@Monte: oprócz polityki i religii zajmujesz się fantastyką?
Skoro ciężko sobie wyobrazić, to po co pytasz?


Po czym tak wnosiz? Kontrkandydat odwoływał się do demokracji dopiero wtedy, kiedy przegrał. Irańczycy mają wybór między kandydatmai że ho ho.

To byli mieszkańcy miast. Kilkadziesiąt tysięcy demonstrujacych.
Obojętnym obojętne jest to, kto rzadzi. Qui tacet, decidere videtur.


Są głupi ale są i stanowia zagrożenie. USA niepotrzebnie nie obalało Saddama w 90 latach kiedy miało okazję, a w XXI w. spieprzyli sprawę.
Myślisz że Irańczycy chcą, aby jakieś cudze wojska zaatakowały ich kraj? Tak bardzo chcą okupacji?
Nie wiadomo co w przyszłości stanie się z Irakiem, na pewno nie można powiedzieć, że żyje się tam obiektywnie bezpiecznie; może na Al-Jazeera pojawi się program publicystyczny "Co z tym Irakiem?".
USA ma kłopoty finansowe i jeszcze utknął w Afganistanie. Atak na Iran to political fiction.

W tej chwili. Choć z drugiej strony- nigdy nie stwierdziłem, że to ma być demokracja, która zresztą sama w sobie jest ułomna. Wydaje mi się, że przede wszystkim coraz więcej ludzi, szczególnie młodych z miast, chce większej wolności i swobody. Niekoniecznie musi to być od razu demokracja.
Choć oczywiście USA by znalazło odpowiednich kandydatów- choćby na siłę.


Nom. Pytanie ilu jeszcze bało się wyjść na ulice, a ilu poza miastami w ogóle wie co się dzieje w kraju. No i pytanie kim jest te kilkadziesiąt tysięcy- osobiście uważam, że tysiąc wykształconych, inteligentnych ludzi orientujących się "o co kaman" jest więcej warta niż milion piszący:
"bo tak powiadają ,,starsi i mądrzejsi"
Pitagoras twierdzi, że mu z tyłu śmierdzi, a Tales dowodzi ,że to nic nie szkodzi."


Osobiście uważam, że obalanie Saddama kiedykolwiek było złym pomysłem. Tyle, że "cywilizacja zachodu" pod jednym punktem jest niezwykle ułomna- mamy zbytnie parcie na bycie humanitarnymi i nie bratanie się z wrogami demokracji. Saddam de facto był ok, jak na warunki Iraku- spokojnie można byłoby się z nim dogadać i zrobić pupilka na smyczy. Tylko, że to trochę źle wygląda, że bratamy się z dyktatorem, lepiej rozpętać wojnę w której zginie więcej ludzi, niż przez reżim.


Wow, widzę jedziemy na ostro. To my w ogóle bierzemy pod uwagę otwarty zbrojny konflikt? Ja cały czas myślę o zamachach stanu, przewrotach, etc. Choć gdyby była taka potrzeba mocno mi się wydaje, że kosztem Iraku i Afganistanu USA bez problemu zmiażdżyłoby Iran.
Koniec stanów, jako potęgi militarnej, jest na dziś dzień baaaaaaardzo odległy. A przynajmniej tak długo, jak są w stanie kupować jeden okręt w cenie 2/3 całego rocznego budżetu WP.
A jeśli mówimy o political fiction- to moim skromniutkim zdaniem stabilny i pro amerykański Irak oraz Afganistan są świetnymi kleszczami na krnąbrny Iran dając w odległej przyszłości (choć dziś w teorii też) możliwość otwarcia na dzień dobry 2 frontów po kilkaset tysięcy luda każdy.

Ale obydwa te kraje nie są stabilne ani pro amerykańskie. Władza Karzaja to Kabul i okolice.
Jedyne co osiągnięto to wypchnięcie talibów i al Kaidy do Pakistanu, gdzie juz zamachy wezbrały na sile. Jesli Zardari zostanie obalony i radykałowie przejmą bron nuklearną to ona pójdzie na USa.
Zresztą juz ją mogą miec bo w Rosji na pewno dokładnie nikt tego wszystkiego nie ogrania.
Byly viceprezydent Dick Cheney mówił o tym, że terrorysci zaatakują USa bronią nuklearną. Ktos kto świetnie zna tematykę islamu powiedział, że przewiduje ten atak do max. 20 lat. I to będzie atakktóry zmiecie USa takie jak je znamy.

Irak wpadł we wpływy Iranu- bo rządzi tam teraz większość szyicka. Wyrzuciliśmy świeckiego dyktatora faworyzującego mniejszość sunnitów, który trzymał Iran w szachu.

,

a jeśli to nie blef ?

Ale Ty rozumiesz język polski w którym napisałem moją wypowiedź? Jeśli tak to przeczytaj jeszcze raz to co napisałem, może Ci się rozjaśni...


Nie pójdzie. Broń nuklearna może być użyta przeciwko komuś kto jej nie posiada, albo jako straszak. Szczególnie na stany, bo pakistan dużo tego nie ma, a USA jest w stanie zrobić z całego bliskiego i dalekiego wschody radioaktywną pustynię w 2 godziny.


