Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Śr sie 06, 2025 5:29



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 1046 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31 ... 70  Następna strona
 Czy Bog sie usmiecha? 
Autor Wiadomość
Post 
Z pamiętnika szalonego przedszkolaka

Dzień pierwszy...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola,
chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie
mogą
zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i
ciężkiej harówki.
Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku,
przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak
się
ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy
traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie
znaczy że jestem dziecko!
Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych
narzekań.
Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy
klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię.
Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy w ogóle nie znają się na sporcie: od
razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na
obiad, bo w tym kącie chyba bym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała
nam alfabet. No ku***sko za***ista sprawa. Można sobie wszystko zapisać
i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale
nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie
zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją
zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co
zapisałem.
Popieprzone to wszystko...

Dzień drugi...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.
Dobra by z niej była baba, tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.
Młody Gałązka się chwali, że jego mama jak się spieszy, to wyprzedza
nawet rowerowców. Co tam. Gruby Artur ma jeszcze gorzej. On już musi
chodzić do przedszkola piechotą. Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.
Przez całe dnie nic
nie robi tylko zagląda dziewczynom pod sukienki. Naprawdę nie wiem, co w
tym ciekawego.
Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki. A pod nie
już nie
zaglądałem. Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od
cioci po pysku. Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o
pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela. No dobra, muszę
kończyć bo idzie pani, żeby zabrać mnie z kąta...

Dzień trzeci...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem
śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła
nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest
błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać
błoto mogę
godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś
mówił, że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał
zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie
robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio
moje
kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla
mamy
perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami
trochę
podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i
ja objedliśmy
się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten
stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od
swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej
nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się
tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy
jeszcze
za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak
tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest
jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki
poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę
pobawić...

Dzień czwarty Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze
można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że
trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to
tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie
młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem
dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię.
Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy
na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie
mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w
połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy
kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś
nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy
uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla
żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle
zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do
zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie
zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że
jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni.
Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie
rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet
się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł
ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do
kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan.
Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów
mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było
widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic
nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od
pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...

Dzień piąty Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem.
Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja
mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie
umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba.
Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo
wiedziałem jak się to robi
więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę
nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do
kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem
zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i
okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że
ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie
spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie.
Mama powiedziała że na obiad
będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło
super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i
powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości
męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie.
Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą,
a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem
rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś
nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca
się poświęcać, nikt tego nie ceni...

Dzień szósty Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura.
Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu
Gałązce zaklinowało się (censored) w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i
gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci.
No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się
słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i
dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć
taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane
przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak
porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały
pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę
łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum
czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom
poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę
przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało
się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co
tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział
się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział
że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest
głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i
Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet
ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans,
faktycznie z nimi coś jest nie kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała
nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No
proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...

Dzień siódmy Dzis dowiedziałem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A
wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od
początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi
opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w
nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed
klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech
panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać.
Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje,
bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych
przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz
mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao
tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go
dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na
pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś
wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że
strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to
by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery.
Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego
Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby
Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być
kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co
to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze
mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby
Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają
siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w
pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego
Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była
młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach.
Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego
Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie
poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie
tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym
dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie
trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził
że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i
wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto
lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to
można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w
końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak
spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił
oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął
opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że
jak się
ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których
aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej
zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie,
jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to
dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem,
muszę to sobie jeszcze przemyśleć...


