Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest N cze 16, 2024 19:46



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1046 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 70  Następna strona
 Czy Bog sie usmiecha? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 14, 2003 15:22
Posty: 600
Post 
jeszcze mie tu brakuje, wiync tyż cosik z humoru napisza:

Dwaj mali chłopcy stoją przed kościołem, z którego wychodzą właśnie nwożeńcy. Jeden mówi:
-Patrz jaki teraz bydzie czad!
Po czym biegnie do pana młodego i woła:
-Tato, tato ... ... .


Paninka spaceruje wzdłuż szosy, czekając na okazje. Zatrzymuje się przejeżdżający ksiądz i mówi:
- Dziewczyno, jesteś na złej drodze.
- To tędy TIR-y nie jeżdżą? - odpowiada panienka.



to na razie na tyla, może jeszcze coś dodom tu


N paź 19, 2003 14:49
Zobacz profil
Post 
Pewien przystojny wikary był stale nagabywany przez panienki. Kiedyś w czasie kazania wyznał:
- Mam tylko jedną niewiatę w moim życiu, a jest nią moja matka.
Uspokoiło się. Ks. proboszcz przy nastepnym kazaniu, nie chcąc być gorszym od wikarego, rzekł:
- Mam tylko jedną niewiastę w moim życiu, a jest nią matka księdza wikarego......



Na probostwo przychodzi pewien parafianin i pyta:
- Proszę księdza, zmarła moja teściowa. Skremować ja czy pogrzebać?
Ksiadz na to:
- Dla pewności i to i to.


Pewien ksiądz, choć młody wiekiem dał się poznac jako tegi kaznodzieja. Czasem wręcz nie mówił, ale malował obrazy słowami. Słuchano go w najgłebszej ciszy:

- I oto, bracia i siostry, staje się rzecz zdumiewająca! Ów drugi łotr skazany na śmierć jakby przejrzał na oczy. Widzi zło swojego życia, zaczyna żałować. Choć umierający, choć rozpostarty i przybity do krzyża. z całych sił bije się w piersi.....



Spotkali się trzej księża: Anglik, Niemiec i Polak, i rozmawiali na temat kolekty. Ksiadz angileski mówi:
- Ja kreślę koło na ziemi i podrzucam koszyk z pieniędzmi do góry. To co znajduje się wewnątrz koła, to moje, a poza kołem - to dla Pana Boga.
Niemiec tak opowiada:
- Ja znów kreślę na podłodze linię i to, co znajduje się po mojej stronie, to moje, a pod rugiej to dla Pana Boga.
Ksiadz Polak zaś mówi tak:
- Ja cały koszyczek podrzucam do góry i to, co chwyci Pan Bóg, to Jego, a co spadnie na ziemię, to moje.


Pewien chłopiec nie był pewny, czy w kosciele w czasie nabożeństwa widział biskupa czy sw. Mikołaja. Zapytał więc księdza:
- Kto to był?
Kapłan odparł:
- Jesli ci cos dał, to to był św. Mikołaj, a jeśli cos chciał - to biskup.


Kto to jest kanonik?......................
......................................
..............................
................................




....................
....facio papalis, vox tubaris et venter omnipotens ( twarz papieska, głos donosny i brzuch wszechmogący).



Proboszcz na wsi przychodzi w niedziele do kościoła i chce odprawic mszę św., a tu jeden parafianin. Zatem zdecydował:
- Będzie msza sw., ale nie będzie kazania.
Na to wieśniak:
- Jak mom jedna krowa, to tyż jej dom zreć.
Odbyła się msza sw. z kazaniem. Po mszy kapłan zagadnął wiesniaka jak mu się podobało.
A ten odparł:
- Jo tam sie na świetej teologii nie znom, ale majac jedna krowę, całego żarcia na roz tyż nie daje.



...a teraz anegdoty z zycia. Postacie sa jak najbardziej autentyczne.


Księża zdają egzamin, wsród nich ks. Jan Slązok. W pewnej chwili zdający zastanawia się długo, egzaminujący ks. bp Herbert Bednorz przerywa milczenie: To wszystko było na stronie 15 wskazanej księgi." Na to ks. Jan: "A ja już byłem na 14..."


Jedna z parafianek wyjechała na wczasy nad morze, wtedy to ks. Jan Ślązok ułożył taki wierszyk, który wygłosił na parafialnej uroczystości:

Morze, nasze morze,
chodzi po nim dziewczę hoże.
Nogi ma jak słupy
I woda jej siega do kolan

Jeden z gości zauważył: "Nie rymuje się!" Ks. Ślązok na to: " Bydzie się rymować, jak bydzie przypływ."


pozdrowka :)


Wt paź 21, 2003 8:14
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Nooo... Spodobało mi się, nieważne że ściągnięte:

Krzyś pyta mamę
- Dlaczego tak utyłaś?
- Bo wiesz, synku, spodziewam się Twojego braciszka...
- A, to już wiem dlaczego tak utył nasz proboszcz - mówił że spodziewa się wikarego...

