WKU, czyli jak się robi idiotę z poborowego
Kilka dni temu.
Zbliża się 27 czerwca - dzień wyjazdu. Od 26go rusza rekrutacja na uczelnie. 30 mija termin odroczenia zas. służby wojskowej. Wchodzę więc na stronę internetową mojego WKU. Są numery telefonów - wybieram "Oficer Dyżurny".
Mija chwila...
-"Wojskowa Komenda Uzupełnień (tu lokalizacja), słucham..."
Mówię o co chodzi...
-"A czy był już pan u nas po maturze?"
-"Nie."
-"To jak się 26go pan zarejestruje to proszę przynieść potwierdzenie".
26 czerwca 2006
Ranek. Trzeba wstać, żeby zdążyć z wszystkim, co by mieć papier do WKU. Najpierw przychodnia - załatwić papierek o zdrowiu na studia. Chwila czekania, obsługa błyskawiczna*
Teraz rejestracja w necie, do okienka wpłacić na konto wydziału, formularz wydrukowany, i na uczelnię. Kolejki nie ma, jestem czwartym kandydatem.
Chwila oddechu w domu, i czas jechać do WKU. Słońce praży niemiłosiernie, w Bombardierze (NGT6) Sodoma i Gomora. Kawałek drogi (źle podjechałem), i jestem.
Widać że mamy do czynienia z instytucją wojskową, o czym informuje na s tablica "Zakaz Fotografowania". Wchodzę, chwile kręce się po budynku.. Jest - odnalazłem właściwy pokój. Mówię, o co chodzi, i dowiaduje się:
-Że nie miałem po co przychodzić, bo oni wiedzą że ja będe studiował, i dopiero mam przyjść jak się dostanę, a na podstawie mojego papieru i tak nie przedłużają. Mówię więc, że zostałem poinformowany inaczej.. i co się okazuje ? Że pod telefonem "Oficer Dyżurny" jest portier, bo instytucja "zmieniła profil na cywilny"
Podsumowując - dzięki temu, że byłem w pierwszy dzień, udało się zapisać bez kolejki. Sęk w tym, że nie usprawiedliwia to robienia ludzi w balona przez poważną (chyba) instytucję :/
* - Na szczęście mając 19 lat można spokojnie być zapisanym do lekarki z poradni dziecęcej. Po prostu trzeba się nie przepisywać
Umożliwia to ominięcie 3godzinnej kolejki do internisty, i możliwość czekania przed "Gabinetem dziecka chorego", gdzie "poza sezonem" czeka się zwykle w okolicach 30 min