Cz wrz 22, 2005 18:39
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 11:27
Posty: 556
Post ....
Małego Abramka wywalili ze szkoły - żydowskiej oczywiście - za brak postępów w nauce i nieposłuszeństwo. Przenieśli do go innej szkoły - też żydowskiej. Po kilku miesiącach i z tej wyleciał z tych samych powodów. Do kolejnej - to samo. Po jakimś czasie w mieście nie zostało ani jednej żydowskiej szkoły, w której by już Abramka nie znali, został więc umieszczony w katolickiej.
Po tygodniu dyrektor szkoły wzywa tatę Abramka i oznajmia mu, jakim wspaniałym chłopcem jest Abramek - grzecznym, bystrym i w ogóle najlepszym uczniem w szkole.
Tata po powrocie do domu pyta zbaraniały Abramka:
- Abramek, co się z tobą stało? Mówią mi, że jesteś najlepszym uczniem, nie chuliganisz, no wzór cnót. CO ONI Z TOBĄ ZROBILI?
- Rozumiesz tato, pierwszego dnia taki pan w czarnym ubraniu zaprowadził mnie do ciemnego pokoju, w którym wisiał jakiś pan przybity do krzyża i powiedział:
- "Abramek, to jest Jezus Chrystus. On też był Żydem".
I wtedy zrozumiałem, że to nie przelewki

_________________
Jeśli chcesz zrozumieć drugiego człowieka..
nie słuchaj tego co mówi..
wsłuchuj się raczej w to, co przemilcza..
Khalil Gibran


Pn wrz 26, 2005 11:42
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 05, 2005 21:49
Posty: 65
Post 
Blondynce robili operacje i przecieli jej czaszke na pół. Patrzą, patrzą, a tam nic.... tylko żyłka. I przecieli tą żyłkę i ... blondynce odpadły uszy :D :D

_________________
....::::daj się prowadzić::::....


Cz wrz 29, 2005 12:59
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Wywiad z rzecznikiem wrocławskiego MPK:

- Dlaczego pasażer waszego tramwaju nie może przesiąść się >z wagonu do wagonu?
rzecznik wrocławskiego MPK:
- Może, tylko musi skasować drugi bilet.

- Jak to? Przecież nadal jedzie tym samym tramwajem i ma bilet.
- Regulamin przewozowy mówi wyraznie: bilet jest ważny w tym wagonie, w którym został skasowany.
- Przepis przepisem, ale staram się zrozumieć jego sens. Tak naprawdę, dlaczego nie mogę zmienić wagonu?
- Przebiec na czerwonym też pani może, tyle ze ryzykuje pani wypadkiem albo mandatem. A tutaj ryzykuje pani, że złapie kontroler.
- Ale przechodzenie na czerwonym jest niezgodne z prawem, a przesiadanie się z wagonu do wagonu nie.
- Jakby się ludzie tak przesiadali, to kontrolerom byłoby trudno pracować.
- Czyli wygoda kontrolerów ma być argumentem?
- Argumentem jest przepis. A poza tym, jesli kupuje pani bilet na poci±g, to, chociaż do Gdańska jedzie i 15.30, i o 18.15, to pani ma bilet tylko na ten o 15.30.
- Przepraszam, ale tylko jeśli to miejscówka, a u nas jakoś w tramwajach ich nie ma.
- A po co w ogóle się przesiadać?
- Przecież s± sytuacje, kiedy trzeba się przesiąść, na przykład,gdy w naszym wagonie jad± pijani, agresywni ludzie.
- O tak, uciec jest najprościej, a przecież trzeba zainterweniować.
- Szczególnie, gdy się jedzie na przykład z małym dzieckiem?
- Nie ma powodu, by zmieniać wagon. Można, podejść do motorniczego, a on już wie, co robić.
- Ale przecież w drugim wagonie nie ma motorniczego...
- No właśnie, on przestrzega przepisu. Nie ma go w drugim wagonie, bo nie może przejść, gdyż też musiałby skasować bilet.
- To jak interweniować, jeśli jest się w drugim wagonie,w ktorym nie ma motorniczego?
- Przejść do pierwszego i skasować bilet...
- Skasować bilet?!
- Oczywiście. Przepis jest wyraĽny.
- Czy motorniczy przejdzie do drugiego wagonu i interweniuje?
- Jeśli skasuje mu Pani bilet, to tak.
- Ja mam kasować bilet za motorniczego?!
- Oczywiście, przecież mówiłem Pani, że motorniczy nieprzechodzi, bo musiałby kasować bilet. Jeśli chce Pani interwencji, to musi Pani mieć dodatkowy bilet dla motorniczego, a najlepiej dwa, żeby mogł wrocić do pierwszego wagonu.
- A po co będzie jeszcze przechodził?
- Jak to po co? Ktoś musi kierować tramwajem!
- To nie może po prostu przejść jak człowiek?!
- Proszę Pani, przecież przepis wyraĽnie mówi, że bez skasowania dodatkowego biletu nie można przechodzić... Poza tym motorniczy to nie jakiś człowiek, a motorniczy. To zasadnicza różnica!
- Wie Pan, to ja wolę zostać w tym pierwszym wagonie i nie interweniować...
- No widzi Pani, od razu mowiłem: po co przechodzić i robić zamieszanie...

Wywiad jest autentyczny choć ciężko w to uwierzyć ;)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Pt wrz 30, 2005 7:28
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
Miejsce akcji:
Dworzec Centralny w Warszawie w kasach MIEDZYNARODOWYCH.

Bohaterowie:
Kasjerki 1, 2; turystka i jej maz (oboje z Ameryki), jakis facet za nimi.

Podchodzi turystka do kasy.
- Hello, when does the next train to Moscow leave?
Kasjerka 1: - Slucham?
- When does the next train to Moscow leave?
- Prosze glosniej bo nie rozumiem.
- Excuse me?
- A, pani Angielka... Zoska, zawolaj Krysie,ona chyba angielski...

(przypominamy: kasa MIEDZYNARODOWA).

Zoska: - Nie ma Krysi, poszla na papierosa.
- No to Baska, ona chyba po niemiecku zna...
- Dzisiaj nie pracuje.
- No to chodz tu sama, bo nie rozumiem co klientka chce...
- Dobra, ide.
Zoska: - Slucham?
Turystka: - One ticket to Moscow, please.
- Do Moskwy? Da, pozalujsta. A w kotoryj czas?
- Excuse me?
- Nu davajte, sleduszcij pojezd idet v vosiem czasov. Hotite biliet pokupit?
Turystka do meza: oh my god. I dont understand her...
Jakis facet za nimi: - Excuse me. Could I help you with this?
- Yes, please, thank you.
Facet: - Przepraszam, o której najblizszy pociag Moskwy?
- A pan co chcial? Kolejka jest!


;) A to Polska właśnie ;)

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Pn paź 03, 2005 12:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58
Posty: 3890
Post 
47 rzeczy, które sprawiały, że życie w PRL-u miało tak niepowtarzalny charakter
Tym, którzy zapomnieli, jak barwnie się żyło w czasach PRL-u, przypominamy...

Unikalny słownik, który starszym czytelnikom przypomni nie tak odległą przecież historię...


MO i SB – dwie służby dzięki, którym czuliśmy się bezpieczniej. Przynajmniej niektórzy z nas

Butelka wódki Baltic – oficjalnie dostępna w sprzedaży dopiero od 13.

Buty RELAKS – wzorowane na obuwiu Neila Armstronga, polska wersja moonwalk – w tym naprawdę trzeba było umieć chodzić. Wśród młodzieży szczyt obciachu, znane mi są przypadki, kiedy osoba usiłująca się pozbyć relaksów (poprzez utopienie ich w stawie), sama o mało się nie utopiła.

Czekolada (etykieta zastępcza) – czekolada niestety też była zastępcza. I w dodatku na kartki.

Historyjki obrazkowe z gumy Donald – przykład działań dywersyjnych wrogich imperialistycznych mocarstw. Oficjalny środek płatniczy w podstawówce.

Film dla drugiej zmiany - poranna emisja wieczornego filmu. Potem następowała przerwa w emisji aż do 15.30 w programie 1 i do 16.00 w programie 2. Innych programów oczywiście nie było.

20 starych złotych – ‘leży w trawie i nie dycha – dwie dychy’. Tak śmieszne jak wartość nabywcza tego banknotu.

Gra ‘wilk i zając’ – radziecka odpowiedź na ‘Super Mario Bros’. Swego czasu do nabycia na wszystkich dobrych bazarach.