Z Rosji zginęło około 100 bomb walizkowych, z USA około 7, w tym wodorowa chyba.


ROTFL. Inaczej tego nazwać nie mogę. Zniszczą jedno miasto, szkoda. Jeśli w ogóle im się uda- granice USA są dobrze chronione, w przeciwieństwie do Polskich, przed przemytem czegokolwiek radioaktywnego. A jeśli coś takiego nastąpi, to ja współczuję terrorystom, bo wtedy stany pokażą dopiero całą swoją potęgę i całą wściekłość nie licząc się ze zdaniem kompletnie nikogo. Co i tak nie będzie miało znaczenia, bo wszyscy, łącznie z Rosją ich wesprą. Dlatego, że sami mają problemy z terrorystami i nie chcą żeby to wydarzyło się u nich.


Wiem. I jak mówię w tym temacie co chwilę- to był zły ruch.


To dostanie taki wpieprz, że nie będzie wiedział gdzie ma twarz, a gdzie tyłek. Poważnie- nikt na świecie nie pozwoli jakiemukolwiek państwu użyć broni masowego rażenia. Jeśli jakieś spróbuje dostanie na dzień dobry takie bęcki, że hoho. A żeby powalić na kolana USA czy Rosję nie wystarczy 1, 5, ani 100 bomb atomowych. One są potężne, ale nie aż tak...

Rozumiem, tylko nie wiem na jakiej podstawie zakładasz, że sytuacja w tamtych regionach rozwija się w stronę pro amerykańskości i stabilności ? No chyba, ze to takie fiction bez żadnych warunków wstępnych tzn. pure fantasy.



Zakładając instynkt samozachowawczy obydwu partnerów.



Granica z Meksykiem nie jest dobrze chroniona. Tamta drogą wlewają się do USA Meksykanie a także terroryści. Mam podać linki czy moje słowo wystarczy ?



Skoro tak to powinni wspierać USA juz teraz. Ale tego nie robią bo trwają w złudzeniu, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Kamal Salem były terrorysta opowiadał jak w Libii szkolił ich ktoś z KGB.


Świetnie.

Nie podzielam Twojego optymizmu.

Brawo, kolejny Kapitan Oczywistość na tym forum. To oczywiste, że takie może być założenie końcowe, co nie znaczy, że w tej chwili tak jest.


Nie obydwu, tylko jednego. Na świecie są 2 kraje, zdolne zniszczyć inny w 100%, a przez to rozumiem kompletne zniszczenie całego kraju do wypalonej ziemi. Są to Rosja i USA. Oba mają dobre stosunki w tym momencie, a każdy inny kraj może co najwyżej użądlić, ale nie zabić.


Jest najlepiej chronioną granicą na świecie. Wystarczy, że ktoś tam się pojawi i już zjeżdżają się odpowiednie służby. To, że udaje się ułamkowi procentu dostać, to oczywiste. Ale to nie znaczy, że uda się coś więcej bo wewnątrz stanów jest dalsza kontrola, także promieniowania.


Chyba żyjesz w innej czasoprzestrzeni. Rosja nie tak dawno wyraziła wstępną możliwość wysłania swoich wojsk do Afganistanu. Cała Europa wspiera USA, nawet Luksemburg wysłał całych 2 żołnierzy do Iraku. Każdy kraj sojuszniczy z USA wspiera USA.


Wow. Cóż za fascynujący przełom w tym temacie. A Polacy walczyli jako najemnicy w afryce. I co, dowodzi to tego, że PRL popierał np. niepodległość Liberii? Otóż nie, po prostu są ludzie mający pewne umiejętności, a chcący je sprzedać...
Matko, nie rozśmieszajcie mnie takimi głupimi stwierdzeniami...

@A, w kwestii formalnej, nie masz racji z ta granicą.
Najlepiej strzeżoną granica świata na ten monet jest nasza wschodnia granica, możesz spokojnie w to wierzyć.

Jasne że nie ma...nie chce mi się teraz googlować, ale ostatnio była draka jak nielegalni przekroczyli granicę i zabili amerykańskiego farmera...

najlepiej strzeżoną granicą jest ta miedzykoreańska

Faktycznie, dopiero o tym teraz pomyślałem, ale to dlatego, że jest też znacznie krótsza. Druga- Izrael, Trzecia Meksyk-USA. Choć niedługo ma być tak jak koreańska- w sporej części pilnowana zdalnie i automatycznie przez kamery i roboty.

i zrobił sie offtopic. naprawde wróćcie do tematu , ajak nie to załóżmy temat o szczelności granic na świecie.
Tu jest temat o zagrożeniu dla pokoju swiatowego i o jego 2 winowajców

Nie ma to jak spłaszczać problem, robić go jednowymiarowym w/g jedynie słusznej ideologii kołaczącej się gdzieś tam w Twoim mózgu.
W tej chwili nie ma zagrożenia dla pokoju światowego, ergo- temat można zamknąć.