Z komentarzem jednej ze słuchających osób - Hmmm, u nas przybyło dwóch seminarzystów a proboszcz wcale nie schudł... :(

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt paź 21, 2003 8:54
Zobacz profil
Post 
Sowieccy żołnierze w czasie wojny dokonywali spisu ludnosci gminy. Przyszli na jedno probostwo i spisywali kolejno:

1 Ksiadz. Piszy Wanie: pop rimski.
2 Koscielny.......... Szto eto koscielny? Szto on diełajet?

- Otwiera i zamyka kosciół, zapala i gasi swiece - pada odpowiedź
- Aha! Piszy Wania: pop mechanik.


Ksiądz mówił kazanie, podczas którego starsza kobieta bardzo płakała. Po mszy św. kapłan podchodzi do babci i pyta, skąd te łzy, a babcia na to:
- Jo, księżoszku, jo miała koza z taką samą brodą jak wasza i ona mi zdechła. I co wos widza, to mie sie moja koza przypomni.



Ksiądz na religii mówił o Sodomie i Gomorze. Na następnej lekcji pyta:
- Jak nazywały sie te miasta, co sie spaliły?
- Stodoła i Komora - odpowiedziały dzieci



Na religii ksiadz pyta:
- Dzieci kochane, jak długo Adam z Ewa przebywali w raju?
- Aż do jesieni - mówi Jasio
- A to dlaczego?
- No bo to trochę trwało nim jabłka dojrzały.


Wikary na katechezie pyta dzieci:
- Ile mamy przykazań Bożych?
- Dziesięc - pada odpowiedź
- A ile kościelnych?
- Dwóch - pan Antek i pan Józek


Na katechezie, ksiądz pyta dzieci:
- Jaki jest pierwszy sakrament?
- Małżeństwo - mówi dziewczynka
- Nie, bo chrzest - odpowiada kapłan
- O nie, proszę księdza - protestuje uczennica - Ja pochodzę z porządnej rodziny, u nas najpierw małżeństwo, a potem dopiero chrzest.


Podczas wizytacji na katechezie dla dzieci wizytator zadaje pytanie "Kto zburzył mury Jerycha?" Dzieci wystraszone odpowiadają chóralnie "My Nie!!!" To samo pytanie zadaje katechetce. Ta odpowiada "Nie wiem. Nie dawno przyszłam na lekcje, więc nie wiem, co było przedtem". Zapytany ksiądz proboszcz odparł: "Tak to już jest - lataja, skaczą, głupieja, a potem winnych nie ma". Wizytator udaje sie z tym pytaniem do ks. biskupa, a on na to nie słuchając: " A co tam głupie mury, niech ksiądz proboszcz wyasygnuje pieniadze i odbuduje".



Katecheta sprawdza wiadomości religijne dzieci przygotowujących sie do I Komunii sw. Jasiu pytany o 10 przykazań wymienia jedno:
- Nie pozadaj żadnej żony bliźniego swego
- Pomyśl Jasiu, cos ci się pomyliło - prostuje ksiądz
- Nie pożądaj zony bliźniego swego nadaremnie - mówi zdecydowanie uczeń.



Starczy :D
pozdrowka


Wt paź 21, 2003 9:46
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Niemieccy archeolodzy znaleźli na głębokości 50 metrów kawałki drutu miedzianego. Po wnikliwej analizie ogłosili, że już 2,5 tys. lat temu starożytni Germanie korzystali z łączności telefonicznej po drutach miedzianych.
Niedługo potem archeolodzy brytyjscy rozpoczęli wykopaliska u siebie i na głębokości 100 m znaleźli kawałki szkła. Po ich zbadaniu ogłosili, że już 5 tys. lat temu starożytni Brytyjczycy korzystali z łącz światłowodowych.
Na wieśćo tym, uczeni polscy przeprowadzili szeroko zakrojone poszukiwania w Polsce. Niestety, ani na głębokości 50, ani 100, ani nawet 200 metrów, nie znaleźli ani kawałka szkła lub drutu miedzianego.
Wniosek: 7 tys. lat temu starożytni Słowianie korzystali szeroko rozbudowanej sieci telefonii komórkowej!

Prelegent usiłujący różnymi przykładami przekonać słuchaczy, że picie alkoholu jest szkodliwe, mówi:
- Gdybyśmy przed baranem postawili dwa wiadra: z wodą i z alkoholem, to czego się napije baran?
- Wody! - odpowiadają słuchacze.
- Macie rację. A dlaczego?
- Bo baran!

Na budowie:
- Panie majster, łopata mi się złamała!
- Oprzyj się na razie o koparkę, zaraz nową przyniosą.

Lecą ludzie samolotem. Nagle z głośnika głos pilota.
- Proszę państwa, proszę się nie denerwować, mamy małą awarię. Proszę przejść na lewą stronę samolotu i spojrzeć przez okienka.
Ludzie przechodzą na lewą stronę, samolot się przechyla, a pilot:
- Jak państwo słusznie zauważyli, lewy silnik płonie.
Mała panika na pokładzie ale od czego drugi silnik... Za chwilę jednak znów głos...
- Proszę państwa, a teraz spokojnie, powoli proszę przejść na drugą stronę samolotu i spojrzeć przez okienka...
Ludzie już bardziej podenerwowani przebiegają na drugą stronę;
- Jak widać proszę państwa, drugi silnik również płonie...
Panika zaczyna wybuchać na pokładzie...
- A teraz proszę spojrzeć w dół.
Wszyscy przylepili się do okienek.
- Jak widać, pod nami rozpościera się duże, piękne jezioro, a pośrodku widać żółty punkcik. To z tego żółtego pontonu mówiła dla państwa załoga!

Pani w szkole pyta Jasia:
- Powiedz mi kim byli: Mickiewicz, Słowacki i Norwid?
- Nie wiem. A czy pani wie kto to był: Łysy, Chudy i Siara?
- Nie wiem - odpowiada zdziwiona nauczycielka.
- To co mnie pani swoją bandą straszy?!

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Wt paź 21, 2003 15:50
Zobacz profil
Post 
Mała dziewczynka stoi na ulicy i płacze, ludzie ją pytają: - Dlaczego płaczesz? - Bo się zgubiłam. - A jak się nazywasz? - Nie wiem. - A jak się nazywa twoja mama? - Nie wiem. - A swój adres znasz? - tak: wu-wu-wu-kropka-basia-kropka-pe-el.

Informatyk poszedł z dzieckiem do ZOO. - Tato patrz jaka dziwna gęś! - To nie gęś, to pelikan. Z tego się robi wkłady do drukarek.

Rozmowa o żonach: - Słyszałem, że się ożeniłeś! - Ano... ożeniłem się! - Musisz być szczęśliwy! - Muszę...

No starczy :)


Cz paź 23, 2003 13:24
Post Czy Pan Bóg się uśmiecha?
Belizariusz zapytał: "czy pan Bóg się uśmiecha?" Moim zdaniem śmieje się do rozpuku ilekroć ktoś usiłuje wmówić komuś, że Go nie ma.
Pokój i dobro! tis


Cz paź 23, 2003 13:33
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Autentyczne wyjatki z opisów wypadków samochodowych sporzadzonych przez kierowców w protokolach zgloszeniowych PZU S.A.:

Wracajac do domu podjechalem do zlego domu i zderzylem sie z drzewem którego nie mam.

Inny samochód zderzyl sie z moim nie ostrzegajac o swoich zamiarach.

Myslalem, ze mam opuszczone okno jednak okazalo sie, ze jest podniesione kiedy wystawilem przez nie reke.

Zderzylem sie ze stojaca ciezarówka nadjezdzajaca z drugiej strony.

Ciezarówka cofnela sie przez szybe prosto w twarz mojej zony.

Odholowalem swój samochód z jezdni, spojrzalem na tesciowa i uderzylem w nasyp.

Przechodzien uderzyl we mnie i przeszedl pod moim samochodem.

Facet byl na calej drodze i wiele razy próbowalem go wyminac zanim uderzylem w niego.

Budka telefoniczna zblizala sie, kiedy próbowalem zjechac jej z drogi uderzyla w mój przód.

Nie chcac zabic muchy wjechalem w budke telefoniczna.

Prowadzilem samochód juz czterdziesci lat, kiedy zasnalem za kólkiem i mialem wypadek.

Broniac sie przed uderzeniem zderzaka samochodu przede mna uderzylem przechodnia.

Mój samochód byl legalnie zaparkowany kiedy wjechal w inny pojazd.

Mój samochód byl prawidlowo zaparkowany w tyle innego samochodu.

Nagle znikad pojawil sie niewidoczny samochód, uderzyl w mój samochód, po czym zniknal.