Klej guma arabska – gumowy posiadał jedynie korek, który trzeba było przebić nożyczkami, aby otworzyć klej. Z oczywistych względów nie dawało się już tego kleju zamknąć, dopóki klej na korku nie zasechł na twardą, śmierdzącą skorupę. Wtedy nie można go było z kolei otworzyć. W przeciwieństwie do kleju roślinnego w tubce, guma arabska była niejadalna.

Herbata jubileuszowa – dostępna była także herbata popularna, madras (rarytas!) oraz wyjątkowo ohydna herbata Ooloong. Polacy zastanawiali się: ‘a kaj się taki ulung?’

Proszek IXI – prawdziwy i oryginalny ‘zwykły proszek’. Podobno wyżerał dziury w rękach, ale to pogłoska. Gdyby była to prawda, całe pokolenia polskich kobiet miałyby ręce jak Freddie Krúger (tylko bez tych gustownych nożyków na palcach oczywiście), bo przecież gumowych rękawic Villedy też wtedy nie było.

Kartka na mięso, wędlinę i masło – kartki na czekoladę przysługiwały tylko rodzinom z dziećmi, kartki na mydło (Mefisto – z diabłem na opakowaniu!) tylko robotnikom, a majtki tylko kobietom pracującym na drabinach (wg. Kabaretu Olgi Lipińskiej)

Czyste kasety i radiomagnetofon Unitra – ówczesny I-POD

Listy przebojów – dwie porządne: Lista przebojów Programu III oraz Lista Przebojów Rozgłośni Harcerskiej. Ponieważ w Polsce nie było możliwości swobodnego nabywania płyt, zwłaszcza zagranicznych, polskie listy przebojów ustalano zliczając ilość głosów oddanych (na kartkach pocztowych!) na dany utwór.

Koziołek Matołek – o koźle frajerze, który dobrowolnie chciał dać się podkuć. I to w Pacanowie. Do woja też chyba poszedł dobrowolnie, matoł. Innymi słowy była to tak zwana bajka z podtekstem – co z tego, że przez Kornela Makuszyńskiego prawdopodobnie niezamierzonym.

Czyn społeczny – przymusowa lekcja altruizmu. W ramach czynu grabiono trawniki, sadzono drzewka. Nadzwyczaj lubianą przez młodzież szkolną formą czynu społecznego były wykopki.

Porucznik Borewicz – polski James Bond

TPPR – czyli Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej. Polscy pionierzy. Do TPPR należało się zapisać, jeśli się miało problemy z językiem rosyjskim albo talent deklamatorski (zwalniano z lekcji, jeśli się miało wystąpić na akademii ku czci).

Niewidzialna Ręka – akcja prowadzona przez Teleranek; w świetle mojej najlepszej wiedzy wzorowana na umoralniającej książeczce dla dzieci Timur i jewo kamanda, gdzie niesłusznie oskarżany o żulerkę Timur (z kumplami) pomagał wdowom po bohatersko poległych czerwonoarmistach. Anonimowo oczywiście.

Pies Pankracy – zawsze w piątki. Zygmunt Kęstowicz i jego irytujący pies zrobiony z wycieraczki.

Papierosy – Popularne i Sporty dla twardzieli, dla dam były Carmeny oraz mentolowe Mewy. Czasem papierosy sprzedawano na wagę. No i oczywiście były bez filtra.

Pomarańcze kubańskie – tzw. 'jaja Fidela’, pojawiały się na ogół przed świętami. Charakteryzowały się bardzo grubą skórą i nadzwyczaj cierpkim smakiem. Wbrew temu co nazwa sugeruje, nie były pomarańczowe.

Pasta Nivea – do zębów i nie tylko. Świetnie czyściła srebro oraz tenisówki. Do tych ostatnich świetnie też nadawała się kreda. Nie przypadkiem zresztą - kreda wydawała się podstawowym składnikiem tej pasty, która się nie pieniła, nie zawierała fluoru i była obrzydliwa w smaku. Cóż z tego skoro polecała ją większość dentystów?

Piłka nożna – w tamtych złotych czasach zdarzało nam się wygrywać, a kiedy transmitowano mundial, pustoszały ulice, podobnie jak przy `Powrocie do Edenu` cz.1 i `Niewolnicy Izaurze. ‘Entliczek , pentliczek, co zrobi Piechniczek nie wie nikt...’ śpiewał Łazuka w 1982. Ech, to były czasy...

Polo Cocta – polska Coca-Cola. Prawie.

8 marca – Żeńskij prazdnik, czyli Międzynarodowy Dzień Kobiet. W dniu tym kobiety otrzymywały kwiatki, a nawet czasem bony towarowe z zakładu pracy.

Polskie reklamy – dziś już kultowy PRUSAKOLEP oraz Sosy Billy w każdej chwili. ‘Słuchajcie dziewczyny, dziewczyny słuchajcie, dużo karotyny co dzień spożywajcie’ to jedna z wczesnych reklam transmitowanych przez Program III PR. Chyba chodziło o sok z marchwi w tej powyższej.

Katana – nad wyraz kultowe okrycie wierzchnie, często z odpinanymi na zamek błyskawiczny rękawami.

Fryzura ‘na poziomkę’ – chyba każda kobieta/dziewczyna, która miała ciut dłuższe włosy przynajmniej raz padła ofiarą tej nadzwyczaj popularnej fryzury – u dołu długo z końcówkami zawiniętymi pod spód, u góry włosy przystrzyżone krócej i nawinięte na szczotki tworzyły ‘szypułkę’. Zdeformowana wersja fryzury Crystal z Dynastii. Fryzjerski koszmar.

Proszek Cypisek – pierwszy (i jedyny) wybór przy praniu pieluch z tetry.

Akcja zbierania makulatury – zbierało się zawzięcie, bo za określoną ilość makulatury można było dostać parę rolek papieru toaletowego – towaru wielce podówczas deficytowego. Aby zachęcić społeczeństwo do zbierania, w telewizji w przerwach w programie spowodowanych usterkami (a zdarzało się to często) wyświetlano plansze informujące o tym, że 1 tona makulatury = dwa drzewa.

Serek topiony Edamski – a także Tylżycki, Mazurski, Jeziorański i kilka innych. Wszystkie smakowały tak samo i miały podobne naklejki.

Aparat fotograficzny Smiena – cyfrówka wysiada.

Mleko – w szklanych butelkach z wciskanym kapslem, chude ze srebrnym, pełnotłuste z żółtym. Dzieciaki w szkole zmuszane były do picia mleka na dużej przerwie. Mleko nalewano chochlą z kadzi do kubków bez uszka; nauczyciele pilnowali, czy wszystko zostało wypite, a chłopaki rzucali w dziewczyny kożuchami z mleka.

Juniorki – obowiązkowe wyposażenie ucznia w wielu szkołach. Juniorki albo kapcie na zmianę nosiło się do szkoły w specjalnie do tego przeznaczonym worku. Juniorki uważane były za obuwie ortopedyczne i faktycznie – póki były w użyciu ortopedom nie groziło bezrobocie. Ani chirurgom.

Suszarka Farel – potężna maszyna; praktycznie nie do zdarcia. Równie skutecznie co włosy, suszyła skarpetki – na popiół.

Marmurki – charakterystyczne dżinsy dekatyzowane made in Turkey.

Tabliczki umoralniające – te piękne tabliczki dedykuję wszystkim tym, którzy śmieją się z Anglików i ich wszystkozabraniających i przed wszystkim ostrzegających napisów. Chociaż, trzeba przyznać, że nasze brzmiały o wiele bardziej poetycko. Na przykład tak lirycznie: ‘Sąsiedzie ucz swoje dziatki dbać o czystość naszej klatki’ prawda, że ładne?

Saturator – uliczna wersja domowego syfonu. Z saturatora sprzedawano wodę sodową; w wersji z sokiem lub bez, potocznie nazywaną ‘gruźliczanką’. Nazwa ta pochodziła od tego, że w czasach przed wprowadzeniem jednorazowych plastikowych kubków, na wyposażeniu saturatora była jedna szklanka (czasem na łańcuszku), którą po użyciu opłukiwano pod trzema krzyżującymi się strumyczkami wody.

Tarcze szkolne – przysługiwały dwie; jedna na rękaw fartuszka szkolnego (nylonowego paskudstwa w kolorze granatowym z odpinanym białym kołnierzykiem), druga na rękaw kurtki. Przy wejściu do szkoły stali dyżurni (pyskate chłopaki ze starszych klas) i sprawdzali, czy delikwent ma kapcie, fartuszek, tarczę i czy tarcza nie jest przypadkiem przypięta na agrafkę. W przypadku braku jednego z powyższych klient zasuwał z powrotem do domu i miał nieusprawiedliwioną nieobecność na pierwszej lekcji. Ordnung musst sein!

Pochody pierwszomajowe – najpierw się stało, stało, stało, słuchając beznadziejnie długich przemówień; potem się szło, szło, szło wymachując czerwoną chorągiewką albo niosąc literę z jakiegoś słusznego ideologicznie hasła, a potem w domu oglądało się pochody z innych miast w telewizji. Operatorów w tamtych czasach specjalnie uczono, jak filmować pochody, aby wydawało się, że idą w nim niezmierzone rzesze oraz jak filmować demonstracje, aby sprawiały wrażenie grupy podpitych chuliganów wszczynających burdę z milicją. Od jaśniejszej strony zaznaczyć należy, że pochodom pierwszomajowym towarzyszyły kiermasze, na których dzieci kupowały lody, watę cukrową i balony, a dorośli mieli okazję zdobyć trudno dostępne książki.

Bluza z ‘bajerami’ – z siateczką. I tasiemkami. I zamkiem błyskawicznym. I kimonowymi rękawami. I koniecznie z naszytą kieszenią zapinaną na kółko od karnisza. Dostępna jedynie od prywaciarza, czyli z butiku

Temperówka na żyletkę – żyletkę można było bardzo łatwo wyjąć i wycinać nią piękne rzeczy na ławkach. Na przykład że S (Sebastian) + A (Anka) = WNM (Wielka Nieskończona Miłość), albo co innego. Do bardziej skomplikowanych wzorów (pacyf, anarchii i nazw zespołów) jeszcze lepiej nadawał się cyrkiel.

Pewex – namiastka Zachodu, gdzie za twardą zachodnią walutę można było zakupić namiastkę kapitalistycznego zepsucia; na przykład batonik Mars i pokroić go w plasterki przed zjedzeniem. A jak już ktoś miał dżinsy z Peweksu, to był kompletny szpan.

Samochód Warszawa – o nadzwyczaj silnej konstrukcji. Jedyny znany mi samochód, który był w stanie przeżyć czołowe zderzenie ze Starem. Z elegancką wydłużoną maską – dostępny również w wersji kombi.

Zapałki Sianów – W Szpilkach ukazał się swego czasu rysunek przedstawiający zdesperowanego podpalacza otoczonego zapałkami-niewypałami, z podpisem ‘Podpalaczu – zapałki Sianów undaremnią twoje niecne zamiary!’ Zapałki te miały problem z pełnieniem swojej podstawowej funkcji, przyozdobione były natomiast w piękne, umoralniające etykiety.

Szynka – produkt żywnościowy dostępny tylko dla nielicznych i to tylko przed świętami, po odstaniu zwyczajowych 6-10 godzin w kolejce. Szynka plasowała się w tej samej grupie wysoko pożądanych towarów co papier toaletowy, cytrusy oraz podpaski.



echhhh, to były piękne czasy ;) :D

_________________
Staraj się o pokój serca, nie przejmując się niczym na świecie, wiedząc, że to wszystko przemija.[św. Jan od Krzyża]


Wt paź 04, 2005 16:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt maja 16, 2003 11:27
Posty: 556
Post 
Siedmioletni chłopczyk spaceruje sobie chodnikiem w drodze do szkoły.
Podjeżdża samochód. Kierowca odsuwa szybkę i mówi:
- Wsiadaj do środka to dam Ci 10 złotych i lizaka !
Chłopczyk nie reaguje i przyspiesza kroku. Samochód powoli toczy się za nim.
Znowu się zatrzymuje przy krawężniku ...
- No wsiadaj! Dam Ci 20 złotych, lizaka i chipsy !
Chłopczyk ponownie kręci głową i przyspiesza kroku .... Samochód nadal
powoli jedzie za nim. Znowu się zatrzymuje ...
- No nie bądź taki .. wsiadaj ! Moja ostatnia oferta - 50 złotych,
chipsy, cola i pudełko chupa-chups !
- Oj odczep się Tato! Kupiłeś Matiza to musisz z tym żyć ....

_________________
Jeśli chcesz zrozumieć drugiego człowieka..
nie słuchaj tego co mówi..
wsłuchuj się raczej w to, co przemilcza..
Khalil Gibran


Cz paź 06, 2005 15:23
Zobacz profil
Post 
Genesis - najnowszy przekład

Na poczatku MC Bóg wyrzeźbił niebo i ziemię. Ziemia to była totalna zadyma: ściema nad wodą, a nad nimi unosił sie Spirit of God.
Wtedy MC zapodał:....Jupitery na maksa". I Jupitery dały maksa.
MC zakumał, ze światło jest w porzo i oddzielił je od ciemności.
A potem MC wyrzeźbił deskorolkę, discmana, browca, McDonalda, kompa, pizze, zioło, colę, play station, hip-hop, clubbing i MTV.
No a potem wyrzeźbił gościa i laskę.
I zobaczył MC, ze totalnie jest w porzo.
I zrobił wypad na weekend.

w następnym odcinku zadyma w Edenie


Cz paź 06, 2005 18:28
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 15, 2004 15:31
Posty: 2652
Post 
Obrazek Obrazek
Furta do Raju :D -> Obrazek

_________________
Obrazek Obrazek


Cz paź 06, 2005 18:47
Zobacz profil YIM
Post 
Przychodzi blondynka do banku i mówi, że wylatuje na wakacje za granicę i prosi o kredyt w wysokości 3000 PLN na 2 tygodnie. Urzędnik prosi ją o
przedstawienie jakiegoś zabezpieczenia pod pożyczkę. Blondi wyjmuje
kluczyki od Jaguara stojącego przed bankiem. Po sprawdzeniu wszystkiego, bank zgadza się na przyjęcie samochodu pod zastaw. Pracownik banku odbiera kluczyki i odprowadza samochód do podziemnego garażu w banku.
Po 2 tygodniach blondynka oddaje dług w wysokości 3000 PLN i odsetki
-22,50 PLN.
Urzędnik bankowy mówi: "Cieszymy się z udanego interesu i mamy nadzieję, że wakacje się udały. Jednakże w czasie Pani nieobecności sprawdziliśmy, że jest Pani multimilionerką. Zastanawia nas, po co zawracała Pani sobie głowę pożyczką na 3000 PLN ?"
Blondi odpowiada:
"A gdzie do diabła w Warszawie znalazłabym parking strzeżony dla Jaguara na 2 tygodnie za 22,50? "


Pt paź 07, 2005 17:20

Dołączył(a): Pn sty 03, 2005 21:25
Posty: 7301
Post 
Hehehehe :-D To nie była byle jaka blondi, tylko mądra blondi. Takich mało :-D
(PTR z konta mądrej blondi :hahaha: )


_________________
Czuwaj i módl się bezustannie,
a czyń to dla Boga, dla ludzi i dla samego siebie.
Nie ma piękniejszego zadania,
które zostałoby człowiekowi dane do wypełnienia,
niż kontemplacja.

P. M. Delfieux


Pt paź 07, 2005 19:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr gru 15, 2004 15:31
Posty: 2652
Post 
:D :hahaha: Cwana blondyna :lol: :D :hahaha:

_________________
Obrazek Obrazek


Pt paź 07, 2005 21:14
Zobacz profil YIM
Post 
<autoryzacja mailika>
Szpoko, Szpoko. To nie była Angu. To byłem ja.
</autoryzacja mailika>


Pt paź 07, 2005 21:35

Dołączył(a): Pt wrz 09, 2005 10:01
Posty: 200
Post 
"Dlaczego Bóg nigdy nie otrzymał doktoratu?"

1. Dorobił się tylko jednej większej publikacji.
2. Napisanej w języku hebrajskim.
3. Zabrakło w niej referencji.
4. Nie została opublikowana w żadnym szanującym sie czasopiśmie naukowym.
5. Niektórzy nawet podejrzewają, że nie napisał jej sam.
6. Być może to prawda, że stworzył świat, ale co takiego zrobił od tamtej pory?
7. Jego wysiłki włożone we współpracę z innymi były raczej ograniczone.
8. Społeczność naukowa miała wiele trudności w powtórzeniu Jego wyników.
9. Nigdy nie zwrócił się do komisji etyki o pozwolenie na wykorzystanie materiału ludzkiego.
10. Gdy jeden Jego eksperyment poszedł nie po Jego myśli usiłował to ukryć topiąc otrzymane rezultaty.
11. A kiedy wyniki były inne niż przewidywane, usunął je z próby.
12. Nieczęsto pojawiał się na zajęciach. Zamiast tego kazał studentom czytać księgę.
13. Niektórzy twierdzą, że to Jego syn uczył klasę.
14. Usunał dwoje pierwszych studentów za to, że się uczyli.
15. Chociaż postawił tylko 10 wymagań, większość Jego uczniów oblała Jego test.
16. Jego biuro otwarte było z rzadka i zazwyczaj umiejscowione było na szczycie góry



Św. Piotr stoi przy bramie do nieba. Nagle słychać pukanie. Św. Piotr otwiera - przed bramą stoi mężczyzna. Św. Piotr:
- Kim jesteś?
Mężczyzna:
- HU.....! - i rozpływa się w powietrzu.
Po pięciu minutach znowu pukanie, Św. Piotr otwiera a tam znowu ten sam mężczyzna. Św. Piotr:
- Kim jesteś?
Mężczyzna:
- HU.....! - i znowu rozpływa się w powietrzu.
Taka scena powtarza się jeszcze kilka razy. W końcu zdenerwowany Św. Piotr dzwoni do szefa.
- Hej, szefie, ciągle puka tu jakiś facet, woła "HU....!" i znika.
Bóg na to:
- Wszystko w porządku. On ma na imię Hubert i jest właśnie reanimowany

_________________
lllZwatpienie to najprostsza droga do przegranejlll


N paź 09, 2005 18:40
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39
Posty: 2702
Lokalizacja: Paragwaj
Post 
Może było, może nie:
Bóg wymyślił sobie 10 przykazań, no super, ale jest mały problem. Co z tego, że są skoro nikt ich nie używa? Postanowił więc udać się na ziemię celem wepchnięcia im komuś. Zszedł, idzie sobie, patrzy a tu germanie:
-Czołem Germanie!
-Część stary!
-Chcecie przykazanie może jakieś?
-A jakie masz tak dla przykładu?
-No mam tutaj takie jedno- nie zabijaj.
-Phi, goń się z tym stary!
Wkurzony Bóg idzie dalej, patrzy, rzymianie.
-Siemka Rzymianie, chcecie przykazania?
-A jakie np?
-A tu mam takie, nie cudzołóż.
-A weź stąd spadaj, takiego syfu nie chcemy.
Idzie dalej, idzie, patrzy żydzi.
-Cześć Żydzi, mam tutaj takie dziesięc przykazań, chcecie może coś?
-A po ile?
-A za free.
-To bierzemy wszystkie!

_________________
Shame on the night
for places I've been and what I've seen
for giving me the strangest dreams
But you never let me know just what they mean
so oh oh so shame on the night alright
And shame on you


N paź 09, 2005 18:58
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 1046 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 25, 26, 27, 28, 29, 30, 31 ... 70  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL