wątpliwości, czy to pragnienie Karmelu nie wynika po prostu ze strachu przed życiem, czy to nie będzie ucieczka? Czekała mnie jeszcze długa droga. Świat mnie pociągał, życie kusiło swoim pięknem - żal mi było wszystko zostawić.

Powinnam już dawno szukać pracy, a ja ciągle w zawieszeniu - nic nie robię. I nagle, w ostatnich dniach sierpnia, praca sama wchodzi mi w ręce: niedaleko mojego domu będę uczyć matematyki. Przyjęłam to jako wolę Boga. Starałam się zapomnieć o moim powołaniu, uznając że to była moja fantazja.

Lecz Jezus nie zapomniał. Któregoś dnia dzwonią moje siostry, że chodzą do duszpasterstwa karmelitów i czy nie chciałabym pojechać z nimi w góry. Wstrząsnęło mną - nigdy nie słyszałam o karmelitach w Krakowie. Odebrałam to tak, jakby Jezus powiedział: "Ja z ciebie nie rezygnuję". Nie miałam wyjścia - pojechałam. I nie żałowałam. Poznałam wspaniałych ludzi, którym wiele zawdzięczam - wśród nich dojrzewała moja decyzja.

Ciągle wmawiałam sobie, że nie wiem jaka jest Jego wola, ciągle Go prosiłam, aby mi jasno powiedział czego pragnie ode mnie. Próbowałam zorganizować sobie życie na własną rękę. Chciałam udowodnić Bogu i sobie, że tu jest moje miejsce, że jestem tu szczęśliwa i że także tu mogę żyć blisko Niego. Szalałam z wyjazdu na wyjazd, z nart na rower. A równocześnie czytałam książki, które miały mi pomóc pogłębić więź z Bogiem. Szukałam towarzystwa ludzi, a z drugiej strony ciągnęła mnie samotność. I co jakiś czas, w najmniej spodziewanym momencie, wracała pustka i tęsknota, której nie mogłam zrozumieć i zaspokoić.

Pod koniec wakacji, w czasie których byłam na kajakach, w górach, uczyłam się pływać na desce - nie nudziłam się, dotarło wreszcie do mnie, że nie mam po co prosić Boga, aby wyjawił mi swoją wolę, gdyż On dawno to uczynił. Teraz następny krok należy do mnie. Miałam już dosyć tego szamotania, tej niepewności, czułam że dłużej tego nie wytrzymam. Na następny dzień odważyłam się i poszłam do Karmelu w Zaindexanem, w moim mieście - nie chciałam już tego przeciągać. Chciałam już wstąpić! Gdy usłyszałam, że mogę wstąpić dopiero w czerwcu, to poczułam się zawiedziona. Czekać tyle czasu! Podjęłam pracę w nowym roku szkolnym. I znów nie spieszyłam się, chociaż mogłam coś zrobić, by siostry wcześniej mnie przyjęły. Widziałam same przeszkody: czy mogę tak nagle zostawić szkołę, nie widziałam powodu dla którego miałabym się spieszyć. Teraz szkoda mi tego czasu, który już mogłam przeżyć w Karmelu, ale dzięki niemu bardziej dojrzałam wewnętrznie. Zobaczyłam też swoją bezradność, niemoc w pracy. Nie potrafiłam pomóc młodym ludziom uwikłanym w nałogi, niewierzącym, aby otworzyli się na innych, by uwierzyli w Boga, w Jego miłość... Zrozumiałam, że dopóki Bóg nie otworzy serca człowieka, to nasze wysiłki, aby uczynić go szczęśliwym nie przyniosą rezultatu. Doświadczyłam, uwierzyłam, że jedynie modlitwą mogę pomóc Bogu dotrzeć do człowieka. Już wiedziałam, że najowocniej i najpiękniej mogę służyć ludziom w Karmelu. I wiedziałam, że Bóg czeka tutaj na mnie. Po dziesięciu miesiącach przekroczyłam progi klauzury. Patrząc teraz, z perspektywy kilku lat wstecz, podziwiam delikatność i cierpliwość Boga. On do niczego mnie nie zmuszał, pragnął abym w pełnej wolności odpowiedziała na Jego wezwanie. Mam świadomość, że mogłam tego nie uczynić. Dziękuję Mu, że nie dopuścił do tego. Teraz wciąż odkrywam szczęście w życiu prostym, ukrytym i niezrozumiałym dla wielu. Wiem, że ciągle muszę walczyć o swoje powołanie, abym była mu wierna. Codziennie dziękuję za nie, prosząc abym wytrwała i cała była dla Jezusa, abym modlitwą i ofiarą swego życia w klauzurze ogarnęła wszystkich.

Codziennie dziękuję Bogu za dar Jego miłości, jakim jest dla mnie życie w Karmelu i możliwość coraz pełniejszego odpowiadania na Jego wezwania.

Wszystko przez Teresę
karmelitanka Dzieciątka Jezus

Łaskę powołania Pan pozwolił mi odkryć w sobie w wieku sześciu lat! Już wtedy pociągał mnie i intrygował znajdujący się w kościele parafialnym obraz św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Po latach stwierdziłam z niemałym zdziwieniem, że jako młoda dziewczyna wybrałam sobie właśnie to miejsce w kościele na udział w niedzielnej Eucharystii. Tak więc wzrastałam jakby pod okiem Teresy. Koleje młodości nie były proste. Rodzących się wiele pytań, wątpliwości, szukanie wartości, zmaganie się z sobą. I znów Teresa dawała o sobie znać. Ktoś podarował mi w prezencie Dzieje duszy. Odłożyłam je na półkę. Czekały na mnie prawie półtora roku. W czasie grypy poczułam przynaglenie by przeczytać tę mało kolorową (na pierwszy rzut oka) książkę. Jakie było moje zdziwienie gdy każda strona odkryła piękny świat, jakim była dusza Teresy. Od razu stwierdziła: Ona jest wspaniała! Ale ja Jej nie potrafię naśladować. Dzięki Teresie zaczęłam poznawać Karmel, którego bardzo się bałam. Stąd, wiele wysiłku kosztowało mnie powiedzieć Jezusowi "tak" na łaskę powołania. Jednak we wszystkim co mnie dotykało czułam dłoń, która przedziwnie mnie prowadziła.

Dziś pragnąc w życiu urzeczywistnić drogę całkowitego zdania się na Boga, pytam Teresę: "Jak Ty to zrobiłaś, że mimo upływu czasu Twoje słowa i przykład nadal są aktualne?"

Każdego dnia błogosławię Pana za łaskę powołania. Wdzięczności nie sposób zamknąć w słowach, toteż niech życie stanie się - Magnificat.

Tajemnica powołania, w której wszyscy jesteśmy zanurzeni
karmelitanka misjonarka

Otoczenie wiejskie, w jakim wzrastałam, sprzyjało bardzo bliskiemu kontaktowi z naturą. Do dziś oddycham niezapomnianymi wrażeniami: pracy z ziemią, wonią i szumem lasu, kołysaniem drzew, majestatycznym przesuwaniem się chmur, dotykiem wiatru, ciepłem słońca, wieczornym niebem rozgwieżdżonym... Tak, lubiłam zapatrywać i zastanawiać się: o czym to wszystko mówi? Przyciągało w tym wszystkim coś - język piękna, język bezsłowny Język potęgi ponad człowiekiem i dla człowieka.

W parze z obserwacją życia przyrody, obserwowałam życie biednego człowieka: już jako dziecko, zetknąwszy się z tajemnicą śmierci, zauważyłam: przecież to życie tutaj kiedyś na pewno się kończy... Dołączały obserwacje o jego słabości, kruchości, niewystarczalności...

Odczuwałam, tak, z pewną już logiką łączyło się przeświadczenie, że Ktoś nad tym wszystkim jest, i nie tylko że jest, ale że pod Jego spojrzeniem nieustannie jestem. Z czasem moją myśl przejmował fakt, że ten Ktoś też pragnie zostać zauważony. Czasami coś mi boleśnie odbierał, by zwrócić się do Niego!

Żyjąc wśród prostego ludu religijnego (katolickiego), naturalnie słyszałam o Bogu... Moja Babcia była dla mnie jak Św. Teresa od Jezusa - stwierdzam to z perspektywy czasu - to ona zwróciła moją uwagę na modlitwę. Widzę tę sytuację jak dziś: wychodziłyśmy do kościoła, zamknęła dom, wyłożyła klucz na parapet okna i zatrzymałyśmy się na moment tam - na chodniku z kamieni. Pamiętam jak mówiła, by myśleć o tym co się mówi odmawiając Ojcze nasz... Wzięłam to sobie do serca.

Te i innych wiele epizodów i spostrzeżeń zachowuję z wdzięcznością w sercu... A przez ok. 20 lat przeplatały się różne: perypetie przedszkolne, szkolne, rodzinne, koleżeńskie. Także ważne pierwsze iskry miłości: odzywało się pragnienie bycia kochanym i kochania, czego - jak to później odkrywałam potwierdzająco - i sam św. Augustyn, będąc już biskupem, nie wstydził się wyznać, czy też Franciszek Palau (założyciel Karmelitanek Misjonarek). W nim, we Franciszku, odkryłam podobieństwo historii życia - historii poszukiwania czegoś, co odpowiedziałoby na pytania, na ciągły niedosyt i zdrowe niezadowolenie.

Ale zanim go poznałam musiałam "zauważyć" istnienie zakonnic. Wcale nie myślałam zostać jedną z nich. To wydarzenia przeplatane refleksją sprowokowały we mnie jakieś dziwne przynaglenie wewnętrzne: czego chcesz?, co wybierasz? Dojrzał czas, kiedy zdecydowałam: "Idę tam! Wybieram to!" Wstąpiłam i przyjęto mnie do Karmelu Misyjnego. Wtedy wydalało mi się, że już wszystko zrobiłam - okazało się inaczej.

Pomału potwierdzała się intuicja spotkania jedynej odpowiedzi w Bogu. Bogu - Trójcy, który zaprasza wszystkich nas do tej samej komunii jaka istnieje w Nim. Ale i poszerzyły się, ukonkretniły i umocniły horyzonty: mogłam studiować teologię, wejść głębiej w korzenie naszej wiary, rozradować się upewnieniem historycznym "Boga z nami" w historii konkretnej, poznawać Jego sposoby objawienia się i działania w niej; mogłam umocnić zaufanie ale i zaangażowanie się w wsłuchiwanie się w Jego plany, by poddać się Jego twórczemu działaniu w służbie człowiekowi dziś i tam gdzie jesteśmy, w naszej konkretnej historii.

Tak więc reszta do zrobienia przed nami. W moim wnętrzu został naszkicowany ideał czy obraz i podobieństwo Miłości, ale ku jego dopełnieniu prowadzi radosno - bolesno - chwalebna droga, jaką wskazał nam Chrystus (Droga) - poprzez konkretność doczesną, historyczną.


http://www.karmel.pl/powolania/baza.php?id=04


Cz maja 29, 2008 14:01
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 4 ] 

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL