Towarzysze! Chodzi o to, że wpadliście w sidła wypromowanej wojskowej technologii dla celów cywilnych i powielacie wszyscy schemat reklam tak jakby to był wirus, który infekuje olbrzymie ilości mas i zmusza wszystkich do podobnego zachowania. Czy to nie jest chore, że tak łatwo dajecie się manipulować?

A ja mam pytanie, trochę z innej bajki. Przytopiłam ostatnio moją komórkę (jak rzadko nosiłam ją cały czas przy sobie, bo o ironio, czekałam na ważny telefon), to znaczy wpadła mi do wody. wyłowiłam ją, sprawdziłam na innym telefonie kartę, działała, aparat oczywiście nie działał. Ale suszyłam go 2 dni (najpierw suszarką do właosów, ale z daleka, żeby nie przysmażyć, a potem wystawiłam ją na umiarkowane słońce), no i teraz działa. Do suszenia rozłożyłam ją na 4 albo 5 części (na więcej nie starczyło mi odwagi i nie miałam stosownego mini-śrubokręta). Kilka częsci suszyłam wiec w stanie nierozkręconym.
I teraz zastanawiam się czy iśc z tym tel. do serwisu, żeby go rozłożyli na czynniki pierwsze i obejrzeli. Czy sobie odpuścić. Nie chciałabym żeby mi po jakimś czasie zaczął parować, albo rdzewieć.
Doradźcie mi

Właśnie się zastanawiam ila ta impreza może kosztować...

Najprostsze i najpewniejsze jest zapytanie w serwisie. W każdej miejscowości cena takiej usługi może być inna. Nawet w różnych serwisach w tej samej miejscowości.

Jeśli woda nie była słona, kwaśna (np. z octem do marynat), nie była brudna lub tłusta, nie był to wrzątek - to w telefonie nie ma się co zepsuć.
Pozostałości soli mogą wzmagać korozję styków. Zanieczyszczenia mogą powodować zwarcia. Temperatura pow. 45-60 C mogą powodować odkształcenia plastików.
Jeśli w twoim telefonie nie ma aparatu fotograficznego (obiektyw, migawka) to procedura którą wykonałaś jest wystarczająca. W serwisie nie zrobiono by nic więcej.

łojej to była, szczerze mówiąc, deszczówka Więc zawiera w sobie prawdopodobnie wszystko

Mój kolega kiedyś zatopił przez przypadek swój cyfrowy aparat fotograficzny. Suszył go i tak wracał on do stanu używalności mniej wiecej.