Sytuacja finansowa wygląda tak: 1.000 zł na moim koncie, ale co miało spłynąć to spłynęło i już nie ma nowych wpłat.
Niestety sprawa się skomplikowała, bo:
1. właściciel kombinuje z ceną, raz jest 2.600, później 2.700 i 2.800, zaliczka go nie interesuje, bo "ma chętnych, żeby sprzedać od ręki", opowiada coś o siedemnastoletniej klaczy z papierami (rzekomo matka tej "naszej", papier małopolski), którą też chce sprzedać i raz woła za nią 4.000 a później 3.000... Znów wystawił aukcję na allegro i cena "kup teraz" za 18-to mies. to 3.100
2. w poniedziałek jadę z Liv...
pierwsza strona jej wątku
http://www.proequo.pl/forum/viewtopic.php?id=53&p=1
końcówka jej wątku
http://www.proequo.pl/forum/viewtopic.php?id=53&p=4
... no więc jadę z Liv do kliniki uniwersyteckiej w Berlinie. Oni jako jedyni zgodzili się oglądać Malutką po zobaczeniu jej RTG. Sama diagnostyka będzie kosztowała 200 euro (prawie 800 zł) + ok. 100 zł transport po kosztach paliwa (Tomku, dziekuję!). Jeśli dadzą choć cień szansy, Liv będzie operowana. Z ceny diagnostyki można łatwo wywnioskować, jaki będzie koszt ewentualnej operacji...
Słuchajcie, czy mogę ofiarowane przez Was pieniądze przeznaczyć na Liv? Być może właściciel zmięknie, gdy dłuższy czas nie uda mu się sprzedać kobyłki i zejdzie z ceny. W przypadku Liv to już nawet nie jest walka o zdrowie i sprawność... to walka o życie.
Każdy, kto nie zgadza się, by przesłane przez niego pieniądze zostały przesunięte na Malutką, niech napisze mi e-maila, PW (tylko proszę o wyrozumiałość i cierpliwość, nie mam stałego dostępu do netu), lub smsa i poda swoje dane, a ja odeślę mu całą kwotę, gdy dostanę miesięczne rozliczenie z banku.
Muszę zadbać o konia, którego już mam. Ale to nie znaczy, że rezygnuję z Młodej. Jeżeli właściciel nie sprzeda jej w najbliższym czasie, a sprawa Liv jakoś unormuje, to podejmę akcję - wierzę, że z Waszą pomocą.
Sandra