Bylem pewien, ze ten stary czlowiek nie dotrze na druga strone ulicy kiedy go stuknalem.

Przechodzien nie mial zadnego pomyslu któredy uciekac, wiec go przejechalem.

Kiedy wrócilam do samochodu to okazalo sie, ze on umyslnie albo nieumyslnie zniknal.

Jechalem do lekarza z chorym kregoslupem, kiedy wypadl mi dysk, powodujac wypadek.

Posrednia przyczyna wypadku byl maly czlowieczek w malym samochodzie z duza buzia.

Zdalem sobie sprawe, ze moze byc nieciekawie. Golf jedzie nam w maske. Spojrzalem na zegarek - byla 7:05.

W pewnym momencie drzewo dostalo sie miedzy kabine ciezarówki i przyczepe.

Jechalem sobie spokojnie, a tu nagle zaatakowala mnie wysepka tramwajowa.

Caly dzien bylem na zakupach - kupowalem rosliny. Gdy wracalem do domu, to zywoplot wyrósl jak grzyb po deszczu, przyslaniajac mi pole widzenia w taki sposób, ze nie zobaczylem nadjezdzajacego samochodu.

Mój samochód przelecial przez barierke i wyladowal w kamieniolomie. Mam nadzieje, ze spotka sie to z panstwa aprobata.

Kiedy dojezdzalem do skrzyzowania, nagle pojawil sie znak drogowy w miejscu, gdzie nigdy przedtem sie nie pojawial i nie zdazylem zahamowac.

Wjezdzajac na parking, uderzylem w ogromna, plastikowa mysz.

Jechalem powoli, usilujac dosiegnac szmatki, aby wytrzec okno, która zaczepila sie o fotel. Kiedy ja pociagnalem, uderzylem sie w twarz, stracilem kontrole nad kierownica i wjechalem do rowu. Gdy przyjechalem z powrotem z pomoca drogowa, moje radio zniknelo.

Ostroznie przyhamowalem, aby ta kobieta upadla jak najdelikatniej.

Zatrabilam na pieszego, ale on tylko sie na mnie gapil, wiec go przejechalam.

Ten pieszy strasznie latal po szosie, musialem kilka razy wykrecac, zanim na niego wpadlem.

Zle osadzilem kobiete przechodzaca przez jezdnie.

Kierowca, który przejechal czlowieka: "Podszedlem do lezacego pieszego i stwierdzilem, ze jest bardziej pijany ode mnie".

Poszkodowany przeze mnie obywatel jest teraz w szpitalu i nie chowa urazy. Powiedzial, ze moge korzystac z jego samochodu i wziac jego zone az do czasu, kiedy wyjdzie ze szpitala.

Zobaczylem wolno poruszajacego sie starszego pana o smutnej twarzy, jak odbil sie od dachu mojego samochodu.

Świadek potracenia pieszego: "Zobaczylem, ze w powietrzu na wysokosci 2 do 3 metrów leci, znany mi osobiscie, mieszkaniec Orzechowa".

Samochód przede mna potracil przechodnia, który jednak wstal, wiec tez na niego wjechalem.

Pytanie: "Czy próbowal pan dac ostrzezenie?"
Odpowiedz ubezpieczonego : "Tak, klaksonem"
Pytanie: "Czy druga strona próbowala dac ostrzezenie?"
Odpowiedz ubezpieczonego: "Tak. Zrobila muuuuuu"

Szczury rozmyslnie pozarly tapicerke mojego wozu.

W moim samochodzie zaczely sie bic dwie osy i zostalem ukaszony, przez co wjechalem w auto przede mna.

Wyrzucilo mnie z samochodu, kiedy zjechal z szosy. Dopiero potem znalazly mnie w rowie dwie zablakane krowy.

Usilujac zabic muche, wjechalem na slup telegraficzny.

Na samochód wpadla krowa. Pózniej dowiedzialem sie, ze byla troche przyglupia.

Wiedzialam, ze pies jest zazdrosny o samochód, ale gdybym myslala, ze cos sie stanie, nie prosilabym go, zeby prowadzil.

Kiedy jechalem przez park safari, mój samochód otoczyly male, brazowe, zezowate malpy. Gruba malpa zaczela krecic sie na antenie mojego samochodu zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara. Pomimo moich usilnych staran nie chciala zaprzestac i mniej wiecej w trzy minuty pózniej zniknela w poszyciu lesnym z antena w pysku.

Powiedzialem policjantce, ze nic mi nie jest, ale kiedy zdjalem kapelusz, stwierdzila, ze mam peknieta czaszke.

Co moglem zrobic, aby zapobiec wypadkowi? Jechac autobusem???

No faktycznie, chyba nic :))))))))))))

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Cz paź 23, 2003 14:16
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19
Posty: 12722
Post 
Piekny lipcowy dzien. Las, w lesie cisza.
Slychac cwierkanie ptaszkow, gdzieniegdzie przebiegnie zajaczek, sarenka, w tle slychac leniwe stukanie dzieciola. Po prostu sielanka, idylla.
Wtem z glebi lasu wylania sie potezna chmura kurzu. Widac ze jakis tabun
przebiega rozpedzony przez las.
Zajace uciekaja do swych nor. Zwierzeta w poplochu uciekaja.
Tabun biegnie z wielka predkoscia przetaczajac sie przez las. Nic nie widac,
pyl i kurz wszystko zaslania.
Az wreszcie tabun dobiega do lesnej polanki. Zatrzymuje sie tam. Kurz powoli opada. I nagle okazuje sie ze cala polanka jest wysciełana...... JEZAMI.
Cala polanka grafitowa od ich igielek. Wszystkie sapia i i ciezko oddychaja,
sa zmeczone.
Tylko jeden jez, ten ktory prowadzil caly tabun lekko sie usmiecha, ale caly czas probuje zlapac oddech. Odycha odycha, mysli i wreszcie odzywa sie w zachwycie:
- K...aaaaaaa - JAK KONIE.................. .

_________________
Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony


Pt paź 24, 2003 19:42
Zobacz profil
Post 
Zamach na Polske
(z dzienniczka taliba)



Poniedziałek 7:00

Allah Akbar Cały świat się o nas dowie. Dziś zamach na okupantów z
Polski.
Tym razem na ich ziemi. Cel - Okęcie. Tradycyjnie porwiemy
samoloty - cztery. Jeden spadnie od razu, trzy sparaliżują
pozostałe porty lotnicze.
Zwycięstwo jest nasze!!!

Poniedziałek 17:00

Cały czas nie możemy znaleźć bagaży. Nici z ataku, na dodatek możemy już
stąd nie wyjechać... To nic - jutro atak na Balice - tam musi się udać!

Wtorek 7:00

Dziś bracia wyjechali do Balic. Nie mamy bagaży, ale sterroryzujemy
obsługę plastikowymi nożami i widelcami. Będzie dobrze.

Wtorek 18:00

Bracia talibowie wrócili - śmierdząca sprawa: kazano im zapłacić
za autostradę, wydali wszystkie pieniądze, a jak byli przy lotnisku (15
minut później) kazali zapłacić im znowu. Wycofaliśmy się żeby nie budzić
podejrzeń. Zresztą podobno i tak w polskich samolotach nie dają
sztućców, bo je się tylko kanapki. PS. Jutro atakujemy siedzibę polskiego rządu.

Środa 8:00

Dziś atak na polski parlament - mamy już dwa autobusy z
przyczepami załadowane karbidem. Trotyl ukradli nam w poniedziałek
na lotnisku, nic innego nie dało się skombinować. Autobusy wyjeżdzają o 8:30 -
godziny wyjazdu przyczep jeszcze nie znamy - tajemnica. Plan jest
prosty - przejeżdzamy przez Warszawę i pierdut. Allach jest wielki!!!

Środa 17:30

Znów coś poszło nie tak. Bez problemów dotarliśmy do celu, ale droga
była zablokowana przez samochody. Na wszystkich biało-czerwone wstążki.
W każdym jeden kierowca-samobójca. Chyba przewidzieli nasz atak i wystawili
swoich żołnierzy (prawie sami faceci, żadnych starców i dzieci - no, elita).
PS. Te dziury po drodze to chyba też nie przypadek - czyżby
planowali zaminować nam drogę? Jutro zmiana planów - cel: Pałac Kultury.
Tymczasem wycofamy się pod Warszawę...

Czwartek 7:00

Wstaliśmy rano bo plan wymaga szybkich posunięć, poza tym
zadekowaliśmy się pod Warszawą. Wyjazd o 7:10, przejazd przez Janki, Raszyn,
wysadzamy Pałac Kultury i Nauki (na Sztuki), po czym pryskamy do Klewek, gdzie
bracia talibowie podstawią helikoptery. BUŁKA Z MASŁEM.

Czwartek 17:30

Oddam życie za bułkę z masłem. Stoimy od rana w korku Raszynie.
Jakieś pacany w biało-czerwonych krawatach w kółko chodzą po pasach. Nie da
sie przejechać - próbowaliśmy ich staranować, na szczęście Ahmed
zauważył leżące po drugiej stronie odwrócone brony. Dobrze że nie szarżowaliśmy -
nie byłoby jak wrócić do Janek do McDonalda...
PS. Tym razem rzucili przeciwko nam starców i baby - widocznie nas
lekceważą. Ale my mamy plan - wrócimy w nocy.

Piątek 6:30

Wreszcie przechytrzyliśmy wroga - przyjechaliśmy w nocy. Siedzimy
przed stadionem Legii (X-ciolecia był większy, ale jakieś męty się
kręciły).

Piątek 7:30

Super wiadomość - namówiliśmy na akcję jakąś wycieczkę -
przyjechała autokarami i od razu zgodziła się na akcję. Mają nawet
własne siekiery, materiały wybuchowe i transparenty. Idzie nam jak z płatka. Allach
nam sprzyja.

Piątek 16:30

No nie, co za ludzie - nie dość, że sami dostali pałami, to jeszcze
pobili naszych braci talibów. LUDZIE JAK KTOŚ MA BRODĘ, TO JESZCZE NIE
ZNACZY ŻE JEST ŻYDEM. Żydzi mają PEJSY!!!!! Patrzcie trochę uważniej... Mamy
tego dość. Kit z Polską. Jutro atakujemy SALWADOR!

Sobota 1:30

Jak podaje rzecznik Straży Granicznej, niedaleko przejścia granicznego
w Kołbaskowie zatrzymano grupę wychudzonych, obdartych i głodnych
starców.
Umyto ich i ubrano. Na migi prosili, żeby nie strzyc bród.
Niestety - nawet tłumaczom z ośrodka dla zbiegłych rumunów nie dało się ze starcami
dogadać.
Tyle tylko wiadomo, że chcieli jechać do Ameryki z jakąś "pracą".
Zapewne to kolejna grupa Pakistańczyków z jakiejś wioski. Odsyłamy ich dziś
LOT-em.
Wyglądają na wzruszonych.


Pt paź 24, 2003 21:28
Post 
acha....jeszcze jedno :D
Tym razem po slasku....dla "niekumatych" sluze tlumaczeniem....cena do uzgodnienia :D


W szynku poprały sie ożyroki. Haja była tak zażarto, że jedyn drugimu nagryz ucho. Wisiało mu potym jak stary lacz. I skuli tego była sprawa w sondzie. Jak już syndzia mioł ogłosić wyrok, to tyn oskarżony sie odezwoł:
- Panie syndzio, w tej sprawie je okoliczność łagodzonco.
- Podejcie jako to okoliczniość.
- Bo wiycie - łon na te ucho był blank guchy.




Do granicy dojyżdżoł chłop na kole. Bez rułka przewieszony mioł miech. Na Zoolamtcie zastawiyli go.
- Co tam mocie?
- Piosek.
- Pokożcie.
Chłop symnył miech z rułki i rozwionzoł. Zaczyni w nim grzebać i okozało sie, że rychtyk piosek i go puściyli. Za jakiś tydziyń, uzajś tyn chłop jechoł. Teraz tyn piosek mu wysuli i rozgrabiyli. Nic tam nie znejdli i go puściyli. Jak nastympny roz jechoł, to mieli już prziszykowany przetak.
- I co tam mocie na kole, piosek?
- Ja, piosek.
Cały mu go przesioli. Na przetaku zostało trocha kamyków.
Jak zaś keryś roz przejyżdżoł z pioskym na kole, szef Zollamtu nie wytrzimoł. Wzion go na bok i godo:
- Ty tyn piosek możesz tu przewozić, ale powiydz mi co ty rychtyk szmuglujesz?
- No dyć koła




pozdrowka :D


Pt paź 24, 2003 21:31
Post 
Troszkę się dorzucę, chociaż nie mam ambicji pobić Beliego ;)


Mosze, idąc drogą, zgubił zegarek. Biegnie więc do bożnicy i zaczyna się modlić:
- Uczyń, Panie Boże, cud, abym znalazł ten zegarek, a złożę Ci w ofierze dolara na biednych.
Wychodząc z bożnicy znajduje rzeczywiście swą zgubę. Wraca z powrotem do bożnicy i znów się modli:
- A teraz, Panie Boże, uczyń drugi cud, abym znalazł dolara, którego Ci obiecałem.


Lekarz niedowiarek mówi do Teresy Neumann, znanej stygmatyczki:
- Masz rany na rękach, bo je sobie wmawiałaś przez całe życie.
Na to Teresa:
- Niech pan od dziś wmawia sobie, że jest wołem, zobaczymy czy wyrosną panu rogi.


Adolphe Thiers, jeszcze jako minister, będąc w Rzymie poprosił o audiencję u papieża Grzegorza XVI. Jako protestant wystosował oficjalną prośbę o zwolnienie od panującego zwyczaju przyklęknięcia przed papieżem i ucałowania pierścienia. Zgodę wyrażono. Jednak gdy zbliżał się do papieża, będąc pod wrażeniem wielu idących przed nim, mimo woli lub świadomie przyklęknął. Papież zwrócił się do niego: - Zdaje się, że pan minister potknął się zbliżając się do mnie?


W Tuluzie profesor materialista zapowiedział konferencję przeciw religii przez ogłoszenie na ulicach zaczynające się od słów: „Gdybym jutro umarł…”. W nocy ktoś dopisał: „Nie byłoby wielkiej straty”.


Rozmowa wierzyciela z dłużnikiem. Wierzyciel:
- Zmieniam wiarę, zostaję zwolennikiem reinkarnacji.
- Dlaczego? Skądże ci to przyszło do głowy? – pyta dłużnik.
- Bo wiem z całą pewnością, że byłem osłem, gdy pożyczałem ci pieniądze.


W młodym małżeństwie mąż prawie całą pensję oddaje żonie na wydatki domowe. By pieniądze były racjonalnie wydawane, żona pod koniec miesiąca przedstawia listę wydatków. Męża zastanowiła pozycja „50 zł na cele religijne”. Pyta co to były za cele. W odpowiedzi słyszy – nowy kapelusz dla mnie na święta wielkanocne.


Egzamin przed udzieleniem bierzmowania. Biskup pyta:
- Kto może udzielać tego sakramentu?
Odpowiadającemu chłopcu pomyliło się to z pytaniem kto może otrzymać bierzmowanie i mówi:
- Każdy biskup, który doszedł do używania rozumu.


Katecheta pyta Jasia:
- Ile jest sakramentów świętych?
- Sześć.
- Mylisz się Jasiu, jest siedem.
- Tatuś powiedział, że sześć, bo małżeństwo i pokuta to jeden sakrament.
Do lekarza zgłasza się młoda wdowa, skarżąc się:
- Nie śpię po nocach. Wciąż wzdycham i płaczę…
- Czy nie przeżyła pani jakiegoś nieszczęścia ostatnio?
- Tak, rok po naszym ślubie mąż zginął w wypadku samochodowym.
- Rozumiem panią i serdecznie współczuję – mówi lekarz. – Najpierw jednak chciałbym sprawdzić czy nie ma pani jakiejś choroby.
Po badaniu stwierdza:
- Jest pani zdrowa.
Chcąc ją pocieszyć, dodaje jeszcze:
- Jest pani młoda, zgrabna, niebrzydka. Powinna pani po raz drugi wyjść za mąż, a dolegliwości z całą pewnością miną.
Kobieta spojrzała na młodego lekarza i pyta:
- Czy mam to traktować jako oświadczyny?
- Nie proszę pani. Ja daję tylko recepty. Po ich wykonanie proszę się zgłosić do aptekarza.


Jednym z najbardziej znanych i cenionych kaznodziejów kaznodziei Londynie w drugiej poł. XIX w. był Charles Haddon Supergeon, baptysta. Tłumy ludzi zjawiały się na jego przemówieniach pełnych humoru i pobożności. Gdy zmarł 31 stycznia 1882 r. nad kaplicą, w której spoczywały jego zwłoki, umieszczono klepsydrę z napisem: „Sir Spurgeon odszedł dziś o godz. 11 do nieba”. Ktoś dopisał: „O godz. 16 Spurgeon jeszcze nie przybył. Św. Piotr jest mocno zaniepokojony”.


Umiera jeden z biskupów. Przez kilka godzin stoi przed bramą niebios nie wchodząc do środka.
- Na co on czeka? – dziwi się św. Piotr.
- Na jakiegoś fotografa, by uwiecznił ten moment dla potomności – odpowiada Anioł Stróż biskupa.


- Co kazałeś napisać na wieńcu na trumnę babci? – pyta żona męża.
- „Do zobaczenia” – odpowiada mąż.
- A nie mógłbyś jeszcze dodać „w niebie”?
Mąż zgodził się i zaraz telefonuje:
- Halo! Zakład pogrzebowy? Proszę dodać na wieńcu „Do zobaczenia” – „w niebie”, jeśli będzie miejsce.
Następnego dnia uczestnicy pogrzebu czytają: „Do zobaczenia w niebie, jeśli będzie miejsce”.


N paź 26, 2003 3:06
Post 
To jeszcze te dwa na dobre zakończenie nocy:)

Po poważnej operacji chory otwiera oczy i pyta siedzącą przy jego łóżku żonę:
- Czy ja już jestem w niebie?
- Ależ nie – odpowiada ona – przecież widzisz, że ja jestem przy tobie.


Jerzy przez dwa tygodnie był ciężko chory. Chwilami tracił przytomność. Gdy poczuł się lepiej, lekarz go pyta:
- Czy niekiedy nie zdawało się panu, że już umarł?
- Doktorze, świetnie wiedziałem, że żyję, bo stale byłem głodny i było mi zimno w nogi.
- A jakie to ma znaczenie? – pyta zdziwiony lekarz.
- Bo gdybym był w niebie, to nie czułbym głodu, a w piekle nie miałbym zimnych nóg.


Pn paź 27, 2003 6:01

Dołączył(a): Śr maja 21, 2003 16:12
Posty: 656
Post 
Z życia wzięte...

W pewnej wspólnocie w uroczystość Ofiarowania Pańskiego podczas odmawiania brewiarza kantor podając antyfonę niefortunnie się przejęzyczył. Zamiast: "Symeon wziął w objęcia Dzięcię..." zaśpiewał:
"Symeon wziął w objęcia Dziewicę
i błogosławił Pana"


Pn paź 27, 2003 9:35
Zobacz profil
Post 
Spodobało mi się :lol:
No to macie jeszcze :)

Szczecińska prokuratura badała, czy pracodawca jedne go z miejscowych murarzy nie popełnił przestępstwa, nie zapewniając mu bezpiecznych warunków pracy. Oto treść pisma poszkodowanego murarza do prokuratury:

Szanowni państwo, w raporcie jako przyczynę podałem: „próba samodzielnego wykonania pracy”. W piśmie stwierdzili państwo, że powinienem podać pełniejsze wyjaśnienie. Sądzę, że poniższe szczegóły będą wystarczające.
Jestem z zawodu murarzem. W dniu wypadku pracowałem sam na dachu nowego, trzypiętrowego budynku. Kiedy zakończyłem pracę, stwierdziłem, że mam ponad 150 kg cegieł porozrzucanych wokoło. Zdecydowałem się nie znosić ich na dół pojedynczo, lecz spuścić je w beczce, używając liny na bloku przytwierdzonym do ściany. Po zabezpieczeniu liny na dole, wszedłem na dach i zawiesiłem na niej beczkę załadowaną cegłami. Potem zszedłem na dół i odwiązałem linę, a następnie, trzymając ją mocno, zacząłem powoli opuszczać 150-kilowy ciężar.
W raporcie o wypadku napisałem, że ważę 80 kg. Możecie sobie państwo wyobrazić, jak duże było moje zaskoczenie nagłym szarpnięciem do góry – straciłem orientację, nie puściłem jednak liny. Nie muszę dodawać, że ruszyłem do góry raczej w szybkim tempie, po ścianie budynku. W połowie drugiego piętra spotkałem się z opadającą beczką – to tłumaczy pękniętą czaszkę i złamany obojczyk.
Zwolniłem trochę z powodu beczki, ale kontynuowałem gwałtowne wciąganie, nie zatrzymując się, aż kostki mojej prawej ręki nie weszły w blok. Na szczęście pozostałem przytomny i byłem w stanie nadal trzymać mocno linę pomimo bólu i ran.
W tym samym czasie beczka z cegłami uderzyła o ziemię. W wyniku uderzenia jej dno pękło, a zawartość wypadła. Pozbawiona cegieł beczka ważyła już tylko 25 kg. Przypominam, że ja ważę 80 kg, więc w tej sytuacji zacząłem gwałtownie spadać i w połowie drugiego piętra ponownie spotkałem się z beczką, która tym razem wznosiła się do góry.
W efekcie mam pęknięte kostki i rany szarpane nóg. Spotkanie to opóźniło mój upadek na tyle, że odniosłem mniej obrażeń przy upadku na stos cegieł – złamane tylko 3 żebra.
Z przykrością muszę stwierdzić, że gdy leżałem obolały na cegłach, nie mogłem wstać ani się poruszać, a ponadto przestałem trzeźwo myśleć i puściłem linę. Pusta beczka ważąca więcej niż lina spadła na dół i połamała mi nogi.
Mam nadzieję, że udzieliłem państwu wyczerpujących odpowiedzi potrzebnych do zakończenia postępowania w mojej sprawie. Teraz już państwo zapewne rozumieją, w jakich okolicznościach wydarzył się mój wypadek.
Z poważaniem,
(nieczytelny podpis i nr polisy)


Pn paź 27, 2003 11:17
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1046 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 70  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL